Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. To twój nowy chłopak?

- She worked her way through a cheap pack of cigarettes
Hard liquor mixed with a bit of intellect
And all the boys, they were saying they were into it
Such a pretty face, on a pretty neck

She's driving me crazy
But I'm into it
But I'm into it
I'm kinda into it

I w tym momencie otworzyłam jedno oko, tylko po to żeby zobaczyć jak dwójka moich najlepszych przyjaciół skacze po całym pokoju, śpiewając do szczotek do włosów. Okej, skąd Austin do cholery zna piosenkę Harry'ego? Zabrałam poduszkę spod mojej głowy i przycisnęłam ją sobie do twarzy. Chociaż wielbiłam tą piosenkę i teraz mile pieściła moje uszy, to i tak nadal nie miałam siły wstać. Nie wiedziałam która aktualnie była godzina i chyba nawet nie chciałam wiedzieć.

I wtedy moja puchata poduszka została brutalnie wyrwana z moich rąk. Jęknęłam zirytowana, a moje ręce bezwiednie opadły po dwóch stronach mojego ciała.

- Dajcie mi spokój! - krzyknęłam i przekręciłam się na bok, podciągając koc pod brodę.

- Ruszaj tą leniwą dupę, Blake! Jedziemy coś zjeść z twoim blondaskiem - poczułam jak materac łóżka ugina się pod wpływem drugiego ciężaru.

Chyba sobie ze mnie w tym momencie żartowali. To znaczy, to nie tak, że nie chciałam go zobaczyć. Naprawdę bardzo chciałam, mimo tego jak wszystko się potoczyło. Ale wciąż czułam się dziwnie zważając na długą przerwę i mnóstwo ciszy jak i niewypowiedzianych słów. I tak, wiem, że nie powinnam żyć przeszłością i wciąż odkopywać, ale to było silniejsze ode mnie tym bardziej że on wiedział trzy razy więcej niż ja. Poza tym czułam się trochę winna, że nie byłam przy nim kiedy mnie potrzebował. Właściwie, to działało to w obydwie strony.

Westchnęłam głośno i skopałam z siebie koc oraz kołdrę, jednocześnie kopiąc kilka razy siedzącą na moim łóżku Mer.

- Nienawidzę was - mruknęłam pod nosem.

- Ha! Wiedziałam, że wstanie, jak powiem o Collinsie! - moja przyjaciółka uśmiechnęła się zwycięsko do Jones'a, który niechętnie przyznał jej racje.

- Jeszcze słowo, a w tym miesiącu worki ze śmieciami będą niewyobrażalnie ciężkie - warknęłam, podchodząc do szafy.

Wyjęłam jeansy z dziurami i czarną bluzę z małym logiem adidasa z lewej strony.

- Jesteś prze zabawna - Austin złapał się za brzuch, prezentując głupią imitacje śmiechu.

I potem dostał jednym z moich butów, które wyjęłam z szafy w ten swój pusty łeb.

- Ej! - krzyknął oburzony, a ja przewróciłam oczami, uśmiechając się pod nosem.

Nie byłam rannym ptaszkiem.

- Nie dyskutuj, tylko się odwróć, bo chce się przebrać - oznajmiłam, a Austin posłusznie obrócił się do mnie plecami.

Szybko założyłam na siebie ubrania, następnie wyjęła włosy zza kołnierza i poprawiłam kaptur. Bluza była nieco przycięta, a także paski na obydwu rękawach dodawały uroku.

- Okej, więc gdzie idziemy jeść? - zapytałam, wrzucając rzeczy w których spałam na półkę.

Chyba nikt nie oczekiwał, że faktycznie poskładam rzeczy zanim wylądują w szafie. Usiadłam przed toaletką i zaczęłam wyjmować po kolei wszystkie potrzebne mi kosmetyki.

- Do tego baru na rogu - powiedział Austin, a potem obydwoje z Mer zaczęli się wydzierać, śpiewając kolejną piosenkę.

Zwariuję z nimi, przysięgam.

Nałożyłam trochę korektora, powieki pomalowałam na jasny brąz, rzęsy standardowo podkreśliłam tuszem, brwi przejechałam pomadą i na koniec przyklepałam wszystko pudrem. Skoro będę jeść, to nie było sensu malować ust, więc przejechałam po wargach jedynie zwykłą pomadką nawilżającą. Przeczesałam włosy szczotką i zostawiłam je w naturalnych falach, zakładając kosmyki za uszy.

Rzuciłam się jeszcze na moment na łóżko ponieważ mieliśmy poczekać aż blondyn po nas przyjdzie, a że byłam super leniwa to postanowiłam skorzystać z okazji. I nie minęło nawet pięć minut kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Moje serce nieco przyspieszyło, kiedy się otworzyły i do środka wszedł Chris. Miał na sobie ciemne jeansy, biały podkoszulek i granatową bluzę. Jego włosy są jak zwykle były roztrzepane, a chłopak bawił się swoim kolczykiem w wardze. Cholera, czy on musiał wyglądać tak kurewsko dobrze za każdym pieprzonym razem? To nie było fair.

Nasze spojrzenia się skrzyżowały, a ja podparłam się na łokciach. Collins puścił mi oczko, a ja odpowiedziałam mu tym samym nie do końca wiedząc dlaczego.

- To co, idziemy? - zapytał, przenosząc teraz swój wzrok na naszego przyjaciela.

- Tak, jak tylko ten wrak zejdzie z łóżka - Austin wskazał na mnie palcem.

- A myślałam, że to ja jestem leniwa - Mer posłała mi spojrzenie.

Przewróciłam oczami ignorując ich zaczepki, a potem bardzo opornie i z wielkim smutkiem, podniosłam się z materaca.

- Następnym razem chcę śniadanie do łóżka - mruknęłam pod nosem, kiedy wciągałam na stopy czarne adidasy.

- Ludzie nie jedzą śniadań w południe, więc nikt ci go nie przyniesie - rzuciła zaczepnie Mer, a ja w zgodzie wydęłam wargi.

Cóż, miała rację. Zazwyczaj wstawałam koło dwunastej, chyba że miałam rano zajęcia a wtedy nie jadłam śniadań.

W końcu wszyscy wyszliśmy z akademika, a ja cieszyłam się że knajpka była zaraz za rogiem, więc to będzie jakieś sześć minut drogi. Kiedy weszliśmy do środka zajęłam miejsce na kanapie obok okna. Uśmiechnęłam się w duchu kiedy zobaczyłam, że miejsce obok mnie zajął blondyn. Do moich nozdrzy dotarł już zapach jego perfum, które tak bardzo lubiłam chociaż czasem były powodem mojej utraty kontroli.

Moi przyjaciele zajęli miejsce naprzeciw nas, a potem bierzemy karty dań i zaczynamy je czytać. Sama nie wiedziałam na co tak do końca miałam ochotę. Nie czułam się jakoś specjalnie głodna, ale pasowało żebym coś zjadła. Po ostatnim wieczorze z McDonaldem chyba czas na coś nieco zdrowszego.

- Mogę przyjąć zamówienie? - przy stoliku pojawił się wysoki kelner, z którym skrzyżowałam spojrzenie.

W takim razie chyba zacznę.

- Um, tak. Poproszę sałatkę grecką i herbatę z sokiem malinowym - uśmiechnęłam się do niego uprzejmie, a on zapisał w swoim notatniku moje zamówienie i subtelnie puścił mi oczko.

Zarumieniłam się odrobinę i przygryzłam wargę. Poczułam jak Collins trąca mnie stopą pod stolikiem, na co zgromiłam go spojrzeniem. Nie moja wina, że kelner był przystojny i trochę speszył mnie jego gest.

- Dla mnie będzie to samo - odezwała się Meredith.

Zawsze zamawiamy to samo, Bóg jeden wie czemu. Collins i Austin wymienili się spojrzeniami, jakby rozumieli się bez słów a potem ciemnowłosy zwrócił się do przyjmującego zamówienie.

- I do tego dwa burgery z podwójnym serem i dwie szklanki coli - Jones patrzył to na kelnera to na mnie, czego kompletnie nie rozumiałam.

Okej, teraz nie wiem o co chodzi. Kiedy pracownik odszedł od stolika, oczy Austina od razu spoczęły na mnie.

- No nieźle Blake. Profesor Green, ten cały Alan, a teraz jeszcze kelner? Chyba się tutaj przeprowadzę, żeby cię pilnować - mój przyjaciel głośno westchnął a ja parsknęłam śmiechem.

- Nie dramatyzuj - przewróciłam oczami.

- Ta, powiedz to profesorkowi - wtrąciła
Mer - nie zdziwię się, jeśli kiedyś każe ci zostać po lekcjach - brunetka dwuznacznie poruszała brwiami.

Skomentowałam to jedynie głośnym westchnieniem, kątem oka dostrzegając jak Collins dźgnął językiem swój policzek i poprawił się na siedzeniu. Coś czuję, że moi kochani przyjaciele odegrali tą scenkę w zamierzonym celu aby nieco podburzyć Collinsa. Mimowolnie przygryzłam wargę, spoglądając na Mer, która do mnie mrugnęła.

Wiedziałam.

Kilka minut później znów pojawił się kelner. Stawiał zamówienia przed każdym po kolej, a moje widocznie zostawił sobie na koniec. Posłał mi czarujący uśmiech i sprawnie zwilżył swoje wargi.

- Życzę smacznego - położył przede mną talerz, dokładnie w tym samym momencie, co Collins swoją rękę na moim udzie.

Wzrok kelnera wylądował tam niemal od razu. Zmarszczył lekko brwi, a potem bez słowa odszedł od stolika. Posłałam blondynowi zdezorientowane spojrzenie, a on odpowiedział mi tym samym, unosząc swoją prawą brew. Jego mina wręcz krzyczała „Nawet nie zaczynaj". Później lekko potarł moje udo w górę i w dół, po czym zabrał dłoń i zaczął jeść. A mój żołądek był zaciśnięty w supeł, bo tak właśnie działał na mnie jego dotyk.

***

- Odprowadzę cię - odezwał Collins, a moja głowa w ekspresowo szybkim tempie przekręciła się w jego stronę.

Mer musiała szykować się na zajęcia, więc wyszła wcześniej a Austin był bardzo tajemniczy jeżeli chodzi o jego zniknięcie. Nie wiedziałam co było grane, ale musiałam się dowiedzieć zanim brunet wyjedzie.

- Okej - odpowiedziałam, odchrząkując.

Szliśmy obok siebie, a nasze ramiona od czasu do czasu się o siebie ocierały. Panowała między nami dziwna cisza i coś jeszcze. Osobiście uważam, że wisiało tutaj mocne napięcie seksualne, a to chyba tylko z mojej strony. Chwilę później byliśmy już w akademiku. Przekręciłam klucz w zamku tym samym otwierając pokój, a potem obydwoje weszliśmy do środka chociaż myślałam że blondyn raczej się pożegna i to będzie na tyle.

- Zapytałabym czy chcesz coś do picia, ale i tak nic tu... - nie dokończyłam, bo Collins złapał mnie w pasie i przyparł do ściany.

Jego szmaragdowe tęczówki wpatrzone były prosto w moje niebieskie. Czułam jego ciepły oddech na swoich wargach. Cholera. Stałam pod ścianą na miękkich kolanach, czekając na to co ma zamiar zrobić. Moje usta niemal błagały, aby znów poczuć jego na sobie. Przełknęłam ślinę, której nagle zdawało się mi brakować. Dłonie Collinsa sunęły po całej długości mojej talii w zabijająco wolnym tempie, aż w końcu złapał za moje kości biodrowe i przycisnął mnie mocniej do ściany na co spomiędzy moich warg ulotniło się ciche westchnienie. Przysunął swoją twarz jeszcze bliżej mojej, muskając nosem mój policzek. Przymknęłam na moment powieki, ale zaraz znów je otworzyłam. Nagle jego ręka owinęła się wokół moich pleców i przyciągnął mnie bliżej siebie. Moje serce waliło jak szalone, a wizja stała się na moment zamglona.

Boże, jak on na mnie działał.

I już za chwilę jego palce ujęły mój policzek. Jego kciuk wykonywał okrężne ruchy, gładząc skórę mojej twarzy. Usta Collinsa w końcu musnęły moje. Było to bardzo delikatnie i szybkie, aż w końcu się rozłączyły a ja poczułam jego gorący oddech na swoich wargach.

- Ty i Alan, huh? - powiedział, a ja zamarłam.

Tego się zdecydowanie nie spodziewałam.

- Ja i Alan? - zapytałam, nie będąc pewna o co dokładnie mu chodziło.

- To twój nowy chłopak? - jego palce mocniej zacisnęły się na moim boku.

- Nie.

- Podoba ci się? - i znów musnął moje wargi.

- Nie.

Moje serce już należy do ciebie.

- Całowałaś się z nim? - jego tęczówki wbiły się teraz w moje, a atmosfera zaczęła rzednąć.

- Tak - powiedziałam już o wiele ciszej i spuściłam wzrok na jego klatkę piersiową.

Cisza. Materiał jego bluzy mocniej się naciągnął pod wpływem napięcia przez niego mięśni, a ja przełknęłam ślinę aby zwilżyć gardło.

- Dlaczego? - jego głos także był cichy.

W końcu odważyłam się podnieść na niego swój wzrok. Jego obecność i dotyk tak mieszały mi w głowie, że prawie zapomniałam że jeszcze kilka dni temu był dla mnie jedynie wspomnieniem.

- A dlaczego nie? Nie było cię jedenaście miesięcy. Miałam prawo korzystać z życia jak chciałam - odezwałam się lekko zirytowana, bo jego pytanie trochę mnie ruszyło.

Nie miał prawa zarzucać mi, że z kimś się całowałam lub flirtowałam, kiedy on siedział sobie w Londynie i się nie odzywał. I tak, teraz wiem dlaczego tak było, ale to w dalszym ciągu nie daje mu żadnych przywilejów. A najbardziej ironiczne jest to, że pierwszy raz pocałowałam kogoś w przeciągu tych jedenastu miesięcy dokładnie w ten sam dzień kiedy Collins wrócił. I tak się składa, że był wtedy po drugiej stronie drzwi.

Ciało blondyna spięło się jeszcze bardziej o ile to w ogóle było możliwe. Jednak tym razem na jego twarzy malowało się także poczucie winy.

- Teraz tu jestem - powiedział, nadal mocno trzymając mnie w swoich ramionach.

- Wiem - moje oczy na moment zjechały na jego wargi.

- Pocałuj mnie.

Jego usta były coraz bliżej moich, a ja musiałam na chwilę wstrzymać oddech ponieważ to czekanie mnie zabijało.

- Ty mnie pocałuj - szepnęłam w jego wargi.

I nie minęła nawet sekunda, a jego usta już znalazły się na moich, pieszcząc je w każdy możliwy sposób. Czułam jak powoli się rozpływam pod jego dotykiem i zdałam sobie sprawę jak cholernie za tym tęskniłam. Tęskniłam za nim. Złapał moją dolną wargę między zęby, przez moment się nią bawiąc. Wplątałam dłonie w jego miękkie włosy i delikatnie pociągnęłam za jego końcówki.

- Tęskniłem za tobą - wysapał w moje wargi, a potem przeniósł pocałunki na moją szyję.

- Też za tobą tęskniłam - przyznałam, odchylając głowę do tyłu aby oprzeć ją o ścianę.

Jego dłonie nagle wyładowały na moich pośladkach, które mocno ścisnął.

- Boże, już prawie zapomniałem jak idealny jest twój tyłek - zahaczył zębami o mój obojczyk, a mój brzuch niemiłosiernie się zacisnął.

- Po prostu się zamknij - przysunęłam do siebie jego twarz i wpiłam się w jego wargi.

Mogłam to robić bez końca.





*

xx. B

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro