Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Pożądanie"

   Pożądanie. To uczucie kieruje moim życiem.


   Gdy tylko go zobaczyłem, moje zmysły oszalały.   Moje nogi same pchają mnie tam, gdzie on jest. Wchodzę bez pukania. Moje oczy świecą nienaturalnie w ciemności. Ale tam go nie było.

   Światło dochodziło z pomieszczenia obok. Wparowałem tam, bez ceregieli rozwalając drzwi.

   Był tam. Nagi, gorący, kuszący. Piękny w całej swojej okazałości.

   Nie zauważył mnie. Podszedłem z uśmiechem samego diabła do drzwi kabiny, do których stał tyłem. Z rozmachem rozsunąłem drzwi, a on uśmiechnął się prowokująco.

   Cholera! Wiedział, że przyjdę, tylko czekał, aż się tu dostanę! A tak bardzo chciałem zobaczyć jego zdziwioną minę. Zrekompensowałem to sobie, brutalnie łapiąc go za szczękę i mocno całując.

   Jęknął głośno i objął mnie szybko rękami wokół szyi, a ja w tym czasie przycisnąłem go do chłodnej z pewnością kabiny, bo syknął i minimalnie wygiął się w łuk. Napierałem na niego całym ciałem, co powodowało, że czułem jak drży na każdym centymetrze jego ciała tam, gdzie moje dotykało jego.

   Kocham to uczucie podniecenia, uczucie dominacji. To wszystko jest grą, piękną grą kochanków, coś, czego nie da się porównać z żadną inną czynnością: głośne i głębokie oddechy - nierównomierne, spazmatyczne, chaotyczne, jak emocje, które nami targają; dotyk mokrych, przylegających do siebie ciał, łączących się w jedno idealne; ręce błądzące po drugim zaciekawione i zachwycone każdym odkrytym jego kawałkiem; złączone usta, miażdżące siebie nawzajem, podekscytowane ich smakiem i kształtem; oczy będące zamknięte - w tej chwili doskonale działa reszta zmysłów; pustka w głowie - liczy się tylko osoba, którą chcę mieć tu i teraz.

   Moje ręce prześliznęły się na jego biodra i powoli schodziły w wiadomym kierunku. Po drodze opuszkami napierałem na wrażliwą skórę odrobinę bardziej niż delikatnie i drapałem ostrymi paznokciami. Syczał i jęczał na przemian, co mnie iście podniecało.

   - Hi... Hidan... - usłyszałem jego zachrypnięty, głęboki głos. Jedną ręką zacząłem gładzić jego członka. Docisnąłem go do kabiny i drugą ręką uniosłem jedną nogę czarnowłosego, która zaraz oparła się na moim biodrze. Tą samą dłonią drapałem lekko wewnętrzną stronę uda uniesionej nogi, by zaraz zawędrować nią w nieco wrażliwsze rejony. Lizałem kontur szczęki Uchihy, a on zdjął ze mnie koszulkę i opuścił trochę spodnie.

   - Mhm...? - mruknąłem, spoglądając na niego pożądliwym wzrokiem.

   - Ju-uż~! - jęknął mi do ucha. Już? Nawet nie zacząłem go przygotowywać. Zdjąłem więc prędko resztę swego odzienia i przyparłem go teraz przodem do zimnej kabiny. Jednak nie spełniłem jego prośby od razu.

   - Ach... Już? - spytałem, unosząc brew i uśmiechając się sadystycznie, a moja ręka zakleszczyła się na jego twardym penisie, ale nią nie poruszałem. Drugą zaś przejechałem wzdłuż kręgosłupa w dół, by w końcu drażnić paznokciem wejście Itachi'ego. Ten dotyk spowodował, że odruchowo wypchnął biodra ku moim.

   - Hidan! - warknął ciężkim głosem zirytowany. Och, jak ja go uwielbiam. Wbiłem się w niego mocno i już w następnym momencie napawałem się jego zbolałym jękiem.

   - Krzycz! - rozkazałem, odchylając głowę do tyłu. Ruchy moich bioder zwiększyły prędkość tak samo jak i dłoń, którą pieściłem jego członka, delikatnie rzecz ujmując. Sapałem wprost do jego ucha, a on na szybę, która jeszcze bardziej została osadzana parą. Rozchyliłem jeszcze bardziej jego pośladki i pchnąłem mocno. Zacząłem ruszać ręką, którą trzymałem jego członka. Drugą, drapiąc, zawędrowałem przez bok i brzuch do sutka i drażniłem go. Ugryzłem kark czarnowłosego tak, że najprawdopodobniej zostanie na nim ślad. Moje dzieło.

   - Jeszcze - sapnął słabo. Wtedy uśmiechnąłem się chytrze i zwolniłem tempo. Itachi spuścił głowę. - Hidan, kurnaaa - jęknął zdenerwowany i poruszył biodrami, ale szybko mu to uniemożliwiłem. Z moich ust wydobył się zwierzęcy warkot, który zaraz zmienił się w gardłowy śmiech. Szarpnął się, a ja w odpowiedzi przycisnąłem go sobą pewnie boleśnie do kabiny, na co syknął. Uśmiechnąłem się szerzej.

   - Aleś ty naiwny - szepnąłem. Otwarłszy szeroko usta, polizałem jego plecy aż do karku. Ręką, którą bawiłem się jego sutkiem, szarpnąłem teraz za włosy tak, że wygiął plecy w łuk, jeszcze bardziej przyciskając się do zimnej ściany kabiny. - Co jeszcze byś chciał? - spytałem, a on już wiedział, że zrobię wszystko na przekór jego żądaniom.

    - Khh, Hidan - warknął znów, przechyliwszy lekko głowę ku mnie. Wykorzystałem to i zaatakowałem jego wargi, gryząc je i ssąc krew wypływającą z ran z tych ugryzień. Metaliczny, tak znajomy smak rozszedł się po mym języku, a ja już miałem go w garści. Mogłem go w każdej chwili zabić. Cokolwiek. Doznania miał również te same. Czyż nie rozpieszczam go dostatecznie? Czuje mnie w sobie. Czuje, jakby sam był... w sobie. Czuje mój dotyk dłoni na swoim penisie.

   Przejechałem powolnie ostrymi paznokciami po plecach Uchihy, wzdłuż kręgosłupa do krwi, którą zebrałem na dłoni i oblizałem. Z rozkoszy westchnąłem.

    - Czujesz się jak w niebie? - powiedziałem między pchnięciami, które wciąż miały małą częstotliwość.

    - W... Niebie? - sapnął.

    - Ta. - Pchnąłem. Ułożyłem dłonie na jego smukłych biodrach, a on swoimi oparł się o kabinę obok głowy.

    - Z tobą to... - przerwał, a dreszcze przeszły jego ciało. Znalazłem. Wbiłem się w to samo miejsce mocniej. Ten przeciągły jęk, który dane mi było słyszeć, długo pobędzie w moich fantazjach, jakie zapewne niedługo z nim urzeczywistnię. - ...To raczej... - Zacisnął dłonie w pięści. - Jak w piekle...

    Zaśmiałem się głośno. Z nieschodzącym z twarzy uśmiechem przyspieszyłem gwałtownie. Itachi ze świstem wciągnął wilgotne od pary powietrze.

    - Hidan! - jęczał.

    - Och, Jashinie...

    Przymknąłem powieki i odchyliłem głowę do tyłu. Doszedł z głośnym jękiem, a ja spiąłem mięśnie i spuściłem się w nim. Wyszedłem z niego, spłukałem z siebie resztki, które zdążyły wypłynąć i opuściłem kabinę, wziąwszy swoje ubrania.

   Chłodne powietrze owinęło moje ciało, gdy szedłem ciemnym i zimnym korytarzem nago. Z mokrych ciuchów skapywała woda.

   - Znowu gołą dupą świecisz? Pain nie byłby zadowolony, un - doszło mnie z tyłu. Zatrzymałem się i zwróciłem tylko głowę w stronę Deidary, który wychylił głowę zza drzwi swojego pokoju. Uśmiechnął się pod nosem.

   - Nie sądzę, że byłby niezadowolony - stwierdziłem i skierowałem się ku niemu.

   - W sumie... - Uśmiechnął się szerzej, taksując moje piękne ciałko niebieskimi oczami. - Właź. - Uchylił drzwi.

   - Sasori będzie wściekły, gdy się dowie. - Odwzajemniłem uśmiech i wygiąłem przy tym jedną brew.

   - Sasori jest tutaj - szepnął uwodzicielsko.

   Wszedłem do pomieszczenia. Czerwonowłosy siedział półnagi na łóżku i zawiesił na mnie wzrok. Wstał, podszedł do mnie i pocałował niedelikatnie. Blondyn zaszedł mnie od tyłu i przywarł do moich pleców, ręce umiejscowił sobie bezczelnie na moim tyłku. Złapałem go za nadgarstki jedną ręką i przyciągnąłem między mnie a Sasoriego.

   - Zabawimy się po mojemu - mruknąłem do Deidary, patrząc na niego z góry. Zmarszczył brwi, ale już po chwili nie miał nic przeciwko.

   Uśmiechnąłem się szeroko, odsłaniając zęby.

   Dziękuję ci, Jashinie, że dałeś mi takie ciało, że dałeś mi tak obfite życie i że jesteś moim Bogiem.

   Och, wielki Jashinie, pewnie żałujesz, że jesteś tylko Bogiem.

KONIEC

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro