Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

V Rozdział

*Lindsay*

- okey, okey, pośmialiśmy się, pożartowaliśmy, ale chcę wiedzieć jedną, bądź kilka rzeczy. - z miłym uśmiechem spojrzałam im w oczy.

- Pytaj śmiało - odpowiedział za Blondyna Ashton

- A jako Wilczyca czy Bóg wie co, będę musiała jeść te biedne wiewiórki? Albo załatwiać się do kuwety?

- Kobieto! Co ci przyszło do głowy - wszyscy się zaśmiali

- no dobra dobra, to tak czy nie?

- ty tak serio? - zapytał cichy dotąd Michael.

- No ta - odpowiedziałam poważnie

- No to nie, nie musisz jeść wiewiórek, poza tym są nie dobre. Dziki też, co do kuwety, przecież będziesz się mogła zmieniać w człowieka! - dopowiedział Calum

- We nie świruj, cholera go tam wie gdzie to chodziło - powiedziałam o dziwo z szczerym śmiechem

- A mnie nie zjesz? Bo wiesz takiego słodkiego ciasteczka nie ma w promieniu 200 mil - uśmiechnął się cwaniacko Luke

Ja ci zaraz dam to "ciacho"

- Byle czego nie jadam, już wolę się przejść te dwieście mil - odpowiedziałam patrząc na niego wilkiem.

O ironio patrzę na wilka wilkiem, to tak jakby patrzeć na mordercę morderczym wzrokiem¹

-hahahahhahahhaha, ale ci dowaliła staryy - wszyscy oprócz urażonego Luka śmiali się do rozpuku

- okey okey za dużo tego. Opowiedzcie mi coś o sobie, a ja opowiem wam coś o sobie. Jasne? - ostatnie zdanie wywarczałam bo widziałam jak niechęć wpływa na ich twarze.

Wyprostowałam się widząc że lekkie warczenie nie robi na nich wrażenia.

Wypięłam się dumnie i naprężyłam mięśnie. Uwolniłam z siebie coś w rodzaju mgły lub dymu w ciemnym odcieniu szarości.

To coś, co stworzyłam podpłynęło do nich niczym woda i gdy zetknęło się z ich skórą, zaczęli skomleć z bólu.

Szybko złapałam się za ręce i wróciłam do poprzedniej, mniej pewniej siebie pozycji. dym wrócił a ja wiedziałam że oni są bezpieczni.

Lekko się zachwiałam nie wiedząc czy mam uciekać czy zostać i im pomóc.

W głowie poczułam zamęt, mieniło mi się w oczach i do tego nie mogłam ustać na nogach. Co się ze mną stało? Z lekkim opóźnieniem zamknęłam oczy i dałam się ponieść sile grawitacji. Od razu mówię że nie było tak jak w filmach nikt nie zdążył mnie złapać. Spadlan z wielką siłą uderzając głową o kant stołu i upadając na ziemię. Tyle pamiętam, bądź na tyle mi się wydaje że pamiętam.

Zrobiłam słynne odpłynięcie i zanurzyłam się w boskich ramionach snu. Spokój i euforia zawładnęły nade mną, a ból który wydawał się nie do zniesienia zniknął.  Moje ciało utonęło w aksamitnej rozkoszy ciepła, miłości i delikatności. Włosy falowały niemiłosiernie a stopy nigdzie nie mogły wyczuć dna.

Gdzie ja byłam?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro