Dziwaczne, moralnie wątpliwe plany matrymonialne Lucjusza Malfoya
Humorystycznie i magicznie. Harpia rusza na podbój fandomu potterowskiego XD
***
— Nie, nie i jeszcze raz nie! — Harry, nigdy wcześniej nie słyszał aby Snape brzmiał na równie przerażonego. Prawdę powiedziawszy sam był odrobinę spięty. W końcu o mało co nie został przyłapany na węszeniu w gabinecie Mistrza eliksirów. Peleryna niewidka po raz kolejny uratowała mu życie, a Gryffindor nadal miał szanse na Puchar Domów.
— Co ci się nie podoba w moim pomyśle? — zapytał ktoś wyniosłym nieco nadąsanym głosem — Przecież lubisz Draco... — Potter po kilku sekundach zorientował się, że towarzyszem Snapa był nie kto inny tylko sam Lucjusz Malfoy.
— Przyznanie, że jest nieco mniej nieznośny niż reszta hogwardzkiej zgrai bachorów nie jest równoznaczna z chęcią poślubienia go w bliżej nieokreślonej przyszłości!
Zaraz, chwila... CO?!
— Ale...
— Lucjuszu! Czy przez zbyt częste kontakty z Bellatrix ,udzieliło ci się coś z jej przypadłości? Oszalałeś?!
— Huh — Malfoy przybrał pozę obrażonej divy — Przecież nie mówię, że już teraz... ale jak skończy szkołę?
— Nadal, odmawiam przyjęcia do wiadomości, że ta rozmowa w ogóle ma miejsce — sarknął Snape — Przypominam ci, że w przeciwieństwie do ciebie nie oglądam się za mężczyznami, a co dopiero za chłopcami, których trzeba niańczyć.
— Nie zapominaj, że wciąż jesteś mi dłużny za pomoc z pozbyciem się problemu... kiedy to było? Grudzień osiemdziesiątego ósmego roku?
— Nie poważysz się...
— Jeśli będzie trzeba to zmuszę cię. przyjacielu. Groźbą czy szantażem...
— Mnie może i zmusisz... ale ciekaw jestem jak przekonasz do tego pomysłu swojego syna?
— Przyznaję, że będzie raczej niechętny.
— Co ty nie powiesz? — prychnął Mistrz Eliksirów i Potter po raz pierwszy poczuł nić porozumienia z tym posępnym nietoperzem. Nie wiedział jak Malfoy, mógł chociaż pomyśleć o zmuszeniu swojego jedynego dziecka do poślubienia Severusa Snape'a.
— Jednak, kiedy zrozumie, że stawką jest jego wygodna, możliwie bezproblemowa przyszłość...
— Zgodzi się — Snape brzmiał jakby usłyszał właśnie przepowiednie swojej rychłej śmierci, a nie zapowiedź nie tak znowu bliskiego zamążpójścia.
— Oczywiście, że tak. W końcu Narcyza, ja i nawet ty od lat wbijamy mu do głowy, że prawdziwy ślizgon kalkuluje, szacuje i przelicza korzyści płynące z każdej decyzji.
Harry, bez większych problemów wyobraził sobie nieco starszego Draco Malfoya u boku Snape'a. Takiej przyszłości nie życzyłby nawet swojemu najgorszemu wrogowi. Nie wiedział, który z nich wyszedłby na tym aranżowanym małżeństwie gorzej.
Na szczęście los, jak zawsze mu sprzyjał. Miał całe trzy lata, zanim zarówno on, jak i Draco ukończą Hogwart. I jak na prawdziwego bohatera przystało, postanowił uratować obu ślizgonów przed nimi samymi, a także przed dziwacznymi, moralnie wątpliwymi planami matrymonialnymi Lucjusza Malfoya...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro