Chamska Reklama mojego nowego FF
Wrzucam tu wstęp, bo może komuś pomysł się spodoba i kiedyś zerknie na dalsze części.
***
Artykuł znaleziony przez nieco zdołowanego Gabriela Shurley'a, dzień po tym jak jego nieco zbyt zazdrosna, ale piekielnie seksowna dziewczyna Kali, wywołała ogromną awanturę na środku zatłoczonej restauracji. Ostatecznie zrywając z nim pomiędzy wylaniem soku na kelnerkę, a staranowaniem jakiegoś staruszka z kulą. Siedemnastoletni Gabriel jeszcze w życiu nie czuł się tak zażenowany i upokorzony.
Tylko on mógł mieć takiego pecha, aby zostać rzuconym w walentynki. Miał prawo do odrobiny użalania się nad sobą w zaciszu własnego pokoju. Nikt, nawet Lucius by mu tego nie odmówił. Gdyby starszy brat akurat nie znajdował się na drugim końcu Stanów, robiąc Bóg wie co w ramach szkolenia SEAL, to zapewne przemyciłby mu jakąś buteleczkę na otarcie łez. A tak Gabrielowi musiało wystarczyć zjedzenie wszelkich żelków, jakie udało mu się znaleźć w domu oraz czytanie artykułów pewnej niszowej gazety z Luizjany.
Szczegół, że tygodnik nie był drukowany w Kansas. Po coś w końcu istniały elektroniczne wersje czasopism. "Wayward People" miał w sobie coś co wielokrotnie przyciągało zainteresowanie Gabriela. I nie były to jedynie fantastyczne karykatury sławnych ludzi. Z całego zespołu redakcyjnego najbardziej lubił styl pisania niejakiego Baltazara. Nie wiedział czy to prawdziwe imię faceta, ale jeśli tak to Gabe łączył się z nim w bólu. Sam miał anielskie imię i nie raz i nie dwa stał się przez to obiektem żartów.
Nowy Orlean, 15.02.2017r.
O co chodzi z tymi Bratnimi Duszami?
Masę ludzi zadaje sobie codziennie to pytanie. Tak jak kilka innych ściśle związanych z tematem:
Skąd się wzięły znamiona? Dlaczego nie wszyscy je mamy? Czy spotkanie Bratniej Duszy zobowiązuje nas do związku z nią?
Postaram się odpowiedzieć na nie w sposób zwięzły i zrozumiały. Nie obiecuję, że powstrzymam się od swojej standardowej dawki sarkazmu, a co gorsza gdzie niegadzie może pojawić się nuta cynizmu i zgorzknienia. Zbliżają się moje trzydzieste drugie urodziny, więc będziecie musieli wybaczyć mi niezbyt profesjonalne podejście do niektórych kwestii.
Większość z Was wie mniej więcej, na jakiej zasadzie to działa. A przynajmniej tak Wam się wydaje. Pisząc ten artykuł, przekopałem się przez masę książek, podań i legend. Rozmawiałem z naukowcami i duchownymi zajmującymi się tematem od dziesięcioleci. Ich rozliczne teorie sprawiły, że dostałem niewyobrażalnej migreny. Koniec, końców skończyłem w knajpce z wyśmienitymi stekami, które popijałem winem (oczywiście francuskim). Początkowo byłem zbyt pochłonięty czarnowidztwem i chęcią zamordowania szefowej, która nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności dzieli ze mną DNA i nazwisko (poważnie kto zleca staremu kawalerowi pisanie TAKIEGO artykułu?)
Gdzieś pomiędzy głównym daniem, dolewką wina, a deserem zacząłem obserwować otaczających mnie ludzi. Siedzieli przy zwykłym stoliku dla dwojga, wśród kilkunastu innych identycznych. Wyglądali na szczęśliwych sześćdziesięciolatków. Dopiero po kilku sekundach natarczywego gapienia się zrozumiałem, że to, co widzę na szyi kobiety to nie osobliwy, przypominający obrożę, naszyjnik tylko szereg słów.
Dosyć niepewnie jak na mnie podszedłem, wytłumaczyłem, o czym piszę i zapytałem, czy nie mieliby nic przeciwko odpowiedzeniu na kilka pytań. Zgodzili się porozmawiać, podobnie jak kilkaset innych osób. Starałem się zyskać jak najszerszą perspektywę, więc tygodniami nie robiłem nic poza zaczepianiem ludzi na ulicach, w barach, sklepach i galeriach. Pytałem o to, co wiedzą na temat Znamion, zmieniających się z czasem w słowa lub zdania. Rozmaiłem z parami, singlami, rozwodnikami i osobami w żałobie.
Teraz, prawie dwa miesiące po rozpoczęciu pracy nad tekstem czuję się jeszcze bardziej zdezorientowany tematem Bratnich Dusz, niż przedtem. Nadmiar informacji bywa przytłaczający.
Oto co udało mi się ustalić: NIKT nie wie, skąd właściwie wzięły się znamiona. Zdaje się, że były z nami od początku naszej cywilizacji. Najstarsze znamiona nigdy nie zmieniały się w słowa, a były dopasowanymi wzorami. Trochę przypominającymi puzzle. Dopiero gdy ludzie zaczęli porozumiewać się ze sobą za pomocą pisma, znamiona przekształciły się w zdania. Zazwyczaj dzieje się to w trzynastym roku życia.
Wcześniej tylko wtedy, gdy wpadniecie na swoją drugą połówkę już w piaskownicy, szkole czy na zajęciach z tańca. (Tak, Anno o tobie mowa)
Pewne opóźnienia też się trafiają, jednak jeśli czyjaś "plama" nie zmieniła się w słowa do szesnastego roku życia, to już raczej nie ma co liczyć na to, że kiedykolwiek tak się stanie. Przynajmniej statystyki, do jakich dopuścili mnie naukowcy, nic na ten temat nie mówią. Przykro mi.
I jestem tutaj całkowicie szczery. Sam nie mam znamienia i wydawało mi się to niesprawiedliwe, odkąd moje młodsze rodzeństwo dostało swoje ładniutkie, nieco komiczne zdania: "Po co ci tutu, to zajęcia z tańca nowoczesnego?" oraz "Jack utknął na drzewie, pomógłby mi pan go zdjąć?". Ann trzyma się swojego miłośnika baletu od przeszło piętnastu lat, a Cas nadal nie spotkał właściciela bądź właścicielki kota. Jednak perspektywa posiadania znaku, który nie zniknie i jednocześnie nigdy nie zmieni się w czyjeś słowa... to okrutna kpina wszechświata. Kimkolwiek jesteś kochanie, pamiętaj, że Baltazar Milton solidarnie z tobą pokazuje przeznaczeniu pewien niecenzuralny gest.
Jak wspominałem na samym początku, nie każdy człowiek ma znamię Bratniej Duszy. Tutaj naukowcy i duchowni od lat spierają się o powód. Jedni są za ewolucyjnym sposobem na zwiększenie puli genowej i wyeliminowaniu z obiegu bardziej wadliwego DNA. Natomiast drudzy uznają to za dar od Boga dla wybranych: możliwość spędzenia swojego ziemskiego życia z kimś idealnie dopasowanym. Reszta z nas, maluczkich będzie musiała poczekać, aż przeniesie się na tamten świat, by czegoś takiego doświadczyć. Obie teorie mają więcej dziur niż ser szwajcarski, ale całkiem ładnie się uzupełniają.
Spotkanie Bratniej Duszy nie oznacza, że musicie się z nią od razu wiązać ani pędzić do ołtarza. Możecie zacząć od poznania danej osoby. Jesteście w stanie żyć bez niej nawet jeśli ją spotkaliście. Tak, to początkowo dosyć bolesne i przez to naprawdę mało kto się na to decyduje. Jednak fizycznie jest to możliwe. Przykładowo, jeśli masz już swoje lata, założyłeś/łaś rodzinę z kimś innym i to daje ci szczęście, to nie masz obowiązku rozwalać sobie życia, bo słowa na twojej skórze przypisują cię do kogoś innego.
UWAGA CIEKAWOSTKA! Zdarzają się ludzie, którzy mają więcej niż jedno znamię. To tak odosobnione przypadki, że nie zostali ujęci w żadnych statystykach.
Istnieje kilka półprawd i kompletnych bzdur uważanych za sprawdzone informacje na temat Bratnich Dusz.
Najbardziej rozpowszechnionym kłamstwem jest to, że zakochujecie się od razu po usłyszeniu "tych słów" z ust swojej drugiej połówki. Osobiście winię producentów komedii romantycznych i tasiemcowych telenowel. Niezliczoną ilość razy byłem atakowany kwiecistymi wyznaniami uczuć w kilka minut po włączeniu telewizora. Z tego co wiem od osób żyjących ze swoją bratnią duszą od lat, to miłość nie pojawia się ot, tak: Puff! I już gotowe. Gwen, sześćdziesięciolatka z restauracji z "Czy może mnie pani poratować papierosem?" obwiniętym dookoła szyi przyznała, że czuć pewne przyciąganie do "osobnika od słów", ale to zaledwie przebłysk, echo emocji, jakie mogą pojawić się z czasem. Spotkanie, poznanie się i dopiero efekt: "WOW, TO WŁAŚNIE MIŁOŚĆ". Niezbyt różni się to od tego co spotyka nas nieposiadających pasujących słów, prawda? Każdy, kto tak jak mój najlepszy kumpel Nick użala się nad sobą z powodu swojej bezwyjątkowości... Może wreszcie przestać.
Przerażającym, pobrzmiewającym średniowieczem wymysłem jest to, że facet może zamordować dziecko, które jego Bratnia dusza ma z kimś innym. Tak naprawdę, najgorsze co się może zdarzyć, to brak akceptacji i uczuć względem dziecka. W takich przypadkach opiekę najczęściej pełni drugi rodzic.
Jeśli twoja druga połówka umrze, zanim ją spotkasz, to znamię znika. Tak naprawdę nie znika, a na powrót zmienia się w rozmazaną plamę czerni i brązu.
Natomiast jeśli jesteście już związani i on/ona umrze, to ty też. BZDURA. Ludzie przestańcie straszyć biednych nastolatków. Jeszcze trochę takich fałszywych informacji, a dzieciaki będą bać się odzywać do nowo poznanych osób. Co więc się dzieje? Na waszą skórę wraca plama brązu i czerni.
Nie jesteście w stanie stworzyć zdrowego, stabilnego związku z kimś, kto nie jest waszą Bratnią Duszą. Kretynizm. Ponownie powołam się na statystyki naszych kochanych naukowców:
Związki pomiędzy osobami, które posiadają znamiona, ale nie są "swoimi" drugimi połówkami:
14% szczęśliwych 2% w separacji 0,5% rozwiedzionych
Związki pomiędzy osobą ze znamieniem i bez znamienia:
18% szczęśliwych 1% w separacji 3% rozwiedzionych
Związki osób posiadających pasujące znamiona/zdania:
30% szczęśliwych 2% w separacji 0,5% rozwiedzionych
Związki osób nieposiadających pasujących znamion/zdań:
24% szczęśliwych 0,5%w separacji 5,5% rozwiedzionych
*W badaniu brało udział 1000000 osób z całych Stanów Zjednoczonych.
Hej! Nie jest z nami tak źle ludzie, patrzcie, jaki mamy procent "szczęśliwych związków".
Niezależnie od tego czy masz na tyłku napis: "Przestań deptać mi po palcach!", jesteś posiadaczem wyjątkowo depresyjnej plamy albo tak jak ja nie zostałeś oznakowany, powinieneś pamiętać o jednym: każdy decyduje sam o tym jak i z kim przeżyje swój czas.
Baltazar Milton zastępca redaktora naczelnego tygodnika "Wayward Peopele"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro