Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Obozowisko

Piątka przyjaciół siedziała przy ognisku i przypiekała sobie kiełbaski. Na niebie widniał przepiękny księżyc, którego blask oświetlał całą polanę. Na samym środku polany grupka znajomych założyła sobie obóz. Byli wykończeni po trzydniowej przeprawie przez gęste lasy.

- Grześ, Kuba... idziecie ze mną po więcej drewna? - Odezwał się Oskar.

- Nie sądzisz, że powinniśmy iść spać? - Zaprotestowała Kasia.

- Nie ciebie pytałem, więc się nie odzywaj.

- Pff, ale jest niemiły. Chodź Kasiu, idziemy do naszego namiotu. - Zaproponowała Weronika.

Złapała koleżankę za przedramię i weszły do swojego, fioletowego namiotu. Zamknęły się w nim i poszły spać.

- To jak? Idziecie? - Nalegał Oskar.

- Kasia ma rację. Jest już późna noc. Nie boisz się, że zaatakują nas dzikie zwierzęta? - Grzesiek nie był do końca przekonany, czy to był dobry pomysł.

W oddali dało się usłyszeć świerszcza i pohukiwanie sowy.

- Daj spokój, jesteśmy tu sami. Kuba. idziesz?

- Mogę iść, ale to bezcelowe. Przecież jak wrócimy, to i tak pójdziemy spać. Dlaczego chcesz iść po to drewno? - Dopytywał się zaciekawiony Kuba.

- Grrr - zawarczał - dobrze, powiem wam. Niedaleko nas znajduje się opuszczona chatka. Należała podobno do psychopatycznego mordercy.

- Że co, proszę? - Chłopaki zrobili wielkie oczy.

- Nie będę się powtarzał. Po prostu chcę tam pójść i zabrać parę rzeczy. Wiecie jakie to będą niesamowite pamiątki?

- To nie jest dobry pomysł. Ja odpadam. - Powiedział Grześ i wszedł do namiotu chłopców.

- W takim razie pójdziemy tam wszyscy, ale rano. - Ucieszył się nikczemnie Oskar.

- Jesteś chory. Ja tam nie idę. - Kubie również nie przypadł do gustu plan kolegi.

Chłopcy wrócili do namiotu... dziewczyny natomiast wyszły zaraz po tym, jak podsłuchały całą rozmowę.

- Czytałam o tym całym mordercy. Wyniósł się dawno temu, więc możemy bezpiecznie się tam udać i zabrać najdrogocenniejsze przedmioty. Co Ty na to? - Zaproponowała Kasia.

- Skoro już tam nie mieszka, to chyba się nie obrazi. Chodźmy.

Przyjaciółki złapały się za ręce i ruszyły w stronę ciemniejszej części lasu. Gdy wchodziły głębiej i głębiej, wokół robiło się coraz ciemniej.

- Cholera, nie zabrałyśmy latarki. - Zaniepokoiła się Weronika.

- Spokojnie, mam telefon.

Kasia włączyła latarkę w telefonie, po czym przed dziewczynami przebiegło małe stworzenie. Weronika chciała krzyknąć, lecz jej usta zostały przykryte przez dłoń koleżanki.

- Spokojnie, to tylko zwierzę. Nie ma się czego bać. Spokojnie. - Podtrzymywała na duchu koleżankę.

Weronice zrobiło się ciepło, zimny pot popłynął po jej plecach.

- Ka-Ka-Ka-Ka-Kasiu... czy to też jest zwierzę? - Wskazała palcem coś... co zwisało z drzewa.

Był to wisielec. Dziewczynom zabrakło słów. Nie wiedziały, co zrobić. Stały i wpatrywały się w wiszącą, sztywną, a przede wszystkim martwą osobę.

- Idziemy dalej? - wyszeptała Kasia.

- Nigdy. Wracamy.

Odwróciły się, a przed nimi pojawił się zakrwawiony mężczyzna z gigantyczną maczetą w dłoni. Był bardzo wysoki, umięśniony, ubrany był w jeansy, skórzaną kurtkę, a w drugiej dłoni ściskał białą szmatkę.

Przyjaciółki zaczęły uciekać, lecz szaleniec objął jedną w pasie, pociągnął ku sobie i przyłożył szmatkę do twarzy. Weronika cofnęła się, aby ratować koleżankę. Zaczęła okładać mężczyznę pięściami, niestety bezskutecznie. Kasia zemdlała i opadła na trawę, a mężczyzna zabrał się również za Weronikę. Dwudziestolatka zaczęła biec przed siebie, chciała wrócić do obozowiska i powiadomić chłopaków, którzy w trójkę daliby radę wielkiemu psychopacie.

Cały plan szlag trafił, kiedy Weronika wbiegła w pułapkę na niedźwiedzie. Ból był przeogromny. Łydka została zmiażdżona, a ostre końcówki przeszły na wylot. Dziewczyna zaczęła płakać i wyć z bólu. Mężczyzna nie okazał litości. Podszedł i odciął dziewczynie stopę, aby ta mogła się uwolnić. Dziewczyna straciła przytomność.

Szaleniec zabrał dziewczyny do swojej chatki. Drzwi otworzył sobie mocnym kopnięciem, natomiast zamknął je za sobą łokciem. Ułożył swoje ofiary na drewnianej podłodze, po czym bez zastanowienia rozebrał i zostawił w samej bieliźnie. Mężczyzna zacierał rączki, gdy spoglądał na krągłości dziewczyn.

- Gabrielu... opanuj się - mówił sam do siebie - one już nie uciekną.

Weronika obudziła się jako pierwsza. Nogę miała na szczęście zabandażowaną. Leżała związana na cuchnącej podłodze z kawałkiem taśmy na ustach. Była okropnie przerażona. Zaczęła trącać koleżankę ramieniem, aby ta również się zbudziła. Ku zdziwieniu, nie trwało to zbyt długo. Wymieniły się spojrzeniem i zerknęły na mężczyznę. Szykował swoje narzędzia tortur, aby zabawić się ze swoimi nowymi zabaweczkami.

- Która pierwsza? - Odwrócił się i spojrzał na przestraszone dziewczyny.

Koleżanki zaczęły trząść nerwowo głową.

- Dobrze, to na początek blondyneczka. - Podszedł do Kasi i wziął ją na ręce.

Wiła się niczym dżdżownica. Psychol położył ją na drewnianym stole i przykuł zardzewiałymi łańcuchami wszystkie kończyny. Nagle do chaty weszła młoda kobieta.

- Gabrielu, pamiętaj o organach dla mnie.

- Pamiętam, pamiętam Ma... to znaczy Anno.

Kobieta walnęła go w łeb.

- Pamiętaj też, jak się nazywam, idioto.

- Nie nazywaj mnie idiotą! - Wrzasnął i złapał kobietę za szyję.

- Nie zapominaj kto jest twoim szefem, Gabrielu - rzekła spokojnie.

Mężczyzna poluzował uścisk, a następnie zabrał dłoń.

- Wyjeżdżam na dwa dni. Jakby coś się działo, to dzwoń. Żegnam. - Trzasnęła za sobą drzwiami.

Weronika próbowała się uwolnić, to znaczy miała taki plan, który również zawiódł.

- Od czego zaczynamy blondyneczko? - Pochylił się i pocałował ją w brzuch.

Następnie wziął w dłonie nóż i zaczął go ostrzyć. Bez ostrzeżenia wbił go w szyję dziewczyny, która zaczęła się wykrwawiać, a chwilę później zmarła. Psychol rozcinał ciało od szyi, aż do pępka. Następnie otworzył ją, odciął wszystkie potrzebne narządy, popakował w woreczki i zaczął je chować do lodówki.  Weronika wszystko widziała, zaczęła jeszcze mocniej płakać. Straciła przyjaciółkę, na dodatek nie mogła nic zrobić. Czuła się bezsilnie.

***

Nastał ranek. Chłopcy przebudzili się i wyszli z namiotu. Kuba zaczął przygotowywać amatorskie śniadanie, a Oskar postanowił przeprosić Kasię, za swoje zachowanie. Podszedł do namiotu dziewczyn i zaczął mówić:

- Kasiu, śpisz? Chciałbym cię przeprosić za moje zachowanie dzisiejszej nocy. Mam nadzieję, że mi wybaczysz, w końcu jesteś moją koleżanką. To jak będzie? Wyjdziesz do nas na śniadanie? Kasiu?

- Zostaw ją, może jeszcze śpi - powiedział Kuba.

- Gdybyś umiał nad sobą panować, to nie musiałbyś teraz przepraszać - wtrącił Grzegorz.

- Ja nad sobą nie panuję? - powiedział nieco agresywnie Oskar.

- Widzisz? Właśnie o to mi chodziło. Gdybym był na miejscu Kasi, to nie wybaczyłbym tobie.

Chłopcy zaczęli się szarpać, nagle Oskar poleciał na fioletowy namiot. Usiadł, zaczął nerwowo szukać koleżanek, po czym poderwał się na równe nogi.

- Nie ma ich! Gdzie one mogły pójść?! - Zdenerwował się Kuba.

- Poszły jak najdalej od Oskara. - Zaśmiał się Grzesiu.

- Daruj sobie, załatwimy to później. Teraz trzeba znaleźć Kasię i Weronikę - uciszył Oskar.

***

- Spójrz. Poznajesz? To wątroba twojej przyjaciółeczki. - Psychol wymachiwał przezroczystym woreczkiem z organem w środku, przed  twarzą Weroniki.

- Morderco, wypuść mnie! Czego ode mnie chcesz?

- Twojego wnętrza, maleńka.

- Nie rozumiem. - Zdziwiła się.

-  Zaraz zrozumiesz.

- Nie! Zostaw mnie! - Morderca podniósł Weronikę i ułożył ją na swoim barku. 

Dziewczyna dostrzegła puste wnętrze jej koleżanki. W środku znajdowały się jedynie kości.

- Co zrobiłeś z jej wnętrzem? - spytała z dziwnym spokojem.

Wiedziała, że czeka ją śmierć.

- Nie twoja sprawa. To samo czeka ciebie i twoich kolegów.

Mężczyzna położył ofiarę na drugim stole i zblokował łańcuchem kończyny. Chwilę później Weronika podzieliła los przyjaciółki.

***

- Koledzy, znalazłem coś... coś obrzydliwego.

Chłopaki raz dwa podbiegli do Oskara.

- Czy, czy to jest stopa Weroniki?!

- Tak. Tylko ona malowała swoje paznokcie u stóp na różne kolory - stwierdził Kuba.

- Skoro tutaj jest jej stopa, to gdzie jest reszta Weroniki? - spytał Grześ.

- Musimy poszukać. Chodźcie tędy... a pani to... - Zza drzewa wyszła przepiękna i skąpo ubrana dziewczyna.

- Jestem Anna. Zgubiłam się w tym przeklętym lesie. Pomożecie mi?

- Oczywiście! - Wrzasnęli podnieceni chłopcy.

- Znam drogę do chatki tamtego psychopaty, możemy się tam rozejrzeć za jakimś telefonem, aby zadzwonić po pomoc. Spokojnie, morderca już dawno się stamtąd wyniósł. - Kobieta uśmiechnęła się nikczemnie.

- Racja, tylko Kasia miała telefon, ale przepadła bez śladu. W takim razie prowadź Anno.

Dziewczyna poprowadziła ich w paszczę lwa. Od razu na wejściu, chłopcy dostrzegli martwe, puste ciała swoich koleżanek. Przestraszyli się do szpiku kości. Wtedy psychol podszedł do Kuby i wbił mu w podbrzusze nóż. Po chwili go wyjął i dźgnął go po raz drugi. Kuba opadł na podłogę. W tej samej chwili, Anna obwiązała szyję Oskara kawałkiem sznura i zacisnęła go. Chłopak padł na ziemię i zaczął się dusić. Przytomny pozostał tylko Grześ, który uciekł do piwnicy. To, co tam zobaczył, nie wyjdzie mu z pamięci do końca życia. Znalazł się w pradawnej bibliotece. Wszędzie stały księgi i czarne świece palące się na czerwono. Na samym środku pomieszczenia namalowany był tajemniczy okrąg.

Chłopak stąpał przed siebie niepewnym krokiem. Jego uwagę przykuły brązowe drzwi. Zaczął do nich podchodzić jak zahipnotyzowany. Sięgnął do klamki, pociągnął ją i otworzył tajemnicze wrota. Nagle usłyszał wystrzał z broni i poczuł ogromny ból. Spojrzał w dół i ujrzał wielką dziurę w klatce piersiowej. Za nim stała Anna ze strzelbą w dłoniach. Grzesiu upadł na ziemię i raz jeszcze spojrzał w głąb tajemniczego pokoju. Pomieszczenie przypominało kostnicę. Na pierwszych dwóch stołach, które znajdowały się najbliżej, chłopak dostrzegł dwie osoby. Pierwsza postać miała na twarzy żelazne ustrojstwo... druga natomiast posiadała na palcu u nogi zawieszkę z imieniem "Howard".

****************************************

Witam wszystkich w kolejnym One Shot'cie. Jestem ciekaw, czy ktokolwiek z was zauważył, że moje One Shot'y są ze sobą lekko połączone ;). Mam nadzieję, że ta historia, która kryje się za rozdziałami was jakoś zaciekawi.

Dajcie znać w komentarzach, co o tym myślicie. Miłego dnia, pozdrawiam.    M.

PS: Informujcie o błędach ;) .


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro