Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Długonoga blondynka.


Derek/Isaac ;) i  Peter/Stiles

Rozdział odrobinę poprawiony... przeze mnie. 

Ostrzeżenie autorki. Pisałam to w 2017 roku. To nie jest dobrze napisany fanfik. Podobnie jak jego kolejne 2 części.


***

Derek Hale po raz kolejny żałował, że posłuchał swojego wuja i poszedł z nim do klubu. Nie miał pojęcia, co skłoniło go do tego szaleństwa. Może to niedające się odpędzić poczucie samotności i stagnacji, czasami czuł się jak osiemdziesięcioletni staruszek. Gdy sytuacja się uspokoiła, a on był tylko betą, Scott zajmował się większością spraw bez jego pomocy, to główną rozrywką Dereka stało się siedzenie i czytanie książek przy kominku z ciepłą kawą lub herbatą w kubku. A raczej było do dzisiejszego wieczoru, kiedy to Peter odrywając się na chwilę od swojego kochanka, chłopaka czy jakkolwiek nazwać Stilesa, stwierdził, że brunet potrzebuję iść do klubu się zabawić, a może nawet kogoś przelecieć. Tak jakby wujek go nie znał i nie wiedział, że to było kompletnie nie w jego stylu. Nie przepadał za ściskiem i rozwrzeszczanym naładowanym alkoholem i hormonami tłumem nastolatków. Próbował mu to wytłumaczyć jeszcze raz tak, żeby zrozumiał, ale wtedy Stilinski się wtrącił obiecując, że jeśli Derek nie pójdzie z nimi to oni też zostaną w domu i cały wieczór będzie zmuszony słuchać ich jęków. Taki argument był nie do przebicia, bo wilkołak przerabiał taką sytuację wystarczającą ilość razy by umieć rozróżniać po odgłosach, który z nich jest akurat na dole... Po ostatnim razie miał taką traumę, że solennie obiecał sobie nigdy więcej nie dopuścić do takiej sytuacji. Dlatego chciał nie chciał, ale musiał...

***

Tak jak przewidział Hale klub był naładowany po brzegi, a pijani, napaleni gówniarze doprowadzali go do szału. Miał za sobą już kilka drinków, ale oczywiście alkohol na niego nie działał, mimo to lubił ten drażniący smak. Byli w lokalu dopiero jakąś godzinę, a on już zdążył spławić dwie małolaty, które próbowały zaciągnąć go do łóżka i kilku facetów zachowujących się znacznie mniej subtelniej. Chciał jak najszybciej się stamtąd ewakuować, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że Peter i Stiles już dawno zniknęli mu w tłumie i raczej nie prędko odkleją się od parkietu. Pokręcił głową z politowaniem, bo wujek będąc z tyle młodszym partnerem przeżywał swoją drugą młodość. Szalał jakby to sam miał niecałe dwadzieścia lat. Uśmiechnął się do siebie, bo czy to takie złe? Przynajmniej miał więcej świętego spokoju, a charakter Petera stał się bardziej znośny, odkąd był on równie często pieprzony, co sam pieprzył...

Powoli przeciskał się przez tłum do wyjścia i wtedy ją zauważył: długonoga blondynka, włosy prawie do pasa, ale było w niej coś tak znajomego, że aż na chwilę go zamroczyło. Zanim zorientował się, co robi to już zmierzał w jej kierunku. Skąd on ją może znać? Dopiero, kiedy był niemal przy niej i mógł wyczuć zapach - rozpoznał, do kogo on należy, a więc jednocześnie kto był tajemniczą nieznajomą. Głupkowato się uśmiechnął

- Nic nie mów. - warknęła ona.

- Hmm, a możesz mi powiedzieć, co skłoniło cię do założenia sukienki?

- Nie. - stanowcza odpowiedź.

- Z tego, co pamiętam to nigdy nie miałeś problemów ze swoją płcią... więc chętnie dowiem się, jaka niecodzienna historia zmusiła cię do założenia kiecki Lahey.

- Na pewno nie. Nie ma opcji, że powiem.- burknął blondyn.

- Oj no weź. Możesz zapewnić trochę rozrywki znudzonemu, staremu wilkołakowi.

- Nie wydawało mi się, żebyś był znudzony, kiedy spławiałeś wszystkich zainteresowanych szybkim numerkiem w klopie...

- Wtedy nie, ale, na co dzień raczej jestem. - miał jeszcze coś dodać, ale właśnie wtedy dojrzał Petera i Stilesa zmierzających do nich.- Oho mamy towarzystwo ślicznotko. - Powiedział i mrugnął do Isaaca. Blondyn szybko zerknął za siebie i aż skrzywił się, kiedy dostrzegł Petera. Kiedy para do nich podeszłą wzrok Laheya zawiesił się na ręce starszego okręconej dookoła tali Stilinskiego. Wytrzeszczył oczy.

- Umm, tak zapomniałem ci wspomnieć, że Peter i Stiles przeszli na kolejny poziom znajomości i teraz doprowadzają razem wszystkich do obłędu. Zapach seksu unosi się w powietrzu za każdym razem, kiedy oni są w pomieszczeniu, a podczas zebrań watahy możemy obserwować ich mało subtelną grę wstępną.

- Hej! - oburzył się Stiles. - Nie jesteśmy tacy straszni! - prychnął - Poza tym miło cię znowu widzieć Isaac. - Zmierzył spojrzeniem strój kolegi. - No nie powiem nieźle się prezentujesz, jako dziewczyna. - Peter warknął na partnera. - No już niedobry Peter, nie warczy na własnego chłopaka. - zamruczał z dezaprobata młodszy.

- Mówiłem. - powiedział Derek patrząc znacząco od pary do Isaaca. - Oni tak cały czas.

- Myślę, że macie zabawnie... - mruknął Isaac.

- Naprawdę bardzo chętnie dowiem się, co wpłynęło na twój dzisiejszy dobór stroju. - zaświergotał wesoło starszy Hale.- Jestem pewien, że ta informacja zmieni resztę mojego życia nieodwracalnie.

- Nadal nie. – powiedział rozbawiony Lahey. Wygładził materiał zielonej sukienki i przełożył włosy na jedną stronę. Eksponując w ten sposób szyję od strony Dereka. Brunet z trudem oderwał wzrok od bladej skóry i wyciszył się na tyle, że był w stanie usłyszeć w tym hałasie tętno Isaaca. Biło szybko i nieregularnie, był zestresowany. Derek mógł sobie tylko wyobrażać jak bardzo jest to dla niego niekomfortowe, jeśli nie ubrał się tak z własnej woli i do tego spotkał jeszcze starych znajomych, którzy zdawali się z niego kpić.

- Jadę do domu. - oznajmił stanowczo. Widział, że Peter chciał zaprotestować. - Nie ma żadnego, ale. Postawiliście na swoim, wyszedłem ze swojej ponurej jaskini na całe dwie godziny. Teraz mam dosyć. - Stiles kiwnął głową i mocno nadepnął na stopę partnera, dusząc w zarodku kolejne słowa protestu. Derek czasami dziękował bóstwom za to, że ten młody potrafił skutecznie spacyfikować upierdliwego wujaszka. Pożegnał się z nimi szybkim skinieniem głowy, a Stiles mrugnął zaczepnie. To taka niema umowa między nimi. Powstrzymywał go przed uduszeniem wujaszka, albo bardziej ratował Petera przed uduszeniem? Wszystko jedno, jeśli było to z korzyścią dla niego. - Jeśli chcesz to możesz zabrać się ze mną, podrzucę cię gdzie będziesz chciał - zwrócił się do Isaaca, a ten spjrzał na niego z widoczną ulgą. Chyba też miał dosyć tego miejsca.

- To cześć! - zawołał jeszcze za sobą, kierując się do wyjścia, co było dosyć ciężkie zważając na tłum zgromadzony na parkiecie. W pewnym momencie jakiś dosyć postawny facet złapał Isaaca za ręce zakręcił nim kilka piruetów i nachylił nad parkietem, Derek był rozbawiony do momentu, w którym usłyszał: „wyglądasz dość apetycznie mała" i nachylił się by pocałować Laheya, a na twarzy młodszego wilkołaka widoczne było czyste przerażenie.

- Przykro mi, ale ta pani idzie ze mną, a ty musisz popracować nad doborem komplementów, bo ta „mała" jest wyższa od ciebie, co najmniej o głowę. - warknął wściekł Hale i pociągną zdezorientowanego Isaaca za rękę. Wyszli z klubu, a on skierował się do samochodu nadal prowadząc blondyna za sobą.

- Zwooolnij. - jęknął przeciągle chłopak. - Nawet nie wyobrażasz sobie, jakie męczące jest chodzenie na szpilkach, muszę zdjąć te przeklęte buty. Zabiję Core za... - urwał gwałtownie zdając sobie sprawę, że właśnie wsypał młodszą siostrę Dereka. Brunet wpatrywał się przez chwilę w niego intensywnie, ale nic nie powiedział. Otworzył drzwi od strony pasażera i gestem zaprosił go do zajęcia miejsca, kiedy Lahey z opuszczonymi ramionami i rumieńcem na policzkach wsiadł, Derek zatrzasnął drzwi zastanawiając się, w jaki sposób wyciągnie z blondyna informację, w co jego kochana siostrzyczka znowu się wpakowała...

***

Dotarli pod odbudowany dom rodziny Hale i Isaac gwiazda z uznaniem, bo to było coś. Brunet przewrócił oczami z rozbawiania, bo mógł oczekiwać takiej reakcji. Lahey pamiętał ten dom, jako rozsypujące się ruiny, a teraz to całkiem okazały budynek z bali. Nie zgodził się na monumentalną budowlę, jaką chciał Peter. Ten dom był wizualnie bardziej przytulny i rodzinny, chociaż mieszkało w nim tylko dwóch facetów. Trzech odkąd Stiles spędzał tam niemal każdą noc, a rano wracał do ojca na śniadanie. Parę razy zabrał ze sobą partnera, ale drogi wujaszek wracał zawsze z nich z nabojem w tyłku, a Derek miał świetny ubaw, kiedy starszy błagał go żeby wyciągną pocisk, bo sam nie dostanie. Widział dupę Petera za dużo razy niż by chciał i po którymś razie odmówił kolejnych usług pielęgniarskich. Teraz starszy wilkołak prosił o to Scotta, bądź kogoś innego ze stada, kto miał akurat nieszczęście znajdować się w pobliżu. Usiedli w kuchni przy stole, a Derek włączył czajnik i nasypał do dwóch kubków herbaty. Jeszcze pamiętał, jaką piję Isaac. Kiedy obaj już powoli sączyli swój napój, a Lahey wybłagał na Dereku jakieś dresy i szary podkoszulek, to brunet decyduję się poruszyć śliski temat. Odchrząknął, a Isaac podniósł na niego zaniepokojone spojrzenie.

- Powiedz mi, co znowu wymyśliła Cora? Nie uwierzę, że dla własnej przyjemności przebrałeś się za kobietę.

- Skąd wiesz? - syknął blondyn. - Może to lubię? - patrzył Derekowi z wyzwaniem w oczach. Tym razem obowiązywały ich inne zasady, odkąd obaj byli betami. Hale uśmiechnął się na buntowniczą postawę blondyna.

- Obstawiałem raczej koronkową bieliznę niż sukienki, Lahey. - oznajmił takim tonem jakby rozmawiali o pogodzie, doskonale czuł zawstydzenie młodszego i widział jak na jego policzkach rozprzestrzenia się rumieniec. - Hej, wiesz, że muszę wiedzieć, jeśli młoda znowu wpadła w tarapaty, a to śmierdzi mi kłopotami na kilometr. - wrócił do głównego tematu - Isaac proszę...

- Okay, ale Cora mnie zabiję. - chłopak poddał się z cichym westchnięciem - Masz mnie bronić przed jej wściekłością. - zawahał się jeszcze przez moment jakby rozważając wszystkie za i przeciw. - Ona tak jakby ma na pieńku z innym alfą, który lubi długonogie blondynki, a tak się składa, że twoja siostra nie jest jedną z nich. Nie miała się, więc jak do niego dostać.

- Więc ty miałeś to zrobić za nią. - powiedział Derek na pozór opanowanym głosem.

- Tak, miałem go upokorzyć, kiedy odkryłby, że tak naprawdę startował do faceta w sukience... - rumieniec Laheya nabrał intesywności, a Derek warknął z wściekłości na Core.

- Niech zgadnę tym alfą jest Dmitrij? - kiedy blondyn kiwnął głową, Derek z trudem powstrzymywał się przed wyciem z frustracji. - Czy ty wiesz, w co się wpakowałeś?! Znam go z dawnych czasów. Nigdy się nie lubiliśmy, nie uznaję jego metod rozprawiania się z przeciwnikami czy nawet zwykłymi ludźmi, którzy wchodzą mu w drogę.

- Derek, ale to nie tak, ze miałem wybór. Mam dług u watahy Cory i...

- To nie jesteś w jej stadzie? - zdziwił się brunet.

- Nie, nigdy nie odeszłam z tego McCalla, więc nie mogłem, a nawet nie chciałem. Zawsze myślałem, że jak już wszystko sobie poukładam to tu wrócę. - Hale poczuł się miło zaskoczony.

- Okay, w takim razie powiem ci jak to wyglądałoby, gdyby jednak poszczęściło ci się i natknąłbyś się na niego w jednym z tych klubów, uwiódł i upokorzył... Tak z ciekawości to ile takich imprez masz już za sobą?

- Chyba pięć. - odpowiedział nieco speszony Isaac. Cóż poradzić... wściekłe, palące spojrzenie Dereka, to było coś co zazwyczaj wiązało się z kłopotami.

- Zabiję Core. - Derek odetchnął parę razy głębiej. - Posłuchaj mnie uważnie: po pierwsze zostajesz w Beacon Hills, po drugie twoim długiem zajmę się ja, albo Scott. Teraz najważniejsze, gdyby Dmitrij odkrył twoją płeć, to i tak by cię przeleciał i to pewnie nie raz. Tak w ramach przykładu, żeby nikt w najbliższym czasie nie wyciął mu takiego numeru. Później jak byś się mu znudził rzuciłby cię swoim betom, a tego byś już raczej nie przeżył. Nawet gdyby jakimś cudem ci się to udało to i tak najprawdopodobniej sam byś się zabił.- Lahey trząsł się ze strachu na wizję przedstawioną przez Dereka.

- Skąd wiesz? - zapytał cicho blondyn.. Miał wrażenie, że Hale opisał jakieś zdarzenie z przeszłości.

- W liceum miałem kumpla. Tylko, że on był człowiekiem. Miał bardzo kobiecą sylwetkę i czasami lubił udawać dziewczynę. Pech chciał, że akurat do mojej matki przyjechał rosyjski potężny alfa. Jakieś traktaty i ustalenia. Rob akurat był u mnie, pożyczał jakąś kieckę od mojej starszej siostry, przymierzał coraz to nowe. Kiedy Laura wróciła nawet mu w tym pomogła i pobawiła się w wizażystkę. Lubiła to. Lubiła też Roba, może nawet trochę za bardzo... Stwierdziła, ze pójdą razem do klubu tylko, że oboje w sukienkach. Skończyło się na tym, co opowiadałem wcześniej. Ja ani Laura nigdy nie mogliśmy się nawet zemścić za jego śmierć, bo sam się zabił. Tylko, kto byłby w stanie żyć po czymś takim... - Chwila ciszy, a z oczu Isaaca uciekły pierwsze łzy.

- Cora o tym nie wiedziała, prawda? Nie wysłałaby mnie tam gdyby wiedziała...

- Nie, była za młoda. Za to akurat nie możesz jej winić, ale za całą resztę jak najbardziej tak. - obaj byli już mocno wykończeni, zarówno wydarzeniami z całego dnia jak i rozmową. - Bardzo się cieszę, że wpadłem na ciebie przed nim. - mruknął Derek ciepło.

- Ta... ja też. Wolałbym jeszcze trochę pożyć. - zaśmiał się Lahey, ale atmosfera pozostała napięta.- Mógłbym tu dzisiaj przenocować? Tak jakby nie mam gdzie.

- Jasne. Możesz też zostać na dłużej.

- Jesteś pewny? - Lahey uniósł brew w zapytaniu, a Derek tylko się uśmiechnął i skinął głową.

***

Obaj po wieczornej, cóż raczej nocnej toalecie, a Isaac już bez kilograma tapety i sztucznych rzęs, rozsiedli się na kanapie z odgrzewaną pizzą i piwem. Takie zakończenie poważnych dyskusji jak najbardziej im odpowiadało. Nie było nic ciekawego do obejrzenia, więc telewizor zostawili włączony na na jakimś kanale muzycznym. Isaac nucił, co poniektóre piosenki i Derek wybuchał śmiechem za każdym razem jak blondyn fałszował.

- Zamknij się blondynko! Kaleczysz tą piosenkę!

- Hej nie jestem kobietą! - wybuchnął Lahey za którymś z kolei razem, gdy Hale zwracał się do niego jak do dziewczyny. Na policzkach formuję się pokaźny rumieniec, który był po części efektem zażenowania, a po części irytacji. - Jak już to blondynie, proszę.

- Skoro prosisz... To się zastanowię. - Derek parsknął śmiechem na widok zdezorientowanej miny Isaaca.

- Co ci się stało jak mnie nie było, wyprali ci mózg? - zakpił młodszy - W życiu nie widziałem, żebyś się tyle śmiał. Gdzie się podziała ta twoja gburowata osobowość?

- Jak chcesz to zawsze może wrócić.- stwierdził poważnie Derek, a blondyn przez chwilę wyglądał na spanikowanego.

- Nie, zdecydowanie wolę cię w tej weselszej wersji. - odpowiedział szybko, może nawet trochę za szybko.

- Cóż, ja ze swojej strony muszę przyznać, że wolę cię, jako chłopaka, sukienki ci nie pasują, chociaż nogi masz niezłe. - rumieniec Isaaca zmienił kolor z różowego na intensywną czerwień. Lahey podniósł zaczepnie jedną brew i z uśmieszkiem zapytał:

- Coś jeszcze mam niezłe?

- Odpowiedziałbym na to pytanie, ale możesz uznać to za molestowanie wzrokowe.

- Może... ale chce to usłyszeć. - patrzył wyczekująco, a Derek podniósł tą rękawicę. On nigdy nie rezygnował z rzuconych mu wyzwań. Przysunął się bliżej Laheya i nachylił się do jego ucha.

- Uważam, że nade wszystko chcesz poczuć się molestowany. - urwał na chwilę. - W tej kiecce miałeś też całkiem niezły tyłek, a w moich dresach już tego tak nie widać. Niestety.

- Naprawdę? - zapytał niewinnie Isaac trochę zbyt piskliwym głosem by dało ukryć się jego podniecenie. Tak jakby Derekowi za dowód nie wystarczyło szybko bijące serce blondyna i oczy wpatrujące się w jego usta.

- Uhm - potwierdził. Rozważał zaprzeczenie, bo mogliby trochę pograć w tą grę, podroczyć się odrobinę, chociażby dla rozrywki. Jednak nie chciał zobaczyć nawet cienia zawodu, czy smutku na twarzy Laheya. Co gorsze chłopak mógłby się poczuć odrzucony i stać się z powrotem cichy i nieufny wobec Dereka. - Ale to zostawmy na później...

- Derr - Lahey nie zdążył dokończyć pytania: 'o co chodzi?', bo naglę usta zajęte miał przez te należące do starszego wilkołaka. Zamruczał z aprobatą, szybko rozchylając wargi i oddając pocałunek. No, kto by pomyślał, że ten wieczór potoczy się w ten sposób?

Później brunet wsunął dłonie pod uda wyższego chłopaka i wstał z nim na rękach. Isaac szybko oplótł długimi nogami biodra Dereka. Tak ciasno, że wzajemnie mogli poczuć swoje podniecenie. Brunet warknął i przygryza wargę Isaaca. Z zadziwiającą szybkością pokoali schody i dotarli do sypialni Dereka. Dalsza część zasnuta była przez opary podniecenia i pożądania.

Tej nocy to Peter i Stiles trochę się nasłuchali, ale tak w zasadzie to im to nie przeszkadzało.

Plan wykonany w dwustu procentach:

Derek poszedł z nimi do klubu,

Poderwał kogoś,

Zabrał ze sobą do domu i pieprzy się z nim,

Fakt, że tego kogoś znają i najprawdopodobniej ten ktoś zostanie na dłużej jest tylko kolejnym plusem. - To oznacza, że Derek przestanie spędzać wieczory z książką przy kominku i być może Stiles i Peter wreszcie będą mogli zrobić inny użytek z tych licznych dywanów i poduszeczek rozłożonych w salonie...


Już środa coraz bliżej weekend, a ten shot tak na poprawę humoru:D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro