Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Levi x reader

Drugi shot z Levim ^-^ mam nadzieję, że się spodoba :3

- No dobra szczeniaki...- ciężkie buty Levie'go uderzały o beton tworząc wraz z padającym deszczem oraz świstającym wiatrem istną harmonię dźwięków - które z was wrzuciło wszystkie moje białe koszule w błoto ? - spytał dość spokojnie patrząc na grupkę nowych rekrutów składającą się z Erena,Mikasy,Armina,Jeana,Sashy oraz ciebie którzy byli ostatnio widziani na miejscu niejakiej "zbrodni".
- Kapralu my naprawdę nic nie mamy z tym wspólnego - zaczął trzęsący się Eren
- Pozwoliłem ci zabrać głos Jeager ?! - wybuchł podchodząc do chłopaka
- N-nie - schylił głowę unikając przenikliwego wzroku czarnych oczu mężczyzny
- No właśnie... -ponownie zaczął chodzić w tę i z powrotem.
Stałaś między końskim ryjem (czyt. Jeanem), a panną mam wieczny okres i wiedźmowaty nos (czyt. Annie). Szczerze ? To Ty byłaś winowajczynią, jednak to nie było specjalnie,weszłaś rano do pokoju Levie'go chcąc przekazać mu wiadomość od Erwina. Nie było go w środku jednak za oknem na haczykach suszyły się białe jak śnieg koszule. Mocno wiało więc postanowiłaś zdjąć je stamtąd jednak przez wrodzony pech wszytkie spadły prosto w błoto i tak o cała historia.
Oczywiście instynkt przetrwania nie pozwolił tobie na przyznanie do winy,to w końcu jak samobójstwo więc siedziałaś cicho. Poza tym kto by podejrzewał takie cudne dziewczę jak Ty...długie lśniące (K.W) włosy,duże (K.O) oczy,każdemu pomaga...anioł który wcale nic nie zbroił.
- (T.I) ! Co tak stoisz cicho co...? - z rozmyślań oderwał cię głęboki głos kaprala.
Zauważyłaś,że zostałaś tylko Ty
- Gdzie są inni ? - rozejrzałaś się przełykając głośno ślinę
- Mieli alibi,ale widocznie ich nie słyszałaś myśląc jak wybrnąć z sytuacji...- zmrużył oczy - przyznaj się lepiej bo nie będę taki miły
- J-ja...
- Ty Ty...nie przeciągaj mam ważniejsze sprawy niż to ! - krzyknął widocznie zirytowany
- Dobrze to ja,ale to nie tak jak kapral myśli...
- Nie obchodzą mnie twoje wytłumaczenia,za karę będziesz mi służyć przez najbliższy miesiąc...jedno potknięcie, a wylatujesz - oznajmił z powagą po czym odszedł zadowolony z siebie.

Następnego dnia ~

Zapukałaś ostrożnie punkt szósta,cisza. Ryzykując weszłaś cicho zamykając za sobą drzwi,aby nie zbudzić śpiącej bestii
- K-Kapralu miałam Cię obudzić...- spojrzałaś na Levie'go
Spał w najlepsze śliniąc poduszkę,promienie słońca wpadające przez okno podkreślały czerń jego włosów oraz mleczny odcień skóry,podeszłaś ostrożnie tykając go w ramie.
To starczyło żeby otworzył oczy,z prędkością błyskawicy wstał przerzucając cię przez ramię na łóżko tak,że siedział na obezwładnionej tobie. Dopiero wtedy zauważyłaś u niego brak koszulki i idealnie wyrzeźbione ciało
- Ach to Ty - wstał pomagając Ci usiąść - wybacz,ale to tak z przyzwyczajenia,następnym razem oblej mnie zimną wodą. Oczywiście potem będziesz musiała wszystko dokładnie i wysuszyć jednak to bezpieczniejsze - przeczesał czuprynę zaczynając się ubierać.
Siedziałaś z burakiem na twarzy starając nie patrzeć w stronę półnagiego mężczyzny
- Co się tak gapisz? Przyzwyczajaj się bo będziesz mnie takiego widziała przez miesiąc - poczochrał ci włosy następnie zapinając wszystkie paski - a jeśli jeszcze coś przeskrobiesz to dłużej - na jego ustach przez sekundę przeszedł ledwo zauważalny uśmiech - idę zjeść - rzucił idąc do wyjścia
- W takim razie ja też - wstałaś jednak ruchem ręki nakazał tobie siadać
- O nie panienka sprząta mi pokój,późnej sprawdzę wszystko dokładnie - posłał w twoją stronę zniewalający,szarmancki uśmiech wychodząc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro