6. Nikt nas nie kocha ani nie troszczy się o nas.
Przez kilka dni nie miałam treningów z Chrisem, ponieważ stwierdził, że muszę się trochę zregenerować. Co go to interesowało?
Był ósmy dzień, który spędzałam w kampusie. Po kolacji udałam się na trening. Znałam kilka nowych ciosów, ale nadal nie potrafiłam nikogo powalić. Wkurzało mnie to, że niektórzy bez wysiłku sobie radzą, a mi nic się nie udaje. Chris obserwował to jak ćwiczę. Stanął za mną, na co nie wiem czemu, ale moje ciało się spięło. Dotknął mojego ramienia i ustawił w odpowiedni sposób. To samo zrobił z nogą.
Czułam, że jest bardzo blisko mnie. Plecami dotykałam jego klatki piersiowej, byłam zdecydowanie zbyt blisko niego. Jego oddech delikatnie smyrający mój kark, przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Cholera, dziwnie się czułam, ale jego bliskość podobała mi się. Jego ciepłe ciało przy moim odprężało mnie. Nagle odsunął się ode mnie i wyszedł z sali, rzucając tylko, że zaraz wróci. Stałam sama na środku sali zdezorientowana.
*Kapitan Christopher Blow*
Ta dziewczyna coraz bardziej mnie intryguje. Jest niskiego wzrostu, ale drzemie w niej niewiarygodna moc? Chyba tak to mogę nazwać. Testy psychologiczne przeszła, tak samo jak reszta. Ale coś w niej nie dawało mi spokoju. Ukrywała jakiś sekret.
Stałem i obserwowałem jak ćwiczy. Bardzo się starała, ale nie przynosiło to zamierzonego efektu. Widziałem, że jej postawa nie do końca jest prawidłowa. Podszedłem i ustawiłem ją w odpowiedni sposób. Stałem tuż za nią. Delikatnie przylegałem do niej. Zobaczyłem jak w tej chwili ubranie idealnie się opina na jej wysportowanym ciele. Mój oddech powodował na niej dreszcze. Poczułem, że nie mogę tak stać, więc szybko wyszedłem z sali.
Udałem się do łazienki, gdzie doprowadziłem swojego przyjaciela do porządku. Nie wiedziałem, że ona tak bardzo na mnie działa. Nadal czułem podniecenie, chciałem ją całą posiąść. Miała być moja i tylko moja.
Kurwa, o czym Ty debilu teraz myślisz. Zanim wróciłem do sali udałem się do kuchni po dwa jabłka. Zajrzałem jeszcze do swojej sypialni, gdzie znalazłem czarną opaskę, będzie idealna. Byłoby to dziwne, gdybym wyszedł i tak o wrócił po kilkunastu minutach.
*end*
Nie rozumiałam nagłego zachowania Chrisa. Po kilkunastu minutach wrócił. Z kieszeni wyciągnął czarną opaskę, którą zasłonił mi oczy.
- Co Ty robisz?
- Czasem trzeba też walczyć po ciemku.
Za zadanie miałam zareagować zanim Chris mnie dotknie. Początkowo było to trudne, lecz z czasem przyzwyczaiłam się do tego, że nie mogę używać wzroku. Zaczęłam wyłapywać każdy szmer, ale jeszcze chwilę zajęło mi określenie, z której strony dochodzi. Chris wyciągnął ręce w moim kierunku, a ja przerzuciłam go przez sobie. Usłyszałam huk o podłogę. Byłam taka zadowolona. Zerwałam z oczu opaskę i zaczęłam skakać jak mała dziewczynka. Chris był zaskoczony tym, co zrobiłam.
Podał mi przyniesione wcześniej jabłko. Usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać.
- Powiesz mi wreszcie dlaczego wstąpiłaś do wojska?
- Nie interesuj się tak, panie Kapitanie.
- To aż tak wielka tajemnica?
- Tak.
- Ścigajmy się, kto przegra ten odpowiada na pytania.
- Ale Ty wygrasz...
- Tchórz, tchórz!
- No dobra.
Wybiegliśmy razem z budynku. Początkowo udawało mi się prowadzić, lecz później Chris wyprzedził mnie. Tak, jak się spodziewałam - był pierwszy. Zdyszani położyliśmy się na matach w sali treningowej i byłam zmuszona do opowiedzenia mu mojej historii.
***
Pewnego dnia udałam się z rodzicami do szpitala. Poprosili mnie, żebym na chwilę usiadła na krześle i poczekała na nich. Miałam wtedy osiem lat. Rodzice długo nie wracali, a personel szpitalny zaczął się mną interesować. Rodzice zostawili przy mnie plecak, a w nim parę ubrań, kolorowankę i kredki, dokument tożsamości i list, w którym napisali, że już mnie nie chcą. Wezwano jakiś ludzi, którzy zaczęli mnie pytać o rodziców. Później wzięto mnie na badania, a wieczorem zabrano mnie do takiego dziwnego, dużego domu gdzie mieszkały inne dzieci.
Tego dnia trafiłam do domu dziecka. Niestety nie stać mnie było na drogie ubrania, a w bidulu też się nie przelewało. Większość ubrań nosiłam po starszych kolegach, przez co w szkole się ze mnie naśmiewano i nie miałam kolegów czy koleżanek. I tak żyłam sobie względnie spokojnie, gdy w wieku dwunastu lat przyszedł do bidula list, że moi rodzice zginęli w wypadku.
Jako nastolatka nie byłam grzeczna. Piłam, jarałam, wracałam późno do domu, ale dopóki nie przyprowadziła mnie policja opiekunowie to jakoś tolerowali. Raz mnie odwieźli funkcjonariusze, ale nie sprawiałam zbytnio problemów, więc młody policjant puścił to w niepamięć. Nie dostawałam kieszonkowego, bo nie było z czego, więc postanowiłam sobie dorabiać jako kelnerka. W szkole średniej ludzie już mnie tolerowali, ale ja trzymałam ich na dystans. Dość dobrze się uczyłam, a wolny czas poświęcałam uprawiając sport - głównie bieganie, siłownia i siatkówka.
Pewnego dnia wracałam do domu, gdy zobaczyłam plakat o naborze do wojska. Olałam to. Jak wróciłam do domu dziecka mój pokój był zajęty, a ja skoro jestem pełnoletnia muszę opuścić to miejsce. Był wieczór, więc opiekun powiedział, że mogę tę noc spędzić u niego na kanapie (jego mieszkanie było częścią bidula). Jednak on zaczął się do mnie dobierać, więc zabrałam swoje rzeczy i uciekłam. Nie miałam gdzie spać. Wtedy przypommiało mi się o naborze, więc przybyłam i oto jestem.
***
- Zgłosiłaś to komuś? - zapytał Chris, a ja zaczęłam się śmiać histeryczne.
- Jestem tylko dzieciakiem z bidula. To coś, jak niższa kategoria. Nami nikt się nie interesuje, nikt nas nie kocha ani nie troszczy się o nas. Tego nie da się wymazać. Zawsze pozostaniemy tylko podludźmi, nikt o nas nie będzie pamiętał, gdy odejdziemy - powiedziałam z goryczą i uciekłam ze łzami w oczach.
*Kapitan Chris Blow*
Nie miałam pojęcia ile ta dziewczyna przeszła. Jak jej życie było spierdolone przez dorosłych. Ja miałem prosty start w życie. Bogaci rodzice, prywatna szkoła, a później miałem iść w ślady ojca, który jest cenionym żołnierzem, a ja dostawałem fory. Zresztą już mam stopień kapitana. Nigdy niczego mi nie brakowało, bo zawsze dostawałem to, co chciałem. A ona? Ma dopiero dziewiętnaście lat, a przeżyła dużo, dużo więcej niż ja przez swoje dwadzieścia pięć. Chylę przed nią czoło, bo jest naprawdę dzielna. Nie wiem czy ja będąc na jej miejscu nie poddał bym się i odpuścił. Tym bardziej jest dla mnie niesamowitą kobietą.
*end*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro