Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

One-shot Miyavi x Bou

   Pamiętam, jak cię poznałem.

   Była zima. Siedziałem w domu z kubkiem gorącej herbaty w ręku, kiedy Ty zapukałeś do moich drzwi. Byłeś zmarznięty i głodny. Chciałeś zatrzymać się na parę godzin. Zostałeś. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Cieszyłem się, że mogę oglądać Twoje piękne, czarne oczy, które mnie tak hipnotyzowały. Przy Tobie byłem spokojny, skupiony, a Ty uzależniałeś mnie sobą, naszą rozmową, Twoimi oczami. Kiedy już chciałeś wyjść, zatrzymałem Cię w progu i zaproponowałem parę noclegów. Przecież i tak nie miałeś dokąd pójść. Straciłeś wszystko. Pracę, dom, zespół, dotychczasowe życie. Wtedy chciałem być dla Ciebie oparciem, pomocą, a odszedłeś, kiedy byłeś już dla mnie wszystkim. Jak mogłeś mi nie powiedzieć, że odejdziesz tak szybko?!

   Mimo, że Cię już nie ma, wciąż czuję Twoją obecność i słyszę pukanie w drzwi, za którymi nikt jednak nie stoi.

   Tydzień - tyle wystarczyło, bym pokochał Cię tak bardzo, jak teraz mi Ciebie brakuje. Pamiętam piąty dzień, kiedy u mnie byłeś. Była Wigilia, a my we dwójkę cieszyliśmy się swoim towarzystwem. Powiedziałem Ci, że Cię kocham i nie zostawię.

   Pamiętam wszystko. Tamtejszą noc, zaraz po moim wyznaniu. Smak Twoich malinowych ust. To, kiedy byłeś we mnie, a ja błagałem o więcej. Mimo próśb, kochałeś się ze mną powoli, jakbyś chciał zapamiętać każdy szczegół, każde westchnięcie, jęk.

   Byłeś ze mną.

   Robiliśmy to przez całą noc, jakby świat miał za chwilę się skończyć. Całowałeś mnie tak delikatnie, muskałeś wargami po moim ciele, dotykałeś mnie tak zapamiętale, gładziłeś moje włosy i cały czas powtarzałeś, jak mnie kochasz. Patrzyłeś na mnie takim czułym wzrokiem, jakbyś chciał mnie nim pochłonąć. Obudziłem się, a Ty wciąż przytulałeś mnie do siebie i bawiłeś moimi jasnymi włosami. Powtarzałeś moje imię z takim przejęciem.

   - Kocham cię, Bou. Jesteś dla mnie wszystkim, wiesz? Maleńki... - mówiłeś co chwila, a ja za którymś razem mocno speszony, przerwałem Ci pocałunkiem. Przejąłeś inicjatywę, robiąc mi malinki na szyi, a potem  na udach. Pocałowałeś mnie znów w usta, błądząc językiem po moim podniebieniu, przytuliłeś do siebie i ponownie zasnąłem.

   A Ty wciąż byłeś przy mnie.

   Następnego dnia było inaczej niż tamte pięć dni, nie licząc poprzedzającego go wieczoru. Przytulałeś się do mnie i nie chciałeś puścić. Zresztą mnie to pasowało. Całowałeś mnie jednak zachłanniej, jakby z pasją. Cały dzień spędziliśmy, zajmując się sobą nawzajem.

  Siódmego dnia, kiedy się obudziłem, zastałem puste miejsce w łóżku obok mnie. Spanikowany pobiegłem na korytarz, gdzie leżałeś nieprzytomny. Wezwałem karetkę i już po trzydziestu minutach siedziałem przy Tobie w sali szpitalnej, a Ty spałeś. Dowiedziałem się wszystkiego.

   - Jak mogłeś mi nie powiedzieć, że masz raka? Dlaczego mi nie powiedziałeś, że trzeba Cię zawieźć do szpitala, bo nowotwór szybko się rozwija? - szepnąłem z wyrzutem, trzymając Twoją wytatuowaną dłoń ściśle - Miyavi, nie odchodź, proszę... Kocham Cię.

   Zobaczyłem, że Twoje powieki drgają. Uchylasz je i dostrzegasz moją zapłakaną twarz.

   - Bou, ja naprawdę... Chciałem cię poznać. Udało mi się to. Dziękuję, Bou... Będę... Czekał - powiedział, po czym kaszlnął i wyszeptał już słabym głosem: - kocham cię...

   I zamknął oczy, a ja usłyszałem nieprzerywany pisk respiratora. Wpadłem w panikę.

   - Miyavi, Miyavi! Obudź się, proszę! Miyavi... - siedziałem chwilę osłupiały, szepcząc co jakiś czas Twoje imię. Płakałem, ściskając kurczowo Twoją zimną już rękę. Przybiegły pielęgniarki. Nie chciałem od Ciebie odchodzić, przecież obiecałem...


   Jestem teraz sam. To było rok temu.

   Mimo, że odszedłeś, czuję Twoją obecność przy sobie. Co jakiś czas obracam się za siebie, mając wrażenie, że przytulasz moje plecy. Czuję, że jesteś, kiedy śpię. Śnię o Tobie, o Nas. Czuję, że jesteś cały czas.

   Odszedłeś. Jak mogłeś mnie tak zostawić? Ja Cię nie opuściłem, byłem przy Tobie, opiekowałem się Tobą.

   Niedługo sam odejdę, nie musisz czekać jeszcze długo. Jeszcze chwila...

   Czuję, jak niewidzialne ręce trzymają mnie za nadgarstki tak, że nie mogę dalej ciąć skóry na nich. Mimo to, moje oczy mnie zwodzą, zachodzą mgłą. Niewidzialne ciało przytula teraz mnie do siebie, a ja zamykam oczy.


   Otwieram je. Nie wiem ile czasu minęło. Jestem w tym samym miejscu, co przedtem. Dziwię się. Rozglądam się. Mój utęskniony wzrok spoczywa na wyciągającej do mnie rękę postaci, której ciało okalało pięknie jasne światło.

   Doczekałeś się mnie, Miyavi.

   Wreszcie mogę być z Tobą na zawsze.

KONIEC

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro