Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24

Impreza skończyła się koło szóstej nad ranem. Wszyscy goście wrócili do swoich mieszkań. W domu panuje kompletny syf. Chwile po ich wyjściu zaczęłam trochę ogarniać. Andreas był pijany w cztery dupy. Myłam naczynia, kiedy poczułam jak ktoś kładzie ręce na mojej tali. Wiedziałam, że to ten imbecyl. 

- Skarbie, a może by tak przestałabyś to robić? - zadał mi pytanie, Niemiec, a raczej wybełkotał. Odwróciłam się napięcie.

- Ty jedyne co zrobisz to pójdziesz do łóżka spać. Twoi rodzice zaprosili nas do nich na kolację, więc do wieczora musisz się ogarnąć, także zmiataj do sypialni w podskokach. - warknęłam w jego stronę. Posłuszny jak piesek poszedł do wspomnianego wcześniej pomieszczenia. 

Dokończyłam mycie naczyń. Posprzątałam trochę w salonie, a później poszłam położyć się spać. Byłam na nogach od dwudziestu dwóch godzin. Jestem po prostu padnięta. Nie miałam ochoty iść teraz się myć, dlatego przebrałam się tylko w piżamę, nastawiłam budzik na czternastą, a następnie ułożyłam się wygodnie na łóżku. Andreas przytulił się do moich pleców, marudząc coś niezrozumiałego pod nosem. Zignorowałam to i odpłynęłam do innej krainy. 

Nastawiony budzik dał o sobie znać. Wyłączyłam go. Zerknęłam na mojego chłopaka. Spał w najlepsze. Ciekawe co będzie jak się obudzi. Obstawiam najgorszą opcję jaka może być. Chciałam wstać, ale przeszkodził mi w tym blondyn, który mocno trzymał mnie swoimi rękami. 

- Nie zostawiaj mnie. - powiedział zachrypniętym głosem, otwierając jedno oko. Wróciłam na swoje miejsce. 

- Główka boli? - kiwnął głową twierdząco, na co ja zaśmiałam się pod nosem. Spiorunował mnie wzrokiem. - Więcej trzeba było chlać to bym cię w szpitalu odwiedzała.

- Mogłaś mi zabronić pić więcej. - chciał zrzucić na mnie winę. Uniosłam jedną brew do góry.

- Myślisz, że nie próbowałam? Powiedziałeś mi, że są twoje urodziny i trzeba się bawić na całego, a następnie poszedłeś do Piotrka i wypiłeś z nim chyba z piętnaście kolejek. 

- Japierdole, jaki ja głupi byłem. - mruknął, chowając twarz w poduszkę. 

- Przyniosę ci zaraz tabletkę, a ty idź za ten czas ogarnij się, bo wyglądasz jak tysiąc nieszczęść i śmierdzisz na kilometr. - zatkałam nos i wyszłam z pokoju. Rozpuściłam w wodzie tabletkę na ból głowy dla tego marudy, a następnie wróciłam do pomieszczenia. Podałam mu szklankę, która już po chwili była pusta. - Teraz marsz się myć. - chciałam opuścić sypialnię, ale poczułam brak gruntu pod nogami. Ten imbecyl przerzucił mnie przez ramię i poszedł do łazienki. 

- Wczoraj się nie doczekałem niespodzianki od ciebie to teraz ją sobie wezmę. - powiedział z łobuzerskim uśmiechem. Zapomniałam, że ja mu prezentu nie dałam. Ale ja głupia jestem.

- Chwila, chwila. Najpierw prezent ci dam. - poszłam szybko do miejsca, gdzie schowany był prezent ode mnie. Podałam mu torebkę. Z ciekawością wyjął jej zawartość. Oczy miał jak pięć złoty na widok autografu na koszulce.

- Skąd ty? - wyjął po chwili bransoletkę. Spojrzał na mnie z uśmiechem. - Kocham cię jak nikt inny! Dziękuję ci bardzo! - pocałował mnie w usta. - A teraz moja druga niespodzianka. 

*****

Za chwilę jedziemy do rodziców Andreasa. Chłopak ubrany jest w t-shirt i krótkie spodenki, natomiast ja w luźną niebieską sukienkę, do tego pasek związany przez talię. Włosy mam rozpuszczone. Nakładam na stopy trampki, a następnie we dwójkę wsiadamy do auta blondyna. 

- Czemu nie jedziesz? - zapytałam, kiedy chłopak po pięciu minutach nadal nie ruszył z podjazdu. 

- Przepraszam, że nie dałem ci wczoraj auta. - powiedział smutny. - Możesz brać go, kiedy chcesz, a teraz zamiana miejsc ty jedziesz. W końcu muszę wiedzieć na co się zgodziłem. - uśmiechnął się głupio. Zamieniliśmy się miejscami. Odjechaliśmy spod domu Wellingera. - Mam pomysł, który świta mi od dłuższego czasu, a nawet dwa. 

- W takim razie zaskocz mnie. - odparłam z uśmiechem na twarzy. 

- Więc pierwszy to jedziemy na wakacje. Wiem, że to nie pomysł, ale już zapłaciłem za naszą wycieczkę. A drugi to już pomysł. Może przeprowadziłabyś się do mnie do Niemiec? - zaproponował, a ja jechałam zaskoczona. Zamurowało mnie przyznam. - Majka, słyszysz mnie? - kiwnęłam głową na tak. - Więc jak? 

- Umm no dobra. - rzuciłam szybko. Sportowiec ucieszył się. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro