Korpoludki | 𝗡𝗶𝗸𝗶
Kim Sooyoung wielokrotnie powtarzała sobie, że w przyszłości nigdy nie będzie siedzieć za biurkiem i liczyć. Jako dziecko marzyła o pracy artysty, ponieważ nie cierpiała ograniczeń. Wszystko jednak spełzło na niczym, gdy dziesięć lat temu zmarła matka. Ostatnia ważna dla niej osoba.
Po rodzicielce odziedziczyła nie tylko niebieskie oczy, ale i ciągnące się długi, które wypadało jak najszybciej spłacić. Toteż zrobiła studia z rachunkowości i uzyskała międzynarodowy certyfikat z kontrolingu finansowego. Dlatego od ponad pięciu lat pracowała w japońskiej firmie, która swój koreański oddział miała w Busan. Codziennie patrzyła w monitor, praktycznie przez cały dzień. Zaczynała pracę o siódmej i pomimo aneksu do umowy, w którym było zaznaczone osiem godzin, nijak się to nie miało do rzeczywistości. Ponieważ pracy było więcej niż rąk do roboty.
Tamtego dnia w firmie panowało poruszenie. Wchodząc do pokoju socjalnego, usłyszała głos koleżanek.
— Podobno widziała go Kim So Dam, asystentka biura. Przyleciał prywatnym odrzutowcem. Jest przystojny i młody.
— Kto?
— Nowy prezes — powtórzyła Doohae, która odpowiedzialna była za marketing i e-commerce. — Nie słyszałaś Soo? Prezes Nishimura odchodzi na emeryturę. Jego miejsce obsadzi synem.
— Przystojny jest — rozmarzyła się druga z koleżanek. — Choć mówią o nim, że to tyran, hulak i nie traktuje tej pracy poważnie. Jest rozpieszczonym, ukochanym i jedynym synem prezesa, więc to normalne w takich rodzinach.
Sooyoung wzięła swój kubek i włączyła odpowiedni program w ekspresie. Po chwili jej kawa była gotowa, więc pożegnała się ukłonem i skierowała do pokoju. Nie wiedziała nic o zmianie w zarządzie, ale jeśliby miała sięgnąć pamięcią, to jakiś czas temu, Jungwon coś wspominał. Aczkolwiek nie słuchała go dokładnie, ponieważ skupiona była całkowicie na tabeli w Excelu. Poza tym Jungwon często szukał sensacji i lubił plotki. Dlatego większość informacji Soo dzieliła przez trzy.
Wpadając do gabinetu, odnalazła kolegę, który w pośpiechu chował swoje gazety do szuflady. Soo uniosła brew w zdziwieniu, ponieważ wyglądał na bardzo zaaferowanego i przestraszonego. Co nie pasowało do jego ogólnego wizerunku luzackiego chłopaka.
— Soo! — powiedział, gdy się wyprostował i zobaczył koleżankę. — Przestraszyłaś mnie!
— Przepraszam — odpowiedziała. — Dlaczego chowasz te... Gazety?
— Podobno ma być kontrola. Audyt przeprowadzony przez tego nowego prezesa. Nie wiadomo, kiedy do nas przyjdzie.
— Przyjdzie? Do nas?
Jungwon przewrócił oczami, a potem głośno westchnął. Oparł się o własne biurko i wziął długopis do ręki. Zaczął nim obracać i robił to zawsze, gdy był czymś poirytowany.
— Czasami myślę, że się z choinki urwałaś, Soo.
Dziewczyna odłożyła kubek z kawą i skrzyżowała ręce. Nie podobał jej się przytyk kolegi. Po pierwsze z ich dwójki ona była starsza. Po drugie Jungwon często zachowywał się dziecinnie i był roztrzepany. Po trzecie... Może miał rację, że o zamianie w strukturze dowiedziała się dopiero teraz, ale na Boga! Nie każdych obchodzi wszystko, co dzieje się w firmie. Niektórzy skupiali się wyłącznie na pracy, a nie plotkach, jak dwudziestodwuletni Yang.
— Jesteśmy najważniejszym działem w tej filii — ciągnął dalej, tym razem siadając na swoim miejscu i wpisując hasło w laptop. — Pilnujemy rachunków, wyciągów i faktur. Aby wszystko działało, jak należy w naszym regionie. Poza siedzibą w Tokio i Seulu jesteśmy trzecią co do wielkości placówką. Na pewno nas odwiedzi. Możemy się nawet o to założyć.
✯
Sooyung dobrze zrobiła, że nie zakładała się z Jungwon'em. Przede wszystkim dlatego, że następnego dnia by przegrała. Już o godzinie dziewiątej, drzwi ich gabinetu się otworzyły, a wbiegł do nich Lee Heesung, główny dyrektor tego oddziału. Mężczyzna podkreślił, że mają tylko godzinę, aby uporządkować pomieszczenie, ponieważ nowy prezes ma zamiar ich odwiedzić.
— Jeśli będzie o coś pytał — dodał Heesung wychodząc z pokoju. — Nie odzywajcie się. Zwłaszcza ty, Yang.
Jungwon nadął policzki, jakby obrażony przytykiem dyrektora. Jednak odpuścił, biorąc się za ogarnięcie swojego biurka. Sooyoung natomiast uporządkowała teczki i segregatory, w których jeszcze posiadali papierowe zestawienia i tabele. Było ich oczywiście mniej, niż tych w wersji elektronicznej, aczkolwiek wychodziła z założenia, że papier zawsze się przydaje, a systemy informatyczne coś często są omylne.
Po godzinie, tak jak zapowiedział Heesung, drzwi gabinetu się otworzyły. Ku zaskoczeniu wszystkich, pojawił się za nimi wysoki, ciemnowłosy mężczyzna, który najpewniej był w wieku Jungwon'a, a może i nawet młodszy. Gdy Sooyoung spojrzała na jego twarz, doznała szoku. Przecież to był ten bezczelny chłopak, który próbował ją poderwać! I to na urodzinach przyjaciółki!
— Kim, Yang! — zaczął dyrektor Lee. — To właśnie jest pan Nishimura Riki, który zostanie nowym prezesem. Ma do was kilka pytań.
Księgowi pokłonili się, okazując wymagany przez kulturę szacunek. Aczkolwiek, gdyby to miało zależeć od Soo, z pewnością podeszła by do prezesa i uderzyłą go w twarz. Od chwili ich spotkania na imprezie, miała o nim wyjątkowo złe zdanie. Najwidoczniej Nishimura jej nie poznał, ponieważ sprawił takie wrażenie. Kim nie była tym zdziwiona, on był typowym bad boyem, który zapomina o nocnej kochance, już następnego ranka.
— A więc to tutaj są przetrzymywane wszystkie księgi? — powiedział pewnym siebie głosem, głębokim i takim, jakim Soo go zapamiętała. Władczym, dostojnym, lekko zarozumiałym.
— Tak. Sooyoung, pokaż panu Nishimurze!
Księgowa odwróciła się i sięgnęła dłonią na regały za sobą. Znajdowały się na tyłach pomieszczenia i były zabezpieczone grubą, metalową roletą. Riki podszedł bliżej i przystając obok dziewczyny, wyciągnął do góry rękę. Wyglądał, jakby chciał konkretnie tę księgę zobaczyć. Rok 2020.
Soo dziwnie się czuła, kiedy oboje tak tkwili. Nishimura górował nie tylko nad nią, ale i nad innymi znanymi jej mężczyznami. Był wysoki. Teraz do nozdrzy wbił się jego charakterystyczny zapach, przywracając wspomnienia, w których chciał skraść jej pocałunek, a w którym ona go z całej siły odepchnęła. Po chwili jednak prezes odsunął się i zabrał ze sobą księgę.
— Potrzebuję jej — rzucił nonszalancko, wychodząc z gabinetu. Nie pożegnał się, nie rzucił żadnych wyjaśnień. Pozostawił tylko niesmak i informację, że naprawdę jest bezczelnym, chamskim szefem.
✯
— Jak myślisz — zaczął Jungwon znad swojego monitora. — Po co była mu ta księga?
Sooyoung wzruszyła ramionami. Nie mogła się przyznać, że poznała nowego prezesa prywatnie, ale i wtedy zachowywał się jak pajac. Był nieobliczalny, co i dzisiaj potwierdził. Kończąc swoją pracę, zapisała postępy i wyłączyła program. Yung najwidoczniej zrobił to samo, ponieważ po chwili zauważyła, jak zbiera torbę i przekłada przez ramię.
— Do jutra, Soo!
Wyszedł z pokoju, zostawiając ją samą. Co prawda dzisiejsza praca była już wykonana i mogłaby pójść do domu, a prawdopodobieństwo tego, że jej wypłacą nadgodziny, było znikome. Jednak od kilku dni coś jej w tych księgach nie pasowało. Do głowy wchodziła informacja, że Riki potrzebował tej, z roku dwa tysiące dwudziestego. Po co? W jakim celu? Spojrzała na zasłonięte regały. Przygryzła wargę. Nagle zadzwonił jej prywatny telefon i zobaczyła na wyświetlaczu imię przyjaciółki.
— Znowu przesiadujesz w pracy? — usłyszała troskliwy ton. Ale taka była Jungmi. Choć młodsza od Sooyoung, często zachowywała się jak matka. A to wszystko z powodu obawy o przyjaciółkę. Może dlatego Jake tak bardzo ją kochał? — Zapracujesz się, Soo.
— Muszę wyrobić się z tym, co mam.
— Znając ciebie... Z pewnością robisz coś więcej, niż musisz.
To prawda. Jungmi znała ją jak nikt inny. Czasami Kim nazywała ją siostrą, niekiedy pieszczotliwie matką. To właśnie na jej urodzinach poznała Riki'ego, który był dobrym przyjacielem narzeczonego Jungmi — Jake'a.
— Myślałam, że zrobimy sobie wieczorne SPA i damskie plotki. Mam wino z dobrego szczepu, które Jake dostał od... Znajomego. Poza tym umówił się dzisiaj na spotkanie, więc będziemy miały czas tylko dla siebie.
Soo nie miała nic przeciwko Sim'owi. Widziała, że dbał o narzeczoną i nigdy jej nie pozwolił, aby była smutna. Był błyskotliwym, czarującym i poukładanym facetem. Niestety najwyraźniej miał fatalny gust, jeśli chodziło o przyjaciół.
— Muszę to skończyć — rzuciła krótko Kim. — Może za dwie godziny będę wolna, to podjadę do was.
— Nie może, tylko dwie godziny.
Nim Sooyoung zdążyła coś odpowiedzieć, usłyszała w słuchawce charakterystyczny odgłos zerwanego połączenia. Odłożyła telefon na biurko i uśmiechnęła się. Cała Jungmi. Kiedy chciała coś osiągnąć, była zdeterminowana, czasami bezczelna. Ale nikt tak jak ona nie robił przepysznego dakgangjeong.
Sooyoung wstała i skierowała się do regałów. Otworzyła kluczykiem i podniosła roletę. Następnie zaczęła przeglądać te księgi, w których ostatnio znalazła pewną nieprawidłowość. Nie mówiła tego koledze, ponieważ miała za mało dowodów i na pierwszy rzut oka, wszystko się zgadzało. Aczkolwiek ktoś systematycznie upłynniał kasę z konta firmowego. Były to niewielkie kwoty, ale jednak były. Jak to mówiła świętej pamięci matka Soo — grosz do grosza, a będzie kokosza.
— Nie możliwe... — westchnęła do siebie, kartkując księgę. — Czy Nishimura o tym wiedział? Może dlatego Riki wziął tę księgę?
Po kilku godzinach, w których przyjaciółka się do niej dobijała, Sooyoung stwierdziła, że cyklicznie co roku tak było. I to od więcej niż pięciu lat. Po kolejnym telefonie od Jungmi zamknęła księgę z dwudziestego pierwszego roku i się przeciągnęła. Jej mięśnie były zastane, a nogi zdrętwiałe. Odłożyła księgę na miejsce, zabezpieczyła akta i dane, a potem wzięła torebkę i wyszła z gabinetu. Nikogo nie było w firmie. Takie odczuła wrażenie. Wychodząc z budynku, nie wiedziała, że ktoś bacznie jej się przygląda. A jego ciemne oczy podążały za nią, aż do wejścia z napisem Metro.
— Spóźniłaś się — przywitała ją Jungmi, otwierając drzwi mieszkania, które wynajmowali razem z narzeczonym.
— Przepraszam, przepraszam.
Choć przyjaciółka nie była zadowolona, nie poruszyła więcej tematu godziny i pracoholizmu Soo. Postanowiły dobrze spędzić wieczór, a co za tym szło, zrobiły sobie zabieg pielęgnacyjny, po wcześniejszym wzięciu gorącego prysznica. Jungmi użyczyła ręczników Soo i po godzinie siedziały na kanapie, z maseczkami na twarzy, w ręku z kieliszkiem wina, które otworzyła gospodyni.
— Nie wyglądasz za dobrze — wtrąciła Jungmi. — Ciężki dzień?
Sooyoung przez moment myślała, czy powiedzieć przyjaciółce o nowym prezesie? Z pewnością i tak by się dowiedziała, prędzej czy później. Ponieważ Jake przyjaźnił się z Rikim. Kiedy zdradziła ten news, Jungmi nie wyglądała na zaskoczoną.
— Wiedziałaś?
— Jake mi powiedział dwa dni temu — odpowiedziała spokojnie. — Właśnie dzisiaj umówili się na spotkanie. Riki od kilku tygodni prosi go, aby zaczął pracować u was w firmie. Wiesz, jaki jest.
— Fakt — upiła łyk wina. — Ma głowę do liczb, tabel, rachunków i nauk ścisłych. Dziwię się, że jeszcze pracuje w tym sklepie.
— Lubi muzykę. Ale, gdy zapytał o moje zdanie, powiedziałam, że z pasji nie zawsze utrzyma się rodzinę. Jednak cokolwiek wybierze, będę go wspierać.
Jake Sim był geniuszem, który według Soo marnował swój talent. Miał ścisły umysł i bystre spojrzenie. Kim pomyślała, że może dlatego Nishimura chce go w swojej firmie? Możliwe, że miał pomóc w sprawie upłynnień?
Wypiły wino, obejrzały kolejny raz Dirty Dancing i wklepały pozostałości po maseczkach odżywczych. Około dwudziestej trzeciej, wrócił Sim. Wyglądał na zmęczonego.
— Cześć Soo — przywitał się z Kim. — Dobrze spędziłyście wieczór?
Pokiwała głową na potwierdzenie, a potem stwierdziła, że czas się zbierać do siebie. Jake jak na dżentelmena przystało, zaproponował, że ją odwiezie. Jadąc ulicami Seulu, zaczęli rozmowę od trywialnych tematów. Soo lubiła narzeczonego przyjaciółki, ponieważ miał podobne spojrzenie na świat. W końcu obrali temat, którego Sim niezbyt chciał poruszać.
— Jeszcze się na to nie zdecydowałem — odpowiedział, skręcając w jej osiedle. — Wiem, że uważasz Riki'ego za dupka...
— Nie uważam. On po prostu taki jest.
— Nie będę na siłę cię przekonywał... Jednak cała ta otoczka... To wszystko... Nie chcę go usprawiedliwiać. Po prostu Niki przeżył ciężkie rozstanie.
— Nie interesuje mnie jego życie prywatne.
— Wiem — uśmiechnął się Sim, parkując pod klatką. — Aczkolwiek jeśli nie chcesz się męczyć w pracy, albo czuć się niezręcznie, to zrozum. Niki nie jest tyranem. To spoko facet, który się pogubił. Może kiedyś się o tym przekonasz.
✯
Sooyoung nie była pewna słów, które wypowiedział na pożegnanie Jake. Przede wszystkim dlatego, że tyczyły się jego przyjaciela. Chłopaka, który pomimo słowa nie próbował przywłaszczyć sobie jej wargi. Soo wolała nie wspominać tego czasu i liczyła, że Nishimura o nim zapomniał.
Jak wielkie było jej zdziwienie, gdy przyszła do pracy i od razu została zaproszona do gabinetu nowego prezesa. Pytała Jungwon'a, lecz chłopak o niczym nie wiedział. Dyrektor Lee także nie miał zamiaru udzielić jej informacji. Zostawiła tylko swoją torebkę i z miną zbitego psa ruszyła do wskazanego gabinetu. Patrzyły na nią nie tylko koleżanki z działu marketingu, ale też inni pracownicy. Na ich twarzach dostrzegła zaciekawienie, zdziwienie, litość. Jakby coś przeskrobała.
Heesung przystanął przed mahoniowymi drzwiami, na których jeszcze wisiała srebrna tabliczka z napisem Prezes Nishimura. Nie zamierzał wchodzić, jakby samemu obawiając się tego, co za nimi zastanie.
Zapukała, a gdy usłyszała komendę wejść, przekroczyła prób pomieszczenia. Nigdy nie była w gabinecie prezesa, ale z pewnością coś w nim się zmieniło. Zdziwiła się minimalistycznym wyposażeniem. Prócz stalowego biurka i dwóch krzeseł obitych zielonym atłasem, zobaczyła niewielką sofę w takim samym kolorze — butelkowej zieleni. Biuro było przeszklone z dwóch stron, a widok mógł zapierać dech w piersi. Panorama Busan była naprawdę piękna.
— Siadaj — usłyszała od razu szorstki i władczy głos.
Nie zamierzała się stawiać, w końcu była w pracy Tutaj jej przełożonym został ten nędzny człowiek i musiała go posłuchać. Zajęła wskazane miejsce przy biurku, obserwując plecy Riki'ego. Trzymał w ręku białą, niewielką filiżankę, z której unosił się aromatyczny zapach kawy, i obserwował widok za oknem.
— Pan wzywał?
Z trudem przeszły jej te słowa. Jednak musiała się dowiedzieć, czego tak naprawdę od niej chce.
— Musiałem zostać prezesem firmy, byś w końcu ze mną jakkolwiek porozmawiała, co Sooyoung?
W jednej chwili Niki obrócił się i spojrzał wprost na jej twarz. Bursztynowe oczy świeciły blaskiem, a na twarzy zobaczyła szeroki uśmiech. Choć wyglądał jak ten grecki Adonis, w tamtym momencie musiała przypomnieć sobie, że nie szefa nie można zabijać wzrokiem. Wciąż miała na głowie długi matki.
— Nie wiem, o czym pan mówi.
— Wydaje mi się, że doskonale wiesz. — Nishimura odłożył filiżankę na spodeczek i położył na biurku. Następnie odsunął krzesło, na którym usiadł. — Ale pominiemy życie prywatne. Doszły mnie słuchy, że jesteś dobra w swojej robocie. Dlatego pomimo twojego butnego zachowania, pozostawię cię na stanowisku księgowej.
— Butnego zachowania? — prychnęła urażona. — Wypraszam sobie!
— A niby jak było na urodzinach Jungmi? Już nie pamiętasz, jak odepchnęłaś mnie i uderzyłaś w policzek?
— Gdybyś nie zachowywał się jak...
— Jak kto?
— Zakochany w sobie buc — kontynuowała. — Nie zrobiłabym tego.
Gabinet przeszedł odgłos śmiechu. Sooyoung zmarszczyła nos i potarła zmęczone oczy. Jeszcze dzień na dobre się nie zaczął, a bolała ją głowa. I to nadętego prezesa.
— Tak, jak mówiłem... Liczy się dla mnie tylko twoja praca. W tej księdze — wskazał na grubą, wiśniową oprawę. — Są pewne nieprawidłowości. Wiem, że w waszym gabinecie jest więcej informacji. Nie mogę tak po prostu wparować i je przeglądać. Muszę być ostrożny...
— Nie musisz ich przeglądać — wtrąciła szybko. — Sprawdziłam wszystkie, które posiadamy, aż do ubiegłego roku. Co miesiąc ktoś upłynnił transakcje na niewielkie kwoty. Jednak tytuły i powody przelewów są absurdalne.
— Sim miał rację, żeby zostawić cię na stanowisku.
Zaskoczona Soo zamrugała oczami. Czyżby Jake wstawił się za nią? Czy dlatego rozmawiali wczorajszego wieczora?
— Muszę się dowiedzieć kto. Jednak mam niewielką wiedzę, jeśli chodzi o oddział w Busan. Pracujesz tutaj...
— Od pięciu lat.
— Właśnie. Znasz ludzi. Z trudem to mówię, ale potrzebuję twojej pomocy.
✯
Sooyoung z trudem udało się wrócić i ignorować ciekawskie spojrzenia współpracowników. Nie pomagał też fakt, że Jungwon był nadwymiar miły i uczynny. Nawet zaproponował, że zrobi jej kawę oraz pomoże w uporządkowaniu archiwum. Kiedy kolejny raz, już dziesiąty, odmówiła, burknął pod nosem urażony.
— Nic ci nie powiem, Yang.
— Łaski bez — wypiął do niej język. — I tak się dowiem. W tej firmie plotki rozchodzą się szybciej niż światłowód.
Soo wzięła się za własną pracę, starając się ignorować wszystko, co zakłócało jej spokój. Lunch zjadła przy biurku, a gdy miała wyjść, o czym przypomniał jej Jungwon, skomentowała, że pozostała w tyle z bilansami siedziby z Daegu. Tak naprawdę chciała jeszcze raz przejrzeć księgi, zacząwszy od roku dwa tysiące dziewiętnastego.
Słońce już dawno schowało się za wysokimi biurowcami, a do pomieszczenia zaczął wpadać księżycowy blask, gdy przeglądała ostatnią księgę. Przez moment żałowała, że nie odebrała od Nishimury tej z roku dwa tysiące dwudziestego. Jakby wypowiedziała magiczne życzenie, drzwi się otworzyły, a w nich stał sam prezes firmy. Riki trzymał w ręku brakującą dokumentację.
— Jeszcze tu siedzisz? — zadał retoryczne pytanie.
— Najlepiej ruszyć od razu z pracą — odpowiedziała, nie zwracając na niego zbyt dużej uwagi. Sooyoung wciąż nie żywiła do niego jakiś pozytywnych uczuć. — Brakowało mi właśnie tej części.
Niki położył grubą księgę na biurku, tak że od jej ciężaru uniósł się pył. Miała przynajmniej tysiąc stron i posiadała wiele zestawień. Wszystkie zanotowane sumy, aczkolwiek bez tych, które zostały zanotowane w systemie.
— Zauważyłam, że wszystko zaczęło się w marcu dwa tysiące dziewiętnastego roku — powiedziała, wskazując na miejsce w pierwszej z ksiąg, a potem przeniosła na ekran monitora. — To właśnie tutaj zobaczyłam pierwsza dziwną kwotę i... odbiorcę płatności.
— Sklep zoologiczny?
Może w innych warunkach czy sytuacji. Nishimura parsknąłby śmiechem. Teraz liczyło się tylko to, żeby dowiedzieć się kto i dlaczego upłynnił pieniądze z firmy? Te, które należały do jego ojca i na które pracownicy tacy jak Kim Sooyoung ciężko pracowali.
— Te księgi powinny być sprawdzane...
— Były — wtrąciła Soo. — Jednak początkowe kwoty były niewielkie. Poza tym ciężko podważyć tak śmieszny przelew.
Pracowali do późnych godzin. Kiedy kolejny raz księgowa ziewnęła, Riki zażądał koniec pracy. Pomimo jej protestów, zapiął pas na miejscu pasażera i zawiózł ją do mieszkania. Wychodząc z samochodu, usłyszała jego głos, już nie tak bardzo pewny siebie, aczkolwiek dość władczy.
— Masz jutro wolne, Kim.
— Co? Ale dlaczego?
— Potraktuj jako odbiór dzisiejszych nadgodzin.
Nie zdążyła nic odpowiedzieć, bo na twarzy prezesa zauważyła szeroki uśmiech, a potem Nishimura odjechał z piskiem opon swoim szybkim, luksusowym samochodem.
✯
Przez kilka tygodni spotykali się potajemnie wieczorami, aby analizować materiały. Byli pewni, że doszło do wielu zaniechań, nieprawidłowości i oszustwa na skalę światową. Riki podczas powrotu do rodzinnego domu sprawdził wyciągi z tokijskiego oddziału, w którym, tak jak w tym w Busan, dochodziło do podobnego schematu. Mała kwota, nic nieznaczący tytuł przelewu, fikcyjne konto. Ich znajomość kwitła, aczkolwiek Soo zawsze twierdziła, że to tylko relacja czysto zawodowa.
Pewnego razu, kiedy Nishimura wrócił ze służbowej podróży, przyszedł do gabinetu księgowych i zastał Sooyoung śpiącą na otwartym plikiem szczegółowego rachunku z kwietnia dwa tysiące dwudziestego czwartego roku. Delikatnie uśmiechnął się pod nosem, odsuwając brudną miskę po rameyonie instant. Następnie zdjął marynarkę i przykrył nic nieświadomą dziewczynę. A potem wychodził do swojego gabinetu, aby zakończyć jej pracę.
Innego dnia, to właśnie Sooyoung odnalazła go, zmęczonego, z podkrążonymi oczami, chrapiącego nad tabelami przedstawiającymi dane z Japonii. Postanowiła go nie budzić, aczkolwiek zostawiła dwie rolki sushi, które swoją drogą okazało się dość dobre, jak na przydrożną knajpkę na rogu.
Pewnego razu, kiedy Jongwon postanowił zostać i odrobić się ze swoim zakończeniem miesiąca, Sooyoung zrozumiała, że nie uda się wykonać pracy, którą miała w planie. Zbierając rzeczy z biurka i chowając je do płóciennej torby, usłyszała retoryczne pytanie z ust kolegi.
— Już wychodzisz?
Obdarzyła Yung'a spojrzeniem, lecz jego zdziwienie było wręcz komiczne. Nie widziała nic nadzwyczajnego w tym, że skończyła pracę i chciałaby wrócić do mieszkania, co też mu powiedziała.
— Po prostu... — zaczął się miotać. — Ostatnio ciągle przesiadujesz tu w biurze. To dla mnie dość dziwne, że gdy potrzebuję dłużej popracować, uciekasz. Przecież nie randkujesz w tym miejscu.
Stwierdzenie Jungwon'a było dość śmieszne i Sooyoung prawie wybuchła śmiechem. Zaczęła się zastanawiać, czy chłopak nie za wiele sobie wyobraża? Yang zaprzeczył i rzucił uwagę, że mogłaby się już ustatkować, bo w jej wieku kobiety zakładają rodziny. Zaraz potem pochylił się, aby przypadkiem nie dostać od rozdrażnionej tą uwagą Kim, po głowie.
— Do jutra, Yang.
Wychodząc z gabinetu, skierowała się w stronę windy. Tak naprawdę miała zamiar pracować, aczkolwiek nie była pewna, czy we własnym mieszkaniu, czy może w jakiejś kafejce internetowej? W każdym bądź razie musiała wykonać polecenie Riki'ego. Ze zdziwieniem zorientowała się, że na myśl o chłopaku, zaczęła się uśmiechać. Otwierające się stalowe drzwi windy, ukazały postać prezesa. Zaskoczony Nishimura, trzymał w ręku siatkę z opakowaniami zapełnionymi parującym jedzeniem. Do nozdrzy wbił się zapach świeżych krewetek i pasty gochujang.
— Wychodzisz gdzieś? — zapytał, kiedy wsiadła do środka i pozostali tylko sami.
— Jungwon ma zamiar zostać dłużej w pracy, a przy nim... Po prostu nie mogę zrobić zadania, które mi zleciłeś.
Niki jakby wiedząc, o czym mówi, przeczuwając, że Yang jest osobą, która kocha plotkować i nigdy nie trzyma języka za zębami, zgodził się z pracownicą.
— Możesz pracować ze mną w gabinecie — zaproponował.
Drzwi windy ponownie się rozsunęły, a ich oczom ukazał się krótki korytarz, prowadzący do mahoniowych drzwi pokoju prezesa. Sooyoung, która nie była do końca przekonana do swoich wcześniejszych pomysłów, skinęła głową i podążyła za chłopakiem. Riki przystał przed drzwiami, otwierając je kodem na klamce, a potem zaprosił do środka, przepuszczając kobietę w progu. Soo nigdy by się tego po nim nie spodziewała, więc znów pozytywnie się zaskoczyła.
— Jeśli chciałabyś — zaczął rozmowe, odkładając siatke z jedzeniem na stół. Właśnie wtedy zanotowała, że wystrój się zmienił. Przybyło mebli, mających na celu pomieszczenie wszystkich notatek i faktur w tajnym śledztwie, które prowadzili. — Mogłabyś po godzinach tutaj przychodzić i pracować.
— Myślę, że nie byłoby to na miejscu.
— Dlaczego?
Pytanie wypadło zbyt naturalnie z ust prezesa, aczkolwiek Sooyoung była zbyt onieśmielona jego prostotą. Nie chciała w nim doszukiwać się zawodu i smutku, którym tak naprawdę Nishimura ją uraczył.
— Ktoś by mógł zobaczyć — wyszeptała. — Zaczęłyby się plotki i podejrzenia. Nie daj boże, Jungwon by mnie spotkał, albo Sodam.
— Daj spokój — machnął dłonią. — Kim Sodam nie może o niczym powiedzieć, nawet jeśli by chciała.
Sooyoung zaczęła się zastanawiać, co ma to znaczyć, lecz Riki szybko jej opowiedział. Asystentka zarządu musiała podpisać klauzulę poufności.
— Którą swoją drogą, też powinnaś podpisać, Soo.
Jej zdziwienie było nad wyraz szokujące. Przede wszystkim dlatego, że nie mogła uwierzyć w to, że tak miło jej się zrobi, gdy Niki wypowie zdrobniale jej imię. Zazwyczaj, kiedy się tak do niej zwracał, odbierała to jako prześmiewcze i pozbawione pozytywnych uczuć słowo. Zbiór liter, składających się na jej imię.
— Nie może niczego zdradzić, nawet gdybyśmy mieli teraz uprawiać tutaj seks.
I pozytywny odbiór prezesa uciekł, wyparował nim Sooyoung wstała i chciała delikatnie uderzyć szefa w ramię. Oczywiście Niki od razu odskoczył i skierował się do biurka, a potem wpisując kod do sejfu, wyciągnął coś, co zainteresowało dziewczynę. Patrzyła na długa ryzę, mierzącą przynajmniej dziesięć metrów, na której zauważyła cyfry i sumy.
— Zestawienie japońskich przelewów połączonych z tymi w Seulu — wtrącił, nim się odezwała. Najpewniej stała teraz z otwartą szeroko buzią.
Zaczęli pracę od porządku. Tak zarządził Riki. Przez te kilka godzin, w których przesiedzieli, skracając między sobą dystans, Sooyoung zrozumiała, jak bardzo zaangażowany był w to dochodzenie. Zdziwiła się i poczuła lekką konsternację. Nishimura był ambitny, pracowity i miły. Szczególnie gdy zaproponował jej, a w efekcie końcowym, nakarmił niesionym wcześniej tagliatelle z krewetkami i pastą gochujang.
— Nie jesteś taki zły — podsumowała, opierając się o dół krzesła. Siedzieli na podłodze i tak po prostu spędzali miło czas. Przy pracy, tagliatelle oraz soku pomarańczowym.
— W sumie — zaśmiał się Riki. — Prócz gniewnego spojrzenia i krnąbrnego charakteru, też jesteś ok, Kim Sooyoung.
Przez moment się przekomarzali. A potem znów pracowali. W międzyczasie Soo dowiedziała się, że Riki do dwudziestego roku nie czuł się zbyt dobry, aby objąć to stanowisko. Jego ojciec jest wymagający i surowy, a w jedynym synu pokładał wielką nadzieję.
— Dlatego zachowywałeś się jak buc?
Pytanie zadane przez księgową było tym, które potrzebowali. Ona i on. Choć chciała przeprosić, Niki wziął je na klatę i wstał z ziemi, otwierając szafkę. Zauważyła, że wyciąga dwie kryształowe szklanki i karafkę z bursztynową cieczą. Po zapachu poznała, że było to whisky.
— Znasz te wszystkie filmy, w których to facet jest tym złym, zostawia kobietę i znika? — rzucił gorzko. — To właśnie tak było ze mną. Niestety, to ja zostałem porzuconą kobietą, ze złamanym sercem i lękiem przede wszystkim, a co za tym idzie, kolejną głębszą relacją.
— Nie wiedziałam...
— Zdradzała mnie od dłuższego czasu. Nawet Jake kilka razy mi mówił, ostrzegał, że to nie jest materiał na żonę.
W taki właśnie sposób Sooyoung dowiedziała się, że Nishimura Riki był zaręczony, a kobieta, która miała nosić nazwę jego żony, przyprawiła mu rogi i to kilkakrotnie. Chłopak był z początku załamany, jednak z każdym dniem, starał się zapominać o tej chorej i niewdzięcznej sytuacji. Pojęła też, że ich spotkanie miało miejsce kilka dni po fatalnym incydencie i odkryciu prawdy. To oczywiście nie tłumaczyło bezczelnego i zboczonego zachowania Nishimury, aczkolwiek Kim próbowała łagodniej na to spojrzeć. Suma sumarum, siedzieli w jego gabinecie i czuli, że przez te miesiące, odwalili kawał dobrej roboty.
✯
Kiedy Sooyoung myślała, że odkrycie prawdy spowoduje, zadowolenie na jej twarzy, nie wiedziała, że tak bardzo się pomyli. Tamtego dnia zobaczyła go pochylonego głową do biurka. Na stole leżała szklanka, a obok tak samo pusta karafka. W całym biurze śmierdziało alkoholową wonią, a na korytarzu dział się dramat. Później już wszyscy o nim mówili.
— Zabierzcie ode mnie swoje brudne ręce! — krzyczała Sodam, wyrywając się z mocnego objęcia funkcjonariuszy. Na jej nadgarstki zostały założone stalowe kajdanki.
— Ma prawo pani zachować milczenie — recytował prokurator.
Soo stała na końcu korytarza i patrzyła, jak sprawca, który upłynnił z firmy ponad dwanaście milionów dolarów, zostaje pojmany. A był to nie kto inny, jak... Asystentka biura zarządu — Kim Sodam. Później, korzystając z zamieszania, jaki powodowała wrzeszcząca kobieta, wkradła się do gabinetu. Z szokiem namalowanym na twarzy odnalazła całkowicie pijanego Riki'ego. Od razu podeszła bliżej, aby go ocucić.
— Niki — wyszeptała. — Niki, obudź się.
Z trudem spowodowała, że prezes się podniósł. Przez moment nie mógł skojarzyć, gdzie się znajduje, aczkolwiek po chwili zobaczył twarz Kim.
— Masz naprawdę piękne oczy — wymamrotał.
— Tak, wiem — podsumowała. — Nie możesz tu leżeć pijany. Źle to się skończy, dla twojego wizerunku i ogólnej reputacji.
Wydawał się tym nie przejmować. Wyprostował się na krześle, przyciągając dziewczynę do siebie. Sooyoung usiadła na twardych udach, patrząc w ciemne oczy.
— Myślałem, że znalezienie sprawcy da mi ulgę, ale się pomyliłem.
— Dlaczego tak mówisz?
— Sodam była w tej firmie od dawna. Znała się bardzo dobrze z moim ojcem... Po prostu — zaczknął.
— Nic nie poradzisz na to, że są ludzie, którzy dla pieniędzy są w stanie zrobić dosłownie wszystko.
Niki westchnął głośno. Z pewnością było mu ciężko.
— Wydawało mi się, że są w moim życiu ludzie, którym mogę ufać.
— Bo są. Spójrz na Jake'a! Albo, albo, na mnie. Przecież możesz mi zaufać.
Ciemny odcień zmienił się w bursztyn, kiedy wypowiedziała to zdanie. Choć Riki obawiał się kolejny raz, że Sooyoung uderzy go w twarz, to było to poświęcenie, na które był gotów. W tamtym momencie i tak miał znieczulenie. Jednak tylko miejscowe, bo w środku rozpierało go ciepło. Gorąc, które czuł tylko przy niej, niepozornej, ale inteligentnej Kim Sooyoung. Zbliżył swoje wargi i pocałował kobietę, która lekko oniemiała, rozszerzyła oczy. Poczuła żar, rozchodzący się przez całe ciało. W tamtym momencie nie liczyło się już nic innego. Tylko oni, siedzący w gabinecie, łączący swe obawy i troski, zawierzając przyszłość, tworząc od teraz wspólną historię.
A kiedy minął kolejny rok, na hucznym weselu przyjaciół, już nie powtórzyła się historia z uderzeniem. Tym razem Riki wiedział, że miłość swego życia, trzyma za rękę i obraca ją w rytmie jednej z najpiękniejszych melodii — Love Story.
Natomiast ona, Soooyung patrzyła na uśmiechniętą twarz przyjaciółki, a zaraz potem odnalazła wzrokiem jej świeżo upieczonego męża. Jake uśmiechnął się serdecznie, a Soo przypomniała sobie jego słowa, za które była wdzięczna. To prawda, Niki był fajnym facetem. Tylko jak każdy z nas, ludzi, po prostu się pogubił. Ale Sooyoung była pewna, że każdy z nas, tworzy swój osobliwy scenariusz. A w tym, należącym do Nishimury Riki'ego, to ona — Kim Sooyoung była mu pisana.
Od Autorki: 4500 słów to dość sporo. Zwłaszcza że miałam problem z tym one shotem. Ale jak już puściło to poszło w miarę sprawnie. Nie lubie robić zbyt dużych przerw i mam nadzieję neko_hearts, że to co powyżej, Ci się spodobało i nie czujesz się rozczarowana.
Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro