Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11

Obudziły mnie promienie słoneczne. Niemca nie było obok mnie. Nikogo nie było na górze, więc stwierdziłam, że pójdę się ubrać. Zabrałam z walizki białe spodenki z przetarciami i pudrowo-różową bluzkę na ramiączkach. Weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Przebrałam się w czyste ubrania. Wykonałam poranną rutynę. Zrobiłam makijaż. Włosy związałam w kucyka. Na dole nikogo nie było prócz psa. Stwierdziłam, że pójdę się przejść z Pastorem. Zabrałam okulary przeciwsłoneczne, telefon, klucze od domu i smycz dla psa. Wyszłam z domu ze zwierzakiem. Zapięłam mu smycz, zamknęłam dom i wyszliśmy z posesji. Poszliśmy na jakaś łąkę.

***

Wróciliśmy do domu. Majki nigdzie nie było, tak samo jak psa Łupickiego. Wszyscy się zdziwili. Wybrałem numer Mantler, ale odezwała się cisza.

- Nie odbiera. - powiedziałem.

- Może jej się coś stało? - odezwał się Tande, który przed chwilą przyleciał do Polski.

- Rozdzielamy się i idziemy szukać. - zarządził Łupicki. Byłem w grupie z Norwegiem. Poszliśmy w stronę pobliskiego lasu. Wołaliśmy jej imię, ale nigdzie jej nie było. Boję się o nią. Bardzo.

***

Wróciłam do domu. Znowu nikogo nie było. Miałam kilkanaście nieodebranych połączeń od Andreasa, Daniela, Sylvii, Rema i reszty ekipy. Od razu wybrałam numer Niemca. Gdy nagle do domu weszła cała ekipa.

- Majka, gdzie ty byłaś?! - krzyknął zły, a zarazem szczęśliwy Wellinger. Przytulił mnie.

- Poszłam na spacer z Pastorem na łąki i przed chwilą wróciłam. - powiedziałam. Widziałam, że byli źli. Przez resztę dnia się do mnie nie odzywali. Siedziałam cały czas na górze myśląc. Obok mnie usiadł niebieskooki. Złapał mnie za rękę.

- Skarbie proszę zejdź ze mną na dół. - rzekł, a ja westchnęłam i kiwnęłam na tak. - Ale poczekaj, zwiążę ci przepaską oczy. - powiedział i to zrobił. Zdziwiłam się. Złapał mnie za ramiona i zaprowadził na dół. Zdjął przepaskę, a wszyscy wyskoczyli krzycząc " Sto Lat, Maja! ". Jestem taka głupia, że nawet zapomniałam o swoich dziewiętnastych urodzinach. Poczułam jak łzy ciekną mi po policzkach. Sylvia mnie przytuliła.

- Najlepszego moja kochana, siostrzyczko! Żebyś troszeczkę zmądrzała, zajebistych dzieci z Andreasem i spełnienia marzeń! - jeszcze raz mnie przytuliła i dała prezent. Każdy tak podchodził po kolei. Później zjedliśmy torta. Wieczorem poszłam na górę zacząć się pakować. Jutro mam lecieć z Andreasem do Niemiec, a za cztery dni wracamy do Polski do Wisły, gdzie skoczkowie stwierdzili, że urządzą mi imprezę.

***

Dolecieliśmy do Niemczech. Na parkingu ma czekać na nas jego siostra - Tanja. Przywitał się z nią, a później ona ze mną.

- Andreas dużo opowiadał mi o tobie. - chłopak zarumienił się, na co się zaśmiałam. - Co ty taki wstydliwy się zrobiłeś, buraczku? - złapała go za policzek jak babcia, a ja wybuchłam śmiechem. - Masz taką minę jak wtedy gdy pierwszy raz zsikałeś się na łóżko. - zaczęłam się śmiać jak opętana.

- Tanja, skończ. A my sobie porozmawiamy w domu. - zwrócił się do mnie.

- Jasne, Kapitanie Siusiu Majtku. - zaśmiałam się.

- Coś widzę, że się dogadamy, Maja. - puściła mi oczko, siostra Wellingera.

Dojechaliśmy do domu. Andreas zabrał walizki na górę, a mi kazał iść do salonu. Po chwili on sam się zjawił.

- Mamo, tato to Maja. Moja dziewczyna. - powiedział po angielsku, a jego mama rzuciła się na mnie dosłownie. Odwzajemniłam uścisk.

- Powiedz nam coś o sobie, kochanie. - powiedziała mama, Andiego.

- No więc pochodzę z Norwegii, ale aktualnie przebywam w Polsce. Mam dziewiętnaście lat.

- Masz jakaś pasję?

- Śpiewam. Lubię też fotografować. - uśmiechnęłam się.

Wróciliśmy do pokoju, bo jego rodzice i siostry mają gdzieś jechać. Usiadłam na jego łóżku, a on spojrzał na mnie morderczym wzrokiem. Próbowałam powstrzymać się od śmiechu, ale mi to nie wychodziło.

- Zapytam się Daniela albo Sylvii o twoje przypały, kochaniutka. Zobaczymy wtedy kto spali buraka. - posłał mi uśmiech.

- A tylko spróbuj! - warknęłam. - Zapytasz, a pożałujesz, że się urodziłeś.

- Oj, skarbie nic mi nie zrobisz. - chciał mnie przytulić, ale nagle do główki wpadł mi genialny pomysł, aby się z nim trochę podroczyć. Dla żartów. - Maja... - nie odezwałam się tylko usiadłam na fotelu i odblokowałam komórkę. Chłopak westchnął i wyszedł z pokoju.

***

Wzięłam prysznic. Założyłam czystą piżamę i wróciłam do pokoju Andreasa. Chłopak leżał na łóżku, już umyty w samych bokserkach. Bez słowa położyłam się na drugiej połowie łóżka. Westchnął i nachylił się nade mną. Patrzył mi w oczy, a ja głupia zaczęłam się śmiać.

- Ty małpo! Udawałaś! - zaczął mnie łaskotać. Po chwili przestał. - Maja będzie już grzeczna? - przytaknęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro