Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Korekta planu na życie cz.4 Theo Raeken/Corey Bryant

Błędy niesprawdzone

Dokarm kapryśnego potwora o imieniu WEN ;)

***

Corey był tak zmarnowany po powrocie do mieszkania, że jedyne o czym marzył to wielogodzinny, niczym niezakłócony sen. Wichura zniszczyła jedną ze szklarni, przez co trzeba było przenieść wszystkie ocalałe sadzonki do pozostałych. Najbardziej uciążliwe w transporcie okazały się iglaki w donicach. Niektóre z nich były dosyć pokaźnych rozmiarów, a co gorsze kuły niemiłosiernie. Chyba nigdy wcześniej nie cieszył się tak bardzo z tego, że miał nieco więcej siły niż przeciętny człowiek. Szybki proces leczenia też się przydał, kiedy dźgnął się gałązką świerku kłującego prosto w lewe oko.

Może właśnie przez zmęczenie i lekkie rozkojarzenie nie zorientował się od razu, że coś się zmieniło. Najpierw wpadł do łazienki, bo wiedział, że jak tylko spojrzy w kierunku łóżka, to przepadnie. Pójdzie spać tak jak stał, w przepoconym ubraniu, roboczych butach, ze śladami ziemi na dłoniach i igłami powbijanymi tu i ówdzie.

Dwadzieścia minut zajęło mu uporanie się z całą toaletą i nastawieniem prania. Pomimo gorącego prysznica, wciąż od czasu do czasu przechodziły go dreszcze. Gdyby nie wiedział lepiej, przysiągłby, że rozkłada go grypa. Jen
Jednak wilkołaki i inne nadnaturalne stworzenia nie chorowały na ludzkie choroby. Szybko naciągnął na siebie czyste spodenki i jedną ze starszych koszulek, które służyły mu jako piżama.

Kolejna fala zimna uderzyła w niego po otwarciu drzwi od łazienki. Te kilka metrów jakie dzieliły go od pokoju i nigdy nie zaścielonego łóżka, pokonał w sekundę. W ostatnim momencie zatrzymał się i nieco uważniej przyjrzał się niezidentyfikowanemu kształtowi leżącemu pod kołdrą. To nie mógł być Theo. Ten zawsze spał rozwalony na poduszkach, warcząc i gryząc ilekroć Corey chciał go zepchnąć nieco niżej.

Jednak pozostałe opcje wcale nie wydawały się bardziej prawdopodobna. Oprócz Raekena, jedynie matka i Hale'owie znali jego aktualny adres. Derek miał zbyt wiele na głowie, aby tutaj zaglądać, a Peter ograniczał się do wyżerania zawartości lodówki. Jego mama od lat cierpiała na pogłębiającą się nerwicę natręctw i prędzej spaliłaby jego pościel wraz z łóżkiem, niż się w nim położyła.

—  Theo, to ty?

Nie doczekał się zbyt rozbudowanej odpowiedzi. Chyba, że można za taką uznać przeciągły warkot i serie bardzo irytujących parsknięć. Chciał nawet zapytać, czy wszystko z nim w porządku, ale podejrzewał, że jedyne co uzyskałby, to kolejne nieukartowane dźwięki i zero logicznych odpowiedzi.

Nie przeszkadzało mu dzielenie łóżka z Theo, kiedy ten był pod postacią kojota. Oczywiście wiedział, że Raeken rozumie i dostrzega o wiele więcej niż zwyczajne zwierze, ale do tej pory o tym nie myślał. Na początku, chciał jedynie przekazać tym, że Theo mógł czuć się w jego mieszkaniu swobodnie. Później powoli zaczął cieszyć się z towarzystwa i świadomości, że nie tylko on beznadziejnie radził sobie z życiem na własną rękę.

Zastanawiał się, czy to wciąż będzie takie samo jak do tej pory. Chyba nie miał innego wyjścia, jak przekonać się na własnej skórze. Theo raczej nie był chętny odpowiadać na jakiekolwiek pytania. Raeken wciąż nie wychylił nawet nosa spod przykrycia. Do Coreya dotarło też coś innego: Theo nie miał u niego żadnych ubrań, a to znaczyło, że...

Sapnął ciężko i zarumienił się jak idiota. Nie pamiętał, kiedy fantazjował o jakimkolwiek innym chłopaku poza Masonem. A przed nim kilka miesięcy spotykał się z Lucasem. W życiu nie pomyślałby, że kolejnym nagim chłopakiem w jego łóżku będzie akurat Theo Raeken. Nawet jeśli okoliczności w jakich tam się znalazł, nie wynikały z chemii między nimi, a raczej były efektem skołowania i dezorientacji z powodu długotrwałego przebywania pod postacią kojota.

Bryant podpytał nieco Petera, o to czego może się spodziewać, kiedy Raeken zdecyduje się przemienić w człowieka. Hale powiedział, że Corey jako osoba, która zapewniła kojotowi bezpieczeństwo, nie miał się czego obawiać. Co prawda, Raeken będzie zachowywał się nieco dziwnie przez dwa, trzy dni po stanięciu na dwóch nogach, ale nie powinien być agresywny wobec kogoś, kto o niego dbał. Najwyraźniej, Hale zapomniał wspomnieć, że dziwnie oznaczało zapadnięcie w swego rodzaju śpiączkę. Cóż... w końcu to Peter, Corey mógł przewidzieć, że wilkołak z czystej złośliwości pominie kilka nieszkodliwych, z jego perspektywy, szczegółów.

— Jak mnie ugryziesz, to ci oddam — zagroził, wyszarpując nieco kołdry dla siebie. Był nieludzko zmęczony i cholernie zziębnięty. Przeżył już gorsze rzeczy w życiu, niż dzielenie łóżka z atrakcyjnym, nagim chłopakiem.

— Uhm — wycharczał Raeken. Nie protestując szczególnie na pomysł oddania części materaca i przykrycia. — Żel mmmiętowy i bokserki — dodał, wprawiając tym Coreya w chwilową dezorientację. Próbował ułożyć to w jakąś logiczną całość, ale szło mu opornie.

— Co? — wypalił w końcu, w duchu licząc się z tym, że nie uzyska odpowiedzi, która byłaby choć odrobinę bardziej precyzyjna. Peter wspominał o tym, że po tak długim czasie bycia kojotem, Raeken początkowo może mieć trudności z artykułowaniem dłuższych wypowiedzi.

— Twoje, wiozłem. — mruknął cicho. Corey odetchnął, kiedy dotarło do niego, że Raeken próbował mu przekazać, że pożyczył od niego kilka rzeczy.

— Nie ma sprawy — zapewnił. Cieszył się, że Raeken miał na sobie cokolwiek. Do tej pory był szczęśliwie nieświadomy atrakcyjności swojego kolegi. Niestety to zaczynało się zmieniać. A może zwyczajnie przestał mieć klapki na oczach?

Nie chciał, żeby Theo zaczął czuć się w jego towarzystwie inaczej niż do tej pory. Corey naprawdę doceniał jego bezpośredniość, nawet w czasach, gdy bliżej im było do wrogów niż przyjaciół. Poza tą lekką obsesją na punkcie Liama, Raeken nie wykazywał jakiegokolwiek zainteresowania mężczyznami. A z doświadczenia Bryanta wynikało, że hetero faceci różnie reagowali na okazane im zainteresowanie.

Odetchnął i zmusił się do zamknięcia oczu. Potrzebował snu, a natrętne myśli i tworzenie nowych problemów, zostawi sobie na potem.

***

Theo był półprzytomny, kiedy Corey wrócił do mieszkania. Nie pamiętał o czym rozmawiali, ale musiał powiedzieć coś odpowiedniego, bo zdenerwowanie Bryanta nieco się zmniejszyło. Ostatecznie Kameleon odpłynął w kilka minut po położeniu głowy na poduszce. Raeken z radością poszedł w jego ślady.

Kiedy ponownie otworzył oczy w całym pomieszczeniu panowały egipskie ciemności i potrzebował dwóch sekund na wyostrzenie wzroku na tyle, by móc dostrzec cokolwiek. Nadal czuł się dziwnie otępiały, jakby wszystkie myśli zatopione były w gęstniejącej galaretce i musiało minąć o wiele więcej czasu niż normalnie, aby którakolwiek z nich zdążyła przebić się przez grubą warstwę rozespania. Zapach jedzenia unosił się dookoła niego. To na pewno jedna z najprzyjemniejszych pobudek w jego życiu.

Odetchnął i ze zdziwieniem zaobserwował, że jego poduszka odpowiedziała na to zirytowanym sapnięciem. Przyjrzał się jej z nieco większą uwagą i uświadomił sobie, że poduszka wcale nie była poduszką...

Kameleon musiał kręcić się jak szalony, bo jakimś cudem przekręcił się z pleców na brzuch, ponadto jedna z jego nóg zwisała z łóżka. Theo nie wiedział też jakim sposobem on sam podążał za tym idiotą, bo jego pozycja nie była wcale normalniejsza. Właściwie leżał w poprzek materaca, a plecy Bryanta zastępowały mu poduszkę. Jedna z jego rąk ginęła gdzieś pod klatka piersiową Coreya. To było... dziwne, a zarazem znajome. Nie jeden raz spał obok Bryanta, czasami drzemał z głową na jego kolanach, kiedy ten zawzięcie katował się informacjami na temat Masona, albo kolejnymi kiepskimi serialami. Różnica polegała na tym, że wtedy był kojotem i nawet jeśli zachował część ludzkiego, logicznego myślenia, to większość jego uczuć i innych ludzkich potrzeb była zupełnie uśpiona. Natomiast teraz ta pozycja wydawała mu się odrobinę niewłaściwa z bardzo wielu powodów. A jednak nie zrobił nic, aby ją zmienić.

Poczuł zapach kawy, mięsa i... żurawiny? Dwóch kolejnych sekund potrzebował na to, żeby zrozumieć, że ktoś krzątał się po kuchni. A skoro Corey spał pod nim, to...



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro