Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18

W pomieszczeniu pojawiła się Sylvia. Od razu zamknęła drzwi na klucz. Spojrzała na mnie, a ja westchnęłam.

- Ten nasz kochany kuzynek wypaplał twojemu chłopakowi gdzie jesteś! - warknęła dziewczyna.

- To nie był on! Gadałam z nim. - mruknęłam.

- Wierzysz mu? Pewnie są w jakiejś jebanej zmowie, a ty mu jak głupia wierzysz!

- Tak, wierzę. - warknęłam. - A poza tym nie jestem głupia! Jak masz mnie obrażać to lepiej zamknij się. - nałożyłam szybko na stopy trampki i wyszłam z pokoju. Miałam tego wszystkiego dość. Opuściłam budynek i skierowałam się w stronę centrum.

Usiadłam na jakiejś ławce i zaczęłam płakać. Czemu ja mam takie pojebane życie? Obok mnie ktoś usiadł. Ukradkiem zauważyłam, że to jakiś stary mężczyzna. Dotknął mojego ramienia, a ja od razu strzepnęłam jego rękę i wstałam na równe nogi. On wstał od razu za mną.

- Niech się pan ode mnie odpierdoli! - krzyknęłam po angielsku i zaczęłam biec w kierunku dużego zaludnienia. Czemu wszyscy się tak do mnie dopierdolili? Spojrzałam na siebie i zauważyłam, że mam założoną samą górę od kostiumu. - Japierdole, ale jestem głupia. - mruknęłam sama do siebie.

*****

Próbowałem w recepcji dowiedzieć się w którym pokoju jest Majka. Przecież nie będę jak pojebany chodził po całym hotelu i zaglądał do każdego pokoju. Zrezygnowany usiadłem na kanapie w holu, gdzie za chwilę pojawił ten cały Sikorski z jakąś dziewczyną. Od razu podeszli do mnie.

- Widziałeś Majkę? - odezwała się ta dziewczyna. Była cała roztrzęsiona. - W sumie nie wiem po co pytam, skoro jesteście pokłóceni. - już mieli odchodzić, ale ich zatrzymałem.

- Co z nią? - zapytałem.

- Uciekła od dobrej godziny albo i dłużej jej nie ma. Pokłóciła się z Sylvią. - odparła i wyszła razem z brunetem z hotelu. Od razu zrobiłem to samo co oni. Chciałem wybrać do niej numer, ale mnie zablokowała. Zadzwoniłem więc do Daniela, może z nim się kontaktowała. Odebrał od razu.

- Ale ty jesteś głupi! Po co tam pojechałeś?! - krzyknął do telefonu.

- Dobra kazania zrobisz mi później. Dzwoniła do ciebie Majka? Uciekła z hotelu. - powiedziałem, rozglądając się za dziewczyną.

- Jak uciekła?! Co jej zrobiłeś?!

- Nic! Nawet z nią nie rozmawiałem. Z tego co wiem to pokłóciła się z Sylvią.

- Dobra, idź jej szukać, a ja spróbuję do niej się dodzwonić. - zakończył rozmowę. Biegałem po całym mieście szukając Mai, ale nigdzie jej nie widziałem.

*****

Zaczynało robić się coraz ciemniej i coraz zimniej, a ja byłam w krótkich spodenkach i górze od stroju kąpielowego. Siedziałam, gdzieś w parku. Kompletnie nie znałam drogi do hotelu. Czułam się okropnie. Nagle usłyszałam szlochanie koło drzewa. Odwróciłam się w tamtą stronę. Siedział tam skulony mężczyzna.

- Czemu poszedłem na tą jebaną imprezę?! Nie najebałbym się i ta jebana tleniona blondyna nie pocałowałaby mnie. Wszystko by było okej z Mają. Nie pokłóciłaby się z siostrą i nie uciekłaby. To kurwa moja wina! - krzyknął ten mężczyzna. Wiedziałam, że to Andreas. Westchnęłam głośno i podeszłam do niego. Dotknęłam jego ramienia.

- To nie twoja wina, że pokłóciłam się z Sylvią. - odparłam i usiadłam obok niego. On spojrzał na mnie ze łzami w oczach. Było w nich widać żal i smutek, ale także szczęście.

- Boże, myślałem, że coś ci się stało. - złapał mnie za rękę. - Słyszałaś to co mówiłem, prawda? - kiwnęłam na tak. - I co? Wybaczysz mi?

- To za wcześnie dla mnie. Przed chwilą się dowiedziałam, że mnie zdradziłeś. Nie umiem tak szybko ci wybaczyć...

- A są jakieś szanse w ogóle?

- Postaraj się, a się dowiesz. - uśmiechnęłam się lekko. Jego telefon zaczął dzwonić. Na wyświetlaczu ukazał się Daniel. Podał mi komórkę, a ja odebrałam i włączyłam na głośnik.

- Głupi przyszły szwagrze! Znalazłeś ją?! Bo jak nie to ci chuja ukręcę i dzieci nikomu nie zrobisz! Nie żartuję! - warknął do telefonu, Norweg. Cicho się zaśmiałam.

- Tak, żyję. Jestem cała i zdrowa. No może trochę zmarznięta. - powiedziałam.

- Jezu, Majka! Tak się martwiłem! Ale i tak oberwiesz!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro