Na granicy szaleństwa
Ten wzrok. Zielone oczy. Piękne blond loki w artystycznym nieładzie. Idealnie zarysowana linia szczęki. Idealne usta. A na dopełnienie mała blizna na brodzie, a zarazem jakże widoczna i dodająca uroku...
Uosobione piękno.
A ja już mam w głowie jeden wielki error w postaci migającego na czerwono i odbijającego się echem słowa KURWA!
Ten jeden moment pierwsze spojrzenie, pierwsze spotkanie, a ja już wiem że mam przesrane.
Mój...Byłeś mój...
Ale dlaczego? Dlaczego nie mam nad tym żadnej kontroli? Dlaczego znów nie mogę nic zrobić? Dlaczego ukradłeś moje serce? I dlaczego mi go teraz nie oddasz?
Byłam dla ciebie testem, czy potrafisz kochać. Oblałeś, więc dlaczego nie znikniesz tak jak się pojawiłeś? Byłam rzeczą, zabawką na chwilę...
Twój wzrok w każdym moim wspomnieniu, w każdym śnie... Zawsze tak samo zielone oczy, zawsze uważne, zawsze pewne siebie. Nigdy nie umiałam wyrwać się z tej pułapki i raczej już się nie nauczę. Nie chcę...
Twoje zawsze ciepłe i silne ręce... Wiedziałam że zawsze mogę za nie złapać gdy potrzebuję oparcia, a ty mnie nie puścisz. To jak mnie zawsze pewnie przytulałeś, nikt wcześniej tak nie robił, mimo że ty miałeś tak niewiele okazji by się tego "nauczyć".
A twoje usta? Od pierwszej chwili zgrały się z moimi, mimo iż twierdziłeś że nie. Smak alkoholu fajek i twój był dla mnie najlepszym z możliwych połączeń.
Twoja szczęka zawsze tak mocna i ostra że aż kusiło by się o nią skaleczyć i by ją ciągle całować.
A włosy? Zawsze idealnie miękkie, zawsze niesforne i zawsze idealne. Rozpuszczone dodawały ci łobuziarskiego uroku, natomiast w związanych wyglądałeś zawsze bardzo dostojnie. I ten kosmyk na czole... Idealnie dopełniają całość.
Uzależniłeś mnie od siebie. Jesteś narkotykiem. Codzienne mdłości i ból to po tobie zostało. Ale zrodziło się coś jeszcze - determinacja. Odwieczna walka na przekór wszystkiemu tylko się pogłębiła. To ty mnie zmotywowałeś do działania. To dzięki tobie idę n kolejny jeszcze wyższy szczyt i go osiągnę bez zatrzymywania. Będę parła dalej bez względu na wszystko, pokonam swoje słabości, by mieć siłę cię spotkać na nowo i pokazać jakiego szaleńca wykreowałeś.
Pamiętasz moje ostatnie słowa? "Po co miłość skoro można być psychopatą?" Taką mnie stworzyłeś i taka będę. Bezwzględna i nie do zatrzymania. Twierdzisz że jesteś socjopatą? To ciekawe bo nikt się z tym nie zgadza. Twoją wadą jest tok myślenia, do puki tego nie zrozumiesz nie zajdziesz nigdzie.
A jednak jedna wiadomość a ja znów jestem twoja... Jedna cholerna zwykła wiadomość i serce znowu zabiło... Blado ledwie wyczuwalnie ale jednak... Lecz przysięgam to się zmieni, już bardzo niedługo. Brakuje już tyci tyci do perfekcji. Do życia bez tego przeklętego uczucia, a jak mi się to uda to w tedy ci podziękuję tobie i innym. Ale ty miałeś największy wkład w tą przemianę... Przemianę w HarleyPunk i dążenie do perfekcji. Bo psychopata się nie cofa, a brnie dalej w swoje szaleństwa...
Niestety nadal cię kocham...
♪§BlackAlf§♪
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro