2. Wojsko to nie plac zabaw, dziewczynko
Poczułam jak Pani siedząca obok mnie szarpie moje ramię.
- Jesteśmy u celu - powiedziała, a ja podziękowałam, zabrałam swoje rzeczy i opuściłam pociąg.
Stałam w obcym mieście, a zegar wskazał czwartą godzinę. W środku nocy tylko stacje benzynowe są otwarte. Udałam się tam, by skorzystać z łazienki. Najpierw jednak kupiłam wodę, jabłko i dwie tabliczki gorzkiej czekolady. Gdy załatwiłam swoje potrzeby, oparłam dłonie o umywalkę i spojrzałam w lustro.
Wpatrywała się we mnie dziewczyna dość niskiego wzrostu o hipnotyzujących, zielonych oczach. Twarz miała przeciętnej urody, ale okalały ją długie do pasa, rude włosy, związane teraz w warkocz.
Opłukałam twarz zimną wodą. Muszę się wziąć w garść. Zapytałam jak trafić do miejsca, w którym jest nabór do wojska i dowiedziałam się, że to czterdzieści minut drogi pieszo. Nie spieszyło mi się. Na miejsce dotarłam około piątej i weszłam na ogrodzony wysokim murem teren. Przed budynkiem siedziało już kilkanaście osób. Nie widziałam co że sobą zrobić, więc podeszłam bliżej. Z rozmowy dwóch chłopaków dowiedziałam się, że nabór zaczyna się dopiero o ósmej. Miałam trochę czasu, a poranek był ciepły. O siódmej wyszedł mężczyzna ubrany w strój wojskowy. Kazał nam wziąć kartki i je wypełnić. Oddałam dokument i odeszłam na bok.
-
Księżniczko, zgubiłaś się? - zapytał jakiś chłopak.
- Z tego co mi wiadomo to nie.
- Wojsko to nie plac zabaw, dziewczynko. Jeszcze sobie paznokcia złamiesz - zaśmiał się, a z nim kilku jego kolegów.
- Odczep się od niej - usłyszałam piękny, głęboki głos.
- Ochroniarz się znalazł - zaśmiał się ponownie ze mnie chłopak i odszedł z kolegami.
- Dzięki za pomoc - podziękowałam szatynowi, który stanął w mojej obronie - mam na imię Trine.
- Jestem Chris - odpowiedził chłopak podając mi dłoń, którą uścisnęłam - serio chcesz iść do wojska?
- Ty też uważasz, że mnie nie przyjmą?
- Powodzenia Aniołku - rzucił i odszedł w stronę budynku.
Dziesięć minut przed ósmą przestali przyjmować karty zgłoszeń. Kazali nam się ustawić w dwu szeregu. Przed budynkiem stało około stu ludzi. Większość to mężczyźni, ale było też kilka kobiet. Były lepiej zbudowane ode mnie, ja przy nich byłam bardzo drobna. Równo o ósmej wyszedł z budynku generał, a obok niego stał, nie kto inny jak Chris, ale tym razem ubrany w mundur wojskowy.
-Witam wszystkich zebranych. Nazywam się generał John Blow. Jest was... - tu zawiesił głos i spojrzał na Chrisa, który powiedział, że 127, a generał kontynuował - a miejsc tylko 30. Aby przejść eliminacje musicie pokonać tor przeszkód w mniej niż 10 minut. Dostaną się najlepsi. Połamania nóg.
- Kapitan Christopher Blow - powiedział mój wybawiciel, a moje myśli działały na przyspieszonych obrotach. O cholera, on jest tu szychą, pomyślałam - test sprawdzający będziecie odbywać w około piętnasto osobowych grupach. Wyczytane osoby idą, za wojskowym, który ich wyczytał.
- Black Trine - usłyszałam swoje nazwisko i okazało się, że jestem w grupie Chrisa, co mnie nie zdziwiło.
- Za mną - udaliśmy się za kapitanem, który poprowadził nas na tor przeszkód, gdy byliśmy na miejscu usłyszeliśmy krótkie słowo "biegiem" i ruszyliśmy przed siebie. Czekał na nas bieg przez błoto, następnie drabinki nad wodą. Niestety, gdy byłam na nich, mój "kolega", który wcześniej się ze mnie naśmiewał, kopnął mnie i wylądowałam w lodowatej wodzie. Nosz kurna. Obiecałam sobie, że pokaże mu, gdzie raki zimują. Wydostałam się z wody i szybko ruszyłam do przodu. Przede mną było wspinanie się po linie, podciąganie, pełzanie i wiele innych rzeczy. Dotarłam do mety mokra, brudna, wkurzona i trochę zdyszana.
Po skończonych teście wszyscy znów stanęliśmy w dwu szeregu. Wyczytani mieli stanąć dwa kroki z przodu. Dwadzieścia osób stało już z przodu, słyszałam obce nazwiska, a moje serce mocno biło. Gdy usłyszałam "Black Trine" uśmiechnęłam się i wyszłam do przodu. Udało mi się, krzyczałam w myślach. Byłam naprawdę dumna. Szczególnie, że ten pajac wrzucił mnie do wody. Chris podziękował wszystkim za przybycie, a wyczytani ruszyli za nim do budynku. Musieliśmy oddać większość rzeczy. Mogliśmy zatrzymać bieliznę, szczoteczkę do zębów, dwie pary spodni, cztery koszulki i jakąś bluzę. Oddałam mój plecak, a otrzymałam dwa komplety wojskowych mundurów, szorstki ręcznik i ciężkie buty.
- Rozejść się - krzyknął generał. Już ruszyłam w stronę pokoi, gdy usłyszałam - ty Black zaczekaj. Ruszyłam do gabinetu Blowa seniora, gdzie usiadłam na krześle, po tym, jak mi je wskazał.
- Co ja mam z Tobą zrobić Black? - stanął za biurkiem i oparł się o nie.
- Nie rozumiem, panie generale.
- Jesteś jedyną kobietą w grupie. Co nie zmienia faktu, że będziesz miała pokój z facetami. Jeśli dowiem się, że cokolwiek łączy Cię z jakimkolwiek żołnierzem to od razu stąd wylecisz bez zbędnych tłumaczeń. Nie będziesz również traktowana ulgowo. Jeśli nie będziesz dawała rady, trudno. Nie każdy musi tu zostać. Odmaszerować.
Ruszyłam w stronę pokoi, wszystkie łóżka były pozajmowane. Wchodziłam do poszczególnych pomieszczeń i nic. Najwyżej będę spała na korytarzu. Zrezygnowana usiadłam pod ścianą. Podszedł do mnie przystojny blondyn i zapytał:
- Czemu siedzisz tutaj sama?
- Wszystkie łóżka są zajęte i nie mam gdzie spać.
- Chodź - podał mi rękę, którą mu podałam i się podniosłam - Jestem Luke, a ty?
- Trine. Nie musisz się nade mną litować.
Zatrzymałam się przed drzwiami, a chłopak otworzył je i wszedł mówiąc:
- Znalazłem szóstego żołnierza do naszego pokoju - wciągnął mnie za ramię do środka - To jest Trine, a to są wszyscy.
- Mamy babę w pokoju? - zapytał któryś.
Zobaczyłam, jak ktoś daje mu z bara.
- Mi to nie przeszkadza, nawet może ze mną brać prysznic.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Oprócz Luke'a w moim pokoju mieszkali też: Carter, Maks, Nick i Dominic. Miło mnie przyjęli i śmiali się, że jeśli nie będę mogła spać to z chęcią utulą mnie do snu. Swoje rzeczy ułożyłam w szafce. O 18 mieliśmy kolację, a o 22 była cisza nocna. Na rannej zbiórce musieliśmy być o 6. To był dzień pełen wrażeń, więc położyliśmy się wcześniej spać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro