28. Chcę do mamy
*Zack*
To działo się tak nagle, niespodziewanie. Jakiś facet w kominiarce przytknął nóż do gardła Trine. Dziewczyna była zaskoczona, ponieważ jeszcze przed chwilą patrzyła w tę stronę. Usłyszeliśmy komendę, że mamy odłożyć broń, więc to zrobiliśmy. Pomału pochyliliśmy się i ułożyliśmy broń na podłodze. Następnie bez gwałtownych ruchów wyprostowaliśmy się. Kazano nam delikatnie odsunąć pistolet od siebie. Nie było innego wyjścia. Liczyło się życie naszej koleżanki. Zamaskowani mężczyźni wybrali jeszcze kilka osób i ruszyli ku wyjściu, cały czas obserwując sytuację na stacji. Staliśmy tak i jedyne, co mogliśmy robić to patrzeć jak wychodzą. Ta niemoc była okrutna.
Gdy zniknęli, podniosłem się i wybiegłem na zewnątrz. Słyszałem pisk opon i niknący w sali czarny, duży samochód z przyciemnianymi szybami. W tym momencie przybyła policja, ale spóźniła się o kilka minut. Wszedłem z nimi do środka, gdzie pomału ludzie podnosili się z ziemi. Metro zostało wstrzymane, a my z policją mieliśmy za zadanie przesłuchać ludzi, może widzieli coś co może się przydać w śledztwie, w co szczerze wątpiłem. Mam nadzieję, że nic im nie będzie.
*end*
Pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy było ciemne, zimne i czuć było stęchliznę. Dodatkową atrakcją było to, że byliśmy zamknięci na klucz od zewnątrz, a taki mały szczegół. Wspaniali porywacze postanowili dodatkowo mnie związać, abym niczego nie wykombinowała. Cudownie. Byłam przyzwyczajona do niekonwencjonalnych warunków, a najgorzej miała mała Kelly, którą zabrano od mamy. Zdrętwiały mi ręce, a gdy się poruszyłam więzy szorstkiego sznura coraz bardziej raniły moją skórę, z której i tak ciekła krew.
- Chcę do mamy - płakała dziewczynka.
- Niedługo będziesz u mamusi. Jeszcze trochę musisz poczekać - mówiłam delikatnym głosem, aby ją uspokoić.
- Ale ja chcę do mamy i jestem głodna - płakała Kelly.
- W mojej kamizelce, w górnej kieszonce powinno być coś do jedzenia.
Słyszałam szum, a następnie szelest papierka.
*Zack*
Przeglądaliśmy monitoring, aby dowiedzieć się czegoś o porywaczach. Zacząłem się już wkurwiać. Dziewczyna, która mi się podoba została porwana, a ja oglądam sobie filmy zamiast jej szukać. Trzeba mieć jakiś punkt wyjścia, więc nie miałem wyboru. Wytypowaliśmy porywaczy wśród pasażerów. Okazało się, że weszli do toalety, gdzie nałożyli kominiarki. Był mały problem - nadal nie mieliśmy ich twarzy, bo mieli nasunięte kaptury, które uniemożliwiły nam odkrycie ich tożsamości. Każdy z nich wszedł osobno, jakby się nie znali. Nie ma co się oszukiwać, byli dobrzy w tym, co robią.
Zastanawiało mnie jedno, skąd wytrzasnęli broń, skoro każdy, kto wchodzi na teren stacji metra jest przeszukiwany. Z przesłuchania ludzi też się niewiele dowiedzieliśmy. Nikt nic nie widział, nikt nic nie wie. Norma. Jestem na nogach od dwudziestu czterech godzin, karzą mi pojechać przespać się na kilka godzin, żebym mógł wziąć udział w razie organizowania akcji ratunkowej. Nawet Oliver zaczął się angażować w sprawę, chyba jest mu trochę głupio, że tak robił na złość Black. Trine, zobaczysz, wszystko będzie dobrze. Uratujemy Cię.
*end*
Minęło kilka godzin odkąd zostaliśmy porwani. Dorośli, którzy ze mną byli zaczęli się irytować przez co atmosfera była dość napięta.
- Mam prośbę - powiedziałam, czym zainteresowałam zgromadzonych.
- Tak - powiedział chłopak.
- Podejdź do Kelly i sprawdź, co znajduje się w kamizelce, bo chyba jej nie przeszukali. Zabrali tylko torebki i plecaki.
- Gdzie ona jest?
- Kelly, możesz coś mówić, żeby...
- Tristan.
- Żeby Tristan Cię znalazł?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro