8
13 lipca 2017 roku, Wisła
Stoję na dworcu kolejowym na drugim peronie. Dziś jadę na Letnie Grand Prix do Wisły razem z Sylvią i Dominikiem, synem Remika. Wsiedliśmy do pociągu, zajęliśmy miejsca i odjechaliśmy ze stacji z Poznania.
Z dworca wyjechaliśmy o czwartej rano, a na dwunastą dziesięć byliśmy na miejscu. Poszliśmy do hotelu Gołębiewskiego, gdzie również mieszkają skoczkowie. Pokój dzieliłam z siostrą i Dominem. Wyciągnęłam z walizki jeansowe spodenki z różami i biały cropp top również z różami. Weszłam do łazienki. Przebrałam się i poprawiłam makijaż. Włosy spięłam w koka. Wyszłam z pomieszczenia. Na moje miejsce weszła siostra. Załozyłam na stopy białe converse. Zabralam telefon i wszyscy wyszliśmy z hotelu. Poszliśmy na skocznie. Weszliśmy do strefy VIP, za pomocą mojego identyfikatora. Fanki zaczęły krzyczeć moje i siostry imię. Dominika też wołały. Poszliśmy do pomieszczenia, gdzie czekali skoczkowie na skok. Zauważyłam Tande, który bawił się samolotem z papieru. Sylvia zabrała mu go i dała Dominikowi, a on go wyrzucił do kosza. Spojrzał się na nas, a potem zaczął się śmiać. Przytulił mnie i straszą siostrę.
- A to kto? - zapytał.
- Nasz braciszek. - zaśmiała się brunetka.
- Dominik jestem. - przybił z nim piątke.
- A Wellinger gdzie? - spytałam.
- Czeka na skok tam. - wskazał palcem na dwa miejsce przed belką.
- Życz mi powodzenia, żebym się nie zabiła. - wyszłam z pomieszczenia.
Szłam w kierunku Andreasa. Japierdole jakie tu wysoko. Zauważyłam fioletowy kask. Zasłoniłam mu oczy. A on po chwili szybko je odsłonił. Odwrócił się w moją stronę. Przytuliłam go, a następnie pocałowałam w usta. Przyszła kolej na niego usiadł na belce i wybił się z progu. Wróciłam do poczekalnii. Po Wellingerze było jeszcze 3 skoczków do oddania skoków i czas wolny. Poszliśmy we trójkę do miejsca dla lidera, gdzie miał czekać na nas Andi.
- Widzę, że siostry w komplecie. - odparł, przytulając mnie. - A ten chłopak to?
- Jestem Dominik. - powiedział, uśmiechając się. Zerknęłam na siostrę.
- Tak, idź, idź. - przewróciła oczami. - Tylko, żeby z tego dzieci nie było! - krzyknęła.
Chodziliśmy po Wiśle, gdy Wellinger się odezwał.
- Musisz przyjechać do mnie do Niemiec. - odparł.
- Akurat w lipcu mam czas, bo 14 sierpnia wylatuje. - powiedzialam.
- Z kim i gdzie?
- Z ekipa Young Stars, Remikiem, Asią i Nadią do Grecji.
- Będzie tam ten Artur? - kiwnęłam głową na tak. - Jakoś zarywa do ciebie...
- Jezu, znowu się zaczyna... Nie jestem z Arturem, rozumiesz?! - warknęłam. - Traktuję go jak brata!
- Każdego trakrujesz jak brata, ale niedlugo wyjdzie z tego miłość!
- Japierdole... - powiedziałam w myślach i odeszłam od Niemca.
Weszłam do hotelu, a następnie do jadalnii. Andreas tu już był.
- Płakałaś! - krzyknęła Sylvia i podeszła do mnie.
- Nie... - wytarłam łzy. - Idę do pokoju.
Położyłam się na łóżku i zasnęłam.
Obudziłam się. Sylvii ani Dominika nie było. Na zegarze była już godzina siedemnasta dwa. Wyszłam z pokoju. Stwierdziłam, że pójdę na spacer. Poszłam w kierunku pobliskiego parku. Usiadłam na ławce. Zaczęłam nucić pod nosem piosenkę, która pojawi się na mojej pierwszej płycie.
" Nie wiem czy będziesz... ", te słowa najbardziej mi utkwiły w głowie. Nagle obok mnie usiadł blondyn. Złapał mnie za ręke i przyciągnął mnie do jego klatki.
- Przepraszam, Majeczko... - szepnął do mojego ucha.
- Obiecaj mi, że przestaniesz być taki zazdrosny! - podniosłam głos i odsunęłam się od niego.
- Obiecuję. - uśmiechnął się. - Miałem ci powiedzieć, że dziś zabieram cię jeszcze do klubu, więc chodź się przebrać. - złapał mnie za ręke.
- Ale...
- Nie ma żadnego, ale... Idziesz ze mną i koniec. - odparł.
Po chwili byliśmy w hotelu. Weszłam do pokoju. Dominik i Sylvia akurat w nim byli.
- Pomóż mi... - powiedziałam, a siostra uniosła brew do góry. - Andreas dal mi piętnaście minut na ogarnięcie się, bo zabiera mnie na dyskotekę.
Brunetka wyciągnęla z walizki białą sukienkę z dłuższym tyłem i czarne koturny. Weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Założyłam bieliznę i sukienkę. Zrobiłam szybki makijaż. Włosy rozczesałam i zostawiłam je rozpuszczone. Na stopy włożyłam czarne koturny. Wyszłam z łazienki i z pokoju. Przed hotelem stał już Wellinger. Przywitałam się z nim i poszliśmy do pobliskiego klubu. Usiadłam na kanapie, a blondyn poszedł do baru. Po chwili przyszedł z drinkami.
- Za pięć minut zaczyna się karaoke! Zapraszamy do udziału! - odparł barman.
- Oo, Maja możesz iść. - powiedział niebieskooki.
Popchnął mnie na scenę, a facet kazał mi wybrać piosenkę Masterpice, a następnie zaczęłam śpiewać. Po dwóch minutach siedziałam już obok Wellingera.
- Od dziś śpiewasz częściej dla mnie. - odparł z uśmiechem.
Godzina dwunasta w nocy. Andreas jest już trochę wcięty. Pociągnęłam go w stronę wyjścia, lecz on pociągnął mnie do toalety. Wyrwałam ręke i wyszłam na zewnątrz. Chłopak szedł za mną jakieś sześć metrów.
- Maja zatrzymaj się. - odparł głośno, lecz ja to ignorowałam. - No kurwa, Mantler.
- Po nazwisku to po pysku. - powiedziałam i szłam dalej, dopóki nie zaczęły mnie boleć nogi. Zdjęłam buty ze stóp.
Chłopak zdążył mnie dogonić. Niestety.
- Co ci jest?
- Rozum ci przywróciło?
Weszłam do hotelu, a następnie do windy. Wyszlam na odpowiednim piętrze, a on cały czas za mną szedł.
- Idź do swojego pokoju, dobranoc. - szybko weszłam do hotelowego pokoju. Sylvia jeszcze nie spała i brunet takze. - Umyje się i idę spać.
Tak jak powiedziałam tak zrobiłam. Wytarłam ciało ręcznikiem, a następnie założyłam piżamę. Opuściłam pomieszczenie i ułożyłam się wygodnie do snu.
***
Kochani uświadamiam wam fakt, że jutro się kończy nasza przepustka dwu miesięczna i czas wracać do więzienia 💔
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro