Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zadanie wykonane


- Dobrze się spisałeś... Gabrielu. Kiedy Cię wtedy zobaczyłam... przypiętego do tego przeklętego stołu, od razu Cię polubiłam. Twoje akta mnie zainteresowały, wiedziałam, że muszę zacząć działać.

- Wiem Anno. Bardzo Ci dziękuję, że mnie wtedy uratowałaś. Mam nadzieję, że to nie tylko przez moje umiejętności.

- Coś Ty, nie wygłupiaj się. Potrzebowałam takiego przyjaciela od zawsze. Jesteśmy na wielu płaszczyznach bardzo podobni. Na mnie również eksperymentowali, lecz to był mój świadomy wybór.

- Chcesz mi powiedzieć, że sama dałaś na sobie eksperymentować? Skąd miałaś pewność, że eksperyment się uda?

- Jeszcze nie mogę Ci o tym powiedzieć, ale kiedyś na pewno się dowiesz. Mogę Ci jednak zdradzić coś innego. Pamiętasz tego doktorka Ivana? Myślisz, że dla kogo pracuje?

- Nie mów mi, że dla nas.

- 777! Jackpot! Brawa dla tego pana! Koniec tej gadaniny, mamy kolejne zlecenia, wracaj do pracy. - Anna odłożyła słuchawkę.



Kilka minut później. Pokój Scotta Swaggera.



- To było dziwne zadanie, ale chyba mi się udało. Mogę teraz odpocząć...

- Odpoczywał to będziesz po tym, jak rozprawimy się z J.E.C.  - Do pokoju weszła nagle sama szefowa, czyli Anna Jester.

- O, to pani. Cieszę się, że panią widzę, ale mogłaby mi pani wyjaśnić cel, dla którego włamałem się do tajnych i zakazanych akt E.O.Z. ? Czy to nam w jakiś sposób pomoże w obaleniu J.E.C. ?

- Jak dobrze pan wie, panie Scott, E.O.Z. to skrót od Experimental Objects Zone. Jest to... hmmm... powiedzmy, że jest to mniejsza firma, która pomaga tym Japońskim śmieciom. Takie jakby dziecko stworzone przez J.E.C. 

- Z tego, co mi wiadomo J.E.C. posiada mnóstwo dzieci. Czym wyróżnia się to, do którego się wczoraj włamałem?

- Experimental Objects Zone jest wielką działalnością, która dzieli się na strefy. Od A15 do C7. Każda strefa jest tak dobrze chroniona, że gdy ktoś postawi nogę na jej terenie, teoretycznie jest już martwy. Początkowo zajmowali się eksperymentami nad bakteriami, wirusami, rakiem, aż w końcu przeszli do zwierząt. Klonowanie to nic w porównaniu do tego, co oni tam wyrabiają.

- Czyli w dużym skrócie przeprowadzają doświadczenia i eksperymenty na zwierzętach, mam rację? W takim razie po co nam akta takiej placówki?

- Już tłumaczę. Twoim zadaniem było włamać się i wykraść jak największą ilość danych ze strefy A14. Różni się ona od pozostałych stref tym, że do niedawna przeprowadzano tam eksperymenty na ludziach. Oczywiście po kryjomu i w kompletnej dyskrecji.

- Co takiego?! - Staruszek poderwał się na równe nogi. - A po jaką cholerę nam...

- Uspokój się Scott. Twoją pracą jest wykonywanie zleceń. Tutaj nie ma miejsca na błędy, czy porażki. Nie mogę Ci nic zdradzić, ponieważ raz dwa by mnie zlikwidowano. Rób tylko to, co mówią te karteczki, a wszystko będzie dobrze. Przy dobrych wiatrach zarobisz tyle pieniędzy, że...

- Wiesz, że nie chodzi mi o pieniądze.

- Doskonale o tym wiem. Chodzi panu o zemstę.

- O zemstę też, ale ostatnio sporo myślałem i... mam też inny cel. Chciałbym znaleźć moją ukochaną, która mnie kiedyś zostawiła, a także mojego syna. Wiem, że mi nie wybaczą, ale chciałbym ich jeszcze raz zobaczyć.

- Mam niestety złe wiadomości, panie Scott. Pańska ukochana zmarła jakieś dwa lata po tym, jak po wielkim i inteligentnym Scott'cie przepadł ślad.

Scotta zamurowało. Runął całym ciałem na fotel biurowy za sobą i wpatrywał się otępiale w biurko. Ta wiadomość przebiła jego serce niczym strzała. Nie wiedział, co powiedzieć, czy zacząć płakać, czy wyskoczyć przez okno i dołączyć do swojej ukochanej w zaświatach.

- Wiem, że to bardzo boli, ale mam też dobrą wiadomość. Między innymi dlatego wykradł pan dane ze strefy A14. Pańska ukochana zaczęła chorować, wykryto u niej raka serca. Z tego, co wiem, to Max Swagger robił wszystko, aby uratować Cassandrę.

- Max? Mój Max? To on żyje?

- A co w tym dziwnego? Przecież jest twoim synem, ma teraz jakieś czterdzieści pięć lub sześć lat.

- Sk-skąd to wiesz? Max tutaj jest? Też tutaj pracuje?

- Wiesz, dlaczego Max nie zdołał uratować Cassandry? Ponieważ jego ojciec zbyt długo zwlekał z jego szkoleniami chirurgicznymi. Po tych szkoleniach mógł iść dalej, do wyższej szkoły medycznej, czy gdziekolwiek. Możliwe, że po współpracy z J.E.C. daliby radę szybciej wykryć raka i uratować biedną kobietę... - Annie popłynęły łzy.

Scott siedział jak przybity do fotela i słuchał kobiety z wielką uwagą. Jemu również płynęły łzy.

- Cassandra Rumio, eksperyment numer 463. Miejsce urodzenia Hiszpania. Ostatnie znane miejsce zamieszkania, Nowy Jork. Fałszywa żona Scotta Swaggera. Jedyne dziecko, chłopiec imieniem Max. Przyczyna śmierci: rak serca. Data i miejsce śmierci: strefa A14, potwierdzony zgon kilka dni po nieudanym eksperymencie. Ostatnie dni spędziła w podziemnym więzieniu pod strefą A14.

- Skąd Ty to wszystko wiesz, wiedźmo. - Scott spojrzał na Annę przerażonym wzrokiem.

- Nie wiesz? Przecież sam wykradłeś te dane. Oświecę Cię... pracujesz aktualnie dla dziecka J.E.C. Różnica jednak polega na tym, że pracujemy na własną rękę i mamy zamiar obalić wszystkie "dzieci", a potem zabrać się za samo J.E.C.

- Domyśliłem się, ale wciąż nie wiem...

- Poza tym głównym priorytetem mamy też mniejsze zlecenia. Pomagamy wszystkim pracownikom tej firmy dokonać zemsty. Moim celem było odnalezienie Ciebie Scott, ponieważ tylko Ty posiadasz tak wielkie umiejętności hackerskie. Jako, iż jestem szefową, pomagam tylko innym. Przypomnij sobie, co Ci mówiłam chwilę temu. Kilka pięter pod nami pracuje twój syn, który ma tylko jedno marzenie... wrócić życie swojej matce. Wydaje mi się, że po tym, co Ci powiedziałam, ty również chcesz tego dokonać. Zaufaj nam i pozwól nam działać. W tej firmie nie ma nic niemożliwego.

- To wszystko brzmi jakoś zbyt dobrze, zbyt radośnie i szczęśliwie. Gdzieś musi leżeć haczyk.

Anna popatrzała na starca podejrzliwie, po czym zbliżyła się i oparła o blat biurka.

- Jedyny haczyk jest taki, że gdy ktoś Ciebie dopadnie, to nie możesz nikomu zdradzić żadnych informacji na temat tej firmy. Nic nie widziałeś, z nikim nie rozmawiałeś, nikogo nie znasz i nic nie słyszałeś. Prawdopodobnie wtedy będą Ciebie torturować, dopóki nie umrzesz... to jest ten haczyk. Niestety nie ponosimy odpowiedzialności za twoje indywidualności.

- Rozumiem, już wszystko rozumiem, a teraz proszę... zostaw mnie samego.

- Na twoje życzenie. - Kobieta odwróciła się momentalnie i opuściła pomieszczenie.


********************************************************


W tym samym momencie, ludzie Larrego Zuckardo zmierzali pod dom Martyny i Darka z Polski. Minęli właśnie Warszawę, zostało im jakieś 20 minut do celu. Każdy ze specjalnej jednostki uderzeniowej był zaniepokojony. Jednostka ta była specjalnie wyszkolona do wszystkich możliwych zadań. Żaden człowiek, gang, banda nie miała szans w walce na dystans przy użyciu broni, jak i w walce wręcz.

Niestety ludzie wchodzący w skład tej jednostki, w chwili zaczęcia szkolenia, nie mieli pojęcia, że w przyszłości przyjdzie im się zmierzyć z nieudanymi bądź udanymi eksperymentami ludzkimi, które wydostały się na wolność.

- Mickey... jak się trzymasz? - Zwrócił się Spencer do swojego przyjaciela.

- Jakoś się trzymam, ale wciąż się zastanawiam nad jednym. 

- Nad czym? - Do rozmowy dołączyła się Mika, siostra Mickey'a.

- Nad rzuceniem tego wszystkiego w pizdu! Po ostatnich dwóch misjach, nasz czterdziestoosobowy zespół zmniejszył się. Pozostało nas aktualnie ośmiu, a nowych ludzi brak. Nikt już nie chce nadstawiać tyłka, prawdziwych żołnierzy brak.

- Każdy się nad tym zastanawia, ale to od nas zależy życie setek milionów ludzi. Robimy to, w czym jesteśmy najlepsi.

- Oddział alfa w gotowości, oddział beta naprzód. - Odezwał się głos w krótkofalówce.

- Tak szybko dotarliśmy? Niebywałe - westchnął Carl.

- Nie marudź, wychodzimy. Mickey, Mika, Carl... za mną - rozkazał Spencer, który był kapitanem oddziału beta.

Żołnierze uzbrojeni byli, aż po same zęby. Amunicja, granaty, granaty błyskowe, dwa pistolety i trzeci rezerwowy. Dwa noże bojowe, jeszcze więcej amunicji i niezwykle lekkie karabiny taktyczne z celownikiem laserowym, które są dostrzegane tylko przez pozostałych kompanów z oddziału, przy pomocy specjalnych gogli. 

Na zewnątrz był mrok. Specjalne siły uderzeniowe dotarły do celu dwadzieścia osiem minut po pierwszej w nocy.

Gdy tylko oddział beta wyszedł z ciężarówki wojskowej, każdy odczuł wewnątrz niesamowite cierpienie, które skrywało się wewnątrz każdej ściany budynku.

- Odział beta, wejść do środka. - Żołnierze dostali kolejny rozkaz z krótkofalówki.

Carl szedł jako pierwszy, nagle bez uprzedzenia wparował do środka, wyważając przy tym drzwi. W środku panował podejrzany spokój, jednakże otoczenie dawało do myślenia. Mieszkanie Martyny i Darka zmieniło się w pobojowisko. Wszędzie były ślady krwi, porozwalane meble, i dziwne czarne, przegniłe odciski dłoni, na których wyrosły małe czarne grzybki z kapeluszami.

- Tutaj Mickey, rozpoznaję tę zdolność. Jest to dotyk zgnilizny, prawdopodobnie to sprawka Korneliusza, czyli naszego człowieka ducha.

- Tutaj Mika, bądźcie czujni. Nie dajcie się dotknąć tym plamom i włączcie dodatkowe filtrowanie w maskach, a już na pewno nie próbujcie tych grzybów zbierać.

W domu panowała ciemność, oddział beta dysponował na szczęście specjalnymi goglami, które rozjaśniały ciemne pomieszczenia. To były takie ulepszone noktowizory, jednakże łatwiejsze w użyciu.

- Tutaj Spencer, znalazłem naszą rodzinkę. Niestety nie mieli szczęścia. - Żołnierz przeżegnał się i natychmiast opuścił tamto pomieszczenie.

Widok był obrzydliwy, a jednocześnie smutny. Na łóżku w sypialni leżała cała rodzina. Po lewej leżał Darek, po prawej Martyna, a pomiędzy nimi ich pociechy. Wszyscy wysuszeni byli na wiór, zgnilizna doszła nawet do kości ofiar.

- Hmm... panowie... mam wiadomość. Znalazłam naszego uciekiniera, pana Korneliusza Ławowicza. Nie żyje.

- Co do jasnej ciasnej?! Jak to?!

- Znalazłam go w łazience, jego ciało jest w połowie wewnątrz ściany. Jedyne, co wystaje to nadzwyczaj długie ramię i głowa. Szyja jest doszczętnie skręcona i zmiażdżona. Ktoś go zabił jednym uściskiem dłoni, ktoś potężny fizycznie.

- Kurwa mać! Pomocy! - Krzyknął niespodziewanie Carl.

- Carl, co się stało?! Carl! Słyszysz mnie! Gdzie jesteś?! - Spytał Spencer.

Kapitan oddziału bardzo się zaniepokoił.

- Otarłem się barkiem o te pieprzone grzyby na ścianie, ramię już zdążyło mi odpaść, nie podchodźcie do mnie! 

Wszyscy żołnierze stanęli jak wryci w ziemię, każdy obserwował z wielką uwagą swoje otoczenie, czy przypadkiem jego życie też nie jest zagrożone.

- Jakim cudem ich nie zauważyłeś, do jasnej cholery! - Krzyknął Spencer.

Niestety Carl nic nie odpowiedział, jego całe ciało i organy wewnętrzne zgniły na momencie. Żołnierz rozpadł się na kilka części.

Reszta oddziału dostała sygnał, z którego dokładnie miejsca ostatnio Carl użył krótkofalówki. Wszyscy po dziesięciu sekundach znaleźli się przy nim. Części ciała kompana pokryły się już ogromną ilością grzybów, a wszystkie narzędzia, amunicja, noże i broń zaczęły osadzać się rdzą i samoistnie pękać.

- Nawet do niego nie podchodźcie, głupcy - rozkazał Spencer.

- Już wiem, co przykuło uwagę Carla. Dlatego nie zauważył tej plamy na ścianie... patrzcie.

Mika wyjęła latarkę i skierowała ją w stronę ściany po prawej stronie. Znajdowały się tam czarne zgniłe plamy, które przypominały litery. Układały się one w słowo "Gabriel".

*******************

Witam, z tej strony autor. Mam dla was tylko jedną wiadomość. Moje One Shoty są ze sobą powiązane. Jeżeli jesteś tu nowy/nowa, to polecam przeczytać wszystkie One Shoty od początku, ponieważ ten ostatni będzie dla was nie jasny i nie zrozumiały. To tyle, pozdrawiam i życzę miłego dnia.                    M.M.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro