Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29. Nic Ci nie zrobię

*Zack*

Nadal jesteśmy w czarnej dupie, za przeproszeniem. Nie mamy żadnych nowych wiadomości na temat porywaczy ani Trine. Coraz bardziej mnie to wkurza. Czemu akurat ona musiała zostać porwana? Mam nadzieję, że porywacze szybko się odezwą.

Czterdzieści osiem godzin od porwania.

Zadzwonił telefon, który od dawna był już na podsłuchu. Odebrałem i wsłuchiwałem się:
- Na pewno się za mną stęskniliście. W waszą stronę idzie chłopiec w niebieskiej bluzie i czarnych dresach. Ma dla Was list. Do usłyszenia.

Wybiegłem z pomieszczenia ochrony i udałem się do najbliższych bramek. Faktycznie, szedł w moją stronę chłopak tak, jak opisał to mój rozmówca. Podszedłem do niego i zacząłem z nim rozmawiać.
- Cześć. Ktoś mi powiedział, że masz dla mnie kopertę.
- Tak, proszę.
Odebrałem kopertę z brązowego, szorstkiego papieru.
- Kto Ci ją dał?
- Taki Pan.
- A pamiętasz jak wyglądał?
- Miał ciemną bluzę i spodnie. Na głowie miał kaptur, a na oczach okulary przeciwsłoneczne.
- Miał zarost - wąsy albo brodę?
- Miał.

- Pamiętasz jeszcze jakieś szczegóły, coś co rzuciło Ci się w oczy?
- Miał bliznę na twarzy i tatuaże na kostkach.
- Pokażesz mi, gdzie dostałeś tą kopertę?
Wyszliśmy na zewnątrz, a chłopak wskazał mi miejsce, w którym dostał list.
- Widzisz tego Pana gdzieś?
- On odszedł, gdy dał mi kopertę.
Razem z innymi otworzyliśmy kopertę, w której znajdowała się kartka i łańcuszek Trine.


Na razie wszyscy żyją, ale może się to w każdej chwili zmienić. Ja się o to postaram. Bądźcie grzeczni i nie próbujcie nas przechytrzyć. Mamy dla Was bardzo ciekawą propozycję nie do odrzucenia. Oni za naszego człowieka, który jest w więzieniu i pół miliona euro w gotówce. Zbierajcie pieniądze i czekajcie na dalsze instrukcje.


Chciałem cokolwiek zrobić, byle nie siedzieć bezczynnie. Myśl, że Trine jest przetrzymywana dobijała mnie. Chciałem działać, ale niestety nadal mieliśmy za mało informacji.

*end*


Siedzieliśmy już chyba drugi dzień. Było to wkurzające, a więzy jeszcze bardziej mnie raniły. Czułam krew spływającą po nadgarstkach. Zapaliło się światło, a my zaczęliśmy mrużyć oczy. Usłyszeliśmy zgrzyt otwieranego zamka i po chwili weszło do środka trzech mężczyzn. Byli to Ci sami, co nas porwali, oprócz jednego.

Był młody i umięśniony. Twarz miał pociągłą, a ostre rysy dodawały mu męskości. Jestem idiotką - uważam, że mój porywacz jest przystojny. Jego zimne, szare oczy spoczęły na mnie i świdrowały na wylot.
- Rusz się! - usłyszałam głos nieznoszący sprzeciwu.
- Mogliby mi oni odwiązać ręce? - zapytałam, ale wzrok wbiłam w podłogę.
- Patrz na mnie, gdy do Ciebie mówię! Podnieście ją! - stalowy głos unosił się przez piwniczną salę.

Tak też zrobili, a ja syknęłam, gdy sznur się przemieścił. Weszliśmy do szarego gabinetu, w którym znajdowała się biblioteczka, ciemne biurko, fotel i kanapa obite czarną skórą i krzesło. Zatrzymałam się przed biurkiem, a On poszedł do mnie i stanął na moimi plecami. Czułam się niepewnie. Poczułam zimny metal i po chwili sznur wylądował na podłodze. Wreszcie mogłam poruszyć dłońmi, co zrobiłam. Podszedł do drugich drzwi, które delikatnie uchylił.

- Wejdź - wykonałam pośpiesznie polecenie.
Znalazłam się w łazience. Otworzył drzwi szafki, z której wyjął apteczkę. Złapał mnie za rękę, a mnie przeszły dreszcze. Co się ze mną dzieje do cholery?
- Spokojnie, nic Ci nie zrobię.
Starannie opatrzył moje nadgarstki, a ja nadal nie wiedziałam co się po nim spodziewać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro