19. Podobają się widoki?
Christopher zamówił mi dwa talerze owoców, a ja byłam pod wrażeniem jak równo niektóre z nich były pokrojone. Dla siebie zamówił spaghetti które właśnie spożywał opierając się o bok łóżka. Za to ja leżałam na brzuchu na miękkim materacu, od czasu do czasu masując skórę jego głowy. Żel, którym jakiś czas temu Collins mnie wysmarował faktycznie pomógł. Nie miałam problemu z tym aby leżeć w tej pozycji, a więc było dobrze. Wkładałam właśnie do buzi kawałek arbuza, opierając głowę na dłoni. Spojrzałam na zielonookiego, a wspomnienie sprzed roku dało o sobie znać.
Pamiętam, kiedy siedziałam u niego w domu bo niemal zmusił mnie abym tam została z powodu Stratforda. Zrobił mi wtedy spaghetti, które swoją drogą było przepyszne, ale nie miałam zamiaru wtedy podnosić jego i tak już przerośniętego ego. Wyglądał wtedy tak chłopięco i niewinnie, zupełnie jak teraz. Jego buzia była lekko ubrudzona od sosu, kiedy pochłaniał porcję którą na spokojnie nakarmiłyby się trzy osoby.
Lubiłam takie momenty, kiedy mogłam na niego po prostu patrzeć. Nawet jeśli w głowie miałam ochotę udusić go za to, że miał dłuższe rzęsy niż ja.
Po dobrej minucie zobaczyłam jak kąciki jego ust uniosły się ku górze, a zaraz posłał mi przelotne spojrzenie.
- Podobają się widoki? - zapytał, po przełknięciu makaronu.
Korzystając z tego, iż po jego lewej stronie było wielkie okno postanowiłam nieco go podrażnić. W końcu to, że miałam głowę przekręconą w jego stronę nie znaczyło iż to jemu się przyglądałam.
- W sumie tak, chociaż jest już ciemno i za dużo nie widzę - oznajmiłam, głośno wzdychając.
- Co? - zmarszczył twarz, obracając do mnie głowę.
I wtedy wskazałam palcem na okno po jego lewej, gdzie jego wzrok szybko powędrował. Z obojętnym wyrazem twarzy wzięłam do buzi kolejny kawałek arbuza, widząc jak przez moment wydawał się być rozczarowany. Jednak to uczucie szybko zostało zmodyfikowane.
- Myślałaś, że ci uwierzę? - jego brew uniosła się do góry, kiedy obdarował mnie swoim ślicznym spojrzeniem.
- Wyglądasz jak klaun - zignorowałam jego pytanie, nawiązując do czerwonych plam z sosu na jego ustach oraz na skórze która je otaczała.
Nawet uwalony od jedzenia, prezentował się bezbłędnie.
Zmrużył swoje szmaragdowe oczy, patrząc na mnie ze złością i zaciekawieniem jednocześnie.
- Ah tak? - zapytał, odkładając swój talerz. - A ty zaraz będziesz wyglądać jak pani Klaun.
Gdy tylko zobaczyłam jak chłopak staje na równe nogi, chciałam jak najszybciej zmienić pozycję i zejść z łóżka. Jednak ledwo zdążyłam się ruszyć, a Christopher już pociągnął mnie za nogi niemal na koniec łóżka, delikatnie przekręcając moje ciało na plecy. To zadziwiające, że przez cały ten czas uważał na moje siniaki. Złapał za moje nadgarstki i umieścił je nad moją głową, a jego druga rękę złapała za zdrowy bok mojej twarzy aby ją unieruchomić. Wierzgałam się pod nim na tyle ile mogłam, kiedy usiadł na moich biodrach.
- To niesprawiedliwe! Wiesz, że nie mogę użyć siły - powiedziałam, jednocześnie co chwilę się śmiejąc kiedy jego ubrudzona buzia wisiała tuż nad moją.
- Dla mnie bez różnicy. Tak czy tak byś ze mną nie wygrała - oznajmił, nachylając się jeszcze bardziej. - No spróbuj, sos był bardzo dobry.
Pisnęłam krótko kiedy złożył pocałunek na moich ustach, a potem przejeżdżał wargami po niemal całej mojej twarzy perfidnie się we mnie wycierając.
- Ty gnido - mruknęłam pod nosem, powstrzymując śmiech.
Prawda była taka, że w tym momencie wyglądał zbyt uroczo żebym mogła być na niego zła. Nie znaczyło to jednak że tak łatwo mu odpuszczę, dlatego postanowiłam udawać, że jego ruchy sprawiały mi ból. Skrzywiłam twarz w grymasie i cicho jęknęłam. Christopher momentalnie mnie puścił, a panika zawładnęła jego ciałem. Podniosłam się na łokciach, podczas gdy on leżał na boku także opierając się na swojej ręce.
- Kurwa, przepraszam. Nie chciałem.. - wykorzystałam moment jego rozproszenia i nachyliłam się w jego stronę, palcami łapiąc za jego koszulkę która posłużyła mi jako serwetka.
Dokładnie wytarłam buzię, oddychając z ulgą.
- Od razu lepiej - spojrzałam w jego oczy spod rzęs, podczas gdy te jego chciały mnie zamordować.
- Nie znasz dnia ani godziny, Blake. Odpłacę się - jego palec wskazujący był wyciągnięty w moją stronę, w ten sposób mi grożąc.
Niewiele myśląc złapałam na moment jego palca między zęby, a potem szeroko uśmiechnęłam się do Christophera.
- A czy ta koszulka w ogóle jest ci teraz potrzebna? - zapytałam niby od niechcenia, co sprawiło iż blondyn rozciągnął usta w uśmiechu.
- A więc robiłaś to wszystko z premedytacją? - uniósł brew ku górze, a potem przygryzł lekko swoją dolną wargę.
- Ja? - ułożyłam dramatycznie dłoń na klatce piersiowej, udając oburzenie. - Ależ skąd.
- Cwana mała bestia - wymamrotał pod nosem, a potem podniósł się z łóżka.
Zdjął z siebie koszulkę, którą zaraz rzucił mi w twarz. Szybko odrzuciłam ją na bok, aby móc podziwiać jego wyrzeźbione ciało które znałam na pamięć. Nie trwało to jednak długo, gdyż blondyn wyjął z torby czarną koszulkę i zaraz ją na siebie włożył. Wydęłam wargi w niezadowoleniu, co Christopher skomentował krótkim prychnięciem ale i tak widziałam iż się cieszył. Jednak za jego uśmiechem kryła się masa innych uczuć, których jak na złość nie chciał mi pokazać. Nie chciałam jednak na niego naciskać i pytać. Dzisiaj mieliśmy odpocząć. Poza tym, była to moja ostatnia spokojna noc zanim zacznę planować jak zamknąć Stratforda za kratkami raz na zawsze.
Kolejne kilka godzin spędziliśmy na oglądaniu Pamiętników Wampirów, na co Collins z początku nie chciał się zgodzić ale i tak w końcu mi uległ. Leżałam przytulona do jego boku, wdychając jego zapach. Mój ulubiony. Czułam się teraz na tyle dobrze, że niemal zapomniałam o ostatnich wydarzeniach. W końcu miałam przy sobie jego, a na ekranie braci Salvatore, co znacznie przeważało szalę.
Kogo ja oszukiwałam. Dla mnie Christopher Collins był w zupełności wszystkim czego potrzebowałam.
- Jesteś pewna, że mam nie wyłączać laptopa? - zapytał już trzeci raz w przeciągu ostatnich dwudziestu minut.
Wiedział iż byłam senna i ja sama to wiedziałam, ale zasypianie ze znajomymi głosami w tle było o wiele przyjemniejsze. Często puszczałam sobie odcinki jednego z ulubionych seriali na dobranoc. Nawet ich nie oglądałam, a jedynie słuchałam dopóki całkowicie nie odpłynęłam.
- Wyłączysz jak zasnę - mruknęłam w zagłębienie jego szyi, gdzie aktualnie spoczywała moja głowa.
Może i nie widziałam jego twarzy, ale byłam pewna iż przewrócił oczami. Wiedziałam że zaraz zasnę, ale nie chciałam żeby odsunął się ode mnie chociażby na chwilę. Było mi teraz zbyt wygodnie aby pozwolić mu na jakikolwiek ruch.
Poza tym jednym, kiedy przekręcił głowę w bok a jego usta odnalazły swoje miejsce na moim czole.
***
- Czuję się jakbym patrzył w lustro - Austin zmrużył oczy, przyglądając się mojej twarzy.
Gdy tylko następnego dnia wróciliśmy z Chrisem do akademika oczywiście Meredith wraz z Jones'em omal nie stratowali mnie w przejściu. Byli tacy troskliwi i kochani że nie miałam serca mówić im, że jak mnie nie puszczą to zaraz zejdę z bólu. Pozwoliłam im się trochę poprzytulać, aż do akcji wkroczył Collins który subtelnie ich ode mnie odciągnął. Zaraz po tym usiadłam na swoim łóżku a oni wszyscy do mnie dołączyli, nie zważając na to iż ledwo się tam zmieściliśmy.
Teraz siedziałam na wprost mojego przyjaciela, którego twarz również pokryta była siniakami. Zdaje się, że obydwoje od zawsze wiedzieliśmy jak wpakować się w najgorsze gówno.
- Ja nie, bo o ile dobrze pamiętam nie byłam aż tak brzydka - skomentowałam z uśmieszkiem na twarzy, a usta mojego Austina szeroko się otworzyły.
- Ty wstrętna małpo - mruknął, chociaż i jego wargi rozciągnęły się w uśmiechu.
Poprawiłam się na swoim miejscu, a trzy pary oczu momentalnie na mnie spojrzały. Zatrzymałam swoje ruchy patrząc na każdego z nich po kolei, aż w końcu westchnęłam ze zrezygnowaniem.
- Będziecie tak reagować za każdym razem jak się poruszę? - zapytałam z lekką irytacją. - Przecież żyję. Nic mi nie jest.
- Ale ja nic nie zrobiłam - Meredith ułożyła dłoń na swojej klatce piersiowej. - Austin za szybko się ruszył i się wystraszyłam.
Posłałam mojej przyjaciółce pełne politowania spojrzenie, kręcąc przy tym głową. Brunetka przewróciła jedynie oczami i machnęła ręką.
- Dobra, nie ważne. Chcesz się czegoś napić? - dziewczyna poruszyła sugestywnie brwiami, a ja od razu się uśmiechnęłam.
- Nie - wtrącił Collins, a ja momentalnie uniosłam brwi i przekręciłam głowę aby na niego spojrzeć.
- Czy ja się przesłyszałam, czy właśnie mi czegoś zabroniłeś? - zapytałam, obserwując jego twarz.
Blondwłosy głośno westchnął, a w jego oczach malowała się troska. Nie wiem czego aż tak bardzo się obawiał, a ja za to zdecydowanie potrzebowałam dobrego wina. Nie dość, że alkohol czasem uśmierzał ból to jeszcze sprawiał iż lepiej się zasypiało. Ja tam widziałam same plusy.
- A co jeśli będziesz chciała wziąć tabletkę przeciwbólową? Nie chcę żebyś mieszała je z alkoholem - stwierdził.
- W takim razie wszystkie ode mnie zabierz - wzruszyłam ramionami, a potem moja dłoń mimowolnie powędrowała do jego twarzy. - Nic mi nie będzie. Nie wypiję dużo.
Pogładziłam kciukiem jego skórę, chcąc w ten sposób go uspokoić. Jego szmaragdowe oczy działały niemal jak rentgen. Prześwietlały mnie całą, a ja nawet się temu nie opierałam.
- Jesteś nieznośna - przewrócił oczami, a potem lekko się uśmiechnął i podniósł się z łóżka. - W takim razie idę załatwić parę spraw. Zadzwonię później i zobaczymy co twoje "nie wypiję dużo" oznacza - uniósł stanowczo brew, a ja palcem narysowałam aureolę nad głową i złożyłam ręce jak do modlitwy.
Christopher parsknął krótko śmiechem, a potem jego wzrok wylądował na Austinie.
- Jones, mógłbyś może mi towarzyszyć? - zapytał, co zdecydowanie zszokowało mojego przyjaciela i nie tylko jego.
Jones kilkakrotnie pomrugał, a potem znacznie się wyprostował i skinął głową.
- Jasne - odparł, także schodząc z łóżka.
Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam bardziej szczęśliwa. W końcu nie chciałam niczego więcej, a jedynie aby wszystko wróciło do normy. Robiliśmy postępy. Jeśli tak można było to nazwać.
Gdy tylko chłopcy wyszli, Meredith od razu wyjęła z szafki wino i dwa kieliszki a zaraz wróciła na moje łóżko. Trzymałam szklane naczynie do którego dziewczyna wlewała właśnie różową ciecz. Prawda była taka, iż chciałam się napić aby nie myśleć o tym że zostałam brutalnie potraktowana przez mojego byłego i jego dziwnych znajomych. Chciałam zapomnieć, że moja twarz była pokryta siniakami. Że moje żebra bolały jak diabli, ale nie pokazywałam tego. Musiałam pozostać silna tak długo jak się dało.
- A więc co w końcu z tobą i Collinsem? - zapytała Meredith, krzyżując nogi.
Cóż, to było świetne pytanie.
- Nie wiem - jęknęłam pod nosem, a potem upiłam łyk wina. - To wszystko jest takie dziwne. Mieliśmy przed sobą sporo tajemnic i dopiero teraz wyszły na powierzchnię.
Temat dotyczący mnie i Christophera był ciężki.
- Teoretycznie, nigdy oficjalnie nie zerwaliście - zauważyła. - No ale jedenaście miesięcy ciszy robi swoje.
Uniosłam w górę kieliszek z winem, przyznając jej tym gestem rację.
- Na razie jest dobrze, tak jak jest. Tak myślę - kolejna porcja alkoholu wylądowała w moim żołądku.
Chciałam zresetować umysł. Nie stawiać w centrum wszystkich problemów i szukać ich rozwiązań. Chciałam jeszcze trochę pouciekać od rzeczywistości. Zregenerować swoje ciało i podbudować determinację.
- Ale wiesz, że prędzej czy później będziesz musiała z nim porozmawiać. W końcu to on pojawił się w Nowym Jorku i jak widać robi wszystko, aby udowodnić ci że jest w stanie oddać ci się w stu procentach i tylko czeka, aż mu na to pozwolisz - jej słowa wywołały na mnie nieco większe wrażenie, niż się spodziewałam.
Miała rację. Odkąd tylko wrócił, wszystko leżało w moich rękach. Christopher od początku był pewny, czego chciał.
Ale czego chciałam ja?
*
Do następnego!
xx. I
I zapraszam na mojego twittera: @youmademyday7x
Niedługo coś was czeka
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro