Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

(Nie)zainteresowany

To takie maleństwo inspirowane pewnym polskim przysłowiem: "chcesz córuni, podobaj się wprzód mamuni"

AU. Bez wilkołaków i Łowców. Czas akcji... ostatnia klasa liceum Scotta i Stilesa.

MINIATURKA BARDZO LUŹNO POWIĄZANA Z trwającym short story (NIE)ZAUWAŻONY

Tylko zagapiłam się i napisałam prequel w innym czasie. Jednak zdecydowałam nie poprawiać, bo to MALEŃSTWO jedynie dosyć niejasno nawiązuje do tamtej historii. Jego znajomość nie jest niezbędna. Poza tym może zawierać malutkie spojlery do głównego wątku w short story.

BŁĘDY sprawdzone tylko pobieżnie.

Piszę bardzo powoli dla Was kontynuację OS "Koniec i początek" Thiam. I już teraz wiem, że zamiast dwóch części dostaniecie trzy.

W międzyczasie zachęcam do zapoznania się z moimi trwającymi fanfikami z HP oraz pierwszy rozdział opowiadania z MCU, który jakiś tydzień temu wrzuciłam do mojej książki z promptami i na ao3.


***

— Stary, poważnie? — śmiech Stiesa z pewnością słychać nawet w piekle — Ojciec, naszej drogiej przyjaciółki Allison, cię obczajał?

— Możesz ciszej! — Scott nerwowo rozgląda się na boki, ale tym razem trener nad nimi nie wisi z wszechwiedzącą miną. Reszta drużyny też zajęta jest szykowaniem się do nadchodzącego meczu. W końcu to finał hrabstwa i dobrze byłoby, gdyby Scott jak na porządnego kapitana przystało dał z siebie wszystko na boisku. Inaczej Jackson, jak tylko wróci ze zwolnienia, powiesi go na najwyższym drzewie na dziedzińcu. Nago. A przynajmniej to mu obiecał, jeśli pod tymczasowym przywództwem McCalla drużyna przegra najważniejszy mecz roku. I nawet nie pomoże mu fakt, że jego najlepszy przyjaciel sypia z tym uzależnionym od wygrywania, sadystycznym maniakiem.  Niestety jedyne o czym może myśleć to ta wczorajsza nieszczęsna kolacja. Myślał, że Allison wreszcie się nim zainteresowała i dlatego zaprosiła go na rodzinną kolację. Jak bardzo się pomylił, odkrył w kilka sekund po dotarciu do posiadłości Argentów. Okazało się bowiem, że do miasta przyjechał były mąż Victorii, czyli matki All.

Obecny partner Victorii, pan Harris nie był z tego powodu zbyt szczęśliwy i okazywał to jak na dorosłego mężczyznę przystało. Siedział przy stole z naburmuszoną miną i milczał, podczas gdy Chris i Victoria wymieniali się jakże ciepłymi uwagami nad parującą potrawką z kurczaka. Allison potrzebowała przyjacielskiego wsparcia oraz czegoś, co odwróci uwagę jej ojca od Harrisa, który wraz z każdym słowem Argenta wyglądał na mocniej poirytowanego. Nie, żeby Scottowi było go żal. Facet od lat robił piekło jego życia, a to i tak nic w porównaniu do tego jak wredny potrafił być dla Stilinskiego.

Okazało się, że zainteresowanie Chrisa jego osobą było wprost proporcjonalne do niezainteresowania Allison. Jeszcze nie określił czy jest z tego powodu zadowolony, czy wręcz odwrotnie.

— Scott, bracie nie bądź taki — woła Stiles, ale na szczęście tym razem o wiele ciszej — Jak się zorientowałeś?

— Poważnie, Stilinski?

— Hej, nie możesz winić człowieka za pewną dawkę ostrożności, jeśli chodzi o ciebie i jakiekolwiek relacje romantyczne... Przypominam, że przez prawie cały poprzedni rok umawialiśmy się z Isaakiem, a ty się nie kapnąłeś.

— Miałeś dobre wymówki: wspólna nauka, korki z lacrosse...

— Lydia wiedziała po dwóch tygodniach, że to ściema — prycha Stiles — Reszta naszej paczki po dwóch miesiącach. Nawet twoja mama domyśliła się wcześniej — kpi dalej ta podróba najlepszego przyjaciela. Nie, poważnie jeśli to ma tak dalej wyglądać to Scott zgłasza reklamację. — Dlatego jeszcze raz, powoli wytłumacz mi dlaczego myślisz, że ojciec twojej nie dziewczyny na ciebie leci?

— Może dlatego, że przez całą kolację nie spuszczał ze mnie wzroku.

— To jeszcze o niczym nie świadczy, wiesz o tym? Może to spojrzenie miało ci przekazać wiadomość: "Jeśli skrzywdzisz moją małą córeczkę..."

— Tą częścią zajęła się Victoria i Harris, a All ich wyśmiała tłumacząc, że jestem dla mniej jak brat bliźniak. Platoniczna bratnia dusza.

— AUĆ?

— Ta... poza tym jak już wychodziłem, Chris zaproponował, że mnie odprowadzi do samochodu — McCall waha się przez kilka sekund czy kontynuować, bo kontem oka dostrzega zbliżającego się trenera — A, kiedy już tam dotarliśmy i chciałem podziękować i zakończyć ten cholernie upokarzający i niezręczny wieczór to...

— Hej Stilinski, McCall! Poplotkujecie po meczu!

— Za dwie minuty będziemy —  odpowiada natychmiast Stiles — Mów szybko — pogania

— Zaprosił mnie na kolacje w nieco bardziej kameralnym gronie... i uwierz miał na myśli randkę.

— Skąd...?

— Pocałował mnie

— ŻE CO ZROBIŁ?!

— Bez francuskich dodatków, ale...

— TY...! — pierwszy raz jest świadkiem tego, jak Stilesowi Stilinskiemu zabrakło słów. Trzeba zapisać tą datę w kalendarzu — A niech mnie... podobało ci się, co? — McCall nie odpowiada na takie dziecinne zaczepki. Jest dojrzały i ponad to. Jednak jego rumieniec i zadowolony uśmieszek są wystarczającą odpowiedzią.


***

Kiedy wreszcie wbiegają na murawę, a z trybun słychać liczne okrzyki i wiwaty, wcale nie jest zaskoczony, gdy dostrzega wśród widowni Chrisa Argenta. Potyka się o własne nogi, gdy dostrzega obok kogo siedzi mężczyzna. Po lewej ma jego matkę, a po prawej szeryfa Stilinskiego. Jeszcze większą grozą napełnia go fakt, że w rękach Chrisa dostrzega szalik z własnym nazwiskiem.

— Wiesz, stary... słyszałem o powiedzeniu: chcesz córuni, spodobaj się najpierw mamuni... ale nie wiem czy jest jakieś o ojcach?

— Zamknij się, Stiles! — syczy przez zęby



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro