Gdy został twoim bohaterem | 𝐉𝐮𝐧𝐠𝐤𝐨𝐨𝐤 (+18)
dla unravel_talon
Patrzysz, jak z jego ust wydobywa się krew. Szkarłatna ciecz, gorąca i lepka. I przez moment zastanawiasz się, co teraz będzie? A, gdy w głowie wymyślasz sobie, kolejny, setny już scenariusz. Mężczyzna wzrokiem ciemnych tęczówek, wprowadza cię w nicość.
Patrzysz jak niedbale wyciera sobie usta, rozciętą dłonią. Każda jego rana była teraz też twoją raną. Bo doskonale wiedziałaś, że tej nocy należysz do niego. Tylko do niego. I nic tego nie zmieni.
Jungkook podnosi brew, a później kiwa głową. Nie odzywa się, lecz gęsta atmosfera jaka panuje między wami, zdaje się potęgować pragnienie bliskości.
Wzdychasz. W dłoni przerzucasz niewielką apteczkę. Pryskasz gazę środkiem odkażającym, a następnie przesuwasz ją bliżej rozcięcia na jego skroni. Starasz się jak najdelikatniej przemyć ranę. Nie chcesz sprawić mu bólu. Rozcięcie na szczęście nie jest głębokie, więc gdy przestaje krwawić, zaklejasz je dwoma krótkimi stripami.
Patrzysz na dłonie Jeon'a, które również są w opłakanym stanie. Ma zmasakrowane kostki. Sięgasz po kolejną gazę i maść z antybiotykiem, aby i tą ranę opatrzyć.
- Dlaczego jesteś taka opiekuńcza? - rzuca obojętnie, pojawiającą się między wami ciszę.
Nie potrafisz odpowiedzieć. Wzruszasz ramionami, jakby każde słowo było ciężarem nie do udźwignięcia. Jest ci źle. Jest ci przykro.
JK wstaje z miejsca, na proste nogi, a później otrzepuje dresowe spodnie z pyłu i kurzu ogarniającego całe pomieszczenie. Nie wygląda najlepiej, zakrwawiony, wycieńczony. Ciemne włosy lepią mu się do czoła.
Przyłapujesz się, że dla ciebie i tak wygląda dobrze. Tak cholernie dobrze.
Przełykasz ślinę, ciężko i z trudem. Czujesz suchość, która powoduje, że zaczynasz kaszleć. A potem czujesz jego wzrok na sobie. Nie możesz go znieść. Nie cierpisz litości. Chowasz się za rozpuszczonymi włosami. Starając się ukryć. Jak zawsze.
Jungkook zmniejsza dzielący was dystans, gdy starasz się wycofać i schronić. Chwyta twą dłoń i przyciąga do siebie. Wyczuwasz od niego tytoniową woń, pomieszaną z alkoholem, żelem pod prysznic i zapachem jego ciała. Tak cholernie seksownym.
Chłopak wciąż pochyla się nad tobą, oczekując tego, co ma nadejść. A ty się boisz, że nic nie będzie takie samo. Że nie będziesz mogła sprawować kontroli, że życie wymknie się i zatracisz w beznadziejnym uczuciu do swojego oprawcy. Bo przecież każdy z nich taki był.
- Już wszystko będzie dobrze.
Przytula cię do siebie, zatrzaskując w mocnym objęciu. W pułapce, o której marzyłaś. Jednak nie tym razem. Ponieważ czujesz wstyd i ból wewnątrz siebie.
Nie możesz się ruszyć. Zastygasz w bezruchu. Wdychasz Jungkook'owy zapach, dający spokój i poczucie bezpieczeństwa.
Ciało martwego mężczyzny już z pewnością zostało zabrane przez odpowiednie służby. W sumie nie wiedziałaś, dlaczego o tym pomyślałaś, gdy teraz miałaś przy sobie swojego nowego pana.
- Tak się bałam - szepczesz, gdy twoje ciało ogarnia niepohamowany wstrząs. - Tak, się...
- Ciii... - mówi spokojnie, chwytając opuszkiem twoją nabrzmiałą od łez wargę. - Jestem już tutaj. Nic ci nie zrobię.
Czułaś jak zbliża się i w jednym momencie składa zachłanne pocałunki. Z początku biernie, ostatecznie oddawałaś każdy. Pragnęłaś go odkąd stanął w tym cholernym ringu. Kiedy rzucił wyzwanie, aby zawalczyć o ciebie. Od pierwszego spotkania po ciężkiej walce i tego niewinnego spojrzenia.
Jego dłoń była silna, pomimo odniesionych w walce ran. Ale walczył dla ciebie. O ciebie. O twoje życie. Byłaś mu wdzięczna, bo bez Jeon'a nie mogłaś chodzić wolno po świecie. Wciąż byś była niewolnicą chorego systemu.
Czułaś jak zwinne palce zaczynają swoją wędrówkę. Każdy jego dotyk był impulsem do coraz to większej przyjemności. Zamykasz oczy. Wyostrza ci się zmysł dotyku i węchu. Wdychasz jego zapach. Czujesz na szyi gorący oddech. On przyprawia cię o dreszcze. I oddech i Jungkook.
- Dlaczego to robisz, panie? - pytasz niepewnie.
Jeon nie odpowiada, tylko na jego usta wkrada się uśmiech. ten szelmowski, uroczy, prowokacyjny.
- Czyżbyś nie wiedziała? - odpowiada.
Kiwasz głową, zaprzeczając jego słowom.
- Nigdy nie mów tak do mnie - mówi ponownie, kąsając raz po raz wargi. - Wolę być oppa.
- Ale przecież... - szeptasz zawstydzona.
- Bo nie będę mógł się powstrzymać.
Jego głos niesie za sobą jakąś dziwna obietnicę. Jakiś pierwiastek szczęścia. Zazwyczaj po walce oczekujesz na jakąś karę. Bo byłaś nic nieznaczącym przedmiotem. Mężczyźni bili się o ciebie, aby po wszystkim upokorzyć i wykorzystać.
Lecz teraz nic się nie dzieje. Nic co byłoby negatywne i powodowało twój strach i obawę o życie.
JK przyciąga cię bliżej, czujesz jego podniecenie. Fakt, że jeszcze nie kazał ci się rozbierać, daje ci nikłą nadzieję, że nie jest taki jak inni. Że rzeczywiście nie musisz się bać.
Patrzysz na niego. Jest tak cholernie pociągający, że tracisz kolejny raz zdrowy rozsądek. Mruczy coś niezrozumiale pod nosem, przyciągając cię bliżej.
- Chcesz tego? - pyta.
Kiwasz głową, a po chwili zaskoczenia, gdy jego zwinne palce zaczynając lubieżną wędrówkę pod twoją krótką spódniczką, poddajesz się.
Jeon jest całkiem inny niż cała reszta. Nie jest oprawcą.
Palcem wskazującym odsuwa koronkowe figi i zatapia się we wnętrzu. Kciukiem drażni wrażliwą łechtaczkę.
Nie jesteś gotowa na to wszystko, więc upadasz do przodu. Lecz zamiast twardej posadzki czujesz jego silny tors. JK trzyma cię w ramionach, mrucząc do ucha. Nie jesteś w stanie się oprzeć. Zna się na rzeczy.
- Jesteś teraz już tylko moja - szepcze zmysłowo, przygryzając płatek ucha.
Kiwasz głową na znak akceptacji. Myślisz tylko o przyjemności, którą on ci daje. Którą czerpiesz od niego. To takie dziwne. Zazwyczaj ty musiałaś obsłużyć swego pana. Nigdy sama nie doświadczyłaś przyjemności.
Ale teraz jest inaczej.
Jego lubieżne palce, coraz to śmielej doprowadzają cię do szaleństwa. Szeroki uśmiech powoduje pragnienie bliskości i poczucie bezpieczeństwa. Próbujesz dotknąć jego twarzy, lecz nie pozwala ci. Nie tym razem.
Czujesz charakterystyczny wstrząs, a JK wpija się zachłannie w wargi, tłumiąc twój jęk ekstazy. Jest tak c h o l e r n i e pociągający.
Zaskoczona patrzysz, jak odsuwa się, zamglonym wzrokiem patrząc na twą twarz. Dołeczki w jego policzkach sprawiają, że wygląda niczym słodki ptyś z kremowym nadzieniem. Uwielbiasz ptysie.
Gdy chcesz chwycić za materiał jego spodni, odsuwa się. Przytrzymuje twe ręce, które następnie całuje. Zaskoczona chcesz się odezwać, lecz on cię uprzedza.
- To tobie ma być przyjemnie.
Nie wiesz, co to wszystko znaczy? Przecież zawsze jesteś kukłą w rękach swych panów. Niczym trofeum - zdobywają cię w okrutnej i bezlitosnej walce, by później zaznaczyć swój triumf wsadzeniem głęboko kutasa w twoje nieprzygotowane ciało.
Wielokrotnie płakałaś i starałaś się zabić. Nie chciałaś być już więcej niczyją lalką. Nie potrafiłaś dłużej znosić tego upokożenia.
- Panie - mówisz, lecz widząc jego wzrok szybko się poprawiasz. - Oppa, to tobie powinno być dobrze.
- Sprawiasz mi przyjemność - odpowiada, przygryzając wargę. - Sam twój widok mnie onieśmiela.
Rumienisz się. Twoje oczy błyszczą niczym rozgwieżdżone niebo. W każdym bądź razie tak mówi Jeon. A potem znów cię przyciąga i kąsa wargę.
Tej nocy nic nie było takie jak zawsze. Jungkook niejednokrotnie powodował, że dochodziłaś zawstydzona. Teraz obserwujesz jak kolejny raz wygrywa walkę, a później lądujecie w tym samym pokoju.
- Oppa - szeptasz, przejmując inicjatywę.
Nie wstydzisz się. Pomimo jego początkowego wahania, sięgasz do zapięcia jego spodni. Klękasz.
- Nie, nie mogę - jęczy prawie błagalnie.
- Oppa - odpowiadasz śmielej i bierzesz do ręki jego przyrodzenie.
Pragniesz go teraz, wczoraj i każdej minuty. Powodujesz, że praktycznie od razu stoi na baczność, pieścisz go ustami, zsuwasz dłonią wzdłuż trzonka. Wydobywające się z jego gardła jęki napędzają cię coraz bardziej. Po chwili czujesz, jak bierze twoją głowę i teraz sama nie jesteś pewna kto kogo posuwa? Ty jego kutasa, czy Jeon twoje usta.
Jego smak jest taki cudowny. A obraz zamglonych, rozmarzonych oczu dodaje ci otuchy. To było tak bardzo niezwykłe.
Trzeciej nocy już nie staracie się opamiętać. Czujesz jak wbija się w ciebie zachłannie. Trzyma palcami biodra i posuwa do przodu, to wysuwa się z ciebie. Drażni palcami łechtaczkę, doprowadza cię do szaleństwa. Jęczysz głośno. A on nawet nie próbuje cię uciszyć. To jest jak melodia.
Budzi was poranek. Patrzysz na jego sylwetkę, gdy wstaje z łóżka. Widzisz krwiaki i rozcięcia. Po plecach biegnie ślad blizny.
- Dlaczego to robisz? - szeptasz, przytulając się nagimi piersiami do jego torsu. - Na arenie walczy wielu psychopatów. Przecież możesz zginąć!
- Spokojnie, nic mi nie będzie - odpowiada, uśmiechając się.
Jednak wiesz, że to sztuczny uśmiech. Nic więcej niż podniesienie kącika ust.
- Mam o co walczyć. Nie przegram, zobaczysz.
- Oppa... Skąd ta pewność?
JK odwraca się, biorąc twój podbródek w dłoń. Nakazuje patrzeć w swoje oczy. A potem cały świat się zatrzymuje, gdy mówi to ostatnie zdanie.
- Bo mnie kurewsko jarasz, mała.
Od Autorki: Dodaję pierwszy tekst na zachętę. Przedstawiam także swoje małe możliwości i warsztat. Ta historia była scenariuszem dla @unravel_talon na naszym cudownym Unravel the Freedom, na którego także Was zapraszam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro