Długonoga blondynka.
Derek/Isaac ;) i Peter/Stiles
Rozdział odrobinę poprawiony... przeze mnie.
Ostrzeżenie autorki. Pisałam to w 2017 roku. To nie jest dobrze napisany fanfik. Podobnie jak jego kolejne 2 części.
***
Derek Hale po raz kolejny żałował, że posłuchał swojego wuja i poszedł z nim do klubu. Nie miał pojęcia, co skłoniło go do tego szaleństwa. Może to niedające się odpędzić poczucie samotności i stagnacji, czasami czuł się jak osiemdziesięcioletni staruszek. Gdy sytuacja się uspokoiła, a on był tylko betą, Scott zajmował się większością spraw bez jego pomocy, to główną rozrywką Dereka stało się siedzenie i czytanie książek przy kominku z ciepłą kawą lub herbatą w kubku. A raczej było do dzisiejszego wieczoru, kiedy to Peter odrywając się na chwilę od swojego kochanka, chłopaka czy jakkolwiek nazwać Stilesa, stwierdził, że brunet potrzebuję iść do klubu się zabawić, a może nawet kogoś przelecieć. Tak jakby wujek go nie znał i nie wiedział, że to było kompletnie nie w jego stylu. Nie przepadał za ściskiem i rozwrzeszczanym naładowanym alkoholem i hormonami tłumem nastolatków. Próbował mu to wytłumaczyć jeszcze raz tak, żeby zrozumiał, ale wtedy Stilinski się wtrącił obiecując, że jeśli Derek nie pójdzie z nimi to oni też zostaną w domu i cały wieczór będzie zmuszony słuchać ich jęków. Taki argument był nie do przebicia, bo wilkołak przerabiał taką sytuację wystarczającą ilość razy by umieć rozróżniać po odgłosach, który z nich jest akurat na dole... Po ostatnim razie miał taką traumę, że solennie obiecał sobie nigdy więcej nie dopuścić do takiej sytuacji. Dlatego chciał nie chciał, ale musiał...
***
Tak jak przewidział Hale klub był naładowany po brzegi, a pijani, napaleni gówniarze doprowadzali go do szału. Miał za sobą już kilka drinków, ale oczywiście alkohol na niego nie działał, mimo to lubił ten drażniący smak. Byli w lokalu dopiero jakąś godzinę, a on już zdążył spławić dwie małolaty, które próbowały zaciągnąć go do łóżka i kilku facetów zachowujących się znacznie mniej subtelniej. Chciał jak najszybciej się stamtąd ewakuować, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że Peter i Stiles już dawno zniknęli mu w tłumie i raczej nie prędko odkleją się od parkietu. Pokręcił głową z politowaniem, bo wujek będąc z tyle młodszym partnerem przeżywał swoją drugą młodość. Szalał jakby to sam miał niecałe dwadzieścia lat. Uśmiechnął się do siebie, bo czy to takie złe? Przynajmniej miał więcej świętego spokoju, a charakter Petera stał się bardziej znośny, odkąd był on równie często pieprzony, co sam pieprzył...
Powoli przeciskał się przez tłum do wyjścia i wtedy ją zauważył: długonoga blondynka, włosy prawie do pasa, ale było w niej coś tak znajomego, że aż na chwilę go zamroczyło. Zanim zorientował się, co robi to już zmierzał w jej kierunku. Skąd on ją może znać? Dopiero, kiedy był niemal przy niej i mógł wyczuć zapach - rozpoznał, do kogo on należy, a więc jednocześnie kto był tajemniczą nieznajomą. Głupkowato się uśmiechnął
- Nic nie mów. - warknęła ona.
- Hmm, a możesz mi powiedzieć, co skłoniło cię do założenia sukienki?
- Nie. - stanowcza odpowiedź.
- Z tego, co pamiętam to nigdy nie miałeś problemów ze swoją płcią... więc chętnie dowiem się, jaka niecodzienna historia zmusiła cię do założenia kiecki Lahey.
- Na pewno nie. Nie ma opcji, że powiem.- burknął blondyn.
- Oj no weź. Możesz zapewnić trochę rozrywki znudzonemu, staremu wilkołakowi.
- Nie wydawało mi się, żebyś był znudzony, kiedy spławiałeś wszystkich zainteresowanych szybkim numerkiem w klopie...
- Wtedy nie, ale, na co dzień raczej jestem. - miał jeszcze coś dodać, ale właśnie wtedy dojrzał Petera i Stilesa zmierzających do nich.- Oho mamy towarzystwo ślicznotko. - Powiedział i mrugnął do Isaaca. Blondyn szybko zerknął za siebie i aż skrzywił się, kiedy dostrzegł Petera. Kiedy para do nich podeszłą wzrok Laheya zawiesił się na ręce starszego okręconej dookoła tali Stilinskiego. Wytrzeszczył oczy.
- Umm, tak zapomniałem ci wspomnieć, że Peter i Stiles przeszli na kolejny poziom znajomości i teraz doprowadzają razem wszystkich do obłędu. Zapach seksu unosi się w powietrzu za każdym razem, kiedy oni są w pomieszczeniu, a podczas zebrań watahy możemy obserwować ich mało subtelną grę wstępną.
- Hej! - oburzył się Stiles. - Nie jesteśmy tacy straszni! - prychnął - Poza tym miło cię znowu widzieć Isaac. - Zmierzył spojrzeniem strój kolegi. - No nie powiem nieźle się prezentujesz, jako dziewczyna. - Peter warknął na partnera. - No już niedobry Peter, nie warczy na własnego chłopaka. - zamruczał z dezaprobata młodszy.
- Mówiłem. - powiedział Derek patrząc znacząco od pary do Isaaca. - Oni tak cały czas.
- Myślę, że macie zabawnie... - mruknął Isaac.
- Naprawdę bardzo chętnie dowiem się, co wpłynęło na twój dzisiejszy dobór stroju. - zaświergotał wesoło starszy Hale.- Jestem pewien, że ta informacja zmieni resztę mojego życia nieodwracalnie.
- Nadal nie. – powiedział rozbawiony Lahey. Wygładził materiał zielonej sukienki i przełożył włosy na jedną stronę. Eksponując w ten sposób szyję od strony Dereka. Brunet z trudem oderwał wzrok od bladej skóry i wyciszył się na tyle, że był w stanie usłyszeć w tym hałasie tętno Isaaca. Biło szybko i nieregularnie, był zestresowany. Derek mógł sobie tylko wyobrażać jak bardzo jest to dla niego niekomfortowe, jeśli nie ubrał się tak z własnej woli i do tego spotkał jeszcze starych znajomych, którzy zdawali się z niego kpić.
- Jadę do domu. - oznajmił stanowczo. Widział, że Peter chciał zaprotestować. - Nie ma żadnego, ale. Postawiliście na swoim, wyszedłem ze swojej ponurej jaskini na całe dwie godziny. Teraz mam dosyć. - Stiles kiwnął głową i mocno nadepnął na stopę partnera, dusząc w zarodku kolejne słowa protestu. Derek czasami dziękował bóstwom za to, że ten młody potrafił skutecznie spacyfikować upierdliwego wujaszka. Pożegnał się z nimi szybkim skinieniem głowy, a Stiles mrugnął zaczepnie. To taka niema umowa między nimi. Powstrzymywał go przed uduszeniem wujaszka, albo bardziej ratował Petera przed uduszeniem? Wszystko jedno, jeśli było to z korzyścią dla niego. - Jeśli chcesz to możesz zabrać się ze mną, podrzucę cię gdzie będziesz chciał - zwrócił się do Isaaca, a ten spjrzał na niego z widoczną ulgą. Chyba też miał dosyć tego miejsca.
- To cześć! - zawołał jeszcze za sobą, kierując się do wyjścia, co było dosyć ciężkie zważając na tłum zgromadzony na parkiecie. W pewnym momencie jakiś dosyć postawny facet złapał Isaaca za ręce zakręcił nim kilka piruetów i nachylił nad parkietem, Derek był rozbawiony do momentu, w którym usłyszał: „wyglądasz dość apetycznie mała" i nachylił się by pocałować Laheya, a na twarzy młodszego wilkołaka widoczne było czyste przerażenie.
- Przykro mi, ale ta pani idzie ze mną, a ty musisz popracować nad doborem komplementów, bo ta „mała" jest wyższa od ciebie, co najmniej o głowę. - warknął wściekł Hale i pociągną zdezorientowanego Isaaca za rękę. Wyszli z klubu, a on skierował się do samochodu nadal prowadząc blondyna za sobą.
- Zwooolnij. - jęknął przeciągle chłopak. - Nawet nie wyobrażasz sobie, jakie męczące jest chodzenie na szpilkach, muszę zdjąć te przeklęte buty. Zabiję Core za... - urwał gwałtownie zdając sobie sprawę, że właśnie wsypał młodszą siostrę Dereka. Brunet wpatrywał się przez chwilę w niego intensywnie, ale nic nie powiedział. Otworzył drzwi od strony pasażera i gestem zaprosił go do zajęcia miejsca, kiedy Lahey z opuszczonymi ramionami i rumieńcem na policzkach wsiadł, Derek zatrzasnął drzwi zastanawiając się, w jaki sposób wyciągnie z blondyna informację, w co jego kochana siostrzyczka znowu się wpakowała...
***
Dotarli pod odbudowany dom rodziny Hale i Isaac gwiazda z uznaniem, bo to było coś. Brunet przewrócił oczami z rozbawiania, bo mógł oczekiwać takiej reakcji. Lahey pamiętał ten dom, jako rozsypujące się ruiny, a teraz to całkiem okazały budynek z bali. Nie zgodził się na monumentalną budowlę, jaką chciał Peter. Ten dom był wizualnie bardziej przytulny i rodzinny, chociaż mieszkało w nim tylko dwóch facetów. Trzech odkąd Stiles spędzał tam niemal każdą noc, a rano wracał do ojca na śniadanie. Parę razy zabrał ze sobą partnera, ale drogi wujaszek wracał zawsze z nich z nabojem w tyłku, a Derek miał świetny ubaw, kiedy starszy błagał go żeby wyciągną pocisk, bo sam nie dostanie. Widział dupę Petera za dużo razy niż by chciał i po którymś razie odmówił kolejnych usług pielęgniarskich. Teraz starszy wilkołak prosił o to Scotta, bądź kogoś innego ze stada, kto miał akurat nieszczęście znajdować się w pobliżu. Usiedli w kuchni przy stole, a Derek włączył czajnik i nasypał do dwóch kubków herbaty. Jeszcze pamiętał, jaką piję Isaac. Kiedy obaj już powoli sączyli swój napój, a Lahey wybłagał na Dereku jakieś dresy i szary podkoszulek, to brunet decyduję się poruszyć śliski temat. Odchrząknął, a Isaac podniósł na niego zaniepokojone spojrzenie.
- Powiedz mi, co znowu wymyśliła Cora? Nie uwierzę, że dla własnej przyjemności przebrałeś się za kobietę.
- Skąd wiesz? - syknął blondyn. - Może to lubię? - patrzył Derekowi z wyzwaniem w oczach. Tym razem obowiązywały ich inne zasady, odkąd obaj byli betami. Hale uśmiechnął się na buntowniczą postawę blondyna.
- Obstawiałem raczej koronkową bieliznę niż sukienki, Lahey. - oznajmił takim tonem jakby rozmawiali o pogodzie, doskonale czuł zawstydzenie młodszego i widział jak na jego policzkach rozprzestrzenia się rumieniec. - Hej, wiesz, że muszę wiedzieć, jeśli młoda znowu wpadła w tarapaty, a to śmierdzi mi kłopotami na kilometr. - wrócił do głównego tematu - Isaac proszę...
- Okay, ale Cora mnie zabiję. - chłopak poddał się z cichym westchnięciem - Masz mnie bronić przed jej wściekłością. - zawahał się jeszcze przez moment jakby rozważając wszystkie za i przeciw. - Ona tak jakby ma na pieńku z innym alfą, który lubi długonogie blondynki, a tak się składa, że twoja siostra nie jest jedną z nich. Nie miała się, więc jak do niego dostać.
- Więc ty miałeś to zrobić za nią. - powiedział Derek na pozór opanowanym głosem.
- Tak, miałem go upokorzyć, kiedy odkryłby, że tak naprawdę startował do faceta w sukience... - rumieniec Laheya nabrał intesywności, a Derek warknął z wściekłości na Core.
- Niech zgadnę tym alfą jest Dmitrij? - kiedy blondyn kiwnął głową, Derek z trudem powstrzymywał się przed wyciem z frustracji. - Czy ty wiesz, w co się wpakowałeś?! Znam go z dawnych czasów. Nigdy się nie lubiliśmy, nie uznaję jego metod rozprawiania się z przeciwnikami czy nawet zwykłymi ludźmi, którzy wchodzą mu w drogę.
- Derek, ale to nie tak, ze miałem wybór. Mam dług u watahy Cory i...
- To nie jesteś w jej stadzie? - zdziwił się brunet.
- Nie, nigdy nie odeszłam z tego McCalla, więc nie mogłem, a nawet nie chciałem. Zawsze myślałem, że jak już wszystko sobie poukładam to tu wrócę. - Hale poczuł się miło zaskoczony.
- Okay, w takim razie powiem ci jak to wyglądałoby, gdyby jednak poszczęściło ci się i natknąłbyś się na niego w jednym z tych klubów, uwiódł i upokorzył... Tak z ciekawości to ile takich imprez masz już za sobą?
- Chyba pięć. - odpowiedział nieco speszony Isaac. Cóż poradzić... wściekłe, palące spojrzenie Dereka, to było coś co zazwyczaj wiązało się z kłopotami.
- Zabiję Core. - Derek odetchnął parę razy głębiej. - Posłuchaj mnie uważnie: po pierwsze zostajesz w Beacon Hills, po drugie twoim długiem zajmę się ja, albo Scott. Teraz najważniejsze, gdyby Dmitrij odkrył twoją płeć, to i tak by cię przeleciał i to pewnie nie raz. Tak w ramach przykładu, żeby nikt w najbliższym czasie nie wyciął mu takiego numeru. Później jak byś się mu znudził rzuciłby cię swoim betom, a tego byś już raczej nie przeżył. Nawet gdyby jakimś cudem ci się to udało to i tak najprawdopodobniej sam byś się zabił.- Lahey trząsł się ze strachu na wizję przedstawioną przez Dereka.
- Skąd wiesz? - zapytał cicho blondyn.. Miał wrażenie, że Hale opisał jakieś zdarzenie z przeszłości.
- W liceum miałem kumpla. Tylko, że on był człowiekiem. Miał bardzo kobiecą sylwetkę i czasami lubił udawać dziewczynę. Pech chciał, że akurat do mojej matki przyjechał rosyjski potężny alfa. Jakieś traktaty i ustalenia. Rob akurat był u mnie, pożyczał jakąś kieckę od mojej starszej siostry, przymierzał coraz to nowe. Kiedy Laura wróciła nawet mu w tym pomogła i pobawiła się w wizażystkę. Lubiła to. Lubiła też Roba, może nawet trochę za bardzo... Stwierdziła, ze pójdą razem do klubu tylko, że oboje w sukienkach. Skończyło się na tym, co opowiadałem wcześniej. Ja ani Laura nigdy nie mogliśmy się nawet zemścić za jego śmierć, bo sam się zabił. Tylko, kto byłby w stanie żyć po czymś takim... - Chwila ciszy, a z oczu Isaaca uciekły pierwsze łzy.
- Cora o tym nie wiedziała, prawda? Nie wysłałaby mnie tam gdyby wiedziała...
- Nie, była za młoda. Za to akurat nie możesz jej winić, ale za całą resztę jak najbardziej tak. - obaj byli już mocno wykończeni, zarówno wydarzeniami z całego dnia jak i rozmową. - Bardzo się cieszę, że wpadłem na ciebie przed nim. - mruknął Derek ciepło.
- Ta... ja też. Wolałbym jeszcze trochę pożyć. - zaśmiał się Lahey, ale atmosfera pozostała napięta.- Mógłbym tu dzisiaj przenocować? Tak jakby nie mam gdzie.
- Jasne. Możesz też zostać na dłużej.
- Jesteś pewny? - Lahey uniósł brew w zapytaniu, a Derek tylko się uśmiechnął i skinął głową.
***
Obaj po wieczornej, cóż raczej nocnej toalecie, a Isaac już bez kilograma tapety i sztucznych rzęs, rozsiedli się na kanapie z odgrzewaną pizzą i piwem. Takie zakończenie poważnych dyskusji jak najbardziej im odpowiadało. Nie było nic ciekawego do obejrzenia, więc telewizor zostawili włączony na na jakimś kanale muzycznym. Isaac nucił, co poniektóre piosenki i Derek wybuchał śmiechem za każdym razem jak blondyn fałszował.
- Zamknij się blondynko! Kaleczysz tą piosenkę!
- Hej nie jestem kobietą! - wybuchnął Lahey za którymś z kolei razem, gdy Hale zwracał się do niego jak do dziewczyny. Na policzkach formuję się pokaźny rumieniec, który był po części efektem zażenowania, a po części irytacji. - Jak już to blondynie, proszę.
- Skoro prosisz... To się zastanowię. - Derek parsknął śmiechem na widok zdezorientowanej miny Isaaca.
- Co ci się stało jak mnie nie było, wyprali ci mózg? - zakpił młodszy - W życiu nie widziałem, żebyś się tyle śmiał. Gdzie się podziała ta twoja gburowata osobowość?
- Jak chcesz to zawsze może wrócić.- stwierdził poważnie Derek, a blondyn przez chwilę wyglądał na spanikowanego.
- Nie, zdecydowanie wolę cię w tej weselszej wersji. - odpowiedział szybko, może nawet trochę za szybko.
- Cóż, ja ze swojej strony muszę przyznać, że wolę cię, jako chłopaka, sukienki ci nie pasują, chociaż nogi masz niezłe. - rumieniec Isaaca zmienił kolor z różowego na intensywną czerwień. Lahey podniósł zaczepnie jedną brew i z uśmieszkiem zapytał:
- Coś jeszcze mam niezłe?
- Odpowiedziałbym na to pytanie, ale możesz uznać to za molestowanie wzrokowe.
- Może... ale chce to usłyszeć. - patrzył wyczekująco, a Derek podniósł tą rękawicę. On nigdy nie rezygnował z rzuconych mu wyzwań. Przysunął się bliżej Laheya i nachylił się do jego ucha.
- Uważam, że nade wszystko chcesz poczuć się molestowany. - urwał na chwilę. - W tej kiecce miałeś też całkiem niezły tyłek, a w moich dresach już tego tak nie widać. Niestety.
- Naprawdę? - zapytał niewinnie Isaac trochę zbyt piskliwym głosem by dało ukryć się jego podniecenie. Tak jakby Derekowi za dowód nie wystarczyło szybko bijące serce blondyna i oczy wpatrujące się w jego usta.
- Uhm - potwierdził. Rozważał zaprzeczenie, bo mogliby trochę pograć w tą grę, podroczyć się odrobinę, chociażby dla rozrywki. Jednak nie chciał zobaczyć nawet cienia zawodu, czy smutku na twarzy Laheya. Co gorsze chłopak mógłby się poczuć odrzucony i stać się z powrotem cichy i nieufny wobec Dereka. - Ale to zostawmy na później...
- Derr - Lahey nie zdążył dokończyć pytania: 'o co chodzi?', bo naglę usta zajęte miał przez te należące do starszego wilkołaka. Zamruczał z aprobatą, szybko rozchylając wargi i oddając pocałunek. No, kto by pomyślał, że ten wieczór potoczy się w ten sposób?
Później brunet wsunął dłonie pod uda wyższego chłopaka i wstał z nim na rękach. Isaac szybko oplótł długimi nogami biodra Dereka. Tak ciasno, że wzajemnie mogli poczuć swoje podniecenie. Brunet warknął i przygryza wargę Isaaca. Z zadziwiającą szybkością pokoali schody i dotarli do sypialni Dereka. Dalsza część zasnuta była przez opary podniecenia i pożądania.
Tej nocy to Peter i Stiles trochę się nasłuchali, ale tak w zasadzie to im to nie przeszkadzało.
Plan wykonany w dwustu procentach:
Derek poszedł z nimi do klubu,
Poderwał kogoś,
Zabrał ze sobą do domu i pieprzy się z nim,
Fakt, że tego kogoś znają i najprawdopodobniej ten ktoś zostanie na dłużej jest tylko kolejnym plusem. - To oznacza, że Derek przestanie spędzać wieczory z książką przy kominku i być może Stiles i Peter wreszcie będą mogli zrobić inny użytek z tych licznych dywanów i poduszeczek rozłożonych w salonie...
Już środa coraz bliżej weekend, a ten shot tak na poprawę humoru:D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro