Rozdział 1 "Zielonowłosy chłopiec"
Wszystkie dni Przed wyglądały niemal identycznie. Dlatego wydawało mi się, że gdy przyjdzie Ten Moment będę wiedziała. W końcu wszystko Po nim miało być zupełnie inne, lepsze, nowe. Każdy dzień miał być pełen szczęścia. A przynajmniej łudziłam się, że tak będzie. Ale im dłużej czekałam, tym dłużej Ten Moment nie nadchodził. Egzystowałam czekając na coś co miało nigdy się nie wydarzyć. W końcu porzuciłam czekanie. Pozostałam jedynie samotną osóbką, z masą łez w oczach i ciszą na ustach. Powoli przyzwyczajałam się do myśli, że jestem całkiem zwyczajna, a moje życie nigdy się nie zmieni.
Więc gdy pewnego dnia, punktualnie o 15:15 zjawiłam się na przystanku by kolejne osiemnaście minut czekać na autobus, który zawiezie mnie do małego miasteczka, oddalonego od mojego domu o 5 kilometrów, zobaczyłam zielonowłosego chłopaka, mniej więcej mojego wzrostu, idącego jak gdyby nigdy nic drugą stroną ulicy, nie zareagowałam. Od dawna marzyły mi się zielone włosy, ale wiedziałam, że mój tata nigdy na to nie pozwoli, a ja nie byłam dość odważna by zrobić coś wbrew niemu. Patrząc jak obcy, zielonowłosy chłopak znika za zakrętem, nie czułam większych emocji. Po prostu przyjęłam go do wiadomości jako chłopaka z dziwnym kolorem włosów, na którego ludzie zapewne często bezczelnie się gapią. Do końca tygodnia zielonowłosy chłopak każdego dnia przechodził drugą stronę ulicy. Z czasem przestałam rejestrować jego obecność. Przyjęłam, że od tamtej pory będzie tak już zawsze.
Aż nagle nieoczekiwanie zniknął. Niewiele osób o tym wie, ale brak jest o wiele bardziej zauważalny niż obecność.
-Kojarzysz tego chłopaka w zielonych włosach? - spytałam mojej koleżanki, Lucie, która we wtorki i czwartki czekała na autobus razem ze mną.
Ale Lucie nie wiedziała o kim mówię.
-Przecież codziennie tamtędy przechodzi - wskazałam rękę drugą stronę ulicy.
-W życiu go nie widziałam - stwierdziła i zaczęła mówić o jakiejś sytuacji, która miała miejsce w trakcie lekcji matematyki.
Ja wciąż zachodziłam w głowę co się stało z zielonowłosym chłopakiem.
To może wydawać się dziwne, bo jest milion błahych powodów, dla których tamtego dnia go nie widziałam. Nie miałam powodów, żeby rozmyślać o tym przez następną godzinę. Nie mniej moja wybujała wyobraźnia nadała mu ogromne znaczenie i wręcz umierałam z niepokoju, wymyślając kolejne bezsensowne historie, w których zielonowłosy chłopak ginie w wyjątkowo bolesny sposób.
Gdy w końcu wysiadłam z autobusu na swoim przystanku i czekałam, przestępując z nogi na nogę, aż przyjedzie po mnie mama, nieoczekiwanie go zauważyłam. Siedział na ławce, kilka metrów w lewo. Miał na sobie te samą bluzę, z rękawami w kolorze włosów i czarnym środkiem. Patrzył gdzieś przed siebie, nie poruszając powiekami. Po raz pierwszy mogłam mu się uważnie przyjrzeć.
W końcu na przystanku zostaliśmy tylko my dwoje.
-Cześć - powiedział nagle.
Nie byłam pewna czy mówi do mnie. Z drugiej strony, do kogo innego mógłby mówić?
-Hej - odpowiedziałam niepewnie.
-Zawsze stoisz na przystanku, gdy idę przez Beautiful Avenue - stwierdził.
-Tak - nic innego nie przyszło mi do głowy. Nie miałam pojęcia, że mnie zauważył. Stałam w tłumie ludzi, a on nigdy się nie rozglądał.
-Jestem Ian - wstał i zrobił kilka kroków w moją stronę.
-Jayden.
-Miło mi cię poznać, Jayden - odwrócił się i zniknął w ciemności między dworcem a placem zabaw.
Nie do końca rozumiałam co się stało. Nigdy nie postrzegałam zielonowłosego chłopaka jako kogoś realnego. Nie zastanawiałam się jak ma na imię i gdzie zmierza każdego dnia. Zazwyczaj istniał dla mnie od momentu w którym pojawiał się na Beautiful Avenue do chwili, gdy znikał za rogiem. Ale tamtego dnia... istniał o wiele dłużej.
Nie miałam pojęcia, że to był mój Ten Moment. Nie miałam pojęcia, że właśnie moje Przed dobiegło końca. Pozostałam nieodzywającą się dziewczyną, zbyt wrażliwą, by normalnie funkcjonować.
Gdy w końcu przyjechała mama, ze zwykłym entuzjazmem "że-niby-nic-się-nie-dzieje-i-wszystko-jest-w-porządku" opowiedziałam jej co się działo w szkole (nic ciekawego, kartkówka z historii, polonistka oddała wypracowania - dostałam tróję), a potem zamknęłam się w swoim pokoju.
Następnego dnia fakt, że rozmawiałam z zielonowłosym chłopakiem wydawał mi się nierealny. Gdy o 15:15 znalazłam się na przystanku widziałam jak spokojnym krokiem przemierza swoją codzienną trasę. Wszystko wróciło do normy. Znów nic mnie nie łączyło z zielonowłosym chłopcem z Beautiful Avenue. Dawno nie czułam się tak zawiedziona.
Moje życie ponownie stało się szare, nudne i ciche. Każdego dnia wstawałam zbyt wcześnie by być przytomną, spędzałam w szkole długie godziny, następnie do późnego wieczora siedziałam nad książkami w domu. W międzyczasie czytałam. Nic ponad to.
Aż nagle któregoś dnia, gdy zajęłam swoje stałe miejsce w klasie, gdy jakimś zrządzeniem losu dziewczyna siedząca obok mnie, była nieobecna, do klasy, za nauczycielką wkroczył zielonowłosy chłopak.
-Macie w klasie nowego kolegę. Ianie, wybierz sobie miejsce. Poznacie się lepiej na przerwie - powiedziała nauczycielka.
W klasie były dwa wolne miejsca. Na końcu sali, wśród chłopaków i to koło mnie, w drugiej ławce przed biurkiem nauczycielki. Ian usiadł koło mnie. Znów stał się osobą realnie istniejącą.
-Miło cię znów widzieć, Jayden - powiedział i wyciągnął rękę w moim kierunku.
Odsunęłam się zanim zdążył mnie dotknąć.
- W porządku - pokiwał głową jakby spodziewał się takiej reakcji. - Mamy czas.
Odezwanie się do niego w klasie pełnej ludzi okazało się ponad moje możliwości. Otworzyłam zeszyt i zapisałam temat. Wszystko byle dłużej na niego nie patrzeć.
W ciągu kilku następnych kilku dni Ian nie odstępował mnie nawet na krok. Czekał na mnie na przystanku, stał obok w autobusie, siedział ze mną na każdej lekcji. Nawet na przerwach nie zostawiał mnie samej. Spędzaliśmy ten czas w ciszy. Czasami próbował ze mną rozmawiać, ale byłam niczym mur. Nie mógł wydusić ze mnie słowa. Za każdym razem, gdy nie odpowiadałam na jego próby zagadnięcia mnie, kiwał głową i mówił, że mamy czas. I choć ogromnie mnie ciekawiło na co i ile mamy czasu, uparcie milczałam.
Z czasem przyzwyczaiłam się do jego obecności. Przecież nie zawsze byłam sama. Kiedyś, dawno temu, nie miałam problemów z kontaktem z ludźmi. Bycie nie-samą sprawiało, że czułam jakbym niemal była z kimś.
Wtedy nie wiedziałam, że poznanie zielonowłosego chłopca było Tym Momentem w moim życiu i że już nic nie będzie takie jak wcześniej. Świat wydawał się być tylko trochę inny - bogatszy o Iana. Równie dobrze to mogłaby być paprotka albo szafa.
Ale nie była. Zaczęło się Po Tym Momencie. I z perspektywy czasu muszę przyznać - to były najbardziej niesamowite chwile w moim życiu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro