Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Imayoshi x Reader

Uwaga na przekleństwa
Miłego czytania ^^

— Nooooo, ale przecież to do niego nie podobne, nie uważasz? — ciągnęła moja przyjaciółka.

— Wiem przecież Kin-chan, ale takie są fakty — powiedziałam przyciszonym głosem.

— Ne [Imię], boli Cię to? — spytała. Była smutna, nie widziałam tego przez telefon, ale czułam, słyszałam.

— Jasne, że tak. — Głos zaczął mi się łamać. — Ale co ja mogę zrobić... Wiesz, że podoba mi się już prawie dwa lata — mówiłam przez łzy.

— Już ja mu nakopie kurwa do tej jego pustej makówki! — krzyknęła przez telefon. — Wiem [Imię], że Cię to boli, ale dasz radę, jesteś silna, rozumiesz?! Nie mogę powiedzieć Ci, co masz zrobić, ale myślę, że Ty sama najlepiej to wiesz.

— Tak, wiem. Poczyniłam już nawet przygotowania w tym kierunku, ale nie jestem do końca pewna tego wszystkiego — odparłam. 

— Jeśli ty tego nie zrobisz, to ja to zrobię za Ciebie! Dobra muszę kończyć. Do jutra [Imię]! — powiedziała, po czym się rozłączyła.

Nie wiedząc co ze sobą zrobić poszłam pod prysznic. Kiedy ciepłe krople wody zaczęły spływać po moim ciele, jeszcze raz przypomniało mi się zajście z dzisiejszego popołudnia.

Musiałam wracać dzisiaj wcześniej z treningu, więc zebrałam się i opuściłam salę gimnastyczną uprzednio żegnając się ze wszystkimi. Kiedy byłam w połowie drogi do domu, zauważyłam, że nie mam w torbie mojego notesu. Używam go do zapisywania wszystkich postępów zawodników, treningów i wyjazdów drużyny, a że po powrocie musiałam skontaktować się jeszcze z paroma osobami odnośnie meczu towarzyskiego, musiałam po niego wrócić.

Kiedy weszłam na salę na parkiecie nie było już nikogo. Szybko znalazłam swój zeszyt i wychodziłam, ale dźwięk otwieranych drzwi od męskiej przebieralni wybił mnie z rytmu i odruchowo schowałam się w magazynku.

Nach, nie wierzę, że mu się udało... —  rzucił ktoś prześmiewczo, czyżby Aomine? Ale co on robił na treningu?

Ja też nie, ale jeżeli nie zerwą ze sobą do jutra, do 16:46, to Imayoshi wygra ten zakład.- stwierdziła druga osoba, po głosie mogłam rozpoznać, że to Wakamatsu-senpai.

Ej, ale nie uważacie, że to trochę nie sprawiedliwe w stosunku do [Imię]-chan?

Skoro tak uważasz Satsuki, to czemu sama jej tego nie powiedziałaś, co?

Teraz już wiedziałam, że to na pewno Aomine i Satsuki, ale nadal nie wiedziałam o co chodzi. Dlaczego ja w ogóle ich podsłuchiwałam? Może dlatego, że usłyszałam imię Shoichi'ego? Nie wiem, ale muszę się dowiedzieć o co chodzi?!

Mimo wszystko jednak mi głupio — ciągnęła menadżerka.

To jej to powiedz, ona i tak jest ślepo zakochana w kapitanie stwierdził Wakamatsu.

Nie zerwie z nim choćby nie wiem co, a on to zwyczajnie wykorzystuje. Zresztą, nie dziwię mu się, trzeba przyznać, że [Nazwisko] jest całkiem niezła — dodał Aomine.

Zacisnęłam pięści ze złości i postanowiłam wyjść z ukrycia. Słysząc dźwięk kroków, cała trójka odwróciła się w moją stronę.

[Imię]-chan, co ty tu robisz? — spytała zdezorientowana Satsuki.

Podniosłam zeszyt do góry. Głowę miałam zwieszoną na kwint, a przez moje [średniej długości/długie], [kolor] włosy nie widziałam dokładnie ich twarzy. Schowałam notes to torby i skierowałam się w stronę wyjście. W połowie drogi stanęłam. Zwyciężyła ciekawość.

— O jaki zakład chodzi? spytałam.

Zerknęli po sobie. Pierwszy zabrał głos Wakamatsu-senpai:

— P-pamiętasz [Nazwisko]-san, jak byliśmy 2 tygodnie temu się napić? — Kiwnęłam lekko głową.— Imayoshi-senpai założył się z nami, że będziecie ze sobą przez dwa tygodnie!- powiedział szybko na jednym wdechu.

Kurwa. Boli.

Jesteście... — zaczęłam cicho— żałośni — dokończyłam i skierowałam swe kroki ku wyjściu z sali gimnastycznej. — Nie myślałam, że jesteś aż taką suką, Satsuki — dodałam z pogardą i opuściłam teren szkoły.

Kątem oka widziałam na ich twarzach zdziwienie. W sumie nie dziwię im się. Zwykle staram się być opanowana, nikogo nie obrażam bez powodu, a tym bardziej nie przeklinam. Po tym wszystkim po prostu wróciłam do domu.

Wyszłam z pod prysznica, owinęłam się szczelnie ręcznikiem i weszłam do pokoju. Miałam swoją prywatną łazienkę, co było dosyć pomocne. Ubrałam się szybko w piżamę i wskoczyłam pod kołdrę. Usłyszałam jeszcze dźwięk przychodzącego SMS'a, jednakże sen był pierwszy.

~Rano~

Całą noc wierciłam się i kopałam, budząc co chwilę. W końcu miałam dość i o 5 byłam już na nogach. Spojrzałam na SMS'a, który przyszedł wczoraj.

22:27

Od: Shoi-chan

O której jutro się spotykamy?

5:08

Do: Shoi-chan

Pasuje Ci o 7:15?

5:09

Od: Shoi-chan

Jasne. Do zobaczenia ;)

Szybko zaliczyłam poranną toaletę, śniadanie oraz spakowałam się do szkoły. Koniec końców, o 6 z minutami byłam gotowa, dlatego raz jeszcze przemyślałam to, co chcę dzisiaj zrobić i zanim się obejrzałam była 7:10. Założyłam buty, wzięłam torbę i wyszłam z domu. Imayoshi już stał przed moimi drzwiami. Dom Imayoshi'ego stoi obok mojego, więc daleko iść nie musiał. Niby znamy się od dziecka, ale on cały czas mnie zadziwia. Standardowo na powitanie chciał mnie przytulić, ale automatycznie się odsunęłam.

— Wybacz Shoi-chan, nie czuję się najlepiej — wymyśliłam szybko wymówkę.

— Masz gorączkę? — mówiąc to przyłożył swoje czoło, do mojego.

— Nie, po prostu, chyba zjadłam coś nieświeżego — sprecyzowałam, na co on tylko pokiwał głową.

Nie mogłam dać po sobie poznać, że coś jest nie tak, inaczej całość spali na panewce. Drogę do szkoły przebyliśmy w ciszy. Przy dziedzińcu przytuliłam Shoichi'ego na co ten się lekko zdziwił. Z perspektywy osoby trzeciej musiało to wyglądać komicznie, w końcu, dosięgałam mu ledwo do klatki piersiowej.

— Już lepiej? — spytał z troską. Dobre sobie. Pokręciłam głową i wtuliłam się bardziej w jego klatę. Po chwili wahania odwzajemnił uścisk. Ostatni uścisk...

— Po prostu, nie chcę Cię stracić, Shoi-chan.

— Baka, nie stracisz — powiedział cicho ściskając mocniej. Zabolało. Mocno.

Po chwili się od siebie odsunęliśmy i każde z nas poszło w swoją stronę. Weszłam do klasy i skierowałam do ostatniej ławki. Usiadłam i czekałam. W końcu zadzwonił dzwonek, a do klasy jak huragan wpadła moja, jak się okazuje, jedyna, prawdziwa przyjaciółka, Kin-chan. Usiadła w ławce przede mną. Po chwili do sali wkroczył nauczyciel i zaczął prowadzić lekcje.

~~~

— Wiesz już co z tym zrobisz [Imię]?

— Wiem, ale największy problem będzie z Momoi. Jak tylko wejdzie do sali, zaraz zacznie do mnie coś gadać... — stwierdziłam załamana.

— Pamiętaj, że jutro Imayoshi ma wpierdol! — Zacisnęła pięść. Zawsze wiedziałam, że nie przepada za moim chłopakiem, ale pomimo tego mnie wspierała.

— Wiesz z czego się cieszę? — pokręciła głową. — Z tego, że od rana nie ma ani różowej, ani murzyna.

— W sumie jak o tym wspominasz, to racja, nie widziałam ich dzisiaj.

Jak na zawołanie do sali wbiegła Satsuki, cała zdyszana i zaczęła się tłumaczyć. Sekundę później zadzwonił dzwonek. Na każdej następnej przerwie uciekałam przed Momoi, gdzie tylko mogłam. Oczywiście Kin-chan mi w tym pomagała, co chwila zagadując różowowłosą.

W końcu było po lekcjach, a ja szybko umknęłam z sali, uprzednio żegnając się z przyjaciółką. Zaszyłam się w pokoju Rady Samorządu. Nikt nie protestował, a ja mogłam w tym czasie skończyć organizować notatki, tak aby oddać je Satsuki. Zrobiłam wszystko, co związane jest z następnym meczem towarzyskim oraz obozem treningowym, który miał odbyć się za miesiąc. Skserowałam zgody i włożyłam je do grubej teczki, razem z całą resztą dokumentów, od których chciałam się już wyswobodzić. Sprawdziłam jeszcze raz czy wszystko jest i dopisałam krótki liścik. Pożegnałam się z Samorządem i ruszyłam w stronę sali gimnastycznej.

<Pov 3.os>

Wszyscy właśnie kończyli rozgrzewkę. Nawet Aomine pofatygował się na trening, jednakże zrobił to ze względu, na wczorajsze wydarzenia. Wiedział, że nie obejdzie się bez żadnej jazdy. Imayoshi za to niepokoił się gdzie jest druga menadżerka klubu.

— Hej, Momoi. Nie wiesz może gdzie jest [Imię]?

— Nie mam pojęcia — westchnęła, spuszczając głowę — wczoraj się trochę pokłóciłyśmy.

— Pokłóciłyście? — wtrącił się Aomine — Nie, ona zwyczajnie Cię zwyzywała.

— Pójdę jej poszukać — powiedział Shoichi i już miał wychodzić, ale nagle drzwi do sali się otworzyły. Stanął w nich trener wraz ze zgubą. Westchnął i położył dłoń na ramieniu dziewczyny. Spytał czy jest ona pewna swojej decyzji, a gdy ta przytaknęła, opuścił salę.

Spojrzała na zegarek w komórce.

Podeszła na środek sali.

— Imayoshi-senpai, mógłbyś na chwilkę podejść? — Cała drużyna stała w osłupieniu, dziwiąc się, że [jasno/ciemno]włosa zwróciła się do kapitana tak oficjalnie. Pierwszy zareagował sam wskazany. — Momoi-san, mogłabyś? — przywołała dziewczynę.

— Senpai, między nami koniec.

— Ha! Czyli przegrałeś senpai! — krzyknął Wakamatsu, jednak zamilkł widząc dłoń [Imię]. W jej dłoni znajdowała się komórka, na której wyświetlona była godzina.

16:49

[Nazwisko] westchnęła cicho.

— Kontynuując — odchrząknęła — niniejszym ja, [Nazwisko] [Imię], rezygnuję z posady menadżerki drużyny koszykarskiej Akademii Tōō! — powiedziała na tyle głośno i wyraźnie, żeby każdy ją usłyszał. Wręczyła zszokowanej Momoi teczkę i zbliżyła się do kapitana, który stał, jak wszyscy zresztą, jak słup soli. — Brawo senpai, udało Ci się mnie złamać — dodała, po czym opuściła salę.

Za drzwiami stał Harasawa-sensei czekając na dziewczynę.

— Jesteś tego na 1000% pewna, [Nazwisko]? — spytał jeszcze raz dla pewności.

— Nie, ale spokojnie sensei. Nie zostawiam, nie dokończonych spraw — powiedziała i ruszyła w stronę wyjścia ze szkoły. — Powodzenia z tymi dzikusami — dodała na odchodne.

Gdy tylko wyszła poza bramę, łzy zaczęły płynąć nurtem tworząc mokre ścieżki na jej policzkach. Miała dość, pobiegła przed siebie.

~~~

Pierwsza otrząsnęła się Momoi, która od razu wzięła się za wertowanie zawartości teczki. Kiedy skończyła, Imayoshi również wrócił do siebie.

— CO TAK STOICIE JAK KOŁKI?! WRACAĆ DO TRENINGU! — wrzasnął, przywracając wszystkich do normalności. Skierował się do wyjścia, lecz został zatrzymany przez menadżerkę.

— Senpai — zaczęła — [Imię]-chan załatwiła obóz treningowy wraz z zakwaterowaniem, posiłkami, wyceną kosztów zgodą nauczycieli oraz dyrekcji i zgodami dla uczniów. Transport na następny mecz towarzyski oraz informacje wraz z kolejnymi zgodami. Ona, załatwiła wszyściutko na następny miesiąc. Razem z treningami dla poszczególnych zawodników! Ona naprawdę chce...

— Nawet nie kończ. Prowadź trening — powiedział i wybiegł z sali.

Pech chciał, żeby zaczęła się ulewa, ale miał to gdzieś. Wybiegł z terenu szkoły i skręcił w prawo, następnie w lewo, przez pasy. Cały czas biegł na maksimum. Wiedział gdzie biegnie, więc bez problemu mógł ją dogonić. Astma nie pozwalała jej na samowolkę i właśnie dlatego jego obawy były spotęgowane. Zobaczył ją. Opierała się rękami o kolana i ciężko dyszała, lecz gdy tylko go zobaczyła, biegła dalej.

Była już w parku. Biegła, biegła, chciała uciec. Od niego, od nich, od bólu i cierpienia, od świata. Chciała po prostu móc w spokoju się wypłakać i zamknąć się raz na zawsze. To właśnie Shoichi był tym, dzięki któremu [Imię] jeszcze nie straciła chęci do życia oraz uczuć. Tylko dzięki niemu, była jeszcze w miarę sobą i dopuszczała do siebie ludzi. Ale wszystko kiedyś się kończy, prawda? Dla niej skończyło się wszystko. Beztroskie dni, miłość, przyjaźnie, bycie menadżerką, zabawa. Całe dotychczasowe życie.

Czuła, że jej płuca płoną. Podbiegła pod płaczącą wierzbę, która rosła koło stawu w parku. Starała się złapać oddech. Upadła. Ledwo oddychała, a płuca bolały ją niemiłosiernie. Po chwili podbiegł czarnowłosy i od razu zarzucił dziewczynie kurtkę na ramiona. Uklękł na dwa kolana przed nią i starał się przybliżyć, przytulić, lecz ta odepchnęła go od siebie. Złapała się za ramiona, a łzy wymieszane z deszczem nadal spływały po bladych policzkach.

— Odejdź! Nie chcę Cię tu! — krzyczała. — Nie rozumiesz!? Spierdalaj! Nienawidzę Cię! Jak chciałeś się mną zabawić, było tak od razu, a nie... — ciągnęła zrozpaczona. — Ja głupia myślałam, że komuś w końcu na mnie zależy... — dodała ciszej mając nadzieję, że chłopak tego nie usłyszy.

Wtedy stało się coś czego się nie spodziewała. Imayoshi złączył ich wargi w pocałunku i przyciągnął ją bliżej. W tym pocałunku zawarte były wszystkie emocje i uczucia towarzyszące ciemnowłosemu. Zamknęła oczy i dała chwili trwać odwzajemniając pocałunek.

Nie potrzebowali słów.
Potrzebowali siebie.

~~~

Drugi One-Shot dla @FeyrisMiau <3 Siedziałam nad nim do 4 nad ranem poprawiając błędy, więc mam nadzieję, że Ci się spodoba ^^Jeśli jeszcze jakieś są, proszę o ich wytykanie

Do napisania,
Wasza Kiomi ^-^


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro