Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#5

Poproszę ładnie o komentarze 💕

Louis' POV

Obudziłem się jako ostatni i już w momencie rozchylenia powiek dotarły do mnie szmery z dołu oraz z łazienki na korytarzu na piętrze. To nie była dla mnie nowa sytuacja; w tak wielkim domu, z chmarą domowników, którzy nigdy nie byli cicho i kompletnie nie potrafili się zachowywać ciągle panował hałas i gwar.

A ja nie należałem do porannych ptaszków, zdecydowanie nie.

Przewróciłem oczami, słysząc jakąś wypowiedź Crystal, którą Niall skwitował głośnym śmiechem. Ta blondynka była tak zadurzona w Crystie, że wszyscy mieliśmy z niego ubaw. Tylko dziewczyna nie wydawała się kompletnie odwzajemniać jego zalotów. Dla nas Niall nie był ani trochę subtelny i ciągle próbował ją poderwać, a ruda za każdym razem obracała jego słowa w żart.

Westchnąłem ciężko, przecierając swoje oczy i po ubraniu się ruszyłem tylko przemyć twarz i umyć zęby do toalety. Było już grubo po dziewiątej, a oni zapewne siedzieli tam od ósmej. Musiałem się w końcu pojawić, jednak bez zbędnego pospieszania swojego ciała.

Pomachałem niemrawo do wymijającej mnie Perrie z ręcznikiem na głowie, która właśnie wyszła z łazienki, a więc idealnie wyczułem moment, z czego bardzo się cieszyłem. Trafienie na wolną łazienkę graniczyło tu często z cudem.

Stanąłem przed lustrem, nakładając na szczoteczkę trochę pasty. Zacząłem czyścić zęby, kiedy wzdrygnąłem się na krzyk. Nie byłem pewien czyi, ale brzmiał jak rozwścieczony Niall.

Wyplułem pianę do zlewu, płucząc gardło, a wtedy wiedziałem że muszę tam jak najszybciej zejść, gdy po domu rozbrzmiał huk. Zmarszczyłem brwi, posyłając swoje skonsternowane spojrzenie również dziewczynom, które razem ze mną wybiegły z pokoi kierując prędkie kroki na dół. Słyszałem coraz wyraźniej wzburzony głos Nialla i mamrotanie Liama.

- Nie pozwolę na to, to jest mój dom! - wrzasnął w końcu, bijąc dłońmi o stół, gdy schodziłem po schodach coraz niżej. - Rozumiesz, że nie masz nic do gadania? Wpierdalaj to, wypłoszu!

- Liam, ktoś kto nie je mięsa-

Mój brat nie pozwolił dokończyć Niallowi jego wypowiedzi. Już wiedziałem, że chodzi o Harry'ego.

- To się nauczy!

- Co tu się kurwa mać odpierdala?! - wykrzyczałem gardłowo, sprawiając, że dziewczyny, jak i Niall zgarbili się przez donośność mojego głosu.

Moja wściekłość znacznie zwiększyła swój poziom na scenę jaką zastałem.

- Otwórz pysk!

Liam ściskał szczękę Harry'ego, który siedział przed nim na klęczkach, płacząc gorzko, w momencie, kiedy kręcił swoją głową, uciekając od kawałka mięsa, jaki trzymał mój brat w dłoni.

- Czy ciebie już do reszty pojebało, Payne?! - mój ton nie zelżał nawet na sekundę, gdy po pokonaniu niewielkiego dystansu z całej siły popchnąłem brata na kuchenne szafki, przez co kawałek wędliny spadł na podłogę.

- Harry! - Perrie wyrwała się do biegu, zgarniając bruneta, który upadł na łokcie z kolejnym uderzeniem o podłogę, w objęcia. Widziałem jak Styles kurczowo łapie się jej koszulki, zanosząc urywanym szlochem.

- Nie poznaję cię, kurwa, nie poznaję! - uderzyłem otwartą dłonią w szafkę, zaraz obok jego głowy, która prawdopodobnie pękła. Czułem satysfakcję na widok małego lęku w oczach szatyna. - Wiesz co to jest? To nawet nie zabawa. To jest sadyzm.

Liam zamilkł jak wszyscy w okół, nawet Harry, któremu dziewczyny szeptały uspokajające słowa wprost do uszu. Zayn rzucił swoim widelcem o talerz wybiegając z jadalni, a Niall uciekł z domu. Zapadła kompletna cisza przełamywana przez mój gęsty oddech.

- Chc-cę do domu. Bła-agam.

- Idź na górę, Harry. - zwróciłem się co najmniej dziesięć razy łagodniej do chłopaka, który szybko wstał z klęczek, a gdy dziewczyny już chciały pójść za nim, znowu się odezwałem.

- Wy nie. - mój ton ponownie nabrał więcej grozy. - Wszystkich chcę widzieć w salonie. Teraz! - wrzeszcząc, uderzyłem pięścią w stół tak mocno, że to, co się na nim znajdowało praktycznie podskoczyło.

- Blaise gdzieś pojechał, a Niall wyszedł. Zayn teraz na pewno nie wyjdzie z pokoju... - przemówiła spokojnie Crystal.

- Mam to gdzieś! - odpowiedziałem, jednak nie krzycząc na dziewczynę tak bardzo jak na resztę. Nie mogłem. - Macie w tej chwili mi tu wszystkich przyprowadzić, jasne? Z Blaisem porozmawiam jak wróci.

- Pójdę po Nialla. - poinformowała blondynka, zrywając się do biegu. Crystal natomiast przymknęła powieki, siadając do stołu i sięgnęła po dzbanek z wodą, napełniając nią szklankę.

Słyszałem jak chłopak, który był już na górze prędko potruchtał do swojego pokoju, a następnie zatrzasnął za sobą drzwi.

- Co jest z tobą nie tak? - Crystal zwróciła się wyraźnie wkurwiona do Liama. - Wiesz, że właśnie zaserwowałeś mu niemałą traumę?

- On jest nienormalny. - wzruszył ramionami, uspokajając twój tenor głosu. - Zachowuje się jak dama, to nie jego dom.

- On jest wegetarianinem, Liam, ma prawo, kurwa nie jeść czegoś, na co nie ma ochoty! - dziewczyna ponownie krzyknęła, a ja położyłem uspokajająco rekę na jej ramieniu. - Nie rozumiesz, że dla niego zjedzenie mięsa, to to samo, co zabicie?!

- Zirytowało mnie jego zachowanie, a nie sam fakt jego upodobań! - wyrzucił orientacyjnie dłonie w powietrze, podnosząc się z podłogi. - Jest wkurwiającą, małą suką. To to, czym jest.

- Nawet się, kurwa nie odzywaj już w mojej obecności do końca dnia, bo przysięgam, że nie ręczę za siebie. - uniosłem rekę do góry.

Liam założył ramiona na klatce piersiowej, ruszając po cichu do swojej sypialni. Stanął pod jej drzwiami, przekonująco mówiąc do Malika, by je otworzył.

- Powiedzmy, że rozumiem wasz cel, Louis. - przemówiła cicho Crystal. - Z naciskiem na "powiedzmy". Ale nie możecie go maltretować.

- Crystal, chyba widzisz jak bardzo jestem wkurwiony. - zwróciłem się do niej. - Mówiłem przecież jasno przed rozpoczęciem tej akcji, że nie będziemy się nad nim znęcać. Głaskać po główce również nie, ale są kurwa granice i Liam je przekracza.

- On nie rozumie co źle robi, kompletnie nie widzi w tym nic złego. Nigdy taki nie był. - potarła swe czoło, odchylając się na krześle. - Posiedzę w domu jeszcze jakąś godzinę i do końca dnia robię sobie od was wszystkich urlop. Mam dosyć.

- Nie chcesz iść do jakiegoś spa czy coś w tym guście? - zagadnąłem. - Dobrze by ci to zrobiło, ale zrób to po naradzie, ok?

- Mam taki zamiar. - przymknęła powieki, nie na długo, kiedy do domu wrócił Niall z Perrie, natomiast Zayn i Liam wyszli z sypialni.

- Nie dotykaj mnie, kurwa.

- Ale Zayn!

- Co? – syknął, czego się nie spodziewaliśmy. – Mnie też zmusisz do zjedzenia wołowiny, bo tak bardzo ci się nie podoba jak odstaję? - spojrzał na niego z ironicznym uśmieszkiem.

- Wiesz, że nie miałem tego na myśli.

- Pieprzę to, co miałeś na myśli. Pierdol się. - mulat przewrócił oczami, zasiadając do stołu.

Posłałem całej reszcie wymowne spojrzenia, które oni odwzajemnili, siadając również do stołu, każde z nich jak najdalej od Liama.

- Przemówżesz. Chcę już stąd iść. - ponaglała mnie Crystal, kładąc dłoń na moim kolanie. Uściskałem jej nadgarstek, posyłając kordialny uśmiech, nim znów przybrałem poważną minę, prostując plecy.

- Jako pomysłodawca całej akcji, chcę raz na zawsze ogłosić jak ma wyglądać pobyt Harry'ego tutaj, bez żadnych niedomówień. - mruknąłem, patrząc na brata spode łba. Liam nie odezwał się ani słowem, wlepiając spojrzenie w stół. Zadowolony z tego, wziąłem głęboki wdech składając w głowie swoje myśli. - On rzecz jasna ma czuć, że nie jest na wakacjach i zdawać sobie sprawę z powagi sytuacji. - oznajmiłem - Ale nie dopuszczę do tego, by pobyt tutaj był dla niego istnym piekłem.

- Ile chcecie go tu trzymać? - spytała Perrie, układając dłonie na stole. - On przebywa tu od wczoraj, a wygląda już tak słabo!

- Naszym celem jest wyciągnięcie od jego starego co najmniej pół miliarda funtów, czyli dokładnie tyle, na ile oszukał mojego ojca. - zacisnąłem dłonie w pięści. - To, ile Harry będzie tu przebywał, zależy już tylko od niego.

- Rozmawiałam z Harrym. - powiedziała Crystal. - Zresztą wszyscy rozmawialiście. - prychnęła. - Jesteście głusi? Harry mówi, że ojciec się nim nie zainteresuje. Dzieciak będzie siedział tu naprawdę długo.

- Ja szczerze wątpię wo to, że Desmond to zleje. Albo Anne. - odparłem. - Obydwoje są pierdolnięci przez zbyt wiele kasy, ale nie wiem, czy są aż tak bez serca.

- Więc dlaczego nie zadzwonili na jego telefon, który tak skrycie chowacie w twoim pokoju? - kontemplowała. - Nie przejęli się tym, że ich syn nie wrócił na noc, widzisz? Poczekajcie jeszcze chwilę, ale jak się sami nie odezwą, to wyślijcie do nich wiadomość, że macie Harry'ego. Oszczędźcie mu krzywd.

- Taki mam zamiar. - w zgodzie kiwnąłem głową. - Trzeba wymyśleć w takim razie plan B, jeśli rzeczywiście nie zareagują...

- Zabić, wpakować w wór i wysłać im jego wątrobę pocztą. - znikąd nade mną stanął Blaise, który musiał wejść do domu tak cicho, że nikt nie usłyszał jego kroków. - No co? Wtedy na pewno zareagują. - spojrzałem na chłopaka w taki sposób, że ten kretyński uśmieszek momentalnie zszedł z jego obrzydliwej, cynicznej gęby. - Um... - odkaszlnął nerwowo. - A co z żonką Desa? Może na jej porwanie zareaguje?

Blaise postawił krzesło, które leżało na podłodze i usiadł na nim, dosuwając się do stołu. Liberowałem chwilę nad odpowiedzią, wzruszając ramionami.

- Nie wiem jaką ma relację ta dwójka. - zmarszczyłem brwi. - Harry cierpiałby bardziej niż kiedykolwiek gdybym tu sprowadził jego cudowną mamusię. - prychnąłem ironicznie.

- To nie jest śmieszne. - burknęla Crystal, a przez jej ton, automatycznie mój uśmieszek zbladł. - Na razie nie gdybajmy, tylko działajmy.

- Wieczorem zróbcie mu zdjęcie i wyślijcie z telefonu Harry'ego do jego ojca. - odparł cicho Zayn. - Nie czekajmy dłużej.

- Tak, to dobry pomysł. - pokiwałem głową. - Trzeba potem z tego starego telefonu do niego zadzwonić i szybko zniszczyć ten staroć zanim gliny nas namierzą.

- Ja może zobaczę jak on się trzyma... - zagaiła Perrie, gdy uznałem, że nasza narada jest zakończona. I tak nic więcej nie wymyślimy na ten moment.

- I podkreślam, że jeśli dowiem się, że ktokolwiek pastwi się nad tym dzieciakiem bardziej niż to konieczne, będzie miał do pogadania ze mną. - zmierzyłem wściekle wzrokiem brata i Blaise'a. - A tego nie chcecie.

- Nie wcieliłeś się zbyt mocno w rolę? - ten gówniarz jak zwykle uśmiechał się bezczelnie, pokazując swoją ignorancję w stosunku do moich gróźb. Uniósł kąciki ust, uśmiechając się cynicznie. - Tak ładnie się nim zajmujesz.

- Moje słowa dotyczą ciebie w szczególności. - wstałem od stołu, mierząc bruneta ostrzegawczym spojrzeniem. - Myślisz, że nie widziałem jak się na niego gapisz?

- Jesteś wściekły z zazdrości? - mówiąc bawił się swoją dolną wargą, mrugając niewinnie przeklętymi hebanowymi oczyma. Ohydny gnojek.

- Jakim cudem w tobie i Pezz płynie ta sama krew? - skrzywiłem się. - Nie zbliżaj się do niego. Jeśli tak bardzo świerzbi cię twój mały fiut, polecam pójście na dziwki, tam się wyżyjesz.

- Wychodzi na jedno. - zacmokał, a kiedy moja pięść zacisnęła się na tyle mocno, iż czułem wbijające się w skórę paznokcie, Zayn złapał mój nadgarstek. Spojrzałem na niego, widząc wlepione we mnie wręcz czarne tęczówki, który mówił, bym odpuścił.

- Jesteś obrzydliwy, Blaise. Jak można ocenić nieznaną osobę jako dziwkę? - prychnęła Perrie. - Idę do Harry'ego.

- Przeklinam dzień, w którym zgodziłem się, aby wujek podrzucił ciebie tutaj. Perrie już posługuje się lepiej jebaną bronią niż ty. Jesteś bezużyteczny. - splunąłem.

Chłopak przewrócił oczami. Nakazałem wszystkim się rozejść, w szczególności każąc Crystal odpocząć od całej sytuacji. Poprosiłem Nialla, by się nią zajął, a wtedy poczłapałem zmęczonym krokiem do pokoju Harry'ego i uwiesiłem się futryny. Perrie już siedziała na jego łóżku, tyłem do mnie przez co obydwoje mnie nie spostrzegli.

- Chcesz zjeść na obiad coś specjalnego? - spytała go blondynka. - Ja naprawdę lubię wegetariańską kuchnię i chętnie coś zrobię!

- Nie chcę iść do nich. - powiedział cicho, kiedy położyła dłoń na jego karku, wzdychając poddańczo. Przecież nastolatek musiał coś zjeść, a teraz na pewno nie będzie w stanie. - Wszystko mnie boli. - szepnął.

- Przynieść ci potem jedzenie tu na górę? - spytała cały czas tak samo troskliwym tonem. - Tylko powiedz co chcesz.

- Nie jestem głodny, naprawdę. Nie chcę. - pokręcił głową, nie spoglądając na nią, nawet gdy dziewczyna się nad nim całkowicie uwiesiła.

- Musisz coś zjeść, bo znikniesz, patrz. - dziewczyna calkowicie bez skrępowania podwinęła swoją za dużą bluzkę, odsłaniając w ten sposób udo. - Twoja noga to jak pół mojej. No chyba, że jestem aż tak gruba...

- Nie! - zaprzeczył od razu, skubiąc rękaw swojego przydużego, pomarańczowego swetra. - Nie wiem, czy coś w siebie wcisnę. Przed tem zrobiło mi się znowu niedobrze.

- Spokojnie, Liam dostał konkretne zjeby od starszego braciszka i teraz będzie bał się na ciebie choćby spojrzeć. - poczochrała jego loki.

- Uh... - jęknął w odpowiedzi, opierając czoło na jej ramieniu. Perrie przytuliła go, a ja lekko się wycofałem, ale tylko trochę.

- Więc jesteś wegetarianinem... zjadłbyś może jajecznicę?

- Mhm... - pokiwał głową. - Powiedz Crystal, że robi bardzo dobre kakao, ale po mleku mi niedobrze, więc wolałbym następnym razem takie z mlekiem sojowym.

- Oh, jestem pewna, że na najbliższych zakupach kupimy ci mleko sojowe. - poklepała jego plecy. - Od dawna nie jesz mięsa?

- Od trzech lat. - odparł cicho. - Odkąd zobaczyłem w jakimś pubie swieżo odrąbaną świńską głowę...

- To okropne. - wzdrygnęła się, wzdychając. - Crystal też jest wegetarianką. Opowiadała mi, że jak miała szesnaście lat, zobaczyła swojego ukochanego kota roztrzaskanego na ulicy. To właśnie ona nauczyła mnie paru dań bez mięsa. - oznajmiła. - To ja teraz zrobię ci śniadanie, ale musisz coś wiedzieć, Harry. Musisz zebrać trochę swój tyłek, jakkolwiek absurdalnie to brzmi. Nie pozwól się lać, ok?

- Oh, przepraszam, że jestem kurwa przerażony. - burknął chłopak. Zasłoniłem usta dłonią, powstrzymując śmiech przez minę Perrie.

- Potrzebujesz czegoś jeszcze? - zignorowała to, zdejmując dłonie z jego kręgosłupa.

- Nawet jeśli zacznę wymieniać co chcę i tak tego nie dostanę, więc co za różnica? - prychnął, wzruszając ramionami.

Pomyślałem o tym, że powoli wracał ten Harry. Wystarczyło, że w okół nie było nikogo, kto wywierał w nim przerażenie i stawał się księżniczką dramatu. Ale Perrie nie była jedną z tych lasek, które by sobie na to pozwoliły.

- Chcę ci pomóc i jestem dla ciebie miła. - powiedziała powoli, wciąż łagodnie, ale dobitnie. - Oczekuję od ciebie szacunku, nie unoś się na mnie.

- Wybacz... - mruknął speszony. - Po prostu się boję, chcę do domu i chcę mój pieprzony telefon. - splótł ramiona na piersi.

- Niedługo dostaniesz nowy, więc nie narzekaj. - dźgnęła go pod żebrami. - Siedź tu i poczekaj na jedzenie. Później możemy iść na ogród, jest ładna pogoda.

- Mogę wychodzić na dwór? - zdziwił się nastolatek.

- A co? Jesteśmy bardzo nowocześni, nie będziemy trzymać cię w piwnicy!

- Myślałem, że mnie tu zamkniecie. - przyznał. Przez to, jak przekręcił głowę w kierunku Perrie w końcu na nią patrząc, mogłem obserwować jego profil.

- Wszystkie bramy na około domu są zamknięte. Nie nastawiaj się na ucieczkę. - zaśmiała się.

- Za bardzo bym się bał Liama, albo tego Blaise'a. - odparł z ciężkim westchnieciem. - Ale to i tak Louisa nienawidzę najbardziej.

Uniosłem brwi wysoko do góry, uwieszając się na futrynie. Zmarszczyłem je w koncentracji. Perrie również wyglądała na zdziwioną.

- On się za tobą wstawia. Nienawidzisz go bardziej niż Liama, który cię pobił?

- To on mnie oszukał, od początku udawał kogoś, kim nie jest i wzbudził moje zaufanie. To on mnie zranił najbardziej po tym, jak dużo mu o sobie powiedziałem.

Perrie subtelnie odwróciła się w moim kierunku. Przeczuwałem, że wie o mojej obecności - nie była tak głupia jak Harry. Zawiesiła chwilę wzrok prosto na moich oczach, bez słowa obejmując Harry'ego trochę mocniej. Ten dzieciak już chyba nigdy mi nie zaufa, a ja wcale nie czułem się dobrze z tym, że go tu mamy.

Chciałem tylko pomścić matkę.

KTO JEST TAKIM SZCZĘŚCIARZEM JAK JA I WSPÓŁAUTORKA TEGO FF I JEDZIE NA KONCERT HARRY'EGO? POCHWALCIE SIĘ!!

KOMENTUJCIE & GWIAZDKUJCIE

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro