Sora x Reader
Zawsze byłam sama. Nie miałam ani rodziny, której by na mnie zależało, ani przyjaciół, ale może zacznę od początku?
Kiedy byłam mała moja babcia, jedyna osoba jaka mnie rozumiała zmarła z powodu żółtaczki. Od tamtej pory byłam zamknięta w sobie. Moi rodzice nigdy nie próbowali ze mną porozmawiać.
Niedługo potem moja jedyna przyjaciółka wyprowadziła się. Tak po prostu, z dnia na dzień. Nic nie mówiła, ani nie zachowywała się inaczej. Zostawiła tylko list. List, w którym mnie zwyzywała i stwierdziła, że to wszystko było moją winą, chodź tak na prawdę nie zrobiłam nic. Ale może o to chodzi...
Kiedy miałam 15 lat, byłam już całkowicie wyobcowana. Nie miałam przyjaciół, a w szkole zawsze siadałam sama. Rodzina się mną nie przejmowała. Próbowałam zapomnieć o bólu oraz samotności i żyć dalej.
Nigdy nie mogłam jednak zapomnieć tego jednego dnia.
Było już ciemno, a ja po raz kolejny tego dnia pokłóciłam się z rodzicami. Tym razem poszło o to, że "przez gry komputerowe, które mnie ogłupiają" dostałam 3 z testu. Dla moich rodzicieli była to idealna wymówka, aby się ze mną posprzeczać.
W końcu Ich córka musi mieć idealną średnią.
Kiedy podnieśli na mnie rękę, nie wytrzymałam. Wykrzyczałam wszystko co mi leży na sercu.
Nic to nie dało, bo zaczęli się na mnie drzeć jeszcze głośniej, ale to ostatnie słowa zabolały najbardziej.
-Jesteś tylko małą, bezczelną gówniarą! Nigdy nie pasowałaś do naszej rodziny, nigdy nie powinnaś była się urodzić!
Po tym zdarzeniu jeszcze bardziej zamknęłam się w sobie. Moja rodzina zaczęła się psuć, a pomimo tego moje relacje z matką zaczęły się poprawiać. Kilka miesięcy później zmarła w wypadku samochodowym.
Mój ojciec z czasem zaczął popadać w alkoholizm. Nie, nie mogłam zrobić nic. Czy na pewno chciałam coś robić?
Pewnego dnia, gdy ojca nie było w domu poszłam do sypialni rodziców. Podeszłam do toaletki mojej mamy i zaczęłam używać jej kosmetyków. Umalowałam się, wyperfumowałam. Przez chwilę poczułam się jakby tu była. Gdy już miałam wychodzić, znalazłam w szufladzie toaletki list.
Zaadresowany do mnie.
Do tej pory nie mogę uwierzyć w to co było tam napisane, ale to właśnie dzięki temu przetrwałam piekło jakie zgotowali mi ojciec wraz z bratem.
Niedługo później poszłam do liceum. Moja psychika była na krańcu wytrzymałości, ale nie dawałam nic po sobie poznać.
W mojej klasie był pewien chłopak. Zawsze chodził ze swoją młodszą siostrą. Odziwo ona także uczęszczała do liceum, do tej samej klasy.
Pomimo tego, że ich wiedza znacznie przekraczała poziom wiedzy osób uczących nas, na pytania przez nich zadawane odpowiadali krótko, zwięźle i na temat. Ich oceny były nienaganne, ale z czasem zaczęłam zastanawiać się, czy nie są samotni.
W tamtej chwili podziwiałam ich. Mieli idealne oceny, byli inteligentni, zawsze byli uśmiechnięci i weseli. Ponadto nigdy nie widziałam, aby którekolwiek z nich przegrało.
Najważniejsze było jednak to, że mieli siebie. Nie trzymali się z nikim z klasy, rozmawiali tylko gdy było to konieczne. Ale nigdy nie byli smutni.
Pewnego razu, w drodze losowania wylądowałam z nimi w grupie. Niby nic, a jednak coś. Zawsze robiłam projekty sama, a oni tylko w dwójkę. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Jednak nie musiałam robić nic.
Tego samego dnia podeszli do mojej ławki i zaprosili do siebie, aby zrobić projekt. Po lekcjach więc spakowałam się i ruszyłam niepewnym krokiem za nimi.
-Jak się nazywasz?- spytała dziewczynka w trakcie drogi.
-Racja, jakby na to spojrzeć to nigdy nie zamieniliśmy nawet słowa- pomyślałam- [Nazwisko][Imię]- powiedziałam cicho wpatrzona w drogę przede mną.
-Ładne imię- stwierdził chłopak, a ja czułam jak robi mi się gorąco.
-Dziekuję
-Jestem Sora, a ten mały skarb to Shiro, moja siostrzyczka.
W sumie na tym skończyła się nasza rozmowa niezwiązana z projektem. Gdy doszliśmy do ich domu skupiliśmy się tylko i wyłącznie na nim. Jednak temat jaki sobie wybraliśmy był dość obszerny, dlatego postanowiliśmy skończyć go w innym terminie. Pracy nie zostało dużo, ale było już późno.
Następnego dnia zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami mieliśmy iść skończyć projekt. Powiadomiłam brata wcześniej, że będą u mnie goście, dzięki czemu miałam pewność, że nie odwali niczego i będę miała chociaż jeden dzień spokoju.
Tamtego popołudnia jak przyszliśmy do mnie w domu było czysto, obiad był gotowy, a ojciec wyjątkowo trzeźwy. Nawet wdał się z rodzeństwem w rozmowę. No tak, chciał aby wszyscy myśleli iż jesteśmy przykładną rodziną.
Ojciec wraz z bratem byli pewni, że niczego się nie domyślają, ale ja wiedziałam, że jest inaczej. Zbyt dużo czasu poświęciłam na obserwowanie ludzi, aby nie zauważyć wzroku Sory, przykrytego maską uśmiechu.
Nagle wszystko stało się o wiele jaśniejsze. To że zawsze są uśmiechnięci, to że nie wydają się w relacje z rówieśnikami. Nagle poczułam się jakbym odkryła największą zagadkę tego świata, zagadkę Sory i Shiro.
Rzecz jasna nie rozmawiałam z nimi o tym. Mogłoby się wydawać, że pomimo skończenia projektu zostaliśmy przyjaciółmi czy coś. Nic bardziej mylnego. Owszem, skończyliśmy projekt, podczas jego trwania zamieniliśmy kilka zdań z nim nie związanych, a raz nawet Shiro podeszła do mnie i mnie przytuliła. Wystraszyłam się mocno, ale oddałam uścisk. Jednak gdy tylko wszystko dobiegło końca, więcej ich nie zobaczyłam.
Z dnia na dzień przestali przychodzić do szkoły. Nie wiem czemu, ale gdzieś tam poczułam jakby ukłucie. Nie rozumiałam tego uczucia, dlatego szybko się go pozbyłam i nie myślałam o nim.
Z dnia na dzień, tygodnia na tydzień oraz z miesiąca na miesiąc w moim domu robiło się coraz gorzej. Nie raz nie ćwiczyłam na lekcjach WF, aby nikt przypadkiem nie zobaczył wszystkich tych siniaków, zaczerwienień i ran. Żeby nie pytali się dlaczego noszę tyle bandaży.
Mogliby wtedy połączyć to i moje wory pod oczami oraz wycofanie.
Miałam jednak wrażenie, że nawet jakbym to komuś powiedziała, nikt by nic z tym nie zrobił. W końcu to ludzie.
Przez to co działo się u mnie w domu, zaczęłam coraz mniej jeść i wagarować. "Wolne" dni spędzałam na graniu na komputerze. Z czasem kompletnie opuściłam szkołę. Mój ojciec wkręcił dyrektorowi, że jestem ciężko chora, ale uczę się systematycznie w domu, dlatego przysyłali mi tylko jakieś testy od czasu do czasu.
W grach stawałam się coraz lepsza. Tylko na nie już poświęcałam czas. Koniec końców stałam na samym szczycie rankingu, aż pewnego dnia nie zostałam zdetronizowana przez grupkę graczy, bez ników. Można by rzec, że byli bezimienni.
Nie ważne jak bardzo starałam się ich pokonać, nie dawałam rady. Po pewnym meczu zaproponowali mi dołączenie do drużyny. To było dziwne.
Sprawdziłam ich w necie. Okazało się że w kilku innych grach, również na pierwszych miejscach figurują gracze bez imion, tak jak oni. Dodatkowo gdy sprawdziłam ich osiągnięcia, byłam pod niemałym wrażeniem. Napisałam do jednego z nich.
Od: [Ksywka]
Do: [ ]
Dlaczego chcecie mnie w swojej drużynie?
Od: [ ]
Do: [Ksywka]
Bo jesteś dobra.
Od: [Ksywka]
Do: [ ]
Ale czemu akurat Ja?
Od: [ ]
Do: [Ksywka]
Ponieważ prawie nam dorównujesz. Jesteś bardzo dobra, a dzieli nas tylko kilka punktów. Twój styl gry odbiega od przyjętych wzorców. Wydaje się być chaotyczny i nieprzemyślany, ale wcale taki nie jest.
Przez całe swoje życie nie usłyszałam milszych słów. Nie mniej jednak znałam tylko 2 osoby na całym świecie, które mogły tak to wytłumaczyć.
Gracz [ ] wysłał Ci zaproszenie do gildii.
Akceptuj/Odrzuć
Od tego czasu grałam z nimi. Rozumieliśmy się praktycznie bez słów. Razem byliśmy na szczycie. Miałam jednak nieodparte wrażenie, że coś pominęłam.
Po jakimś czasie zniknęli. Z dnia na dzień przestali wchodzić, grać. Niby nadrabiałam punkty, ale to było za mało. Wiedziałam że prędzej czy później spadniemy w rankingu.
A oni się nie odzywali. Zniknęli, tak jak wszyscy.
Po raz pierwszy w życiu czułam się tak źle. Coś w piersi tak niemiłosiernie bolało. Przestałam jeść, grać też mi się odechciało. Olewałam te testy i wezwania na nie. Jedyne co robiłam, to leżałam zwinięta w kłębek pod kołdrą.
Moją głowę zaprzątała tylko i wyłącznie dwójka rodzeństwa, bo miałam pewność, że to oni.
Mój brat chyba zaczął się o mnie martwić. Przychodził do mojego pokoju i siadał na krańcu łóżka. Raz na jakiś czas nawet chciał mnie pogłaskać po głowie, ale skutecznie mu to uniemożliwiałam. Nienawidziłam ludzkiego dotyku, a już w szczególności Ich dotyku.
Z czasem zaczął przynosić mi jedzenie do pokoju. Skubałam je tylko i odstawiłam na miejsce.
Któregoś dnia ktoś wysłał mi zaproszenie do gry.
Szachy. Nie lubiłam szachów. Sora i Shiro często w nie grali. Odpisałam, że wolę warcaby i wróciłam do łóżka.
Po kilku minutach irytujący dźwięk wiadomości powtórzył się. Tym razem była to prośba o rundę warcab. Nie miałam innego wyjścia i zaakceptowałam.
Gra się rozpoczęła. Mój przeciwnik od początku zasłynął niekonwencjonalną strategią i teoretycznie bezsensownymi ruchami. Po którymś ruchu przejrzałam jego strategię. Nie wiem czemu, pomimo tego że gracz był cholernie dobry, wiedziałam że to nie bezimienni. Zostały 2 jego pionki i jeden mój, królowa. Wykonałam serie kilku teoretycznie bezsensownych ruchów, aby zmylić przeciwnika. Kiedy zabiłam jego pionka, wiedziałam, że przejrzał już moją sekwencje ruchów, dlatego od razu ją zmieniłam. Może i był to tylko mecz dla frajdy, ale jestem jednym z czołowych graczy na serwerze. Nie mogę tak łatwo przegrać.
W międzyczasie spojrzałam na nazwę gracza.
[Tet]
Czyli to nie jest rodzeństwo. Szkoda.
Gra dobiegła końca. Zakończyła się moim zwycięstwem. Tym co jednak mnie najbardziej zaskoczyło to to, że na serwerze nie ma gracza o takim nicku, a jednak przed chwilą z nim grałam...
Tamtego dnia wyłączyłam komputer i poszłam spać. Rano jak się obudziłam, miałam 1 nieprzeczytaną wiadomość od Teta.
"Czy uważasz, że narodziłaś się w dobrym świecie?"
Wiadomość ciągnęła się dalej, ale nie chciało mi się czytać. Szybko zatem odpowiedziałam.
Do: [Tet]
Od: [Ksywka]
Mój świat jest popierdolony. Nie lubię go. Uważam, że mogłabym się narodzić w dużo lepszym świecie.
Z ekranu mojego komputera zaczęły wyłaniać się jakieś ręce, a ja słyszałam głos. Zobaczyłam jeszcze tylko mojego brata, który otwiera drzwi. Zatrzasnęłam mu je przed twarzą.
To było moje ostatnie wspomnienie w moim świecie.
A teraz? Teraz stoję przed Sorą i Shiro. Przed ludźmi, z którymi tak bardzo chciałam się zobaczyć. Rodzeństwem, które dwa razy zniknęło bez słowa. Przed Królem i Królową Elkii, Bezimiennymi.
Westchnęłam cicho i odwróciłam się do nich plecami i ruszyłam przed siebie. Nie zatrzymywałam się, nie byłam zatrzymywana. Wyszłam z pałacu i skierowałam się do swojej willi na obrzeżach miasta. Musiałam wygrać sporą ilość gier, żeby można było ją wybudować.
Jak to możliwe, że mieszkam tu już tak długo, a dopiero teraz skojarzyłam fakty? A może ją po prostu nie chciałam przyjąć do wiadomości, że to mogą być oni? Nie wiem, ale wiem że nie chcę mieć z nimi nic wspólnego.
Skoro nie chce mieć z nimi nic wspólnego, to czemu tak boli mnie w piersi?
Westchnęłam cicho i rzuciłam się na łóżko, aby móc odreagować idąc spać.
Słońce drażniło mnie niemiłosiernie. Przetarłam leniwie oczy i podniosłam się do siadu. Zanim się zorientowałam zostałam zamkniętą w uścisku.
Co się dzieje? Kim jesteś? Nie dotykaj mnie! Nieee!!!
Z impetem odepchnęłam osobę, która się do mnie przytulała i objęłam się ramionami. Czułam jak oddech mi przyspiesza, a w oczach zbierają się łzy. Zgięłam nogi w kolanach i ułożyłam je po bokach bioder. Skuliłam się jeszcze bardziej, a łzy zaczęły toczyć ścieżkę po moich polikach. Ogarnęła mnie panika.
Słyszałam, że ktoś coś do mnie mówi. Nie byłam w stanie rozpoznać głosu, ale czułam że jest mi bliski. Oddech po woli zwalniał, a ja zostałam opleciona ramionami. Było mi ciepło. Normalnie i w sercu. Chwilę później dołączyły drugie ramiona. Strach zniknął, a ja zaczęłam się uspokajać.
Trwało to jeszcze dłuższą chwilę, po czym uniosłam głowę ku górze. Jak duże było moje zdziwienie, gdy ujrzałam, że to ludzie praktycznie nieuchwytni dla mnie siedzieli teraz obok mnie i uspokajali.
Czemu tu przyszli? Przecież ich nie obchodzę, Odeszli. Bez słowa. Dwa razy. Wiedzieli, ale odeszli. Nienawidzę ich. Ale skoro ich nienawidzę, to dlaczego przy nich czuję się bezpieczna. Dlaczego Jego ramiona są takie wyjątkowe? Czy ja...?
Nie wiele myśląc wtuliłam się bardziej w ramiona Sory. Wzmocnił uścisk. Poczułam jak Shiro mnie puszcza i wstaje z łóżka. Po chwili usłyszałam trzask drzwi,a le nie zwracałam na nie uwagi. Coraz bardziej odpływałam i to do tego w ramionach chłopaka, który zaprzątał moją głowę od długiego czasu.
Musiałam zostać przniesiona do innego świata, żeby zrozumieć, że to właśnie to uczucie ludzie nazywają...
-Kocham Cię, [Imię].
...miłością.
~~~
One-Shotcik dla Zerowix
Wybacz, że tak długo.
Mam wrażenie że wychodzą mi coraz gorzej.
Do napisania,
Wasza Kiomi ^-^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro