●🌷🤍Dziewięć🤍🌷●
-Pov. Sergio Ramos-
No dobra. Może my też byliśmy tacy jak Ci dwoje, gdy byliśmy młodzi, ale ja nikogo nie pieprzyłem. Ze względu na Luke. To tak wszystko pierdoli się w mojej głowie. Mogłem go mieć i uciekłem. Jak tchórzliwa kurwa.
Przetarłem skronie. Czas na sen, a ja w cale nie jestem śpiący. Kolejny raz. Sprawdzam godzinę. Po 24. Przecieram oczy. Wzdycham, zmieniam pozycje. Nic. Piszę do Kroosa, żeby zrobił mi melisy, bo ja nie ruszę się z łóżka. Odpisał mi emotką kciuka w górę. Po chwili przyniósł mi moją drogę do snu.
- Sergio. Bracie źle wyglądasz - usiadł na moim łóżku. Przyglądał mi się chwilę. Odwróciłem wzrok łapiąc za ucho kubka.
- Mam straszne wory pod oczami - zacząłem i wziąłem łyka ciepłej substancji. Lubiłem to, że jest gorzka, choć to tylko zwykłe zioło na uspokojenie. Oczywiście możecie też je kupić w sklepie. Nie podejrzewajcie mnie o najgorsze.
- Masz rację, ale nie chodzi mi tylko o to. Straciłeś coś ważnego. Już nie widuje Cię z Luką, jak dawniej - położył rękę na moim ramieniu, a mnie przeszedł okropny dreszcz. - Chciałbym wrócić do czasów, gdy ty i Luka robiliście nam wszystkim dzień. Gdy byliście blisko, ludzie byli inni - Toni odchylił głowę do tyłu. Potem się wyprostował i lekko nią pokręcił. - Miłej nocy Ramos - posłał mi lekki uśmiech i wyszedł z mojego pokoju.
Nie mogłem zasnąć jeszcze przez około godzinę. To wszystko latało po mojej głowie. Tamte czasy.. tamte czasy były lepsze. Chciałbym się do nich cofnąć. Gdy już kleiły mi się oczy powiedziałem pod nosem kocham Cię Luka. Nie wiem, czemu powiedziałem właśnie to. Nie wiem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro