Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Złodziej doskonały - cz. 2

Tymczasem, Alexa dojeżdżała do jubilera przy Copper Street. Na spotkanie wybiegł właściciel sklepu. Policjantka próbowała wyjść, lecz podstarzały mężczyzna trzymał kurczowo drzwi. Alexa obniżyła szybę:

- Co pan robi! Proszę mnie wypuścić!

- Ty szmato! Zapłacisz za to!

Policjantka domyśliła się o co chodzi. Mężczyzna dostrzegł maskę lisa, wystającą ze schowka.

- To nie byłam ja! Proszę mnie wypuścić!

- Spalę cię żywcem wiedźmo. - Spojrzał z wielką i niepohamowaną żądzą krwi prosto w jej zielone oczy.

Szarpnął mocno za kluczyki, po czym zamknął Alexę we własnym radiowozie. Szyba również się zasunęła.

- Co pan robi! Pan oszalał! - Szarpała za klamkę, niestety bezskutecznie. - Jasna cholera. - Kobieta złapała się za usta.

Mężczyzna zmierzał w jej kierunku z kanistrem benzyny. Alexa nie mogła się wydostać, gdy nagle wpadła na pewien pomysł.

- Alexo Midnight - powiedziała pod nosem - dlaczego nie wybijesz szyby?

Pokazała mężczyźnie środkowy palec i uśmiechnęła się. Owinęła dłoń szmatką, zamachnęła się, po czym *łup*... złamała dwa palce.

- Jaka ze mnie głupia idiotka! Przecież te szyby są kuloodporne!

Zaczęła płakać i masować złamaną dłoń, która zwisała bezwładnie.

- To koniec Królu Włamywaczy! Umrzesz, a ja zostanę bohaterem.

- Przepraszam bardzo, ale czy nie widzi pan mojej odznaki? Poza tym, jaki włamywacz przemieszczałby się radiowozem?

- Ma-ma pani rację... jaki ja jestem tępy... idę po drugi kanister.

- Nie! Nie to miałam na myśli! Szybko, krótkofalówka - wyjęła urządzenie zdrową ręką i wcisnęła przycisk - Toby! Toby, słyszysz mnie?!

- Chrzk, krzk, chrzęk, Alexo, co się krzk. 

- Krótkofalówka przemokła! Pieprzony deszcz.

- Już jestem, proszę się nie denerwować. - Mężczyzna przechylił kanister i zaczął obficie polewać cały samochód.

Zapach benzyny raz dwa wypełnił wnętrze samochodu, Alexa zaczęła się dusić. Przesłoniła usta i nos drugą szmatką, którą znalazła na podłodze w gronie innych, mniej potrzebnych rzeczy.

- Właśnie, zapomniałam! - krzyknęła w myślach - Przecież bagażnik otwiera się osobno.

- O patrz smarkulo, nawet dwa kanistry nie wystarczyły. Idę po więcej, a ty tu zostań.

- Nie mam zamiaru. - Stwierdziła szeptem.

Jedną ręką przytrzymywała szmatkę, a drugą zdjęła całkiem lekkie tylne siedzenie. Weszła do bagażnika, odblokowała go, ostrożnie podniosłą klapę i... dostała z kanistra w czoło.

- A panienka gdzie się wybiera? Gdybyś zasłoniła szyby, to może byś coś zwojowała, ale ich nie zasłoniłaś. - Zatrzasnął klapę i przybił do niej kilka gwoździ. 

Alexa szarpała ją z całej siły, ta ani drgnęła.

- Spali mnie żywcem. - Uświadomiła sobie po raz kolejny.

- Alexo, Alexo chrzk, zgłoś się, krzk, już do ciebie jedziemy.

Krótkofalówka najwyraźniej obeschła. Kobieta złapała ją, niestety nie tą ręką co trzeba. Poczuła okropny ból i zmuszona była upuścić urządzenie, które ostatecznie rozbiło się na dwie części. Alexa złapała się za głowę.

- Jak mogłaś to zrobić, ale z drugiej strony nie potrzebny ci komunikator. Przecież powiedzieli, że niedługo przyjadą, więc wystarczy grać na czas.

Odpięła mundur, poluzowała stanik i przysunęła się do szyby. Mężczyzna poczerwieniał.

- Czego? - udawał, że go nie interesują jej ponętne kształty.

- Wie pan co? Zamiast mnie usmażyć, to może chce pan otrzymać małą nagrodę za złapanie Króla Włamywaczy? - Rzuciła mu błyskotliwe spojrzenie.

- Chcesz? Naprawdę tego chcesz?

- Tak. Przynajmniej obydwoje poczujemy przyjemność.

- Dobrze, rozumiem, ale... ja nie chcę! - Pokazał jej język.

- Łajdak. - Zapięła mundur i próbowała za wszelką cenę otworzyć bagażnik.

Alexę rozbolała głowa od zapachu benzyny i zaczęła coś majaczyć pod nosem. Przez wdychanie oparów ubywało jej sił. Nie zostały jej żadne możliwości, poza czekaniem na Toby'ego.

- Czy to był twój plan Królu Włamywaczy? Dlatego dałeś dzieciom maskę, aby mi oddały tylko po to, aby mnie teraz usmażyć? Przewidziałeś to, że właściciel nienawidzi lisów, jak i samego Lisiego króla? - Zastanawiała się. - A to znaczy, że się mnie boisz, prawda? Dlatego chcesz mnie wyeliminować z gry. Rozszyfrowałam cię śmieciu. - Uśmiechnęła się.

Była blisko stracenia przytomności, gdy nagle usłyszała syrenę. Z naprzeciwka nadjeżdżały dwa samochody.

- Wezwałaś wsparcie? Nikt ci już nie pomoże, przykro mi.

Gdy kobieta zauważyła Toby'ego, natychmiast się uradowała.

Oczy robiły się coraz mniejsze i mniejsze, a dźwięk wydawał się zanikać gdzieś w przestrzeni. Była totalnie ogłupiona przez zapach benzyny, gdy nagle zdała sobie sprawę, że Toby celuje w mężczyznę z pistoletu. Zaczęła się miotać, skakać wewnątrz pojazdu i machać rękoma, aby Toby nie oddawał strzału. Była jeszcze zimowa noc, słońce nie wzeszło, Toby nie zauważył, że samochód polany jest litrami benzyny.

- Wiem, że się cieszysz Alexo, ale nie skacz tak, bo zepsujesz samochód. - Wszyscy policjanci wybuchli śmiechem.

- Toby, patrz, ona nie wygląda na wesołą. Coś jest nie tak. - Dodał jeden z policjantów. - Patrz! Tam są kanistry z benzyną!

- O cholerka. Niech się pan nie rusza! - Rozkazał Toby, po czym zaczął iść w kierunku właściciela sklepu jubilerskiego.

Nie zdawał sobie sprawy z tego, że kanistry były opróżnione. Mężczyzna uniósł ręce w geście poddania się, lecz nagle podniósł jeden pusty kanister.

- Cholera! Toby! Strzelaj! Na co czekasz?! On chce podpalić samochód!

- Nie! Nie strzelaj kretynie! - Alexa wołała ze łzami w oczach, ile tylko miała sił w płucach... przez szyby kuloodporne policjanci nie usłyszeli jej krzyku.

Daremnie próbowała zbić szybę, lecz nic to nie dało. Oparła głowę o kierownicę i zaczęła płakać.

- W następnym tygodniu umówiłam się z Toby'im na randkę, chciałam odwiedzić dom dziecka i zapalić znicz na nagrobku moich rodziców. Chciałam również odwiedzić chorą siostrę w szpitalu, niestety nie zdołam dotrzymać obietnic. Przepraszam was, Alexa Midnight... bez odbioru. - Nagrała wiadomość na dyktafonie, który w końcu się na coś przydał.

Był niewielkiej wielkości, bez trudu go połknęła, ponieważ spaliłby się z całą resztą. Okryła się kocem i zamknęła oczy. Była pewna, że Toby odda strzał... i oddał. Kula przeszła na wylot przez ramię właściciela, po czym otarła się o drzwi samochodu, tworząc przy tym iskrę, która zajęła ogniem cały pojazd w mniej niż pięć sekund.

- Alexa! - Toby rzucił się na ratunek.

- He he he, niech się pali żywcem. - Zaklął ranny właściciel.

Toby nie wytrzymał z nerwów. Odwrócił się i postrzelił pięć razy głowę mężczyzny. Zauważył kluczyki, które tarzały się w błocie. Szybkim ruchem podniósł je i otworzył samochód, z którego buchał ogień. Wewnątrz było jak w piecu. Dzielna Alexa doznała ogromnych poparzeń, krew wygotowała się i wyparowała przez wytopione dziury, które obejmowały znaczną część ciała kobiety. Organizm został przegrzany, mózg oraz serce odmówiły posłuszeństwa. 

Policjantka Alexa Midnight zmarła.

Policjanci zadzwonili po straż pożarną i karetkę, która i tak na nic by się przydała.

Toby zaczął wrzeszczeć na całe gardło, przeklinać i wyciągać rozpalone, i zwęglone ciało byłej przyjaciółki z policji. Bez trudu ją wydostał i położył na gołej ziemi. Sam doznał lekkich i nieszkodliwych poparzeń skóry dłoni.

- Alexo, Alexo błagam. Wybacz mi, wybacz mi! Ja nie chciałem, nie wiedziałem, przepraszam! - Ponownie wydarł się na całe gardło, objął zwłoki koleżanki i zaczął płakać jak dziecko. 

Ból, cierpienie, smutek i sumienie zgniatały go nieubłaganie. Bardzo cierpiał z powodu utraty Alexy, a jeszcze bardziej cierpiał wiedząc, że to on spowodował jej śmierć.

Pogrzeb Alexy odbył się kilka godzin później, po sekcji zwłok. Wykryto w jej żołądku wciąż działające urządzenie, a był nim dyktafon. Wszystkie bliskie osoby dziewczyny odsłuchały pozostawionego przez nią nagrania.

Godzinę później. Komisariat policji.

- Policjantka Alexa Midnight była najmłodszą, najdzielniejszą, najlepszą policjantką, z jaką dane nam było pracować. Teraz żałuję, że na początku nabijałem się z jej wyolbrzymionych planów zostania najlepszą policjantką w Stanach Zjednoczonych. Udowodniła to i zasługuje na to miano bardziej, niż ktokolwiek w tym budynku. Jej strata jako policjantki będzie nas boleć kilka lat, jednakże strata, jako przyjaciółki będzie boleć do końca życia. Pozwolę sobie żartobliwie dodać, iż to ona miała największe jaja z nas wszystkich. Niech śmierć Alexy nie przysłoni wam oczu i zmysłów... wracajcie do pracy. - Wypowiedział się komendant Harry Spitt.

Wszyscy uczcili przemówienie minutą ciszy. Toby powiesił zdjęcie Alexy w widocznym dla wszystkich miejscu. Posprzątał również jej biuro, po czym sam je przejął. Nikt nie zajmie się tym biurem lepiej od niego... od osoby, która najlepiej znała Alexę.

- Jak się trzymasz? - Do pomieszczenia wszedł Romuald, oparł się o futrynę drzwi.

- Wcale się nie trzymam. Nieważne co robię, o czym myślę, co mówię, gdzie jestem, co jem, czego słucham, co oglądam, co czytam - chwilę się zawahał - nieważne na co i na kogo patrzę, to widzę tamtą scenę. Nie potrafię z tym walczyć - zaczął wycierać łzy - ten obraz nie zejdzie mi z głowy do końca życia.

- Toby, Toby, Toby, nie rozklejaj się. - Oparł dłoń na jego ramieniu. - Wiem, że boli, ale to nie może mieć wpływu na twoją pracę. Musisz wciąż trzeźwo myśleć...

- Dlaczego to zrobiłem. - Spojrzał w oczy Romualda, a ten ujrzał coś nieprawdopodobnego.

W oczach Toby'ego ujrzał przeogromne cierpienie i ciężar, który Toby dźwiga na swoich barkach. Z dnia na dzień, z godziny na godzinę, z minuty na minutę, z sekundy na sekundę, ciężar przybierał na sile. Romuald wiedział, że to prowadzi do jednego... do samobójstwa.

- Pomożesz mi kolego? - policjant się zdziwił.

- Co masz na myśli?

- Przejmuję sprawę Alexy i zamierzam zgładzić Króla Włamywaczy. Pozbędę się przynajmniej połowy ciężaru.

- Jasne, oczywiście, że ci pomogę, ale co z komendantem? 

- Nie musi wiedzieć.

- Jak to nie musi?! - Toby przysłonił koledze usta.

- Nie krzycz, to będzie nasza prywatna sprawa. Zwerbujemy jeszcze Rufusa, Hanka i Micky'ego. Spełnimy jedno marzenie Alexy i doprowadzimy tę sprawę do końca.

Ku zdziwieniu, nikt nie chciał się do nich przyłączyć. 

Od śmierci Alexy Midnight minął rok. W dzień rocznicy, Toby z Romualdem, znaleźli pierwszą poszlakę, która zaprowadziła ich do obrabowanego jubilera na Copper Street. Weszli niepewnie do opustoszałego budynku. Tak jak w przypadku Alexy, towarzyszył im jedynie księżyc. Pod parapetem zauważyli świstek papierów, były to plany komisariatu.

- Czyżby jeden z policjantów był zdrajcą? Co te plany tutaj robią? - Spytał Romuald.

- Mnie pytasz? Trzeba poinformować komendanta Harrego...

- Nikogo nie musicie informować. - W drzwiach za nimi pojawił się nie kto inny, jak sam komendant Harry Spitt.

- O, to dobrze, co nie? - stwierdził Toby.

Harry wyjął broń i wycelował w Romualda, po czym zaśmiał się donośnie i przejechał dłonią po swojej bujnej brodzie.

- Co tu się dzieje? - Również spróbował wyjąć broń, ale został postrzelony w ramię.

Pistolet upadł na ziemię, tak samo jak Romuald. Ból był okropnie przeszywający i świdrujący.

- Wyjaśni mi ktoś zaistniałą sytuację? Toby, postrzel go, komendant oszalał! - Policjant wił się na ziemi i uciskał krwawiące ramię.

- Jeszcze nie wiesz? Jeszcze się nie domyśliłeś? Nic dziwnego, że Alexa była twoją najlepszą przyjaciółką i prawie dziewczyną, skoro jesteście na tym samym poziomie inteligencji.

Toby popatrzył podejrzliwie. W końcu zdał sobie sprawę:

- Nie, to niemożliwe. To komendant jest zdrajcą i to dlatego Alexa narażona była na tak wielkie niebezpieczeństwo. Teraz wszystko składa się w jedną całość.

- Wciąż jesteś głupi Toby i musisz się sporo nauczyć. To Romuald jest zdrajcą!

- Czekaj-czekaj chwilę, to Ty jesteś Królem Włamywaczy! Dlatego wiecznie byłeś kryty, ponieważ byłeś policjantem. - Toby niepostrzeżenie chwycił swój pistolet. - Tylko jakim cudem potrafiłeś okraść kilka sklepów na raz, w tak krótkim czasie? Nie, nie obchodzi mnie to.

- Znasz już prawdę, więc zabij go, zanim on zabije ciebie. - Komendant ponaglił Toby'ego.

- Wiesz Romualdzie, miałem cię za przykład do naśladowania. Teraz jesteś dla mnie nikim, słyszysz? Nikim!

Toby przypomniał sobie, że jest coś dłużny swojej przyjaciółce. Wycelował i wystrzelił prosto między oczy dawnego kolegi. Ten zamarł sztywno w bezruchu i zaczął tonąć w swojej krwi. Widok był odrażający.

Harry objął swojego dzielnego i oddanego służbie policjanta, i wyszli wspólnie z jubilera. Toby padł nagle na kolana i zaczął krzyczeć:

- Widzisz? Widzisz Alexo? Pomściłem cię! Ha ha! Udało mi się dociągnąć tę sprawę do końca! Król Włamywaczy nie żyje, mam nadzieję, że jesteś ze mnie dumna. - Zapatrzył się w gwieździste niebo.

*strzał*

Toby opadł na ziemię z dziurą w głowie, a Harry schował pistolet z powrotem do kabury.

- Głupiec, z resztą tak jak wszyscy, którzy uważają, że Król Włamywaczy to jedna osoba. - Uśmiechnął się nikczemnie.

Mężczyzna zapalił papierosa, zaciągnął się porządnie i otworzył drzwi samochodu. Usiadł bokiem na siedzeniu i zapatrzył się na zwłoki dawnego kolegi.

- Pozdrów moją córkę...

************************

Mam nadzieję, że się podobało. Swoją opinię wyraźcie w komentarzach na dole. I proszę, odezwijcie się, jeżeli czytacie książkę z One-Shotami. Miło wiedzieć, że ktoś ją czyta. Miłego dnia, udanego weekendu i pozdrawiam.   M.

PS: Czekajcie na kolejne One shoty ;) pojawią się w następnym tygodniu, możliwe, że aż dwa, więc jest na co czekać.









Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro