(Nie)zainteresowany
To takie maleństwo inspirowane pewnym polskim przysłowiem: "chcesz córuni, podobaj się wprzód mamuni"
AU. Bez wilkołaków i Łowców. Czas akcji... ostatnia klasa liceum Scotta i Stilesa.
MINIATURKA BARDZO LUŹNO POWIĄZANA Z trwającym short story (NIE)ZAUWAŻONY
Tylko zagapiłam się i napisałam prequel w innym czasie. Jednak zdecydowałam nie poprawiać, bo to MALEŃSTWO jedynie dosyć niejasno nawiązuje do tamtej historii. Jego znajomość nie jest niezbędna. Poza tym może zawierać malutkie spojlery do głównego wątku w short story.
BŁĘDY sprawdzone tylko pobieżnie.
Piszę bardzo powoli dla Was kontynuację OS "Koniec i początek" Thiam. I już teraz wiem, że zamiast dwóch części dostaniecie trzy.
W międzyczasie zachęcam do zapoznania się z moimi trwającymi fanfikami z HP oraz pierwszy rozdział opowiadania z MCU, który jakiś tydzień temu wrzuciłam do mojej książki z promptami i na ao3.
***
— Stary, poważnie? — śmiech Stiesa z pewnością słychać nawet w piekle — Ojciec, naszej drogiej przyjaciółki Allison, cię obczajał?
— Możesz ciszej! — Scott nerwowo rozgląda się na boki, ale tym razem trener nad nimi nie wisi z wszechwiedzącą miną. Reszta drużyny też zajęta jest szykowaniem się do nadchodzącego meczu. W końcu to finał hrabstwa i dobrze byłoby, gdyby Scott jak na porządnego kapitana przystało dał z siebie wszystko na boisku. Inaczej Jackson, jak tylko wróci ze zwolnienia, powiesi go na najwyższym drzewie na dziedzińcu. Nago. A przynajmniej to mu obiecał, jeśli pod tymczasowym przywództwem McCalla drużyna przegra najważniejszy mecz roku. I nawet nie pomoże mu fakt, że jego najlepszy przyjaciel sypia z tym uzależnionym od wygrywania, sadystycznym maniakiem. Niestety jedyne o czym może myśleć to ta wczorajsza nieszczęsna kolacja. Myślał, że Allison wreszcie się nim zainteresowała i dlatego zaprosiła go na rodzinną kolację. Jak bardzo się pomylił, odkrył w kilka sekund po dotarciu do posiadłości Argentów. Okazało się bowiem, że do miasta przyjechał były mąż Victorii, czyli matki All.
Obecny partner Victorii, pan Harris nie był z tego powodu zbyt szczęśliwy i okazywał to jak na dorosłego mężczyznę przystało. Siedział przy stole z naburmuszoną miną i milczał, podczas gdy Chris i Victoria wymieniali się jakże ciepłymi uwagami nad parującą potrawką z kurczaka. Allison potrzebowała przyjacielskiego wsparcia oraz czegoś, co odwróci uwagę jej ojca od Harrisa, który wraz z każdym słowem Argenta wyglądał na mocniej poirytowanego. Nie, żeby Scottowi było go żal. Facet od lat robił piekło jego życia, a to i tak nic w porównaniu do tego jak wredny potrafił być dla Stilinskiego.
Okazało się, że zainteresowanie Chrisa jego osobą było wprost proporcjonalne do niezainteresowania Allison. Jeszcze nie określił czy jest z tego powodu zadowolony, czy wręcz odwrotnie.
— Scott, bracie nie bądź taki — woła Stiles, ale na szczęście tym razem o wiele ciszej — Jak się zorientowałeś?
— Poważnie, Stilinski?
— Hej, nie możesz winić człowieka za pewną dawkę ostrożności, jeśli chodzi o ciebie i jakiekolwiek relacje romantyczne... Przypominam, że przez prawie cały poprzedni rok umawialiśmy się z Isaakiem, a ty się nie kapnąłeś.
— Miałeś dobre wymówki: wspólna nauka, korki z lacrosse...
— Lydia wiedziała po dwóch tygodniach, że to ściema — prycha Stiles — Reszta naszej paczki po dwóch miesiącach. Nawet twoja mama domyśliła się wcześniej — kpi dalej ta podróba najlepszego przyjaciela. Nie, poważnie jeśli to ma tak dalej wyglądać to Scott zgłasza reklamację. — Dlatego jeszcze raz, powoli wytłumacz mi dlaczego myślisz, że ojciec twojej nie dziewczyny na ciebie leci?
— Może dlatego, że przez całą kolację nie spuszczał ze mnie wzroku.
— To jeszcze o niczym nie świadczy, wiesz o tym? Może to spojrzenie miało ci przekazać wiadomość: "Jeśli skrzywdzisz moją małą córeczkę..."
— Tą częścią zajęła się Victoria i Harris, a All ich wyśmiała tłumacząc, że jestem dla mniej jak brat bliźniak. Platoniczna bratnia dusza.
— AUĆ?
— Ta... poza tym jak już wychodziłem, Chris zaproponował, że mnie odprowadzi do samochodu — McCall waha się przez kilka sekund czy kontynuować, bo kontem oka dostrzega zbliżającego się trenera — A, kiedy już tam dotarliśmy i chciałem podziękować i zakończyć ten cholernie upokarzający i niezręczny wieczór to...
— Hej Stilinski, McCall! Poplotkujecie po meczu!
— Za dwie minuty będziemy — odpowiada natychmiast Stiles — Mów szybko — pogania
— Zaprosił mnie na kolacje w nieco bardziej kameralnym gronie... i uwierz miał na myśli randkę.
— Skąd...?
— Pocałował mnie
— ŻE CO ZROBIŁ?!
— Bez francuskich dodatków, ale...
— TY...! — pierwszy raz jest świadkiem tego, jak Stilesowi Stilinskiemu zabrakło słów. Trzeba zapisać tą datę w kalendarzu — A niech mnie... podobało ci się, co? — McCall nie odpowiada na takie dziecinne zaczepki. Jest dojrzały i ponad to. Jednak jego rumieniec i zadowolony uśmieszek są wystarczającą odpowiedzią.
***
Kiedy wreszcie wbiegają na murawę, a z trybun słychać liczne okrzyki i wiwaty, wcale nie jest zaskoczony, gdy dostrzega wśród widowni Chrisa Argenta. Potyka się o własne nogi, gdy dostrzega obok kogo siedzi mężczyzna. Po lewej ma jego matkę, a po prawej szeryfa Stilinskiego. Jeszcze większą grozą napełnia go fakt, że w rękach Chrisa dostrzega szalik z własnym nazwiskiem.
— Wiesz, stary... słyszałem o powiedzeniu: chcesz córuni, spodobaj się najpierw mamuni... ale nie wiem czy jest jakieś o ojcach?
— Zamknij się, Stiles! — syczy przez zęby
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro