2,5
POV KASPIAN
Goni mnie chorda 10 rycerzy Miraza... Jedna osoba Nie ma szans z tyloma przeciwnikami, więc morze ich zgubie. Gdy spoglądam do tyłu zobaczyć czy mi się udało czuje że coś z dużą siłą uderza mi w głowę tak mocno że spadam z konia a on sam płoszy się i ucieka do lasu. Ledwo doczołgałem się pod drzewo i widzę jak jakiś uzbrojony po zęby rycerz staje przed mną w czarno-złotej, nietypowej zbroi. Wyciąga coś z butów czym okazują się dwa czarne Kunaje i rzuca nimi o dwóch przeciwników na raz. Następnie wyciąga czarno-złoty kawałek chyba deski... Nie! To składany łuk! Jedną jego strzałą przebija dwóch napastników. Wyciąga miecz i zabija jeszcze sześciu robiąc efektowne uniki i akrobacje. WOW no nie wiarygodne! SAM zabił całą grupę rycerzy! Nie wiem czy mi nie chcę nic zrobić więc zaczynam dąć w róg lecz widząc że nie przestaje iść w moją stronę zaczynam...
J...jak t-ty too...?- pytam gdy się do mnie obraca lecz nie jest mi dane dokończyć ponieważ dostaje czymś w głowę i mdleje.
*Time Skip*
Budzę się w jakimś pokoju z błękitnymi ścianami, biało-czarnym łóżkiem i czarną szafą. Chyba jest damski... Powoli wstaje i kieruje się do pokoju obok. W podajże kuchni siedzi borsuk, karzeł i ten rycerz co mnie uratował! Szybko biorę pierwszy lepszy przedmiot jaki mam pod ręką i chce się rzucić na nich. No ludzie! Ogłuszyli mnie i porwali! Mój atak zostaję szybko odparty przez jak ja to nazwałem „Assassina" który tnie swoim mieczem moją broń. Kim jesteś- pytam zaciekawiony. Słyszę tylko przyjazny śmiech i rycerz ściąga hełm ukazując... ANIOŁA!!! Nigdy nie widziałem tak pięknej kobiety. Ma biało-błękitne włosy, duże, pełne, malinowe usta, kuszące samym widokiem. Delikatnie opaloną, nieskazitelną cerę i te błękitne jak ocean oczy w których można się zatopić oraz mały nosek dopełniający całość. Po prostu ideał! Nazywam się Rebeka Carnivore i jestem strażniczką narni. A ty?- słyszę jej aksamitny głos, z zamyślenia wyrywa mnie ręka którą macha mi przed twarzą z wesołym uśmiechem na twarzy dziewczyna. Jestem Książę Kaspian X, zaraz... Zaraz... To ty dowodziłaś grupą zwaną Rebel's na początku wojny z Telmarami??- pytam zaciekawiony. Czytałem o niej w zakazanych kronikach w zamku. Tak to ja! A ty jesteś Telmarem i jeśli cokolwiek zrobisz narnijczykom to nie ręczę za siebie. Jak narazie wieże że pomożesz wyzwolić Narnie i dla tego będę Cię bronić choćby za cenę własnego życia-
mówi dalej wesołym głosem.- To co?... Teraz do grobu Aslana pogadać z minotaurami, centaurami i czekać na władców?- pyta- prowadź!- mówię z entuzjazmem
*Time Skip*
Podczas drogi spotykamy mały problem. Dwie grupy po dziesięć telmarów. Rebeka zajmuje się jedną grupą rzucając mi przy okazji łuk i strzały. O Aslanie ale fajny! Strzelam do kilku lecz jeden trafił w łapę Truflogona. Nikarabnik bierze go pod ramię i uciekają. Coś nagle przewraca przeciwników a następnie... MNIE!! Stoi teraz na mnie mysz celująca we mnie malutką szpadą. Przybiega Rebeka i mówi coś w chyba innym języku do myszy która koniec końców ze mnie zchodzi.
*Time skip*
Dziewczyna i borsuk stoją po mojej stronie w trakcie kłótni co mi sprzyja. Kto jest najwyżej postawiony w trakcie nie obecności Aslana?!- pyta widocznie rozzłoszczona. Strażniczka Narnii!!-odpowiada jakiś centaur. A czy ktoś wie jak ona wygląda?!- pyta Rebe (skrót od Rebeka) Wszyscy odpowiadają że tak. Rebeka Ściąga hełm i wszyscy oniemieli padają na kolana. A centaura się kłaniają
CDN
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro