36. Obudziła się
*Kapitan Christopher Blow*
Musieliśmy pracować, więc wyznaczaliśmy dyżury odwiedzin w szpitalu. Pielęgniarki się trochę podśmiewały, że ma taką ochronę i że one też z chęcią by się dały położyć do łóżka szpitalnego, gdybyśmy przy nich siedzieli.
Siedziałem przy Trine i miałem dużo czasu na to, aby pomyśleć. Osobiście nie przepadam za szpitalami. Ten zapach kojarzy mi się ze śmiercią. Jednak czekałem aż dziewczyna wreszcie się obudzi. Miałem jej tyle do powiedzenia. Byłem pewny, że tym razem muszę o nią zawalczyć. Nie jest mi obojętna i nigdy nie była.
Przez cały czas trzymałem jej dłoń. Poczułem jakiś ruch i powieki Trine lekko się uchyliły. Na moją twarz wypłynął szeroki uśmiech.
- Cześć Księżniczko, jak miło widzieć Cię z powrotem.
- Pić - wyszeptała.
Podałem jej szklankę i przysunąłem słomkę do jej ust. Musiałem zawołać lekarza i poinformować go, że Trine się obudziła. Tak też uczyniłem. Przyszedł lekarz i zaczął rozmawiać z panną Black oraz wykonywać badania. Ja w tym czasie opuściłem salę, aby zadzwonić do Olivera i Zacka. Na pewno się bardzo ucieszą.
Po skończonych badaniach wszedłem do sali, a Trine delikatnie się uśmiechała. Widać, że była jeszcze trochę osłabiona, ale na jej twarz z powrotem powróciły kolory.
- Jak mnie znalazłeś?
- Zadzwonili do mnie, jako Twojego byłego przełożonego, bo też pracuję w Brukseli. Poprosili, abym poinformował Twoich bliskich, jednak nie miałem pojęcia komu mogłem powiedzieć o tym, że jesteś w szpitalu.
- Pamiętam, jak byliśmy na lotnisku. On ciągnął mnie, bo mieliśmy gdzieś lecieć samolotem. Później poczułam ból i film mi się urwał.
- Później trafiłaś do szpitala, gdzie od razu wylądowałaś na stole operacyjnym. Następnie przez dwa dni byłaś na OIOM-ie, a od czterech dni leżysz w tej sali. Oliver i Zack obecnie są w pracy, ale na pewno niebawem Cię odwiedzą. Jak się czujesz?
- Jak psu z gardła wyciągnięta.
*end*
*On*
Mieliśmy uciekać z Trine. Załatwiłem jej lewy paszport i byliśmy już tak blisko. Jednak postawili na nas zasadzkę. Było ich zbyt dużo, aby walczyć. Przyciągnęłem ją do siebie, a oni w tym czasie ją postrzelili. Co za dupki. Ona zaczęła krwawić, a ja się wystraszyłem i zacząłem uciekać.
Nie minęło kilka minut, a złapali mnie. Skutego w kajdanki zaprowadzili do radiowozu, po czym pojechaliśmy na komendę. Zamknęli mnie w celi, a ja siedziałem i myślałem. Co mnie podkusiło, aby zabierać ją ze sobą. Wiadomo, że łatwiej uciekać samemu. Dodatkowo była moim zakładnikiem, więc oni chcieli ją odzyskać.
Była taka podobna do Amy. Dlaczego tak się stało? Amy nie zasłużyła na taki los. Pijany kierowca wjechał w nią, gdy po południu wracała z pracy. A Trine? Były bardzo podobne do siebie - rude, długie włosy, delikatne, dziewczęce rysy twarzy, ten bystry, świdrujący Cię na wylot wzrok.
Wydawało mi się, że Bóg chciał postawić przede mną Trine, abym znów był szczęśliwy. Ale czy ja naprawdę wierzę w Boga? To pytanie nadal pozostawało bez odpowiedzi. Bardzo kochałem Amy. Była moim promyczkiem światła w tunelu, moim aniołkiem, kwiatuszkiem.
Teraz siedzę w sali przesłuchań. Zadają mi pytania, które puszczam mimo uszu. Cokolwiek powiem i tak mnie pogrąży. Chyba, że moi pracownicy już to zrobili, ale szczerze w to wątpię. A teraz czeka mnie sąd i długie lata za kratkami, a byłem taki genialny. Początkowo nic na mnie nie mieli... Pewność siebie i Trine były dla mnie zgubą...
*end*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro