Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Snow" || Got7 BamBam

*Park Se Ji*

-Wytwórnia znów prosiła o kolejne nagrania więc musisz mi wybaczyć.- rozmawiałam przez telefon z moją najlepszą przyjaciółką.

-No tak ale miałyśmy iść na zakupy!- krzyknęła do słuchawki.

-Nami! Mówiłam ci, że to nie moja wina.- westchnęłam.

Ruszyłam w stronę wind na parterze. Nami dalej krzyczała mi do ucha.

-Dobra, dobra! Następnym razem kupię ci coś.- przewróciłam oczami.

Rozłączyła się. Winda zatrzymała się na drugim piętrze. Do windy wszedł BamBam.

-No proszę.. moja ulubiona wokalistka.- uśmiechnął się.

-Dzień dobry.- postanowiłam trzymać klasę.

-Oj no przestań.- objął mnie ręką.

-Co tam u JB?- zapytałam z podniesioną głową.

-Myślałem, zamknęliśmy ten temat. -przytulił mnie.

-Taa.. -jego perfumy zawsze mnie uspokajały.

-To świetnie, dzieciuchu.- zaczął jeździć rękami po mich plecach.

Zawsze nazywał mnie dzieckiem chodź byłam w jego wieku. Może próbuje sobie podnieść morale?

-Co dziś sprowadza Cię do studia?- zapytał po chwili ciszy.

-Menadżer poprosił mnie abym coś dziś nagrała. Dzięki czemu będę miała wolne.- uśmiechnęłam się do siebie na myśl o lodach cytrusowych w mojej zamrażarce.

-To co jutro idziemy do kina?- wrócił do poprzedniej pozycji.

-Raczej..nie.- opuściłam głowę.

Obiecałam mamie, że przyjadę do niej na kilka lat i niestety wyjeżdżam pojutrze.
Winda zatrzymała się na moim piętrze.

-To ja idę.- pomachałam mu na pożegnanie.

-Zadzwonię!- krzyknął za nim drzwi windy się zamknęły.

Z Kunpimook'iem jestem od 2 lat. Naprawdę go kocham ale ta przerwa od śpiewania i Korei może wiele zmienić.
Jeszcze nic nie wie ponieważ boję się, że źle to przyjmie.
Przez te 2 lata byliśmy nierozłączni a teraz taka długa przerwa. To nie skończy się dobrze.

-Jestem.- przywitałam się z menadżerem i weszłam do pomieszczenia gdzie czekał na mnie mikrofon i tekst.

Nagranie nie trwało długo dzięki mojej formie.
Pożegnałam się z pracownikami studia i menadżerem.
Szybko wróciłam do domu.
Spakowałam kilka pudel i walnęłam się na kanapę z lodami na kolanach.
Kanał pierwszy: Wspominamy debiut Got7.
Drugi: Play lista Got7.
Trzeci: Dream Knight (drama z Got7).
Szybko wyłączyłam telewizor. Koreańska telewizja ssie!
Jadłam lody w ciszy, wpatrując się w ścianę. Zajebiście!
Nie mogę się z nim spotkać. Niech tego nie utrudnia!
Wystraszyłam się dzwonka do drzwi.

-Cześć!- przed drzwiami stała Nami z Taehyungiem.

-Przecież mówiłaś, że nie będziesz mi przeszkadzać.- spojrzałam na nią obojętnie.

-Ale trzeba się pożegnać!- przytuliła mnie mocno.

-Miałam do was przyjść jutro.- spojrzałam na Tae.

-Bardzo chciała tu przyjechać.- V podniósł ręce na znak poddania się.

-Rozumiem.- Nami puściła mnie i pobiegła do moich lodów.

-Zostawiam ci ją. Jak coś to dzwoń.- pożegnał się i poszedł.

Traktuje ją jak dziecko. Ale Nami to chyba nie przeszkadza.

-Mówiłam że przyjdę jutro.- znudzona odwróciłam się w jej stronę.

-Tak wiem. Ale chciałam do ciebie przyjść.- przytuliła moje lody.

-Aish! Z tobą są same kłopoty.- opadłam bezsilnie na kanapę.

-Jak tam nowa piosenka?- podniosła wieczko.

-Nic tam nie ma.- zaśmiałam się widząc jak krzywi twarz. -Bardzo dobrze. Już nagrana.- podniosłam dumnie głowę.

-Taa.. to dobrze.- rzuciła pudełkiem za siebie.

Nami siedziała u mnie chyba do północy. Przerwał nam Tae, wziął Nami do domu a ja dopiero teraz poczułam pustkę.
Chwyciłam telefon i zadzwoniłam..

-Halo?- usłyszałam jego głos.

-Bam.. opowiadałam ci kiedyś o mojej mamie. Ostatnio poprosiła mnie abym.. do niej przyjechała na kilka lat.- w końcu! Cisza. -Bam?- spojrzałam na telefon.

Rozłączył się! Jak? Kiedy? Położyłam się na podłodze. Może to i lepiej ze nie słyszał.
Dzwonek do drzwi wyrwał mnie z przemyśleń.

-Ta..- przez drzwi wparował dozorca.

Zaczął się rozglądać po apartamencie.

-Jutro proszę się wynieść.- posłał mi zimne spojrzenie.

-Taak. Wiem.- gestem pokazałam drzwi.

Dozorca minął mnie z krzywą miną.
A ja już myślałam, że to Kun. Pff..

~~~

Nie potrafiłam zasnąć więc nie spałam całą noc.
Dzień minął mi na pakowaniu i znoszenia wszystkiego do ogromnej ciężarówki.
Bam ani razu się nie pokazał. Może jednak usłyszał.
Usiadłam na krześle. Poczułam łzy w oczach.

-Trzeba już jechać.- zza drzwi wychylił się znajomy mamy który pomagał mi w przeprowadzce.

-Tak już idę.- szybko wstałam i wytarłam łzy do rękawa.

Ruszyłam szybkim krokiem w stronę auta. Za nim się obejrzałam byliśmy już na lotnisku.
Czyli go nie zobaczę?

-No to widzimy się w Japonii.- pomachał mi na pożegnanie, ten znajomy mamy.

Ruszyłam w stronę odrzutowca. Wyszłam z lotniska i weszłam na pas. Nie chcę tego robić. Podeszłam do drzwi samolotu.

-Dzień dobry.- przywitała się stewardesa.

Grzecznie zajęłam swoje miejsce. Samolot ruszył. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach.

-Za około godzinę powinniśmy być.. ej kto to? Stoi na pasie!- pilot zaczął panikować. -Musimy się zatrzymać!- krzyknął zdenerwowany.

~~~

Szybko wyszłam z samolotu. Kun stał i czekał na mnie.

-Jesteś głupi?!- uderzyła go lekko w ramię. -Mogło ci się coś stać!- przytulił mnie.

-Jak inaczej miałem zatrzymać samolot?- zaśmiał się cicho.

-Mogłeś powiedzieć, że przyjdziesz. Poczekałabym na Ciebie!- wtuliłam się w niego.

-Gdybym do ciebie zadzwonił nie było by takiego wejścia.- tym razem razem wybuchliśmy śmiechem.

-Ej.. Park. Kocham Cię!- spojrzał mi w oczy.

-Ja Ciebie też!- uśmiechnęłam się.

Chwilę wpatrywaliśmy się sobie w oczy.
Bam zbliżył się do mnie. Po chwili nasze usta się połączyły.
Kto by pomyślał, że akurat teraz zacznie padać pierwszy śnieg.

-Obiecuję, że przyjadę do ciebie.- szepnął.

-Obiecuję, że wrócę szybciej.- również szepnęłam.

Rozstaliśmy się z ogromnym bólem serca, mimo to na mojej twarzy widniał ogromny uśmiech.

~~~

Tak jak obiecałam.. po roku wróciłam do Korei. Tak.. między mną a Kunem jest wszystko w należytym porządku.

-Ej.. Park! Kup mi czekoladę na walentynki.- objął mnie ramieniem.

-To też mi coś kup.- szturchnęłam go w brzuch.

-W takim razie już nie chcę.- zaczął uciekać.

Ja biegłam za nim krzycząc "Baka". Coś czuję, że ciężko mi będzie przyzwyczaić się do koreańskiego. Ale co poradzić? Na razie nigdzie się nie wybieram. Bo mam coś dzięki czemu jestem szczęśliwa..oczywiście!

~~~


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro