#16
Harry's POV
- Rozpraszasz mnie.
- Nie robię tego.
- Weź rękę, Lou - jęknąłem marudnie, kiedy mój chłopak wciąż głaskał mnie po głowie, w skupieniu oglądając reality show lecące w telewizorze. Leżałem oparty plecami o jego tors na wielkiej kanapie z książką rozłożoną przed moją twarzą. Chciałem skupić się na tekście, ale Louis cały czas bawił się moimi włosami i to sprawiało, że robiłem się senny, ruchy były takie kojące i po prostu... nie, musiałem się uczyć. - Pamiętaj, że jestem od ciebie większy. - spróbowałem mu pogrozić, jednakże śmiech Louisa świadczył o tym, iż mi nie wyszło.
- Jestem silniejszy od ciebie i twoich chudziutkich kończyn - zaśmiał się, a ja odłożyłem (tylko chwilowo) książkę, by przekręcić się na brzuch i spojrzeć na niego z nienawiścią
- Jesteśmy razem ledwo dwie godziny, a ty już mnie irytujesz - prychnąłem i nagle wzdrygnąłem się przez głośny, kobiecy pisk.
- O nie - Louis położył dłoń na moim karku, pocierając moją skórę, kiedy wyjrzał zza moje ramię. Ja wcale nie musiałem patrzeć w tamtym kierunku, gdy usłyszałem: "chyba wody mi odeszły!".
- Czy ja dobrze słyszałam czy ktoś tu powiedział, że Larry jest razem? - ruda dziewczyna cała w skowronkach wskoczyła na kanapę obok nas.
- Czy w tym domu da się spokojnie uczyć? - schowałem twarz w klatce piersiowej Louisa, kiedy on bezceremonialnym tonem głosu powiedział krótkie "tak".
- Jak? Kiedy? Gdzie? W jaki sposób?! - szarpała za materiały naszych bluzek, a ja fuknąłem odkładając książkę na bok.
- Louis wyszedł z propozycją związku, a ja się zgodziłem. Boże, nie szarp mną już!
- Przysięgam, że zaraz urodzę - zaśmiała się, uspokajając i patrzyła na nas szaleńczym wzrokiem.
- Lepiej nie, twoje dziecko jest na razie rozmiaru banana i lepiej jej nie ruszać. - parsknął Louis, poprawiając mnie między swoimi nogami.
- Więc teraz jeśli jesteście w związku to musicie się przytulać i całować. No pocałujcie się! Będziecie teraz jak Ziam!
- Ja bym chętnie go pocałował, ale ta mała paskuda mi się sprzeciwia - szatyn przewrócił oczyma.
- Nie zasłużyłeś po dzisiejszej scenie zazdrości!
- Wiedziałam, że Louis jest tym typem - Crystal parsknęła śmiechem, obserwując nasze twarze. - Uważaj Harry, bowiem ktokolwiek cię dotknie zostanie pozbawiony dłoni, albo całej ręki aż po łokieć.
- Żebyś wiedziała, że tak będzie. - wzruszył ramionami, patrząc na mnie z fałszywie niewinnym uśmiechem.
- Porozmawiamy po tym, jak nauczę się wszystkich zasad-
- Harry, cholera, ta kartkówka jest za trzy dni - Louis wyrwał mi książkę, po którą sięgnąłem. - Zdążysz się jeszcze wszystkiego nauczyć. Zluzuj, kotku.
- O Boże, on powiedzial "kotku"...
- Crystal, kurwa albo się ucisz albo wyjdź - prychnął już lekko poirytowany szatyn.
- Daj jej się jeszcze chwilę podniecać - klepnąłem kolano szatyna, ignorując to, jak gorąco mi się zrobiło od stóp po głowę na to słowo. Kotku... to takie urokliwe. - Nie masz swojej pracy? Pracujesz w firmie ojca, a w ogóle tam nie przebywasz.
- Ponieważ moja praca odbywa się w domu, Liam tam zazwyczaj jeździ, ale obecnie skacze koło umierającego na katarek Zayna.
- Ale w domu też nic nie robisz
- Robiłem, kiedy byłeś w szkole, a jeszcze kilka spraw załatwię wieczorem - położył dłoń na moim boku. Nie sądziłem, że leżenie w czyichś objęciach może być aż tak przyjemne. Dosłownie czułem, jak moje ciało regeneruje się po stresującym dniu w szkole. Bardzo się tego bałem, a wszyscy tam są naprawdę życzliwi.
- Zimno mi. - mruknąłem, jeszcze bardziej wciskając się w klatkę Louisa rzecz jasna kłamiąc. Chciałem jedynie bardziej poczuć jego ciepło.
Louis objął mnie szczelniej, na co powstrzymywałem się, by z moich ust nie wydostał się żaden, kompromitujący dźwięk. Czułem, że zaraz zacznę mruczeć jak kot.
- To ja wam nie będę przeszkadzać - Crystal się zaśmiała. - Może zrobię dziś coś na obiad, bo mam ochotę na gotowanie.
- Nie przemęczaj się lepiej, co?
Przez to jak blisko twarzy Louisa znajdowała się moja głowa, słyszałem jak jego gardło niemal wibruje.
- Dla mnie gotowanie jest przyjemnością - odparła z ciepłym uśmiechem, następnie szybko wychodząc z pokoju. Wtedy też Louis pocałował moją skroń, nie odsuwając swyh ust przez dobre kilkanaście sekund. Pogłaskałem jego dłoń, ginąc pod przyjemnym dotykiem i ciepłymi ustami. To niemożliwe jak długo oboje powstrzymaliśmy się przed takimi gestami, ponieważ teraz byliśmy nierozłączni. Ułożyłem wygodnie głowę na mostku chłopaka i przymknąłem powieki. Wtedy też Louis wrócił do przeczesywania moich loków.
- Zaraz naprawdę odlecę, Lou. Dajesz mi zbyt dużo przyjemności.
- Mógłbyś się zdrzemnąć - szepnął. - Wiem, że jesteś zmęczony.
- Ale jest środek dnia i potem nie zasnę wieczorem... - marudziłem.
- Tym lepiej, będę miał więcej czasu na rozmowy z tobą.
- Czy mój chłopak własnie próbuje mnie zniszczyć swoim urokiem? Każdy zna odpowiedź - zaśmiałem się, bawiąc jego palcem.
- Śpij, mały - szepnął mi tuż nad uchem, następnie całując jego małżowinę.
- Nie-e - pokręciłem głową. - Zamiast tego pomogę Crystal, by się rozbudzić. Ona nie powinna zbyt długo stać na nogach.
- Nie wypuszczę cię. - powiedział zdecydownym tonem, mocno oplatając mnie ramionami i nogami.
- Musisz! - zaśmiałem się, ale Louis ani nie poruszył swoimi kończynami. Kiedy już miał coś powiedzieć skupiłem wzrok na telewizorze, widząc na nim swoje nazwisko. - Podgłośnij.
Chłopak od razu mnie posłuchał i rozluźnił uścisk na moim ciele, by chwycić za pilot, którym podgłośnił dźwięk.
"Sprawa dotychczas poszukiwanego siedemnastoletniego Harry'ego Stylesa zmieniła obrót rzeczy. Chłopak widziany w Great Baddow wcale nie wyglądał na nieszczęśliwego. O poranku został zauważony pod budynkiem szkolnym w towarzystwie młodego blondyna, zaś jego lekcje zakończyły się po godzinie piętnastej. Został zauważony przez naszych agentów u boku nieznanego szatyna, którym okazał się Louis Tomlinson, jeden ze współzałożycieli firm bankowych w Londynie. Ich relacja wygląda na bliską, nie da się ukryć, że są w związku. O orientacji seksualnej obu z nich wiedzieliśmy od dawna. Zatem czy sprawa nastolatka dostała ukartowana przez jego własnych rodziców, którzy wylewnie prosili o pomoc dla ich syna? Wygląda na to, że Harry ma się dobrze."
- O Boże, lepszych wieści nie mogliśmy usłyszeć! - zaklaskałem w dłonie. - Pewnie teraz dzienikarze będą walczyć o wywiady z tobą. Jesteś popularny, Lou - zaśmiałem się, siadając równo na kanapie i pociągnąłem szatyna za sobą. - Muszę przyznać, że zrobili nam bardzo ładne zdjęcia.
- Wyglądam na nich jak gówno, więc mów za siebie - burknął.
- Jesteś tak fotogeniczny, że tobie nie da się zrobić brzydkiego zdjęcia, nawet z ukrycia.
Kiedy chciałem powiedzieć coś jeszcze, Louis zbliżył się niebezpiecznie blisko mnie, ujmując mój policzek. Otrzymał ode mnie pozwolenie na pocałunek poprzez moje krótkie zerknięcie na jego usta. Przymknąłem swoje powieki, kiedy usta szatyna dotknęły intensywnie tych należących do mnie. Sapnąłem cicho, uśmiechając się mimowolnie przez tę cudowną pieszczotę naszych wzajemnych ust. Objąłem kark Louisa ramionami, przekręcając głowę w lewo. Chłopak złapał moje boki, przyciągając bliżej. Wgniótł palce w moją bordową koszulkę i ponowił ruchy, powtarzając czynność za każdym razem w ten sam sposób, ale jakoś... inaczej. Poczułem jak jedną ręką zarzucił moją nogę na swoje biodro dzięki czemu swobodnie oddałem się, wzdychając też przy tym. Louis odsunął się lekko, przerywając pocałunek i dotknął swoim nosem mojego policzka. Cały czas przymykałem błogo powieki.
- Wróć tutaj - zachichotałem w końcu, kiedy zabrakło mi jego ust.
- Teraz to wiesz - uszczypnął mój policzek. - Cmoknij mnie w nos.
I jakież było jego zdziwienie, kiedy szybko pocałowałem czubek jego lekko zadartego noska. - Teraz już możemy?
- Oczywiście - przewrócił oczami, miażdżąc moje usta. Wplątałem dłonie pod jego koszulkę, napierając nimi na gładkie boki. Kiedy Louis wsunął język w moje usta, bezproblemowo oddałem ten ruch, otaczając swoim językiem jego. - Kurwa, gdzie się tego nauczyłeś? - zipnął. - Bo mam wrażenie, że całujesz lepiej niż ja.
- Nigdy w życiu się z nikim nie całowałem - powiedziałem zgodnie z prawdą. - Ćwiczyłem na dłoni gdy miałem czternaście lat. - Louis wydawał się mi nie wierzyć. - To tak samo jakoś wychodzi..
- To dar od Boga, który muszę wykorzystywać, poważnie - zaśmiał się, znowu całując moje usta, tym razem krótko.
- Jeszcze mi będą puchnąć i będę musiał się tak pokazywać w szkole! - udałem oburzenie, jednak pozwoliłem mu na kolejnego całusa.
- Wtedy wszyscy będą wiedzieć jak nam razem wspaniale! - pstryknął moje czoło.
- Masz rację, a teraz chodźmy pomóc Crystal.
*
- Harry, cholera, nie słuchasz mnie! - warkął Niall, uderzając mnie dosyć mocno podręcznikiem od matematyki w głowę.
Złapałem się za swoją potylicę, przez co różowy marker wypadł z mojej ręki. Z jękiem schyliłem się, by wyciągnąć pisak spod biurka.
- Słucham cię, słucham. Obiecuję.
Kiedy Niall znów zaczął mówić, zacząłem kontynuować rysunek. Zaokrągliłem bardziej serduszko, poprawiając jego kontury.
- Harry, nie było cię na trzech lekcjach, gdy przerabialiśmy te tematy i masz skupić się, a nie rysować pieprzone serca i pisać inicjały twoje i Louisa - przewrócił oczami.
- Wcale tego nie robię - przewróciłem znowu oczami, sięgając tym razem po pomarańczowy mazak, by w efekcie z serduszek powstała tęcza.
- No ja zaraz wyjdę z siebie i stanę obok - jeknął wyrywajac mi zakreślacz z dłoni. - Albo się uczymy albo robimy przerwę!
- To zróbmy dziesięć minut przerwy, bym mógł zregenerować siły - kontynuowałem rysunek, zerkając na Nialla prosząco.
W końcu na jego twarzy pojawił się rozczulony uśmiech. - Wow, ty naprawdę wpadłeś jak śliwka w kompot.
- Lou jest dla mnie taki dobry, Niall! - pisnąłem, biorąc błękitny flamaster. - Czy to tak wygląda szczęście?
- Dłużej byś się nim cieszył jakbyście obydwoje nie bawili się w jebanego kotka i myszkę, wiesz? - prychnął.
- Robiliśmy to? - zmarszczyłem brwi, wykańczając swój rysunek czarnym cienkopisem. - Ja się zachowywałem normalnie, tak jak zawsze.
- Według mnie obydwoje niesamowicie graliście- rzekł blondyn.
- Wiecznie ze sobą od pewnego czasu flirtowaliście.
- Tylko troszkę i to wychodziło tak po prostu - wzruszyłem ramionami. - Tylko... nie wiem, to jest mój pierwszy związek i to chyba normalne, że mam jakieś obawy, nie
- Czego się boisz? - spytał ze zdziwieniem chłopak. - Uwierz mi, lepszego kandydata na partnera od Louisa nie znajdziesz.
- Tak, wiem to, ale rozumiesz o co chodzi - zatkałem pisak, odkładając go na bok. - Teraz jest bardzo dobrze, ale przecież jeszcze kilka dni temu nawzajem się irytowaliśmy. Czy to nie zaszło zbyt szybko? Oczywiście niczego nie żałuję.
- To jest logiczne, że będziecie się irytować - zaśmiał się Horan - Norma w każdym związku, zwłaszcza takim gdzie jedno jest nastolatkiem, a drugie już dorosłym.
- Tęsknie za nim - szepnąłem.
- Jest w drugim pokoju.
- Tak, ale to za daleko. Tęskno mi.
- Kurwa, nawet Ziam nie miał takich początków - uderzył się z otwartej dłoni w czoło. - Spokojnie, jeszcze czeka was etap rzucsnia talerzami i krzyczenia "wypierdalaj i nie wracaj"
- Zapewne - zaśmiałem się, nie śmiąc zaprzeczyć. - Nie znam się na związkach i jestem z Lou dopiero od dzisiaj. Nie do końca wiem jak się zachowywać.
- Zayn i Liam przeskoczyli was o parę etapów, już pierwszego dnia związku idąc do łóżka, dlatego też oni nie doradzą ci za bardzo jak będzie to wyglądać - zaśmiał się.
- Bo oni jak zaczęli ze sobą chodzić byli już chyba dorośli, prawda? - Niall kiwnął głową. - Właściwie Louis też jest dorosły. Myślisz, że myśli o mnie w seksualny sposób?
- Stary - zaśmiał się kręcąc głową. - Od pierwszego dnia, w którym cię tylko zobaczył.
Po jego słowach zacząłem niemal krztusić się powietrzem.
- Wiesz, samo to, że to on wyszedł z inicjatywą poznania cię o czymś świadczy. Mógł rzucić to wyzwanie każdemu, ale to on chciał się z tobą spotykać i cię uwieść - puścił mi oczko. - I to jest nawet fajne, że ty nie jesteś całkiem gotowy na seks. Możesz go trochę pokusić w różne sposoby, a on będzie cierpiał. Ale pomyśl jak później będzie zajebiście, gdy wylądujecie w łóżku - zachichotał.
- Boże - wymamrotałem, zakrywając swoje krwiste, gorące rumieńce dłońmi.
- Nie rób takich min! To jest dorosły facet, który ma swoje potrzeby, Harry!
- I jak twoim zdaniem wygląda to całe "kuszenie"?
- No cóż... - wziął głęboki wdech. - Masz te swoje bajeranckie ubrania, nie? Raz na jakiś czas możesz ubrać jedną z bardziej odważnych koszul. To jest tylko mały przykład.
- Ale one są do jakichś większych wyjść - zmarszczylem brwi.
- Boże, w tobie nadal jest ta duża część bogatego dzieciaka - westchnął. - Nie musza wcale być na takie okazje. To tylko szmaty i możesz je nosić kiedy tylko zechcesz.
- Może masz rację - kiwnąłem lekko głową, całkowicie się zaciekawiając tym tematem. - I co jeszcze mógłbym zrobić?
- Mógłbyś specjalnie ocierać sie o niego tyłkiem czy nawet po prostu udem, gdy będziecie blisko siebie. On dostane szału, mówię ci.
- To odważne - zachichotałem w dłoń. - Czasem Zayn tak robi w stosunku do Liama, kiedy myśli, że nikt tego nie dostrzega.
- Więc jak widzisz, to całkowicie normalne. - puścił mi oczko. - A gdy przyjdzie już dla ciebie właściwy czas, po prostu mu powiesz.
- Dzięki za rady, Niall - uśmiechnąłem się. - To dziwne, że jesteś singlem. Dlaczego jesteś singlem!?
- Ponieważ Crystal mnie nie kocha - powiedział żartobliwie dramatycznym tonem, jednakże nie dało się nie dostrzec, że jego własne słowa bardzo go bolały.
Westchnąłem, chcąc mu przekazać kilka rzeczy, ale nie wiedziałem jak to zrobić. - Może to najwyższy czas wyrwać się z tej platonicznej miłości, co Niall? Nie pozwól się ranić, nie zasługujesz na to - położyłem dłoń na jego ramieniu. - Może po tym dłuższym czasie to jest tylko złudne wrażenie, że mógłbyś do nie wciąż coś czuć. A wiesz co? Widziałem jakim wzrokiem kilka dziewczyn na ciebie patrzy w szkole. Pora poznać kogoś fajnego, kogoś kto cię doceni i da ci szansę.
- Ale ja nie umiem sobie odpuścić, Harry - westchnął, przecierając oczy, tak jakby był wyraźnie wykończony. - Nie potrafię.
- Spróbuj z nią porozmawiać, naprawdę. Obiecuję, że poczujesz ulgę, nawet jeśli ona tego nie odwzajemni. Będzie ci po prostu lżej. I wtedy zwrócisz uwagę na te dziewczyny, które się za tobą uganiają...
- Żadne z nich mi się nie podobają, więc jaki to ma sens? - wzruszył ramionami.
- Taki, że wreszcie przestaniesz wyczekiwać czegoś co się nie wydarzy - powiedziałem twardo.
Niall przewrócił oczami, wciąż będąc nieugiętym. - Coś, kurwa, za coś - rzekł twardo.
- Dobra - przyjąłem wyzwanie. - Co mam zrobić w zamian tego, że powiesz Crystal o swoich uczuciach i umówisz się z fajną dziewczyną?
Chłopak wyraźnie zaczął liberować nad swoim pomysłem, zanim nie uśmiechnął się wręcz demoniczmie szeroko.
- Musisz sprawić by Louisowi stanęło przy wszystkich domownikach.
- C-co? - zająkałem się. - Y-hm... Kiedy mam to zrobić? Jakiś limit czasowy?
- Musisz to zrobić jeszcze dzisiaj wieczorem - uśmiechał się chytrze. - A ja w zamian pogadam z Crystal jutro po południu.
- I naprawdę myślisz, że mi się nie uda? - prychnąłem, chociaż w głębi siebie byłem przerażony, bo co mógłbym zrobić, by podniecić Louisa?!
- Sądzę, że stchórzysz, tyle - patrzył na mnie z uniosioną do góry brodą. - Więc jak będzie? Zrobisz to?
- T-tak... - odchrząknąłem. - Zrobię to, okej. Ale ty później nie możesz stchórzyć - wyciągnąłem do niego dłoń w geście podjęcia zakładu.
- Stoi - odparł pewnie, ściskając mocno moją dłoń.
- Stać to będzie jemu - uśmiechnąłem się w odpowiedzi.
- Myślę, że dzisiejszego wieczoru wszyscy poznamy cię od innej strony - przegryzł wargę cynicznie. - Czy teraz możemy wrócić do matematyki? Bo jak tak dalej pójdzie to chyba włamię się w pieprzony komputer twojej nauczycielki i przełożę to gówno na następny tydzień.
- Naprawdę uczeń na kierunku informatycznym byłby w stanie zrobić cos takiego? - nie ukrywałem podziwu.
- Nie wiesz z kim rozmawiasz?
- Więc z kim rozmawiam? - zmarszczyłem brwi.
- Z geniuszem hackowania. Zajmuję się tym odkąd skończyłem piętnaście lat.
- C-co? - wypaliłem, patrząc na niego z podziwem. - I nie raczyłeś mi się tym pochwalić?! - nie ukrywałem swego żalu.
- Myślisz, że jak włamałem się na twój telefon? Miałeś tam zapisany naprawdę kreatywny ciąg liczb, Harold - uśmiechnął się półgębkiem. - Kiedy miałem czternaście lat rodzice zauważyli, że mam niewyobrażalny talent. Byłem i jestem mistrzem informatycznym. Do wszystkiego zawsze dochodziłem sam: bez instrukcji i poradników. Później tylko mogłem to jeszcze bardziej wykorzystywać do przeróżnych czynów.
- Więc to dlatego mieszkasz z Liamem i Louisem? - dopytywałem z zafascynowaniem.
- Liam jest moim biologicznym kuzynem, a Louisa poznałem, kiedy oni zostali braćmi, a więc gdy ja miałem dziewięć lat. To Louis właśnie jako pierwszy dostrzegł, że mam talent.
- Ale wy wszyscy macie zajebiste życie! - żachnąłem się. - Tylko ja tutaj jestem tak niesamowicie nudny.
- Na pewno jest coś czego jeszcze o tobie nie wiemy - uśmiechnął się pokrzepiająco. - W końcu znamy cię stosunkowo krótko!
- Nie, nie. Moje życie jest naprawdę nudne - pokręciłem głową. - Właściwie nie mam nawet żadnych zainteresowań, nie potrafię nic zrobić, ah i moim jedynym hobby jest wkurwianie wszystkich dookoła. Ale teraz jestem zadowolony, bo poznałem twoją historię. Zostały mi jeszcze trzy.
- Nie bądź wobec siebie taki krtyczny - potargał moje loki. - A teraz wracajmy do matmy, zakochany prymusku!
Edytowałam sobie rozdział z rana, słuchając piosenek ze swt w wersji live i płakusiam wewnętrznie heh
KOMENTUJCIE & GWIAZDKUJCIE
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro