Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

twenty-seven

-Więc? Harry Styles?- wypytywał mój brat, w czasie gdy ja rozczesywałam swoje, dopiero co umyte włosy.

Mimo że na myśl o chłopaku wciąż miałam dreszcze i za każdym razem, gdy ktoś wypowiadał jego imię czułam ukłucie w sercu, uznałam, że Dylan jest osobą, której mogę się wygadać.

-Niewiarygodne co? Ja, zwykła Kate, przez kilka lat byłam w związku z jednym z członków mojego ulubionego zespołu.- zaśmiałam się.

-Jak to się stało?- zapytał, a ja pierwszy raz pomyślałam jak to dobrze, że straciłam pamięć, że nie pamiętałam dnia, w którym go poznałam i żałowałam, że pamiętam dzień, w którym wykreślił się z mojego życia.

-To przez ten koncert? Lydia mi opowiadała, że zostałyście zaproszone na afterparty.- kontynuował, a ja przez krótką chwilę zastanawiałam się kim jest Lydia i w momencie, gdy sobie przypomniałam, uśmiechnęłam się.

-Czy ona wciąż tu mieszka?- zapytałam.

-Jakby ci to powiedzieć... Ona...- Dylan jąkał się, a ja zaczęłam się poważnie niepokoić.

-Wszystko z nią w porządku?- przerwałam czesanie włosów by spojrzeć na Dylana.

-To zależy jakby na to spojrzeć.- wzruszył ramionami.

-Co masz na myśli?- Dylan uśmiechnął się i zapatrzył się gdzieś za mnie, przez co mój wzrok powędrował na ten punkt.

Okazało się, że mój brat patrzy na zdjęcie w ramce, wywieszone na mojej ścianie. Fotografia przedstawiała mnie i Lydie. Dziewczyna miała długie, piękne, rude włosy, a z uśmiechem na twarzy wyglądało przesłodko.

-Coś musi być z nią nie tak, skoro jest ze mną.- usłyszałam słowa Dylana i niemal zachłysnęłam się powietrzem.

-Co!?- zapytałam niedowierzając.

-Oj sporo ciebie ominęło.

***

Letni, przyjemny wietrzyk smagał delikatnie każdy skrawek mojej skóry, gdy leżąc na torsie Harrego obserwowałam z nim chmury, śmiejąc się radośnie.

-Ta wygląda jak kobiece piersi.- powiedział całkiem poważnie, a ja przewróciłam oczami, po czym jednak wybuchnęłam śmiechem.

-Naprawdę Styles? Nie mogłeś powiedzieć, że to serce, czy coś w tym stylu?- zapytałam.

-Mogłem, ale to nie wywołałoby u ciebie takiego śmiechu.- powiedział, a ja ponownie przewróciłam oczami.

-Hej, Kate...- zaczął Harry, a ja zmieniłam swoją pozycję w taki sposób, by móc teraz spojrzeć na jego twarz.

Przez krótką chwilę gapiliśmy się tylko na siebie, a nasze usta zbliżały sie na niebezpieczną odległość.

Przypomniałam sobie nasz ostatni pocałunek na plaży i poczułam nieopisane ciepło we wnątrz mojego ciała.

Poczułam, że w tej chwili niczego bardziej nie pragnę, niż smaku jego ust.

Gdy nasze wargi prawie się ze sobą stykały, a ja wyraźnie czułam jego ciepły oddech i przyspieszone bicie serca, Harry uśmiechnął się, ukazując przy tym cudowne dołeczki.

-Chciałem ci tylko powiedzieć, że pająk po tobie chodzi.- zaśmiał się, a ja natychmiast zaczęłam miotać się jak kot na widok ogórków. Panicznie bałam się pająków.

-Zdejmij go ze mnie!- krzyczałam, a w odpowiedzi usłyszałam tylko chichot chłopaka.

-Żartowałem.- powiedział, a ja po uspokojeniu się rzuciłam mu wrogie spojrzenie.

-Pożałujesz tego.

-Spokojnie, przez twoją reakcję jutro napewno obudzę się z co najmniej dziecięcioma silnikami.- zaśmiał się, a ze mnie cała złość zniknęła, gdy ujrzałam jego promieniejący uśmiech.

-Jesteś cholernym idiotą.- powiedziałam udając oburzoną, co Harry odrazu dostrzegł.

-A jednak mnie lubisz.- wyszeptał, a ja kompletnie nie panując nad swoim ciałem, znów zmniejszyłam odległość między naszymi ustami.

-Ja...- przerwałam, bo w tym momencie poczułam na sobie miliony kropelek wody.

Spojrzeliśmy w niebo, będąc w szoku jak szybko z pięknej, słonecznej pogody, zrobiło się ponuro, szaro i deszczowo.

W momencie, gdy usłyszeliśmy grzmoty, natychmiast wstaliśmy i szybkim ruchem zabraliśmy wszystkie rzeczy, by teraz biec w stronę samochodu.

Ale mimo że burza była kolejnym punktem, który znajduje się razem z pająkami na liście najbardziej przerażających dla mnie rzeczy, to teraz, kiedy biegłam wraz z Harrym, stała się dla mnie jedynie zwyczajnym zjawiskiem przyrodniczym.

Zatrzymałam się i wybuchłam śmiechem, patrząc na przemoczonego Harrego, choć wiedziałam, że wyglądam teraz podobnie.

Styles odwrócił się w moją stronę zdezorientowany, ale nie minęło nawet kilka sekund, kiedy ten też zaczął się śmiać.

Staliśmy w deszczu, nie mogąc stłumić chichotu. Spojrzałam na niego i wciąż jeszcze się śmiejąc pomyślałam, że nawet kiedy chłopak jest kompletnie mokry, a jego włosy wręcz kleją się do jego twarzy, to wciąż jest piękny.

I zastanawiałam się dlaczego, kiedy Harry wyglądowo zupełnie nie jest w moim typie, nasuwały mi się myśli o tym, że jest idealny, chociaż wiedziałam, że ideały nie istnieją.

Patrzyłam na jego dołeczki i czułam jak wypełnia mnie ciepło, kiedy zdawałam sobie sprawę z tego, iż to właśnie ja jestem powodem jego uśmiechu.

Harry zbliżył się do mnie i wyciągnął w moją stronę dłoń, a gdy ją złapałam, jednocześnie patrząc w jego piękne oczy, poczułam coś czego nigdy wcześniej nie czułam.

Miałam wrażenie, że cały świat się zatrzymał. Że deszcz przestał padać, że drzewa zamilkły, że moje serce na chwilę się zatrzymało.

Miałam wrażenie, że wszechświat zatrzymał się tylko po to, żebyśmy my mogli przeżyć dłużej tę chwilę.

I chciałam trwać w tej chwili wiecznie.

I chciałam wierzyć, że to właśnie z nim powinnam trwać w tej wieczności.

I chciałam żeby tak było.

I właśnie w tym momencie dotarło do mnie jak bardzo ślepa byłam na to wszystko. Dotarło do mnie, że przez ten cały czas nieświadomie ukrywałam wszystkie uczucia, jakimi darzyłam chłopaka przede mną.

I w jednej chwili zrozumiałam wszystko, czego dotychczas nie byłam w stanie zrozumieć.

I w tej chwili byłam najszczęśliwsza na świecie.

-Kocham cię.- wyszeptałam w tym samym momencie, gdy czas znów zaczął biec, a do moich uszu dotarł dźwięk głośnego grzmotu.

-Co mówiłaś?- zapytał Harry.

-Mówiłam, że cię kocham.- powtórzyłam bez wachania, a jego uśmiech stał się jeszcze bardziej promienny, choć wydawało się to niemożliwe.

Chłopak zamknął mnie w szczelnym uścisku, a ja w tym samym momencie objęłam go z całej siły, wtulając swoją twarz, w jego tors.

Poczułam, jakby nasze ciała były dla siebie stworzone.

-Ja ciebie też kocham Kate.- wyszeptał i byłam jeszcze szczęśliwsza niż przed tem.

***

Gdy otworzyłam oczy znów poczułam ten nieprzyjemny i paraliżujący ból w głowie.

W moich oczach w jednej chwili pojawiły się łzy, na myśl o tym co mi się śniło.

Dlaczego kiedy próbuję o nim zapomnieć, wracają do mnie takie wspomnienia?

Dlaczego to wszystko nie może być prostsze?

Spojrzałam w okno, za którym panowała jeszcze ciemność i pomyślałam, że lepiej by mi było, gdybym się wcale nie wybudziła. Gdyby mnie odłączono od respiratorów. Gdyby po prostu dali mi odejść...

_________

Zmartwychwstałam tylko po to, żeby dokończyć to ff

Ktoś tu jeszcze jest?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro