Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

37. Częste odwiedziny korzystnie wpływają na stan pacjentki

Obudziłam się, a przy moim łóżku siedział Chris.
- Jak mnie znalazłeś? - byłam szczerze zdziwiona jego obecnością.
Zaczęliśmy rozmawiać. W sumie Christopher głównie mówił. Nadal byłam osłabiona, więc niedługo potem zasnęłam.

Otworzyłam oczy, a przy mnie siedział Oliver.
- Jak się czujesz?
- Hej, miło Cię widzieć. Dobrze, tylko trochę mnie boli w boku.
- To normalne po operacji.
- Opowiadaj jak u Was.
- U nas wszystko dobrze. Tylko trochę brakuje nam Twojego ciętego języczka. Zack na głowę dostawał od czasu, gdy Cię postrzelono.

Do sali wszedł lekarz, aby sprawdzić mój stan zdrowia. Oliver odsunął się od łóżka i nie spuszczał ze mnie oczu.
- Widzę, że te częste odwiedziny bardzo korzystnie wpływają na stan pacjentki.
- Oni są tak upierdliwi, ale też kochani - na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Sprawdzimy teraz jak goi się rana - lekarz zdjął mi opatrunek i przyglądał się mojemu bokowi - ładnie się goi. Poproszę zaraz pielęgniarkę, aby założyła nowy.

- Panie doktorze, kiedy będę mogła stąd wyjść?
- Jeszcze trochę musi Pani poczekać.
- Ehh, dziękuję.
Po chwili przyszła pielęgniarka, która nałożyła mi nowy opatrunek. Oliver musiał już uciekać, a ja na chwilę mogłam pozostać tylko w swoim towarzystwie. Ta cisza, wspaniałe uczucie...

Miewałam się już całkiem dobrze. Cały czas byłam przytomna, więc zaczęło mi się nudzić. Chłopcy wpadali rzadziej, bo na sali oprócz mnie były jeszcze dwie osoby, którym przeszkadzała ciągła czyjaś obecność. Za każdym razem przynosili mi jakąś książkę i przemycali moje ulubione czekoladki. Kochane bestie.

Po długich trzech tygodniach wreszcie mogłam opuścić szpital. Byłam już ubrana i siedziałam na łóżku, a obok leżała torba. Czekałam już tylko na wypis. Zjawiło się trzech moich aniołów stróżów i każdy z nich przywitał się ze mną buziakiem w policzek, bali się mnie przytulić, żeby nie zrobić mi krzywdy.

Lekarz przyniósł mi wypis, a ja pożegnawszy się z personelem ruszyłam do wyjścia. Oczywiście torbę wziął Oliver, bo stwierdził, że ja nie mogę nic dźwigać. No kurde, nie jestem kaleką. Co chwilę mnie pytali czy nie jest mi słabo i czy dobrze się czuję. Po mału traciłam cierpliwość.

Postawiono mnie przed faktem dokonanym. Kierowaliśmy się do mieszkania Chrisa, który miał wolny pokój, a ja musiałam mieć ciszę, żeby się regenerować. Odbyliśmy sobie krótki spacer, po czym weszliśmy do mieszkania. Wnętrze było utrzymane w ciepłej kolorystyce i było przytulne. Weszliśmy do środka, po czym Chris włożył do piekarnika zapiekankę, którą wcześniej musiał przygotować. Chłopcy zaczęli przygotowywać sałatkę, a ja chciałam im pomóc, ale zostałam odesłana na kanapę. Jacy oni są upierdliwi.

Po pół godzinie zajadaliśmy się obiadkiem, a następnie miło spędziliśmy czas w swoim towarzystwie. Późnym popołudniem Zack i Oliver udali się do siebie. A ja miałam rozkaz trochę odpocząć.

Rano, gdy się obudziłam Chrisa już nie było w domu. Zostawił mi na stole kartkę z informacją, że będzie wieczorem. Obok listu stał talerz z naleśniki z czekoladą i bananami. Podgrzałam śniadanko w mikrofali i zjadłam. Było boskie.

Zaczęło mi się nudzić, więc trochę posprzątałam, a później poszłam na spacer. Pogoda była piękna. Po drodze wstąpiłam do supermarketu.

*Kapitan Christopher Blow*

Miałem chwilę przerwy, więc chciałem zajrzeć do Trine. Wszedłem do domu, ale nigdzie jej nie było. Złapałem za telefon i zacząłem do niej dzwonić, jednak usłyszałem dzwoniący telefon, musiała go zostawić. Zacząłem się martwić, jednak musiałem wracać do pracy. Zostawiłem kartkę na stole, żeby do mnie zadzwoniła jak wróci.

*end*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro