"Koniec i początek" Thiam cz.4
Błędy niesprawdzone. Nie planowałam publikacji przed północą, ale coś mi się dzieje z laptopem. Najpierw tekst był normalny, a teraz tam gdzie były samogłoski są puste pola. Proszę powiedzcie, że wy widzicie wszystko. Nie chcę pisać tego od nowa...
Nie wiem czy wszyscy lubicie Stacksona, ale zachęcam do zerknięcia na tekst (nie)zauważony. póki co jedynie dwie części.
Zastanawiam się nad przeniesieniem tego Thiama do osobnej książki, bo istnieje uzasadnione ryzyko, że nie zmieszczę się w 5 częściach. A w tej książce staram się nie publikować dłuższych opowiadań. Tylko OS i MINI STORY.
***
Minęły całe dwa tygodnie od ich powrotu z Meksyku. Theo wciąż często odczuwał skutki gościnności łowców. Przez to wszystko zachowywał się bardziej jak człowiek niż istota z nadnaturalnymi zdolnościami. Zaczynał czuć coś na kształt podziwu wobec Stilinskiego za to, że zdołał nadążyć za Scottem przez te wszystkie lata. On osobiście miał ochotę kupić sobie taki wózek, jakiego używają starsi ludzie i jeździć za Dunbarem. Poważnie, jak zwykli ludzie mogą funkcjonować w ten sposób?
Przejście z hali sportowej na stołówkę, a następnie szybki truchcik na drugi koniec szkoły, dwa piętra w górę i nie mógł złapać pełnego oddechu. Skąd w Stanach tyle otyłych dzieciaków skoro placówki edukacyjne wszędzie miały tyle pięter, korytarzy, a parkingi dla uczniów zaczynały się pół kilometra od wejścia?
— Wszystko w porządku? — zapytał Corey przyciszonym głosem. Dziwnym trafem na fizyce obaj trafili do słabszej grupy niż Mason i Liam. Pewnie miało to coś wspólnego z tym, że obaj średnio radzili sobie z bieżącym materiałem, a Hewitt i Dunbar wręcz przeciwnie. Rozszerzona fizyka i dodatkowe tematy. Wrr. Koszmar. Trzy najlepsze osoby (w tym Mason) dostawali nawet zadania, jakie przerabiają studenci na pierwszym roku.
— Nie, ale ani słowa Liamowi. Jasne? — odszepnął, starając się jednocześnie poprawnie przepisać rozwiązanie zadania z tablicy. Musiał znowu coś źle zrozumieć, bo jego wersja miała zupełnie inne wartości wyników końcowych. Chociaż może to laska przy tablicy się pomyliła. To chyba niemożliwe, aby kula miała masę równą prawie pół kilograma? Co oni na dinozaury polowali? Zaczynał poważnie zastanawiać się, czy piszący podręcznik nie był przypadkiem łowcą. Myśliwi, wilki i prędkość początkowa pocisku... Czy cały świat musiał nieustannie przypominać mu o tym co się stało? Nawet na pieprzonej fizyce, której uczenie się i bez tego nie należało do jego ulubionych zajęć — Przez nadopiekuńczość, Dunbara, ostatnie dwa tygodnie spędziłem zamknięty z Derekiem Hale'em w jego lofcie. — syknął, zerkając w kierunku nauczyciela, ale ten na szczęście zajęty był tłumaczeniem czegoś uczennicy na drugim końcu sali. — Jakkolwiek jego mrukliwe usposobienie i małomówność zazwyczaj mi nie przeszkadzały, tak po kilku dniach oglądania seriali, jedzenia, spania i gapienia się na rosnący stos notatek do nadrobienia, miałem ochotę zadzwonić do Petera i zapytać, jak sprowokować Dereka do bardziej werbalnego komunikowania się ze światem — przy ostatnim słowie prawie warczał.
— Uhm, było aż tak źle? — bąknął Bryant z wyraźnym zawahaniem w głosie. Theo przyjrzał mu się z namysłem i dopiero wtedy coś kliknęło w jego umyśle. Chyba nie powinien zaczynać przy nim tego tematu. Niesetny za głupotę płaci się najczęściej bólem, w tym wypadku zapewne uszu. Skoro powiedział A, to równie dobrze mógł w końcu zakończyć to omijanie ogromnego, różowego słonia, czy raczej wilka, który towarzyszył im nieustannie od niemal trzech miesięcy. — Um...
— Było... znośnie. Okazało się, że w szkole nie był tragiczny z przedmiotów ścisłych i pomógł mi ogarnąć chemię i fizykę — odpowiedział w końcu — Proszę pana?! — zawołał z podniesioną ręką
— Tak, Theo? — nauczyciel wyglądał na mocno zdezorientowanego. Raeken specjalnie mu się nie dziwił, bo to chyba pierwszy raz, kiedy zgłosił się na tej lekcji.
— Skończyłem zadania, mógłby pan sprawdzić? Trochę nie najlepiej się czuję... — nauczyciel przyjrzał mu się nieco spanikowanym głosem. Według zwolnienia, które załatwił mu ojciec Liama, niedawno przeszedł ostre zapalenie oskrzeli i wciąż czasami robiło mu się duszno.
— Oczywiście, pójdzie pan sam czym mam zwolnić również pańskiego kolegę? — z tyłu klasy rozległo się kilka chichotów. Niektórzy wciąż mieli problem z tym, że Corey i Mason byli parą. Nikt nie robił większych scen, ale złośliwe docinki i plotki od czasu do czasu pojawiały się na szkolnych korytarzach. Nie pamiętał dokładnie ile razy został zapytany, niby w żartach, który z nich lepiej obciąga. Taaak, bo skoro lecą na facetów, to nie mogli się z żadnym tak po prostu kumplować. Żałosne i takie... prostackie myślenie.
— Hm, nie chcę mu przeszkadzać... chyba jeszcze nie zrobił wszystkiego — udawanie takiego porządnego i grzecznego go wkurzało, ale wiedział, że w ten sposób ugra więcej.
— Nic się nie stanie, w końcu od kiedy pan pomimo prawie miesięcznej choroby radzi sobie całkiem nieźle z tym tematem... — niby facet nie zadał bezpośredniego pytania, ale Theo i tak załapał o co mu chodziło.
— Nie zmieniłem się w geniusza — zapewnił z czymś co miał nadzieje wyglądało na uśmiech — Nie rozumiałem połowy z tego co przeczytałem w podręczniku i notatkach, które pożyczałem od Coreya i musiałem ogarnąć jakieś korepetycje...
— To nic złego, poprosić o pomoc — powiedział facet z nagłym ożywieniem — Możesz mi podać nazwisko? Pewnie to ktoś kogo uczę i mógłbym mu podnieść ocenę z zachowania za taką koleżeńską postawę — Raeken zaczął się powoli niecierpliwić, czy on przypadkiem nie powiedział facetowi przed dwoma minutami, że źle się poczuł i chciałby wyjść?
— To starszy znajomy — odparł wymijająco, ale gościu nadal wpatrywał się w niego wyczekująco. Co za... bardzo uparty człowiek. — Derek Hale — dodał, wywracając oczami na kilkusekundową ciszę jaka zapanowała w klasie. Podniecone szepty, żeńskiej części też były raczej ciężkie do przeoczenia.
— Cóż... jemu już raczej nie podniosę oceny z zachowania — nauczyciel starał się zażartować — Z tego co pamiętam to faktycznie z fizyki miał jedne z najwyższych ocen.
— Um, proszę pana. — chrząknął nieco zaczerwieniony Corey — To możemy wyjść?
— To wasza ostatnia lekcja? — skinęli głowami — Poczekajcie na terenie szkoły aż do dzwonka, dobrze?
— Jasne, też nie chcemy kłopotów — zapewnił Theo i powoli zaczął kierować się w stronę wyjścia — Do widzenia! — zawołał, łapiąc za klamkę. Bryant dogonił go po jakichś piętnastu sekundach — Czekamy?
— Zostało pięć minut, zanim dotrzemy na parking akurat będzie przerwa
***
Bryant miał chyba zegarek wbudowany w głowę. Ledwie zdążył otworzyć samochód, usłyszeli przenikliwy i wyjątkowo drażniący dźwięk szkolnego dzwonka. Nie wiedział jak odbierali go zwykli ludzie, ale dla jego wrażliwych zmysłów to zbyt wiele. Jeśli byłby nadal w budynku to zapewne krzywiłby się z bólu.
— Mogliby to cholerstwo zastąpić czymś mniej wkurzającym — mruknął Corey
— Czytasz mi w myślach — prychnął
— Wolałbym nie. Twój umysł musi być przerażającym miejscem.
— Czasami — przyznał — Podwieźć cię do domu? Czy wolisz zaczekać godzinę na Masona? — zapytał, starając się jednocześnie znaleźć kluczyki. Gdzie on je do diabła tym razem upchnął? Plecak, kurtka, spodnie i bluza. To tyle kieszeni do przeszukania... A mówi się, że to damskie torebki są bez dna. I Atlantyda też zapewne, by się znalazła, gdyby każda dziewczyna zrobiła porządek w swojej.
— Spoko mogę jechać z tobą, tylko napiszę do niego... — odparł Corey. Wyglądał na mocno skołowanego. Fakt, Theo Raeken zwykle nie bywał miły od tak.
Zapakowali się do auta, kiedy tylko Raeken z głośnym okrzykiem zwycięstwa wydobył kluczyki spod podszewki kurtki. Wyglądało na to, że znowu miał dziurawe kieszenie. Cudownie. Czas na zabawę igłą i nitką... Samodzielność miała swoje wady. Na przykład pilnowanie rachunków, dzielenie mieszkania z najbardziej mrukliwym wilkołakiem, jaki stąpał po Ziemi i własnoręczne cerowanie dziur w ubraniach. Gdyby nie to, że tak lubił tą konkretną pilotkę, to wolałby żyć na makaronie z ketchupem przez trzy dni, byleby tylko nie musieć znowu szyć. Nienawidził tego bardziej niż sprzątania łazienki.
Theo nie mógł powstrzymać krzywego uśmieszku cisnącego mu się na usta, kiedy mijali grupkę dziewczyn z którymi mieli przed chwilą zajęcia. Gdyby nie starał zachowywać się odrobinę mniej złośliwie wobec Kameleona, to wcisnąłby klakson. Następnego dnia na sto procent byliby najgorętszym tematem.
— Pomyśl o tych wszystkich nowych, pikantnych plotkach, kiedy te znudzone, własnym mało ekscytującym życiem, kujonki zobaczą, że wyjeżdżamy z terenu szkoły tylko we dwóch.
— Weź mi nawet nie przypominaj — syknął Bryant — Kiedy Mason usłyszał to po raz pierwszy myślałem, że pozabija ich wszystkich, albo dostanie samozapłonu.
— Ta... bo Dunbar był oazą spokoju — parsknął śmiechem na przypomnienie tego co zafundował Liam, jednemu z bardziej upierdliwych chłopaków z drużyny — Chyba szybko dotarło do kretynów, że Dunbara lepiej nie pytać czy z wami sypia.
— Nie wiem dlaczego ciebie to nie rusza — wymamrotał Corey — Podoba ci się Liam, prawda? — każde słowo wypowiedziane było bardzo ostrożnie, jakby obawiał się, że za chwilę Theo wścieknie się i siłą wyrzuci go z pędzącego samochodu. Dawny Theo na pewno tak właśnie by zrobił, gdyby ktokolwiek posądził go o jakiekolwiek pozytywne uczucia wobec jednego z psiaków McCalla
— Domyśliłeś się — westchnął ciężko. Nie miał zamiaru zaprzeczać skoro Bryant i tak wiedziałby, że skłamał.
— Jesteś zainteresowany Liamem... a mimo to nie wściekasz się, kiedy ktoś sugeruje, że...
— Że regularnie pieprzę się z tobą, Masonem, a czasem z wami oboma? — dopowiedział za niego — Nie zauważyłeś, że kiedy pokazujesz jak bardzo rusza cię to co wygadują, to ich jeszcze bardziej nakręca? Wtedy te ich historyjki stają się jeszcze barwniejsze. Ciekawe co wymyślą teraz, kiedy powiedziałem, że Derek udziela mi korków z fizyki. Jestem przekonany, że nadawałoby się to na niejeden scenariusz do filmu porno
— Dlaczego mam wrażenie, że ta rozmowa zmierza w kierunku który mi się nie spodoba? — zapytał Corey — Celowo wspomniałeś o Dereku, co?
— Znasz mnie tak dobrze — odrobina teatralności dla rozładowania wisielczej atmosfery nie powinna zaszkodzić — Jesteś moim ulubionym chimerycznym kumplem
— To żaden komplement Raeken. Jestem jedynym chłopakiem chimerą, poza tobą oczywiście, który ostał się przy życiu.
— Nieprawda, a Hayden?
— To dziewczyna!
— Jesteś pewien?
— To nie mój chłopak z nią sypiał — prychnął kameleon, ale widać było, że ta absurdalna rozmowa pomogła mu nieco ochłonąć — Zapytaj Dunbara.
— Jasne. Jutro to zrobię.
— Żartujesz?
— Nie, dlaczego?
— Chcę przy tym być... to będzie ciekawa konwersacja.
— Używasz trudnych słów z nadzieją, że poczuję się przy tobie głupi i zrezygnuję z tematu o którym nie chcesz gadać?
— Um
— Cóż, to nie zadziała, panie Kameleonie... choć może powinienem powiedzieć panie Raku? Przysięgam, że za każdym razem, kiedy przebywasz dłuższą chwilę w towarzystwie Dereka i Masona jednocześnie, barwą przypominasz to stworzonko.
— Theo...
— Tak?
— Zamknij się, albo mnie zabij, żebym nie musiał tego słuchać — jęknął Bryant chowając twarz w dłoniach — Myślałem, że nikt nie zauważył
— Po pierwsze, nie kuś. Po drugie: nie jesteś subtelny. Liam też wie. I zanim zapytasz, nic mu nie powiedziałem. Sam się domyślił. Co z jego wilkołaczymi zmysłami nie było znowu takim wielkim wyzwaniem.
— A Derek i Mason?
— Jeszcze chyba się nie połapali
— Liam mnie zamorduje i nikt, nigdy nie znajdzie mojego ciała — stwierdził Corey grobowym tonem
— Nie, jeśli pogadasz z Masonem — zasugerował — I nie jestem ekspertem od jakichkolwiek związków międzyludzkich, czy międzypotworzastych... jest w ogóle takie słowo?
— Raczej nie, ale łapię co chcesz powiedzieć — westchnął — Nie myślisz, że to dziwne i niezbyt fajne, oglądać się za — Theo nie zdołał powstrzymać chichotu — Dobra. Wgapiać się w innego faceta, kiedy jest się w związku?
— Naprawdę pytasz mnie o coś związanego z moralnością?
— Rok temu bym tego nie zrobił, ale... przeszłość jest przeszłością, zostawiłem ją w spokoju.
— Bryant...
— Raeken — odpowiedział kameleon takim samym tonem — Odpowiedz.
— Czego chcesz Corey?
— Nie wiem i w tym cały problem. Bardzo dużo łączy mnie z Masonem. Lubię go i przez ostatni rok naprawdę było między nami okay. Dogadujemy się prawie bez zgrzytów. Jest dla mnie niesamowicie ważny i...
— A Hale? Wiem tylko, że lubisz to co widzisz, kiedy na niego patrzysz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro