Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Cold October | Mandzio

Owinęłam się mocniej grubym, czerwonym szalikiem. Dopiero co wyszłam z auta a już fala wiatru niemal oderwała mnie od ziemi. Nienawidzę okresu jesień - zima. Mimo, że dopiero październik mam wrażenie, że nie dotrwam do marca. Szybko prześlizgnęłam się do lekko oddalonych drzwi, przeznaczonych dla vipów.  Nie było tam już kolejki jak przy wejściu głównym. Szybko pokazałam ochroniarzowi bilet i już chwilę po, otrzymałam wejściówkę zawieszaną na szyję. Wchodząc do pomieszczenia buchnęło na mnie ciepłe powietrze. Posyłając miłej pani w szatni uśmiech podałam jej zielonkawy płaszcz i szal, odebrałam numerek i pokracznie wrzuciłam go do małej torebki na ramię. Poprawiłam cienkie blond włosy do ramion i ruszyłam w stronę dużych drzwi. 

Na wielkiej, jasnej sali dla VIP na Poznań Game Area poruszały się już małe grupki ludzi. Jednak nie było zamieszania. Jakby każdy wcześniej ustalił co będzie robił i nie plątał się gdzie nie powinien. Uśmiechnęłam się widząc kilku cosplayerów zaburzających cały ład. Niebieskie włosy Jinx, spacerującej z Masterem Yi wywołały na mojej twarzy uśmiech. Wreszcie zrozumiałam, że to nie żarty i jestem na PGA. Za każdym razem kiedy przekraczałam próg tej imprezy czułam się... niezwykle dobrze. Jak w domu. 

Moje myśli przerwał dzwonek telefonu. Sprawnie odblokowałam ekran i przeczytałam sms'a od Karola. 

Karol: Zapraszam Panno Apolonio na krzesełka u góry jak już przyjdziesz. Zbieramy ekipę powoli :D

Ja: Ekipę? Czyli? Kto już jest? Nie wiem czy wiesz ale po ostatnich wydarzeniach, chciałabym odpocząć od pewnej osoby. 

Karol: Spokojnie, nie  ma go. Ma się spóźnić. Korki, rozumiesz xD Jak na razie to ja z Kubą, Ignacy, Kamil i Tomek. 

Ja : Idę już.

Rozejrzałam się i szybko dojrzałam schody na górę do wyznaczonej strefy. Wskoczyłam na ostatnie schodki i widząc niebieskie krzesełka i grupkę osób z uśmiechem do nich podeszłam. Przytuliłam się z każdym, ale najbardziej brakowało mi Karola. Mój najlepszy przyjaciel, z którym niestety nie mogę widywać się za często, bo mieszka w Kielcach. 

- Panie Kapitanie, tęskniłam. - zachichotałam i roztrzepałam jego włosy ręką. Uwielbiałam to robić. 

Rozmawialiśmy i śmieliśmy się dość długo. Chłopaki rozmawiali o noclegu, o nagrywkach, o życiu. Ignacy jak zwykle zabawiał nas naukowymi żarcikami, Tomek chwalił się swoją łysiną, Kamil cały czas przytulał swoją dziewczynę z którą też nie widywał się za często ( swoją drogąn była śliczną brunetką i bardzo ją lubiłam),  a Kuba myślał jakie pizze zamówić na wieczór. Ja myślałam o nim. Myślałam jak czuł się przez ostatni tydzień, martwiłam się czemu go tu jeszcze nie ma, ciekawiło mnie dlaczego zakończył tak swój związek. 

Kiedy zobaczyłam jak wchodzi przez drzwi, jak macha do naszej grupy, jak jest coraz bliżej... Poczułam jak zalewa mnie gorący pot. Wymigałam się z tego i oznajmiając chłopakom, że muszę do toalety szybko zmyłam się z miejsca. 

Kierując się odpowiednimi znakami, szybko pchnęłam drzwi łazienki i gwałtownie naparłam plecami na jedną z umywalek. O dziwo było w niej pusto. Tylko dwie dziewczyny, chichocząc wyszły z łazienki, zaraz po moim wtargnięciu. Teraz byłam tu sama. Przemyłam twarz zimną wodą. Kiedy miałam dość wpatrywania się w srebrny kran, uniosłam do góry głowę. Głowę, w której miałam nie mały mętlik. Przenosząc wzrok na lustro omal nie zeszłam na zawał. W drzwiach stał on.

 Wystraszona obróciłam się i spojrzałam mu w oczy. Nie za wiele z nich wyczytałam. Zawsze były one tajemnicze, nie potrafiłam zauważyć nic w brązowych tęczówkach. Mimo to, miały w sobie coś, co jeszcze bardziej mnie do niego przyciągało. Kiedy już w nie spojrzałam, zapadałam w błogi stan nieświadomości, która otaczała moje całe ciało. Nie mogłam wtedy pojąć niektórych rzeczy. Miałam ochotę wtulić się w jego ramiona i lekko kołysana zapomnieć o całym, bożym świecie. 

Brawo Pola, ciekawe kiedy uświadomisz sobie, że nie traktujesz go jak tylko przyjaciela. 

- Nie uciekniesz ode mnie tak łatwo, Polu. - poczułam jak moje policzki zalewają się czerwienią, widząc jak stoi tam oparty o drzwi, z rękoma założonymi na krzyż i z tym pewnym siebie wyrazem twarzy. Oderwałam się od wpatrywania się w niego, dopiero kiedy poprawił swoje opadające na czoło włosy. 

Nie myśląc za wiele, wybiegłam z toalety. 

Poczułam szarpnięcie za rękę i ciepły oddech na mojej skroni.

- Kiedy przestaniesz uciekać słońce. Porozmawiaj ze mną. Proszę. - spojrzałam w jego oczy, które z bliska były jeszcze piękniejsze. Zapach jego Bruno Banani zmysłowo uderzał w mój węch. 

Dałam się złapać za rękę i prowadzić. Z nim mogłabym iść nawet na koniec świata. Czułam się bezpieczna. 

Kiedy weszliśmy do ciemnego, z połyskami fioletowego światła i grającą imprezową muzyką, pokoju, poczułam się pewniej. Świadomość, że miałam go teraz tylko dla siebie koiła moje myśli. Uśmiechnęłam się w duchu, czując jego ciepłe dłonie oplatające moje palce. 

- Dlaczego ją zostawiłeś? - wypaliłam nagle, czując jak potok słów zalewa moje usta. - Dlaczego ona znienawidziła mnie tak nagle? Dlaczego każdy mnie obwiniał o wasze zerwanie? Dlaczego wy w ogóle zerwaliście?!

- Spokojnie Pola... Spokojnie... - westchnął głęboko, ale przyspieszył kiedy dojrzał mój zdenerwowany wzrok. - Musiałem z nią zerwać. Nie potrafiłem dłużej funkcjonować w związku z Anią. 

- Przecież byliście szczęśliwi... Kochaliście się, to było widać. Łukasz, dlaczego ty tak po prostu ją rzuciłeś? 

- Bo zrozumiałem, że kocham kogoś innego. Miłość nie wybiera. - po tych słowach poczułam jak coś grzęźnie mi w gardle. Nie potrafiłam unormować oddechu, coś sprawiło, że okropnie się czułam.  - Już od dawna czułem do kogoś coś więcej niż zwykła znajomość. Zakochałem się bez opamiętania. Nie potrafiłem przeżyć dnia bez jej uśmiechu, bez jej głosu, bez możliwości rozmowy z nią. Myślisz, że dlaczego przez ostatnie kilka miesięcy nalegałem na codzienne spotkania u mnie w domu? Chciałem móc na Ciebie patrzeć, chciałem móc cieszyć się z Tobą, płakać z Tobą i pomagać Ci w każdym możliwym momencie. Bo się w Tobie kurwa zakochałem. 

Pojedyncza łza pociekła po moim policzku kiedy pan Samoń wyrwał swoje ręce z moich i oparł się o kolana. Nie myśląc długo wtuliłam się w jego ciało. Chciałam tak trwać w nieskończoność. Błogą ciszę zakłócały tylko nasze miarowe oddechy i delikatne piosenki lecące na scenie, gdzieś hen za nami. W tym momencie wiedziałam, że nie chcę go nigdy opuszczać. 

Delikatnie się wyprostował. Chwycił mój policzek w swoją dłoń i spojrzał głęboko w moje oczy. W końcu zauważyłam coś w jego ciemnych tęczówkach. Były wypełnione miłością. 

Kiedy delikatnie musnął moje usta, poczułam że w końcu jestem przy osobie, którą kocham. Czułam się jak w niebie kiedy mogłam dotknąć jego malinowych ust i czuć jego bijące ciepło. 

- Też Cię kocham. Od dawna. - wyszeptałam w jego usta na co Łukasz tylko mocniej mnie pocałował. Poczułam, że jest szczęśliwy. Tak bardzo jak ja.

- No to jak to mówią... Poznań miasto doznań.   - zaśmiał się wtulając się we mnie a ja poprawiłam jego opadające na czoło włosy.  

To będzie najlepsza jesień mojego życia. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro