Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Demony Przeszłości...

Wszystko w koło jest takie ciche i monotonne. Patrzę w dół i pozwalam moim włosom częściowo zasłonić mój cel kilkanaście metrów niżej. Tak, moim celem jest chodnik pod blokiem, na którego dachu stoję. Jeśli nie skoczę to i tak znajdą moje ciało pod gruzami budynku. Za 30 minut go wysadzą, a ja jestem na 4 piętrze...
A w ogóle to po co ja tu stoję? A, no tak, przez ludzi. Ludzi, którzy przez całe życie mnie otaczali. Najpierw prześladowanie, potem wyzwiska, pobicia i groźby. Moja psychika jest już w strzępkach. Niby to już się skończyło, ale strach pozostał. Minęło kilka lat, a ja wciąż się boję... Boję się ludzi. Nikt o tym nie wie, bo i tak by mnie nie zrozumieli. Oni przecież są ode mnie lepsi więc po co mają się mną przejmować? A rodzice? Oni chyba jako jedyni będą za mną płakać, ale nawet oni odczują ulgę, gdy zniknę... Będą mieli mniej wydatków.
Patrzę na chodnik po raz kolejny i przypominam sobie kolejne wspomnienia. Była przyjaciółka... To przez nią nie omal zawaliłam rok. Zamiast jednego sprawdzianu pisałam dwa. Nawet najlepsi nie daliby rady. Wyzysk na każdym kroku. Ciągle czegoś chce i w zamian daje coś materialnego, a ja nie chcę rzeczy. Ja chcę osoby, która będzie przy mnie cały czas i nie odejdzie z błahego powodu. Będzie mnie rozumieć i wspierać. Czy tak dużo wymagam? Więcej niż mi się może wydawać.
Czy właśnie na takie traktowanie zasłużyłam? Ciągle komuś pomagam, a w zamian dostaję lanie od życia... Mam dość.
Budynkiem wstrząsnęło, a z daleka słyszałam huk. Wyburzają pojedyncze ściany. Wzdycham i przeczesuję włosy palcami.
Wkładam drugą dłoń do kieszeni ulubionej bluzy i wyciągam z niej paczkę czerwonych malboro. Wyciągam jednego papierosa i wkładam sobie do ust. Następnie wyciągam zapalniczkę i podpalany jeden z końców papierosa. Zaciągam się dymem. Czuję jak szkodliwe opary wypełniają moje płuca dając ukojenie. Wypuszczam duży kłąb dymu. Odczuwam pozorny spokój. Palę od jakiegoś miesiąca. To w tedy popadłam w depresję. Moje nadgarstki zdobią białe tkanki skóry, układające się w poprzeczne linie. Tak, tnę się. Ból sprawia, że myślę racjonalnie. Zaciągam się po raz kolejny.
Gdy skończyłam papierosa rzucam go na dach i zgniatam nogą. Z wewnętrznej kieszeni wyciągam małe pudełeczko. Podnoszę wodę, którą wcześniej kupiłam w pobliskim sklepie i patrzę na te dwa przedmioty. "To tylko ubezpieczenie." Myślę i odkręcam pudełeczko. Wysypuję sobie na rękę połowę zawartości i przyglądam się temu z nadzieją. "Niech tylko zadziałają..." Wypełniam swoje usta tabletkami nasennymi i połykami je. Powtarzam czynność dwa razy i biorę duży łyk wody. Czuję, że zaraz koniec. Staję chwiejnie na krawędzi. Patrzę w dół. Obraz mi się zaczyna zamazywać. Moje myśli krążą powoli. "Teraz albo nigdy..." Rozkładam ramiona i przechylamy się do przodu. W momencie oderwania moich stup od podłoża, ogłusza mnie wybuch. Uderzają we mnie odłamki tynku i cegieł. Moje płuca wypełniają się pyłem. Przed oczami mam ciemność, a moje serce zatrzymuje się w momencie zetknięcia z twardym chodnikiem.
"Żegnajcie..."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro