Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

Promienie zimowego słońca, dostały się do mojego pokoju i postanowiły mnie obudzić. Przetarłam oczy i zerknęłam na zegarek. Ósma dwa. Wstałam z łóżka i wyciągnęłam z walizki jeansy z dziurami oraz szarą bluzę z Minnie. Weszłam do łazienki. Założyłam czyste ubrania. Wykonałam poranną rutynę. Zrobiłam lekki makijaż, a włosy związałam w koka. Opuściłam pomieszczenie, a następnie na stopy założyłam czarne air force. Do kieszeni spodni schowałam komórkę i zeszłam na dół. W jadalni byłam jako pierwsza. Wzięłam na talerzyk dwa crossiant'y, a do ręki wzięłam malinową herbatę. Usiadłam do stołu i zaczęłam jeść posiłek. Po chwili do sali zaczęli się zbierać skoczkowie. Na samym końcu weszła Sylvia. Usiadła obok mnie i zaczęła jeść mojego crossinta.

- Ej! - wyrwałam siostrze z ręki jedzenie. - Tam jest stolik z jedzeniem, idź sobie weź.

- Od kiedy ty stalaś się taka wyszczekana? - zapytała, wcześniej wywracając oczami.

- Od zawsze byłam. - pokazałam rząd białych zębów.

Zaczęłam kończyć posiłek. Po chwili wyszłam z pomieszczenia. Pojechałam na swoje piętro, windą. Weszłam do pokoju. Zabrałam z niego kurtkę i szalik. Zamknęłam pokój i wróciłam na dół. Założyłam na siebie kurtkę i szalik. Wyszłam przed hotel. Szłam przed siebie. Nagle usłyszałam moje imię. Odwróciłam się i zobaczyłam jaskrawo-zieloną kurtkę i fioletową czapkę. Oho Wellinger.

- Gdzie idziesz? - spytał blondyn.

- Przed siebie. - zaśmiałam się, a przeze mnie przeszedl dreszcz. Pewnie dlatego, że było mi zimno w głowę. Andreas zauważył to. Zdjął swoją czapkę i nałożył na moją głowę. - Zabieram ci sposora.

- Ee tam. - uśmiechnął się. - Zapas milki wystarcza mi na cały rok.

- Obżerasz się nią, a później gruby będziesz. - zaśmiałam się, za co dostałam śnieżką. - Ej! Nie pozwalaj sobie, Wellinger. - wzięłam do ręki śnieg i walnęłam nim Andreasa w twarz. Zaczęłam się śmiać.

- Bój się Boga, Mantler. - odparł, zdejmując resztki śniegu z twarzy.

- Wiem, że podoba Ci się moje nazwisko. - puściłam mu oczko.

- Niedługo będzie podwójne. - uśmiechnął się, a ja spojrzałam na niego i uniosłam jedną brew. - No wyobraź sobie " Maja Wellinger - Mantler ".

- Ej, nie galopij tak, Wellinger. - walnęłam go w ręke. - Kto powiedział, że z tobą bedę?

- Przecież widzę jak na mnie patrzysz.

- Ciebie już do reszty pojebało? - stanęłam i spojrzałam na niego.

- Nie, ja jestem całkiem normalny.

- Weź pierdolnij głową o ścianę, możesz przywróci Ci rozum. - odwróciłam się napięcie. Skierowałam się w stronę skoczni.

Wellinger nadal stał tam jak wryty. Co zdziwił się, że pojechałam mu po ambicji? Po dziesięciu minutach byłam na miejscu. Zobaczyłam z daleka siostrę. Usiadłam obok niej na ławce, a zaraz obok mnie usiadł Tande.

- No jak tam było na randce z Wellingerem? - zapytali równocześnie.

- Was już do reszty pojebało?! - krzyknęłam i stanęłam do nich przodem.

- Kto tak ładnie mówi? - zapytał Stöckl. Wszyscy wskazali na mnie.

- Bójcie się dzisiejszego dnia. - warknęłam.

- Majeczka, jeszcze jedna taka powtórka, a będziesz biegała z tymi pacanami. - zaśmiał się.

- Sylvia, kiedy wracasz do Polski? - zapytałam.

- Za dwa dni, ale ty wracasz ze mną. - pokazała rząd białych zębów.

Skoczkowie jak usłyszeli słowa Sylvi, rzucili się do mnie.

- Ona zostaje z NAMI! - krzyknęli razem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro