Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Arbre De Vie

Dawno dawno temu, w dalekich zakątkach krainy Frescot pewna wojowniczka przemierzała pole walki na swoim białym jak śnieg rumaku z grzywą jak u roszpunki.

Czarnowlosa bowiem  wracała z walki pomiędzy dwoma krolestwami, w tym i jej. Bitwa okazała się sukcesem dla młodej wojowniczki i jej wierzchowca, iż wyszli z niej bez szwanku.

Dziewczyna westchnęła z ulgą spoglądając na Arisę (bowiem tak nazywała sie klacz). Klaczka parsknęła dumnie z wysoko uniesioną   głową.

Wtedy usłyszały głuchy stukot kopyt, który z każdą chwilą był bliżej i bliżej. Potem usłyszały świst i nim dziewczyna się  spostrzegła jej klacz leżała na trawie ze strzałą wbitą w klatkę piersiową, a ona sama upadła na trawę całkowicie oszołomiona.

Przez chwilę nie zdawała sobie sprawy co się stało, ale jak zobaczyła zbliżającego się mężczyznę z bronią, chwyciła za swoją szablę i ruszyła do walki.

Wściekła dziewczyna z ogromną siłą wbiła szablę w serce przeciwnika tym samym nokautując go.

Oddychała ciężko patrząc na swojego rumaka.

-Trzeba go pochować - jak powiedziała tak zrobila. Tylko gdzie pochować konia w miejscu śmierci tysiąca ludzi. Rozejrzała się w około i spostrzegla starą wierzbę.

Od razu ruszyła w jej kierunku starając się chociaż trochę zmienić miejsce położenia jej wierzchowca.

W końcu szczęśliwa i dumna z siebie szatynka pochowała Arisę tak jak trzeba.

Usiadła pod wierzbą i zapadła w głęboki sen. Obudziło ją rżenie, więc postanowiła otworzyć oczy.

Zobaczyła ją. Klaczka, którą niedawno pochowała biegała po łące w około drzewa. Sama roślina miała aurę niczym anioł.

Czy to możliwe?  Żeby drzewo uleczyć mojego konia?

Poruszyła zdretwialymi nogami i poszła do rumaka. Dotknęła chrap zwierzęcia patrząc czy to napewno nie sen.

Zwierzę parsknęło szczęśliwie i przytuliło dziewczynę, na tyle ile pozwalała mu jego zwierzęca natura i budowa ciała.

Po zebraniu rzeczy wciąż nie wierząc w możliwość zmartwychwstania ruszyła w stronę domu ponownie do siadając swojego wierzchowca.

Po powrocie opowiedziała swojej wiosce co wydarzyło się pod wierzbą.

Część ludzi, która uwierzyła słowom dziewczyny pognała do magicznego drzewa budując w okół jego miasto istniejące aż do dziś (nie istnieje więc nawet nie szukajcie, stworzyłam takie tylko za potrzebą książki dop.aut) noszące dumny tytuł ,,Arbre De Vie". Z francuskiego oznacza to ,,drzewo zycia"

Drzewo stanęło w centrum miasta, nigdy nie umierając. Niektórzy składali hołt roślinie, z przekonaniem, iż naprawdę uzdrawiało ono życie.

Odnotowano inne przypadki nadnaturalnego wyzdrowienia, a nawet i zmartwychwstania, za które ludzie czcili wierzbę.

Koń, który jako jeden z pierwszych (nie wiemy ile ludzi i zwierząt  przed tym drzewo uzdrowiło) doświadczył niesamowitej mocy stanął na czele armii u boku czarnowłosej piękności.

Taki przedpremierowy rozdział XD. Złapała mnie wena i postanowiłam przelać ją na elektroniczne kartki.
Mam nadzieje ze wam się podoba.
                       Kocham was:**   Rey

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro