"Na dno"
UWAGA: SPOILERY do 310. i wcześniejszych odcinków~
To koniec, Zangetsu. Gdy to do mnie dotarło, poczułem pustkę.
Umarliśmy razem. Jeśli ciebie nie ma, nie ma i mnie. Bo ty byłeś mi podporą. Ty byłeś moją mocą i siłą. Byłeś moim nauczycielem. Byłeś częścią mnie, byłeś mną.
To było cholernie trudne - wybierać między tobą a ocaleniem wszystkich. Tak bardzo pragnąłem, żebyś to ty przeżył. Ale nie byłbym sobą, gdybym nie ocalił bliskich... I świata przy okazji. Wiesz to, sam byś mi to wypomniał. Nie byłbym sobą, prawda? Więc kim jestem teraz? Ledwie namiastką tamtego zdeterminowanego zastępczego shinigami. Teraz jestem zbawcą świata - bo go ocaliłem kosztem ciebie.
Chwytam się za pierś. Czuję puls. Moje serce pracuje nadal. Ale ciebie już w nim nie ma. Bo zniknąłeś. Bo cię straciłem.
Dlaczego to właśnie ja miałem uratować świat? Dlaczego musiałem się z tobą żegnać? Dlaczego musiałem poświęcić ciebie? Ciebie - moją podporę, siłę, moc, nauczyciela, część mnie.
Wiedziałeś o tym od początku. Dlatego byłeś tak smutny. Dlatego nie chciałeś nauczyć mnie ostatniej formy. Bo straciłbym ciebie. Bo ty straciłbyś mnie - tego, którego chciałeś ochronić. Finalnie nie mamy nic. Nie ma nas. Ty straciłeś mnie, ja straciłem ciebie.
Śnię. Tonę w lodowatej wodzie. Jest przyjemnie. Ciśnienie miażdży całe moje ciało. Chłód, który oplata mnie ciasno, pozbawia mnie czucia. To dobrze. To i tak nic nie zmienia. I tak nie czuję już niczego. Wokół mnie nie ma już żadnych budynków, żadnych wieżowców, nawet jednego domu. Jest pustynia. Uśmiecham się na myśl, że wygląda ona niemal jak pustynia z Hueco Mundo. Ale ta jest inna. Nie ma tu słońca, które oświetliłoby moją ścieżkę. Gdzie jest moje światło - gdzie jesteś? Ciebie nie ma. Jest tylko mrok. Jednak widzę wszystko przymrużonymi oczyma - to pustynia, tu jest tylko pustka.
Zangetsu, wciąż wyryty mam w pamięci twój obraz. To jedyne, co chcę widzieć. Co chciałbym ujrzeć na nowo, przeżyć od nowa. Właśnie. Tego bym teraz tylko chciał, skoro wiem, że nie ma już ciebie i nie zmienię tego. Chcę przeżyć to jeszcze raz - jeszcze raz cię spotkać, zacząć od nowa. Chcę cię zobaczyć, usłyszeć twój głos, zmierzyć się z tobą. Chcę ci podziękować za to, że byłeś.
Chcę odejść z tobą, więc tonę. Dno jest już blisko, ale mimo że będę już na dnie, być może jeszcze nie odejdę - to jest moją obawą.
Budzę się i otwieram oczy. W pokoju panuje półmrok. Zaglądam za okno. Niebo płacze, wiesz? Ja też chciałbym, ale nie potrafię. Bo jedyne, co czuję, to pustka.
Kładę się znów. Zasypiam. Otacza mnie mrok, pustynia. Spadam na dno. Wciąż nie dostrzegam światła. Przymykam powieki, by pod nimi zobaczyć ciebie takiego, jakiego cię zapamiętałem, jakiego chciałbym teraz zobaczyć przed sobą - żywego.
Tonę. Tak bardzo chcę wreszcie odejść. I tak bardzo chcę wreszcie utonąć.
KONIEC
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro