Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#6

Harry's POV

Jak się okazało, Perrie nie kłamała i już po zjedzeniu przeze mnie jajecznicy razem z Crystal, Niallem i Louisem pojechali na zakupy. Specjalnie dla mnie.

Nie wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć. Po tych kilkudziestu godzinach przebywania tutaj, straciłem już wiarę w cuda. Zostałem tu zamknięty i nie wiedziałem co robić, a myśli w mojej głowie było tak wiele. Chciałem dowiedzieć się o szczegółach tego zamieszania mojego ojca w sprawie rodziców Tomlinsona, ale bałem się kogoś spytać. Zaufałem już Perrie i Crystal, ale one nic mi nie chcą powiedzieć. Niall też wydawał się w porządku, gdy pomógł mi kiedy wymiotowałem. Dostałem też całe opakowanie paracetamolu, ale on nie pomagał. Moja czaszka pulsowała, obraz co jakiś czas zanikał i kręciło mi się w głowie, ah, miałem też nudności. Moje plecy były potłuczone tak samo jak łokieć, na który upadłem, gdy Liam zrzucił mnie z mojego krzesła, więc reasumując - całe ciało pulsowało, bolało i nawet piekło. Było w siniakach, zauważyłem je już wczoraj, kiedy brałem prysznic, ale byłem pewien, że dopiero dzisiaj stały się naprawdę wyraźnie fioletowe. Wciąż nie czułem kawałka swojej twarzy i miałem utrudnione oddychanie przez zaschniętą krew w moim nosie. Nieważne ile razy dmuchałem w chusteczki.

Zayn się nie odzywał, w ogóle. W dodatku był ciągle zły na swojego partnera. A Liam? Wolałem unikać go jak ognia, był jak tykająca bomba. No i Blaise, wszyscy radzili mi, bym się trzymał od niego z dala. Dlatego tak niepokojąco się czułem, będą w domu z tą trójką. Czego mógłbym się po nich jeszcze spodziewać? Znów mnie pobiją czy tym razem skończy się to dla mnie gorzej i połamią moje kości?

Po tym, gdy szmery, jakie słyszałem z dołu ucichły i byłem pewny, że mężczyźni weszli do swoich pokoi, postanowiłem po cichu zejść na dół, ponieważ dopadł mnie straszny głód. W końcu rano zjadłem tylko kanapkę z jajkiem, a teraz dochodziła już czternasta. Miałem ochotę na jakiś owoc, na zakąskę, bowiem nie wiedziałem, kiedy czeka mnie obiad. I kto go zrobi?

Pokręciłem głową, wyglądając na korytarz. Zastając puste piętro po cichu stąpełem w następnej chwili po schodach. Mógłbym zostać niezauważonym. Nie miałem ochoty na konfrontacje, z którymkolwiek z tych nieprzyjemnych facetów, dlatego odetchnąłem głęboko z ulgą zastając pustą kuchnię. Postukałem palcami lewej dłoni po blacie, rozglądając się. Z zadowoleniem ujrzałem obok mikrofalówki koszyk z owocami. Był dosyć bogaty w winogrona, banany no i jabłka. Sięgnąłem po jedno, wycierając je w swoją koszulkę, nim się w nie wgryzłem, obserwując widoki zza okna. To musiała być jakaś wieś, było tu dużo polan, drzew i nawet las, który zanikał przy linii horyzontu. Po chwili dostrzegłem wspominane wcześniej przez blondynkę naprawdę porządne ogrodzenie, przez które nie było szans, by przedostać się niezauważonym. Z resztą, nawet gdybym uciekł, gdzie bym poszedł?

Sapnąłem z rezygnacją, opierajac się pośladkami o blat. Czułem się, jakbym był gdzieś naprawdę daleko od domu, wyjechał i zabłądził. Nie wiedziałem, jak daleko od miasta się znajdowałem. W dodatku głowiłem się z myślami o tych wszystkich ludziach. Pamiętam słowa dziewczyn, które mówiły że Louis i Liam są odpowiedzialni za to, że oni wszyscy tu trafili. Paczka wyglądała na przyjaciół, więc na pewno nie pojawili się tu w taki sposób jak ja.

Skoro co najmniej ich połowa była naprawdę w porządku, natomiast ta druga specyficzna, czemu robią coś takiego? Czemu posuwają się do popełnienia przestepstw?

Przymknąłem powieki po wyrzuceniu ogryzka do kosza, który znalazłem pod zlewem. Kiedy uchyliłem powieki, zobaczyłem bruneta, wchodzącego do kuchni.

Przygryzłwm nerwowo wnętrze policzka, nie chcąc jednak okazać przed tajemniczym Blaisem swojego lęku. Udając obojetność spróbowałem go wyminąć.

- Uciekasz przede mną? - jego zachrypły głos rozbrzmiał zdecydowanie zbyt blisko mojego ucha, kiedy złapał mnie, kładąc wielką, szorstką dłoń na mojej talii.

Zmarszczyłem brwi, krocząc do tyłu, ówcześnie zdejmując z siebie jego łapsko. Prychnąłem prosto w jego twarz

- Nie uciekam przed tobą. - skłamałem. - Po prostu zjadłem i teraz chcę wrócić do swojego pokoju.

- Boisz się. - na jego twarzy rósł uśmiech, kiedy uderzyłem swoimi biodrami o szafkę, o którą jeszcze przed chwilą się opierałem. Wyglądało na to, że naprawdę był zadowolony.

- Nie zbliżaj się. Chcę iść. - popchnąłem go.

- Jakich chłopaków lubisz? - spytał, ponownie kladac dlon na moim tułowiu, przez co skrzywilem się.

- Skąd pewność, że w ogóle ich lubię?

- Skarbie, mnie nie zdołasz oszukać.

- Zdejmij dłoń z mojego ciała i daj mi przejść, bo zacznę krzyczeć.

- Chętnie bym to usłyszał. - szepnął mi na ucho, które musnął specjalnie dolną wargą. Moje ciało przeszedł obrzydliwy dreszcz.

- Daj mi przejść. - syknąłem przez zęby, kładąc dłoń na jego barku. Chłopak był bardzo dobrze zbudowany, przez co ani drgnął, zamiast tego napierając mocniej na moje ciało, wbijając mnie w indeks kuchenny.

- Jeśli się trochę wyluzujesz, dla ciebie też to będzie przyjemne. - szepnął, jedną z dłoni przyciskając dwa palce do moich ust. Zmarszczyłem brwi, odruchowo otwierając usta i zaciskając siekacze na palcach chłopaka, który zaskoczony zabrał nagle rękę. - Co ty odpierdalasz? - warknął, patrząc na mnie nagle całkowicie groźnie. Mój oddech przyspieszył, gdy zacisnął palce na moich bokach. - Mogłeś być grzeczny, byłbym wtedy dla ciebie miły.

- Nie dotykaj mnie, rozumiesz? - zwrociłem się do niego pewnym tonem głosu, nie potrafiąc powstrzymać drżenia rąk i nóg.

- Mała dziwka mnie nie powstrzyma, zapamiętaj to, gnoju. - ścisnął moją szczękę, odchylając głowę do tyłu, przez co uderzyłem w szafkę.

Zacisnąłem oczy przez kolejną falę uderzenia, jaka mną wstrząsnęła. Znowu zobaczyłem mroczki przed oczami, kiedy jedyne co mogłem wyczuć, to posuwające się po moim udzie krocze.

Nagle zachciało mi się wymiotować nie tyle, że przez zawroty glowy, ale sam fakt tego, jak obrzydzony byłem całą tą sytuacją. Resztkami siły zacisnąłem dłonie w pięści i zacząłem uderzać plecy chłopaka, który dyszał w mój kark. Chciałem unieść kolano i uderzyć go w uda, ale nagle dotyk na moim ciele zniknął, a ja osunąłem się w dół, zwijając pod szafką, gdy upadłem na podłogę.

- Przeszedłeś, kurwa samego siebie, smarkaczu! - rozpoznałem we wzburzonym glosie Liama, na którego podniosłem wzrok. Owinąłem dłoń na krągłej gałce od szafki, chcąc podnieść się do góry. Zamiast tego, coś w moim żołądku się zacisnęło. Położyłem ramię na brzuchu, spoglądając na rozgrywającą się nade mną scenę. Liam uderzył Blaise'a w brzuch, a gdy ten jęknął z bólu, popchnął go od niechcena na podłogę, w końcu się prostując. - Poczekaj tylko aż wróci Louis. Masz przejebane.

Blaise fuknął coś do Liama i być może do mnie, ale w ogóle go nie zrozumiałem, gdy mówił przez zaciśnięte zęby. Podniosłem się z trudem, łapiąc za swoją głowę.

- Weź sobie szklankę wody i idź do pokoju. - powiedział szatyn, wychodząc z pomieszczenia.

Zipnąłem, z trudem normując oddech.

*

Siedziałem w pokoju z zasłoniętymi moimi dłońmi uszami, aby zagłuszyć w ten sposób krzyki wściekłego Louisa, który kwadrans temu wrócił z całą resztą do domu.

Po tych paru dniach dowiedziałem się nieco o szatynie. Wiedziałem, że nie można z nim zadzierać, bo szybko robi się wściekły. To nie była złość, on byk zdolny do rzucania stołami i krzesłami w ściany. Był rozśwcieczony i nieprzewidywalny.

Od tamtej sytuacji z chłopakiem, Liam zakazał mi wychodzić z pokoju. Przyszedł tu, by mnie poinformować, abym tego nie robił. Chwilę później wróciła reszta domowników i rozpętał się chaos.

- Nigdy więcej go nie dotykaj, kurwa, rozumiesz?! - uslyszałem wyraźniejszy krzyk, po którym nastąpił rownie głośny huk.

- Chcę do domu. - jęknąłem, znów łapiąc się za uszu. Siedziałem w skrzyżowanej pozycji na łóżku, wgapiając wzrok w pustą, białą ścianę. Najpierw Liam, który byłby wstanie mnie pobić, a teraz tamten Blaise, który okazał się jeszcze gorszy. Czułem, że dłuższej nie wytrzymam.

- Harry, mogye wejść? - usłyszałem za drzwiami głos Crystal. Wziąłem kilka głębokich wdechów nim odparłem.

- Tak.

Przekręciłem się w kierunku drzwi, prostując swoje nogi. Łóżko było naprawdę wygodne, ale materac chyba zaczynał się wgniatać przez to, że siedziałem na nim cały czas. Teraz nie miałem zamiaru wyjść z pokoju. Zobaczyłem rudą kobietę, której długie włosy nie były jak zawsze rozpuszczone, a spięte w niedbałego koka. Crystal była naprawdę piękną dziewczyną, znów zacząłem się zastanawiać co ktoś taki robił tu z takimi potworami.

- Louis popchnął Blaise'a na szafkę i stłukł wazon głową, jeśli to ci humor poprawi. - wymamrotała. - Zayn pojechal z nim do szpitala, żeby założyli mu szwy.

- Dlaczego to zrobił?! - wysępiłem oczy w niedowierzaniu, że szatyn mógłby zrobić coś takiego. Przecież jeszcze kilka dni temu znałem go jako spokojnego, miłego gościa. Wciąż ciągle zapominałem, że to nie była prawdziwa twarz Tomlinsona.

Tęskniłem za tamtym Louisem.

- Bo Louis nie pozwoli, żebyś był krzywdzony, przecież ci to mówił. - usiadła obok mnie na łóżku i poprawiła kaptur swej bluzy.

- Zmieniłem zdanie przez dzisiejszą sytuację. - schowałem twarz w dłoniach, wzdychając. - Blaise jest najgorszy z nich wszystkich.

- Pamiętaj, Harry... - zaczęła odgarniając jeden z moih loków z czola. - Nikt, absolutnie nikt nie ma prawda dotknąć cię bez twojej zgody.

Spojrzałem na nią, ściągając dłonie z twarzy. - Mówiłem mu, żeby odszedł. Tyle razy mu to mówiłem, ale on nie słuchał. Boję się, że zrobi mi coś więcej. Nie jestem w stanie się obronić.

- Będziemy cię pilnować, Louis i Liam przed chwilą to obiecali, a przy nich możesz czuć się bezpieczny, jakkolwiek wydaje ci się to dziwne, Harry.

- Gdzie ja jestem, Crystal? - spytałem ją. - To jest jakiś psychiatryk.

- Blaise jest bratem Perrie, przyrodnim. - westchnęła. - Uwierz, że nikt nie chce go tutaj, ale trochę nie mamy wyjścia.

- Opowiesz mi o was? - prawie zabiegałem. - Co robią tu wszyscy ludzie? Czyj to jest dom?

- To dom ojca Louisa, który on i Liam dostał od niego. - powiedziała. - Prawie cała nasza paczka to jedna wielka rodzina.

- Skąd wy wszyscy się tu pojawiliście? - stałem się bardziej dociekliwy, gdy Crystal w końcu mi coś powiedziała.

- Wszyscy próbowali pomóc Troyowi, gdy zbankrutował i w taki sposób zaczęli zajmować się niezbyt legalnymi rzeczami jak sprzedaż broni i narkotyków... - szepnęła.

- Nie bądź taka tajemnicza, zachowujesz się jak Louis! - oskarżyłem ją. - Chcę wiedzieć więcej konkretów.

- Możedz tylko wiedzieć, że ja nie jestem z nimi spokrewniona w żaden sposób. - uśmiechnęla się słabo.

- Coś się stało? - zmartwiłem się. - Trafiłaś tu jak ja?

- Nie, coś ty. - machnęła reka. - Jestem tutaj całkowicie dobrowolnie. Dzięki Niallowi, ktory jest dla mnie jak braciszek.

- Nic już nie rozumiem. - sarknąłem z frustracją. - Ciągle kręci mi się w głowie, mów jaśniej.

- Wiesz, Harry... - westchnęła ciężko przez dobre kilkanaście sekund milcząc nim podwinęła tył swojej bluzy prosząc mnie bym spojrzał na jej odsłonięty odcinek krzyżowo-lędźwiowy. Wydałem z siebie głosne westchnięcie na widok czterech cyfr, które byly w tamtym miejscu... wypalone.

- Co to?! Kto ci to zrobił?!

- To jest... prawie jak tatuaż. - zaśmiała się cierpko, ściągając swoją koszulkę. - Uczestniczyłam przez pół roku w nielegalnej prostytucji. Potrzebowałam pieniędzy, kiedy skończyłam dziewiętnaście lat i wyrzucili mnie z domu dziecka. Sprzedawałam swoje ciało, Harry. - potarła swe oczy.

Nawet nie zorientowalem się, iż praktycznie odruchowo zasłoniłem usta dłonią, patrząc na dziewczynę ogromnymi oczyma.

- Przepraszam, że ci to powiedziałam. - złapała mocno moje kolano. - To Niall mnie odnalazł w pewnym klubie. Uratował mnie, przywiózł tutaj. Tu mnie zakaakceptowali i wsparli. Miałam nawet możliwość pójścia na studia, chcieli je opłacać, ale zrezygnowałam z tego. Oni mi bardzo pomogli. Nie są złymi ludźmi.

- Ja... - wybełkotałem, patrzac na nią zszokowany. - Nigdy bym nawet nie wyobraził sobie czegoś takiego...

- To moja przeszłość, Harry. Właśnie poznałeś jedną z siedmiu historii. To tylko część tego domu. - patrzyłem na nią w szoku, nim dziewczyna odchrząknęła. - Dlatego to ja tu przyszłam, a nie ktoś inny. Nikt z nich nie zrozumie tego co czułeś przy Blaise'ie jak ja. Trzymaj się, Harry.

- Boże... - wymamrotałem, kładąc jakby odruchowo swoją dłoń na wierzchu tej jej. Dziewczyna splotła ze sobą nasze palce.

- Teraz twój los zależy od twojego ojca.

- I jak on wpłaci pieniądze oni tak po prostu mnie wypuszczą? - zacząłem powątpiewać.

- Na pewno ty będziesz już wolny. - odparła. - Nie mam pojęcia co konkretnie planują wobec twojego staruszka, ale tobie dadza spokój.

Rozchyliłem usta, kiedy drzwi gwałtownie się otworzyły. Zobaczyłem w nich postać Louisa, który nie wyglądał już na wściekłego, ale był pobudzony. Zmarszczyłem na niego brwi, czekając aż coś powie.

- Mały, zrobimy ci małą sesyjkę dla ojczulka. - oznajmił, pokazując należący do mnie telefon z włączonym aparatem.

- Mam sztuczną krew, nie bój się. - spojrzałem na Nialla, który pojawił się za plecami szatyna. Crystal pogłaskała mój policzek w geście otuchy z towarzyszącym temu skrzypieniem łóżka, gdy uniosła swoje ciało, opuszczając mnie.

- A więc sceneria wygląda tak. - Louis podszedl bliżej mnie. - Niall wysmaruje cię tą krwią, a ty położysz się na podlodze udając, że ktoś cię pobił, jasne?

- Nie muszę udawać, jak gdybyś nie zauważył moich ran. - wskazałem na siną twarz. Louis wywrócił na mnie oczami, jak cudownie. Westchnąłem ociężale pod jego wymownym spojrzeniem.

- Najlepiej ściągnij koszulkę, będą ładniejsze zdjęcia. - zagaił Niall, pstrykając coś na moim telefonie. Zdziwiłem się, bo przecież miałem na nim hasło.

- Jakim cudem przedostałeś się przez moją blokadę? - spytałem.

- Nie ja. Niall. - odparł Louis.

- Czy to istotne? - wzruszył ramionami. Pod bacznym spojrzeniem dwóch chłopaków, usiadłem w kącie pokoju, przyciągając kolana do klatki piersiowej.

- Koszulka. - przypomniał Louis. - I musimy poszarpać twoje włosy.

- Nie dotkniesz moich włosów dopóki jestem żywy. - prychnąłem z pogardą. - Wciąż boli mnie skóra głowy od twoich rąk.

Starałem się zignorować to, jak intensywnie na mnie patrzyli, gdy ciągnąłem swoją koszulkę do góry.

- Będzie nierealistycznie jesli twoje włosy będą idealne. - parsknąl Horan bez mojego pozwolenia rujnując moją fryzurę.

- Auć, uważaj. - zbeształem go, krzywiąc się. Loki opadły na moją twarz. Musiałem wyglądać okropnie z burzą na mojej głowie i z moim chudym, bladym torsem.

- Ostrzegam, ta krew była w lodówce, więc będzie zimna. - oświadczył blondyn, nagle wylewając trochę gęstej cieczy na moją klatkę piersiową.

- Jest jadalna więc nabierzesz ją do ust i wyplujesz na swoją brodę. - Louis usiadł po drugie stronie mojego ciała ciała, dotykając mojej szczęki. Wzdrygnąłem się na jego dotyk ze zmarszczonymu brwiami patrząc mu z pogardą w oczy. Był bardzo blisko. - Otwórz buzię. - nakazał, chwytając buteleczkę. Z niepewnością zaciskałem swoje usta, obserwując jego dłonie. - Otwórz ją, Harold.

- Serio, Harry, to nie jest trujące. Smakuje całkiem słodko. - odezwał się Niall, klepiąc lekko moje plecy.

- Uważaj, to nie jest przyjemne. - zgiąłem się trochę przed siebie, odchylając głowę do tyłu.

- Przepraszam, zapomniałem. - mruknął Niall, a ja wreszcie otworzyłem usta, w których po chwili znalazł się czerwony płyn.

Patrząc przed siebie wypuściłem płyn ze swoich ust na brodę. Ciecz spłynęła po mojej grdyce, rozpływając się wokół lewego sutka. Potarłem swoje ramię. Louis trzymając moją twarz, zbliżył dziubek jakim była zakończona zatyczka od butelki do mojego nosa i wycisnął trochę aż po łuk kupityna.

- Nawet nie chcę wiedzieć jak teraz wyglądam... - wymamrotałem.

- Masz lepszy makijaż niż taki jaki zafundowaliby ci profesjonalni wizaże do filmów akcji. - odparł szatyn.

- Możecie już to zrobić? - ponaglałem ich, nie chcąc mieć dłużej dziwnego posmaku w ustach i sztucznej krwi na ciele. - Jak mam się ustawić?

- Niech Louis wstanie, nachyli się nad tobą i złapie twoją szczękę. A ty po prostu patrz w jego oczy.

Przełknąłem ciężko ślinę, kiwając niemrawo głową gdy Niall odsunął się do tyłu z moim telefonem w ręku.

- Tylko wiesz, by zrobić to tak, żeby było widać tylko moje ramię, co?

- Tak, Louis - Niall przewrócił oczami, ustawiając kadr. Spojrzałem się, tak jak poprosil Niall, prosto w oczy młodego mężczyzny, próbując pokazać na mojej twarzy jak najwięcej śmiertelnego przerażenia.

Louis pochwycił moją szczękę, wcześniej pocierając kciukiem moją brodę bardzo blisko ust. Zmarszczyłem brwi, ale wtedy Louis uchwycił moją szczękę. Wypuściłem z ust urwany jęk, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Myślałem wtedy o tym, jak strasznie nienawidzę go za to, jak mnie oszukał.

- Wow, chyba przerzucę sie na fotografię, bo mam talent, kurwa! - wykrzyknął nagle Niall, sprawiając, że oboje na niego spojrzeliśmy.

- To wygląda jak scena z jakiegoś dobrego filmu. - przyznał szatyn, po tym jak sam odgarnąłem włosy z oczu, patrząc na zdjęcie. Wzruszyłem ramionami, z pomocą Nialla wstając. Nie mogłem do końca prostować swojego kręgosłupa. Nie oglądając się za siebie ruszyłem do łazienki by opłukać swoje usta.

Podskoczyłem w miejscu po wyjściu z małego pomieszczenia, gdy zauważyłem zaskoczoną minę Perrie. Zaśmiałem się krótko, aby wiedziała, że to tylko farba.

- Wyglądasz jak gówno. - stwierdziła wchodząc za mną do łazienki. Nachyliłem się lekko do zlewu po wzdrygnięciu się na sieje odbicie lustrzane. - To też charakteryzacja? - dotknęła moją łopatkę. Otarłem twarz i tors mokrym ręcznikiem.

- A to akurat pamiątka od Blaise'a, który dość dobitnie chciał pokazać mi kto tu rzadzi. - burknąłem.

- Tak, bardzo za niego przepraszam. - westchnęła, kładąc zimne dłonie na moich plecach. - To na pewno cię boli. Dać ci jakąś maść?

- Jeśli jest tak zimna jak twoje dłonie, to tak, proszę. - sapnąłem, wywołując u dziewczyny chichot.

- Dobrze więc, zaczekaj tu.

*

Reszta dnia wcale nie była zła. Właściwie ten wieczór był pierwszym momentem, kiedy czułem się dobrze w tym domu. Nikt poza dziewczynami i Niallem się do mnie nie odzywał, a Blaise poinformował swoją siostrę, że nie wróci do dwudziestej pierwszej. Ta wiadomość wywołała u mnie wielkie pokłady ulgi. No i dostałem nowy telefon. Nie było tu karty sim, ale miałem dostęp do youtube. To brzmiało jak zbawienie. Właśnie, kiedy leżałem zakopany w kołdrze, do mojego łóżka wszedł Niall. Dosłownie położył się obok, wchodząc pod puchatą kołdrę.

- Chodź z nami oglądać film. Louis ma popcorn.

- A co oglądamy? - spytałem. Nie ukrywam, nie chciałem opuszać mojej dziupli.

- Jeszcze sami nie wiemy. Dziewczyny skaczą po kanałach.

- Tylko dziewczyny, ty i Louis? - odwróciłem się w jego stronę, widząc gigantyczne, błękitne oczy. Niall wtulił bardziej swoją twarz w kołdrę, zaciągając się jej zapachem. On był tym typem, który najwięcej jadł i ciągle spał.

- Pewnie Liam ewentualnie dojdzie do nas w trakcie, ale możesz się wyluzować, bo Blaise'a nie bedzie do późna. - odparł.

- Na pewno? - Niall pokiwał głową, przymykając oczy.

- Więc nie możesz teraz zasnąć. - zaśmiałem się, tracąc stopą jego łydkę i zdjąłem z chłopaka pościel, odkrywając całe jego ciało za jednym zamachem. - Chodź. Nie pójdę sam.

- Ale założę się, że koniec konców dziewczyny postawią na swoim i obejrzymy jakieś romantyczne gówno. - burknął.

- Romanse to najgorszy gatunek filmowy. - wzdrygnąłem się, podnosząc razem z blondynem z łóżka. Założyłem na siebie tylko jeszcze jakąś bluzę, którą wyjąłem z szafy, ponieważ zrobiło mi się chłodno. - Nie mogliście mi dać czegoś ładniejszego?

- Masz tak specyficzny styl, że samo podglądanie cię nie wystarczyło, aby poznać jaki masz konkretnie gust. - parsknął Horan.

- Wszystkie te ubrania są czarne, a ja lubię kolory. Nie jestem w żałobie. - żachnąłem, wkładając kosmyk swoich włosów za ucho. - Chciałbym mieć tu swoje ubrania.

- Spokojnie, już wkrótce znowu będziesz ubierał się w swoje zajebiście drogie szmatki. - zapewnił mnie chłopak.

- Nie możesz tego wiedzieć. - posłałem mu przygnębione spojrzenie i nie wyczekując na niego, ruszyłem w stronę przedsionka, kierując się wzdłuż schodów na dół.

- Ale masz długie nogi! - burknął za mną. - Ciężko jest cię dogonić.

Spojrzałem na niego zza ramienia, a na moją twarz wpełzł cwany uśmieszek jaki posyłałem wszystkim osobom w szkole, które były dla mnie złośliwe.

Zmarszczyłem brwi, kiedy Niall tak po prostu sięgnął do mojego ucha pstrykając w nie. Wystawił do mnie język z krótkim okrzykiem, zbiegając na sam dół schodów. - Pierwszy!

Patrzyłem się na niego przez chwilę jak wryty nie pojmując czemu nie spojrzał się na mnie krzywo tak jak robili to zawsze wszyscy moi rówieśnicy.

- Macie oboje po siedemnaście lat, a nie siedem. - skomentowała Perrie, która właśnie wychodziła z kuchni w ręce trzymając paczkę z jakąś przekąską. - Coś się stało, Harry?

Gdy odezwała się do mnie, potrząsnąlem szybko głową, przywracając się do porzadku. - Tak, tak, już schodzę. - mruknąłem, pokonując ostatnie schody.

- Niall jest chyba po prostu podekscytowany tym, że w domu jest ktoś w jego wieku. - zagaiła Crystal, gdy wszedłem z dwójką u boku do salonu. - Nie ma między wami takiej przepaści intelektualnej. Możecie się całkiem dogadać, dzieciaki!

- To miało mnie obrazić czy...? - odpowiedziałem jej, a Niall zareagował na moje słowa wybuchem śmiechu. Nawet jeśli dziewczyny nie wyglądały na aż tak rozbawione.

- No co, Harry? - spytał mnie Louis, lokując na mnie swoje spojrzenie. Siedział na podłodze, ponieważ kanapa była całkiem mała. Mieściła się na niej tylko para, jaką był Zayn i Liam, oraz ruda dziewczyna na samej krawędzi. - Nie lubisz biegać po schodach i się ścigać?

- Lubiłem jak byłem w podstawówce. - wzruszyłem ramionami. - Jak rodzice przerzucili mnie na fortepian i lekcje z trzech języków obcych skończyła się zabawa.

- Zamknij się już i usiądź - przerwał mi znudzony ton Liama. Przełknąłem cicho ślinę, natychmiast usadawiając się na podłodze obok Louisa.

- W sumie to na poczatku nawet zazdrościłem ci bogatych starych, ale chyba zmienię zdanie... - wymamrotał Niall.

- Nie miałem fajnego dzieciństwa. - powiedziałem tylko do niego, by czasem znów nie przeszkadzać Liamowi i pozostałym domownikom.

- Przykro mi, nie wiedziałem, naprawdę... - uśmiechnął się delikatnie, gdy Crystal wzięła do ręki pilot.

- Nie powinno ci być przykro. - pokręciłem od razu głową. Spodobało mi się to, że Niall mnie wysłuchiwał i wydawał się być... prawdziwy. - Jak wyglądało twoje dzieciństwo?

Spojrzałem tylko za siebie, sprawdzając czy nikt nas nie podsłuchuje. Siedząca na fotelu Perrie piłowała swoje różowe paznokcie, Crystal skakała po kanałach, a Zayn i Liam przytulali się. Wyglądali na taką spokojną parę, a przede wszystkim Liam w obecności mulata wyglądał bardzo łagodnie.

- Moi rodzice rozwiedli się, gdy miałem osiem lat, ale zawsze mieli ze sobą dobry kontakt przez co byłem szczęśliwy. - uśmiechnął się.

- A teraz? - szepnąłem. - Nie jesteś pełnoletni, więc mieszkasz tu nielegalnie?

Oni są moją rodziną i mam zgodę od ojca na życie tutaj. - odparł Horan. - Więc nie tak do końca nielegalnie.

- To fajnie. - kiwnąłem głową, po chwili namysłu. Spojrzałem na ekran telewizora, skupiając na nim swoją uwagę i sięgnąłem do miski, która leżała przy Louisie. Wziąłem trochę popcornu, wkładając go do ust. Rodzice nie pozwalali mi jeść niezdrowych rzeczy w domu.

Obserwowałem jak Crystal z przekąsem skacze po kanałach nie mogąc trafić na nic co by ją satysfakcjonowało, dopóki moje oczy nie zauważyły tytułu najlepszego horroru wszech czasów.

- Zostaw! - wykrzyczałem jak się okazało, nie sam.

Spojrzałem na Louisa, który przeżuwał zakąskę, diametralnie zmieniając swoją mimikę, gdy na mnie spojrzał. Zmarszczyłem brwi, wzruszając ramionami.

- Czemu się na mnie patrzysz?

- Ty się na mnie patrzysz!

- To gra wstępna? - spytał Niall.

- Co? - ponownie zsynchronizowaliśmy swoje głosy, patrząc krzywo na Horana.

- Czy ja dobrze widzę i Harry naprawdę lubi takie stare badziewia jak Louis?

- Kocham stare horrory. Oglądałem "dziecko Rosemary" trzy razy. To bardzo ekscytujący film, Niall. - mówiłem z przejęciem. - Tylko trzeba użyć trochę mózgu.

- O moj Boże, a lubisz Lśnienie? - zapytał mnie Louis, który patrzył na mnie jak zaczarowany.

- Mniej, ale również bardzo lubię!

- A Piątek Trzynastego?

- Oglądałem w tamtym tygodniu pierwszy raz! - uśmiechnąłem się dumnie. - Strasznie wciągający. Filmy z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych są najlepsze.

- Alleluja, w końcu ktoś mądry w tym domu! - wykrzyknął radośnie, a ja zaśmiałem się naprawdę szczerze widząc reakcje reszty domowników.

Uśmiechnąłem się szeroko, posyłając Louisowi jeden z moich najładniejszych uśmiechów. Pierwszy raz odkąd tam byłem poczułem się jakbym znów rozmawiał z tą miłą wersją mężczyzny. Patrzyłem na niego jeszcze chwilę, ale moja mina zrzedła.

- Nie sądziłem, że Harry lubi horrory. - odezwała się Perrie, odwracając uwagę od tego jak nagle niezręcznie zrobiło się między nami.

- Nie każdy gej ogląda same romansidła. Jestem pewien, że tak myślałaś. - posłałem jej drobny uśmiech, później skupiając się na ekranie. - To połowa filmu. - szepnąłem.

- I tak końcówka jest najlepsza. - wtrącił swoje trzy grosze chłopak. W jego głosie również usłyszałem to, że poczuł się ciut dziwnie.

- Horrory to kicz. - wtórował Liam, który cały czas ściskał się ze swoim chłopakiem. - Na końcu zawsze umierają wszyscy, tylko nie główny bohater.

- Tak, masz rację, nowe horrory to kicz. - odpowiedziałem mu w przyplywie odwagi. - Ale te stare trzymają wysoki poziom.

- Ma ładny brzuszek. - Crystal skomentowała ciążowy brzuch głównej bohaterki. Bawiłem się jednym z moim pierścionków, obserwując scenę.

- Jakbyś miała w brzuchu...

- Nie spojleruj samego końca! - warknąłem, przerywając Louisowi.

- W porządku, nie zrobię tego. - uniósł dłoń w obronnym geście. - Chłopaki nie mogę się skupić na tym filmie, słysząc wasze mlaskanie. - wziął poduszkę, na której siedział rzucając ją za siebie.

- Pieprz się. - odpowiedział lekceważąco Liam. Kątem oka widziałem jak Zayn całuje jego szczękę.

- Chciałeś powiedzieć "pieprz mnie" do Zayna? - zachichotałem w swoją dłoń na pytanie Nialla.

- Zapomniałem, że jesteś na górze.

- Ja i bycie na dole, pomyśl trochę, dzieciaku. - postukał się palcem w głowę, gdy ja obserwowałem jak główna aktorka pomaga mężowi w remoncie mimo swej zaawansowanej ciąży.

- Ciekawostka - ta aktorka grała lata później babcię Artura w "Artur i Minimki". - powiedziałem.

- Rzeczywiście! - pisnęła Perrie, odrywając wzrok od pilniczka. - Tu była rzeczywiście dużo młodsza.

- A reżyser jest pedofilem, który zgwałcił trzynastoletnią dziewczynkę. - parsknął Louis.

- Ona podobno sama tego chciała. - wzruszyłem ramionami.

- Serio myślisz, że takie dziecko wie czego chce? - przewrócił oczyma.

- Możesz nie mówić przy mnie o gwałcie? Dziękuję. - prychnąłem, zakładając ramiona na klatkę piersiową.

- Przepraszam. - powiedział z lekką skruchą szatyn. - Źle wyczułem sytuację...

- Ty, czemu ona dźwiga będąc w ciąży? - przerwal mu oburzony Niall.

- Kiedyś kobiety w ciąży się nie pierdoliły - Louis spojrzał na niego, wzruszając ramionami. - Nie chciały być ciotami.

Za moim lewym ramieniem, usłyszałem zdegustowane prychnięcie Crystal. - Przecież noszenie ciężarów jest kompletnie zabronione w ciąży. Co jeśli z dzidziusiem coś by się stało!?

- Ogólnie kiedyś ludzie byli bardziej zahartowani i silniejsi niż kiedyś. - odezwał się Zayn. - Kiedyś rzadziej dochodziło do poronień, ludzie nie mieli żadnych alergii i nie chorowali tak często.

Uśmiechnąłem się jakby dumnie. W końcu poznałem jego głos. - Nuudy! - zabuczał Liam. - Chodźmy już spać, Zee.

- Idźcie, będzie się przyjemniej oglądało. - prychnął Louis, który w ostatniej chwili zrobil unik przed ciosem brata.

- Każdy wie, że oni nie idą spać. - mruknęła Perrie, uderzają pośladek Liama, kiedy ten obok niej przechodził ze swoim partnerem.

Schowałem na chwilę twarz w dłoniach, aby nie zauważyli jak zaczerwieniłem się, gdy mężczyźni nie zaprzeczyli.

- Mamy tu dwóch niepełnoletnich chłopców, bądźcie chociaż cicho.

Zayn zachichotał na słowa Crystal, uciekając do sypialni.

- Niestety musimy cię ostrzec. - Perrie przyciągnęla moją głowę do swej klatki piersiowej, dosłownie układając swe piersi w moich włosach, na co w sumie nie zareagowałem. - Oni są niewyżyci bardziej niż dojrzewający nastolatek.

- Ohyda. - zaśmiałem się, opierając wygodnie na dziewczynie.

Ciepło drugiego człowieka było naprawdę całkiem przyjemne. I to całe obejmowanie, tutaj cały czas ktoś się przytulał. W moim domu nie zostałem nigdy dotknięty przez mamę, czy ojca. Ułożyłem dłonie na przedramieniach Perrie, uśmiechając się pod nosem.

- Nawet nie wiesz ile Niall by dał, aby być tak blisko jakichkolwiek cycków jak ty w tej chwili. - wymamrotała Crystal, gdy nachyliła się do mnie.

- Nie zwracam uwagi na wasze piersi, przysięgam. - zaśmiałem się.

- Dlaczego mnie tak nie tulicie? - odezwał się blondyn. - Harry jest tu tylko dwa dni i strasznie go rozpieszczacie.

- Bo ty podniecasz się, gdy kobieta choćby muśnie ci rękę, a Harry mógłby stać koło nagiej, najgorętszej laski jaką jest właśnie Perrie i nie mrugnie. - odparł z chichotem Louis.

- Za to mrugnąłby na widok ciebie? - Crystal poruszyła brwiami.

Wstrzymałem cicho swoje powietrze. Dziewczyna na pewno to wyczuła. I nie przeszła obok tego obojętnie. - Ow, Harreh. Serduszko ci zastukało mocniej!

- Ale to ja mam głowę przy twoim sercu, a nie ty przy moim. - odpowiedziałem blondynce nerwowym tonem.

- Czuję to. - poklepała moją klatkę piersiową. - Boom, boom, boom.

- To nie jest takie dziwne, prawdę mówiąc. Sprawił, że straciłem szybko dla niego głowę zanim mnie kompletnie oszukał.

- Znaliśmy się cztery dni, Harry .- Louis nerwowo spojrzał na mnie, gdy delikatnie wyswobodziłem się z objęć Perrie.

- Wykorzystałeś moją naiwność i nadzieję na to, że ktoś wreszcie mógł mnie polubić. - spojrzałem na niego nieprzyjemnym wzrokiem. - No masz się kurwa czym chwalić.

- Robi się źle... - szepnęła Perrie, drapiąc się po karku. Pokręciłem głową.

- Nie, jest przecież wciąż dobrze. Wszystko w porządku. Dobranoc. - podniosłem się, rzucając dziewczynom i Niallowi ostatnie spojrzenie.

- H, proszę nie idź. - westchnęła Crystal, jednak nie posłuchalem jej, idąc po schodach na górę.

Nie czułem dłużej się dłużej na siłach, by przebywać z Louisem w jednym pomieszczeniu. To za bardzo bolało, to jak przyłapałem się na porównywaniu go z osobą, którą poznałem w mieście. Chciałem znów zobaczyć w nim Lou, który zaczepiał mnie na ulicy, prosił o spotkanie i nazywał miłymi epitetami. Jego ton głosu był taki przyjazny, nigdy nie krzyczał, dotykał mnie. Był pierwszym mężczyzną, którego polubiłem, zgodziłem się na randkę i pozwoliłem na ułożenie dłoni na moim udzie. Chciałem wrócić do chwili, gdy razem oglądaliśmy księżyc, by to wszystko co jest teraz okazało się nie prawdą.

Ze łzami w oczach wyjąłem z szafki moją pidżamę, a następnie ruszyłem w stronę lazienki, aby się umyć. Chwyciłem za klamkę, otwierając drzwi. Wtedy też usłyszałem truchtanie rozlegające się po korytarzu, chciałem się jak najszybciej zamknąć. Pomyślałem, że to któraś z dziewczyn, jednak nim zdążyłem się zakluczyć, do łazienki wszedł Louis.

- Przepraszam. - powiedział prosto z mostu, wprawiając mnie w natychmiastowe osłupienie. To było... niespodziewane. Zamrugałem kilka razy, odkładając moje ubrania na pralkę, która tu stała.

- Ty... - zawahałem się. - wykonałeś tylko swoje zadanie.

- Ale ja mam to gdzieś, Harry. - zrobił krok do przodu. - Jest mi przykro jak zwyczajnemu człowiekowi i chcę byś to wiedział.

- Wiem. - rzuciłem szybko. - Mogę dostać klucz do pokoju? Chcę czuć się bezpiecznie, kiedy wróci Blaise. - spuściłem wzrok na podłogę wyłożoną kafelkami.

- Dam ci. - pokiwał glową. - Będzie leżał na twoim łóżku jak się umyjesz, ok? - uśmiechnął się slabo.

- Tak, ok. - uniosłem na niego szybko wzrok, dotykając mego łokcia. Nie wiedziałem, czemu Louis wciąż tu stoi, kiedy chciałem w końcu wejść pod prysznic.

- To ja...

- Tak. - pokiwałem głową.

- Pójdę już lepiej. - pokręcił nerwowo głową, wychodząc w końcu z łazienki.

- Lepiej idź - mruknąłem, zamykając za nim drzwi i przekręciłem zamek. Westchnąłem, opierając się o nie plecami. Nie wiedziałem, co powinienem czuć.

Czy jeśli powiem, że oprócz rozdziału dzisiaj jutro pojawi się od razu następny nie będziecie chcieli mnie zabić za to masakryczne opóźnienie? 💕

KOMENTUJCIE & GWIAZDKUJCIE

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro