One shot ~Krwawy księżyc~
Nie od dziś wiadomo, że w świecie 5city dzieją się różne mniej jak i bardziej normalne rzeczy ale kto by się spodziewał, iż człowiek uważany przez niektórych za psychopatę może być słodki a człowieka uważanego za terminatora może pokonać jedno spojrzenie takich pięknych ślepi. Pozwólcie iż ja Kui opowiem wam tak piękna historię, która zapiera dech w piersiach nie jednej osobie.
~Początek~
Pov Erwin
Wyjechał... Zniknął ... Uciekł ... Mógłbym wymieniać dalej i żalić się dalej ale komu ? Sam sobie ale czy już tego nie robię... Czy siedząc na skraju góry z której obok leje się litrami woda. Nigdy nie znajdę ale kogo ? Go ? Jej ? Tego nie wiem już mi to jest jedno ale czy uda mi się kiedykolwiek kogoś znaleźć kogo bym kochał ? Zadawałbym se te pytania dalej gdyby nie ruch za moimi plecami, czy przyjdzie mnie ktoś zabić otóż tego nie wiem ale wisi mi to już a nawet jakby chcieli nie wiedzą z kim mają doczynienia z łatwością się nie dam i uśmiechnąłem się wręcz psychicznie na tą myśl w oczekiwaniu na niespodziewanegp gościa.
Pov Carbonara
Szukaliśmy kolejną godzinę siwego całym Zakszotem i nie tylko nawet bałwanki się przyłączyły a jego dalej ani widu ani słuchu. Zostało mi ostatnie miejsce do sprawdzenia - wodospad. Liczę całym sercem, iż niczego sobie nie zrobił choć po nim można się spodziewać wszystkiego ale co powiedzieć można o moim bracie zrodzonym w czasie krwawego księżyca zdarzającego się raz 300 lat jak nie więcej. Istnieje również przepowiednia dotycząca jego osoby ale może niekoniecznie tylko jego. Tego stwierdzić nie możemy, gdyż znamy połowę bądź kawałek nie wiemy ile wersów ma przepowiednia czy nawet ma mniej niż 100 słów tak naprawdę nic nie wiemy do końca.
A rozmyślając tak nawet nie wiem w którym momencie znalazłem się w pobliżu wodospadu a na moje szczęście w nieszczęściu był tak mój kochany braciszek, którego tak poszukiwałem. Zmierzałem więc w jego kierunku coraz bardziej stresujące się co mam zrobić a zbliżając się stres wzrastał widząc jego załamanie więc jedynie usiadłem kładąc głowę na jego ramieniu a z racji iż był kurduplem to musiałem lekko się schylić ale no cóż brata się nie wybiera a wyższy Erwinek czasem by się przydał niezaprzeczenie. Siedząc już taka dobra chwilę wsłuchując się w uspokajający szum wodospadu doszła do mnie informacja, iż gwiazdy są a nawet po woli słońce wschodzi a nad wodospad udałem się popołudniu więc jakim cudem ten czas tak zleciał otóż nie wiem ale wiem jedno potrzebowałem z Erwinem takiej chwili wyciszenia i wsparcia drugiej osoby a jako iż dopiero teraz wynudziłem się z transu w mgnieniu oka chwyciłem za rękę moją tymczasową lekko za niską podpurkę i jak się mogłem spodziewać temperatura jego rąk mogła być równa temperaturze kostki lodu czy zimnego letniego napoju z plasterkiem cytryny limonki jak i kostek lodu, które miałoby nas ochłodzić w ciepłe lato. Bez wahania wstałem i poszedłem do samochodu z którego wyciągnąłem wystarczająco duży koc by zmieścić dwie dorosłe osoby o przeciętnym wzroście więc Pastorek nawet z dwoma kolegami by wlazł pod niego bez problemu z czego zaśmiałem się w duszy ale dalej dzielnie z kocem w rękach wracałem do osoby, której zawdzięczam aktualne położenie i nawet nie mam mu tego za złe. Wreszcie przez tą sytuację odprężyłem się od tej ciągłej adrenaliny, którą dalej kocham ale czasami jak czegoś jest dużo to też źle i w tym przypadku to prawda a mówiąc krócej przytłoczyło mnie to wszystko i potrzebowałem odpocząć od ciągłej ucieczki przed psami. Gdy już byłem blisko rozwinąłem koc i od razu otuliłem osobę, której ramię robi mi za poduszeczkę jak i sam się przykryłem. Wziąłem rękę Erwinka i zacząłem po woli kciukiem kręcić kółka po zewnętrznej części dłoni przy okazji ogrzewając sama dłoń przerwałem ciszę panującą od godzin.
-Co się stało bracie, że znajdujemy się a tym a nie innym miejscu o takiej porze - spojrzałem na podkrążone oczy siwowłosego
-Nic nowego... Dalej mnie martwi przepowiednia o chłopcu nagrodzonym podczas krwawego księżyca, który przeżył i znajdzie... No właśnie co znaleźć mam prawdopodobnie ja nie wiem i to mnie martwi bracie. Mało ogółem ludzi pochodzących z różnych ras przeżywa poród podczas krwawego księżyca nie bez powodu również ma matka jak i twa matka nieżyją - opuściłem wzrok wbijając go w dłoń którą cały czas ściskał Carbo.
-Pamietaj jesteśmy jedyni spośród setki osób o których wiadomo, że się urodzili tamtego krwawego księżyca i też tego w którym przepowiednia została powiedziona. Jeżeli chodzi o nas to prędzej czy później znajdziemy to co mamy znaleźć a jak nie to żyjmy życiem, które posiadamy i nie łam sobie głowy nad głupim wywodem jakieś wróżki czy tam wiedźmy. I nie zapomnij użalanie się nas sobą nic ci nie da a ja chętnie cię wysłucham zawsze o każdej porze- wzmocniłem zacisk na ręce by okazać większe wsparcie kontynuując rysowanie kółeczek.
- Miło iż mogę na tobie polecać bracie - spojrzałem na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech zastępujący pusty wyraz twarzy
- Nie sądzisz, że trochę zimno już jest i trzebabyło by się zbierać do domu do ciepłego łóżeczka ?- zapytałem odwzajemniając uśmiech
- Mi tutaj jest dobrze ale jak tak bardzo nalegasz to jasne możemy już wracać i nie zaprzeczę chętnie położyłbym się teraz w swym miękkim i ciepłym łóżku - spojrzałem na Carbo wstając zwinnie i udając się w kierunku auta platynowłosego.
~W tym samym momencie u Monte
Pov Monte
Siedzę nad papierkową robią kolejne godziny a zapach kartek, który tak ładnie pachniał zbrzydł mi w opór. Już nie wiem jak to jest być szczęśliwym jak to jest kochać smutek po Poli dalej nas nie opuścił choć wiadome jest jedno - bratnią duszą ona nie była ale i tak boli, gdyż złota kobieta to było a z najmniejszymi obtarciami można było się do niej kierować bez wyśmiania bez kpiny z jej strony. Rzadkość to takie osoby ale im lepsza osoba tym szybciej odchodzi słyszałem i chyba się to sprawdzać zaczyna. Ciekawe kiedy Sonny umrze w takim razie, gdyż to dzięki niemu ja z Capelą mieliśmy początkowo dach nad głową a gdy wszystko się waliło to on nam pomógł się pozbierać po stracie przyjaciół jak i rodziny. Nie bez powodu chowamy się między ludźmi... Ludzie na ogół są gorsze od innych ras bo przez strach, że niby coś im zrobimy potrafią nawet młode wilczki powybijać w obawie, iż są zamiennymi. Z natłoku wspomnień wstałem i udałem się do jednej z osób którym w teorii mógłbym się wyżalić ale po co? Czasem wystarczy drobny gest więc jedyne do zrobiłem to udałem się więc do Capeli, który stał sobie spokojnie tyłem do mnie rozmawiając przez telefon więc nic mi nie zostało jak wtulić się w jego umięśnione plecy. Dante aż podskoczył ale wkrótce odwrócił się do mnie przewodem kończąc połączenie i również się we mnie wtulił. Łączy mnie z nim bardzo silna więź - braterska.
~2 h Later~
Pov Erwin
Chłopaki namówili mnie na wspólny napad choć humoru brak a samotność dobija mnie lecz niestety nie znajdę chyba swej przeznaczonej albo chociaż jakiekolwiek przedstawiciela mojej rasy w najbliższym czasie a ugryźć żadnej nie chce bo z tym wiążą się komplikacje a życia nikomu psuć nie chce więc jedynie ubrałem moją czarną skórzaną kurtkę i wyszło w sumie iż cały jestem w czarnym kolorze choć raczej nikt się nie doczepi i wsiadłem do samochodu udając się na szpital do Heidi odebrać swój wręcz narkotyk jakim jest ludzka krew choć zwierzęca też jest niczego sobie to ludzka jest smaczniejsza. Wchodząc tak do szpitala rozmyślałem jak to się stało iż trafiłem tam gdzie jestem a może jednak nie powinienem być pastorem bo jednak kto by sobie wyobrażał krwiożerczego vampiera na miejsce duchownego ale jednak tutaj jestem a dzięki rękawiczką i ostrożności żyje i woda święcona w sumie nawet aż tak bardzo nie boli po dotyku ze skórą. Choć dalej waham się choć co by zrobił starszy ksiądz gdybym nie sprawdził oferty na tablicy zawieszonej przed parafią ? Kto przejąłby kościół ? Kto prawił kazania ? Kto ? Na to pytanie sobie nie odpowiem może kiedyś. I tak oto myśląc o swoim istnieniu szukałem w dalszym ciągu mojej jasnowłosej zaprzyjaźnionej medyczki, która wierzy iż zanoszę tą krew do szpitala za miasto. Może i powiedziałbym jej prawdę ale boje się iż ucieknie z krzykiem niż wyda mnie i nigdy już luźno z nią nie porozmawiam. Po odebraniu przysmaku ruszyłem na zakon by szybko wypić porcje na dziś a krew która mi się trafiła była jedną z najsmaczniejszych jaką dotychczas piłem choć wydawała się zwykła mnóstwo było podobnych i z tej samej grupy a jednak to była idelna wręcz idealna i już po wypiciu odrobiny zaspokoiłem swój głód co było satysfakcjonujące choć dotychczas nie spotkałem się z tak szybkim zaspokojeniem po takiej małej ilości krwi. Zafascynowało mnie to od kogo musiała pochodzić i czy Carbo też tak odbierz ją więc czym prędzej zadzwoniłem po Carbo by zajechał na zakon też skosztować. Nim się obejrzałem brat stał nieopodal mnie więc czym prędzej podałem mu do skosztowania a jedyne co zobaczyłem to iż po niewielkiej ilości skrzywił się i oddał mi prędko tę krew i odrzekł
- skąd wziąłeś taka ochydną krew choć wyczuwam w posmaku coś słodkiego to dawno nie piłem takiej krwi - wypalił szybko Carbo
- Jak ja się jej napiłem to zostało mi 3/4 paczki i już mi się pić nie chce musimy się dowiedzieć czyja to krew wyobrażasz sobie zdobyć dawce i od niego brać krew to wręcz magiczny pomysł - odpowiedziałem z uśmiechem ukazując swoje kły
- Bracie coś u ciebie tak pięknie pachnie i to nie jest ta krew dajże mi to sprawdzić też bym się napił - powiedział Nico
Przyglądałem się bratu który przeszukiwał i obwąchiwał worki z krwią gdy zobaczył ten jeden którego chyba szukał i błyskawicznie wbił się kłami w worek upijając trochę krwi stał wręcz oniemiały. Podał mi worek który trzymał a ja nie czekając skosztowałem i odezwałem się.
- Ohydne ale tym razem ja czuję coś słodkiego w posmaku może to bracia byli ale lepsze pytanie czemu dla mnie jest ohydna ta którą trzymasz a ta którą ja posiadam jest ohydna dla ciebie - powiedziałem zwracając głowę ku Nicollo
- Nie mam pojęcia choć to z braćmi może mieć jakiś sens i znaczenie może też mieć iż wyczuwam ją może spróbujmy tej nocy znaleźć te osoby po zapachu. Jeżeli pamięć mnie nie myli pełnią jest w którą powinniśmy być silniejsi i może damy radę wyczuć coś bez kaleczenia osobników rasy ludzkiej.
~~Time skip night~~
Zmierzamy wraz z Nico w stronę ostro zakończonego klifu na skraju lasu niedaleko plaży. Nie wiemy co nas tam ciągnie ale jakoś czujemy jakbyśmy pragnęli tam być więc prędko udaliśmy się w tamtym kierunku. Nagle poczułem szarpnięcie, którym zatrzymał mnie Carbo i zanim zdążyłem zapytać dlaczego usłyszałem dwa przeciągłe wycia i jedyne co udało mi się zaobserwować to ruch oznaczający ucieczkę brata, który by mnie pociągnął za sobą gdyby nie fakt iż wyślizgnęła mi się z jego uścisku ręka i moje oczy zdążyły zarejestrować iż wilk z szarą sierścią pobiegł za nim. Nawet krzyknąć nie dałem rady gdy pojawił się przedemną drugi o brązowym futerku a to iż patrzył na mnie z przechylonym łbem zdekoncentrowało mnie do tego stopnia iż stałem jak wryty w ziemię i patrzyłem się wprost na niego. Długo sobie tak nie stałem bo wilk rzucił się na mnie ale nie z kłami co mnie zdziwiło ale położył się na mnie a obserwując go mogłem zauważyć jak zaciąga się moim zapachem. Gwałtownie wstał polizał mój policzek i uciekł w las gdzie usłyszałem wycie. Dopiero po parunastu minutach doszło do mnie, iż to był ten sam słodki zapach jak krwi to musiał być on a jako, że w szpitalach zwierzętą nie pobierają krwi a słowo wilkołak krążyło mi po głowie godzinami od tego spotkania.
Następne dnie były bardzo pokręcone nie tylko okazało się, iż moim przeznaczonym jest pies jak i przeznaczonym mojego brata również jest pies i udało nam się dowiedzieć część przepowiedni, która o tym mówi, iż znajdziemy miłość tylko pośród osób przetrwałych krwawy księżyc.
~
~Time Skip~~
Pov Montanha
Nigdy nie przypuszczałbym iż idąc przez pokój z celami rozglądając się po ludziach i ogarniając co się dzieje będzie mi tak źle widząc osobę za kratami będącego moim mate i osobę w którą bez skrupułów i jakiejkolwiek możliwości odwrotu wpoiłem się ale jednym z plusów sytuacji jest fakt iż nie jestem w tym sam, otóż mój brat Dante również sobie kogoś wpoił i sytuacja jest tak samo skomplikowana jak moja. Nie tylko ja przetrwałem próbę krwawego księżyca i przeżyłem poród. Aktualnie znam 4 takie osoby a cieszyć się mogę z faktu iż wreszcie to co zapisane w części którą posiadam spełniło się a już myślałem, że nigdy nie dam rady i nie znajdę miłości albo, że to pomyłka czy nie chodzi kompletnie o mnie i ubzdurałem to wszystko sobie. No nic dzięki hakowi na Sonnego nie będzie mi mógł zabronić spotykać się z ukochanym a zna moją sytuację doskonale wie dobrze, że nic z tym już nawet jakbym chciał zrobić nie zrobię a nawet mi nie przeszkadza ta sytuacja przez tego bursztynookiego krwiopijcę i jego wybryki mogę pozostać w policji z moimi przyjaciółmi i bawić się w kotka i myszkę z moim vampirkiem a chyba już nigdy nieodzwyczaję się od całusów na pożegnanie gdy wysyłam go do więzienia czy przerwach w pracy spędzonych na jedzeniu i raz na jakiś czas całując w czółko vampirzego misia który siedzi wtulony we mnie. Cóż mogę rzec krwawy księżyc który uznawałem za przekleństwo jednak jest zbawieniem bo dzięki niemu Pastur mój kochany może latać na słońcu bez większych poparzeń choć i tak skurczybyk się nigdy nie opali bo tylko ja mogę być tym opalonym i bardziej sekszi w tym związku. A teraz pewnie zapytajcie co u drugich słodziaków otóż z tego co mi wiadomo Carbo wyleczył z depresji Dante przez co jestem mu dozgonnie wdzięczny ale nie tylko ta menda sprawiła iż Capela jest jak tresowany rozumny piesek, który zaczął przebywać więcej w swoim drugim wcieleniu co mi w sumie nie przeszkadza w dzięki temu ludzie przestali się pytać co u niego tylko dlatego by im było lepiej, że zapytali albo mówić by się uśmiechnął czy wręcz obrażać bo kto z ludzi wie o istnieniu takich ras a od razu odpowiadając niewiele dzięki czemu żyjemy sobie w spokoju szantażując Sonnego by nie marudził i zaczął korzystać z życia.
~~~~~~~
Czuje tutaj straszny niewykorzystany potencjał ale nic może kiedyś powstanie druga część lub napiszę to od nowa liczę, że się spodoba przepraszam za orto i miłego dzionka oraz zapraszam do reszty Black.WolfSQ,
Yashiro_xXxX
BabciaPodZiemią
Bye <3
{2392 słowa}
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro