18. Spokojnie, to nie gryzie
Chris kazał mi wrócić do pokoju, a ja od razu to zrobiłam, bo jeszcze by się rozmyślił. On jest jeszcze bardziej zmienny niż kobiety. Jego zachowanie było dziwne. Był zbyt miły jak na niego. Ale lepiej, że miły niż wiecznie czepiający się o wszystko. Leżałam w łóżku i nie mogłam zasnąć. Ostatnio to nic nadzwyczajnego, bo od dwóch tygodni nie miałam spokojnie przespanej żadnej nocy.
Następnego dnia na porannym biegu Chris był jakiś nieswój. Zawsze starannie ubrany z włosami uczesanymi. Dzisiaj natomiast był niedbały. Można było zauważyć plamę na jego mundurze, rozczochrane włosy i cienie pod oczami. Nie biła dzisiaj od niego ta siła, pewność siebie i stanowczość. Ruszyliśmy tak, jak zwykle, ale już po paru kilometrach zmieniliśmy trasę.
Wyjątkowo zmęczeni i spoceni wbiegliśmy do stołówki. Wręcz rzuciliśmy się na jedzenie. Później był czas na szybki prysznic. Najpierw ja, a później chłopcy, którzy wchodzili w większych grupach do łazienki. Czekałam na nich, a moje, długie, rude włosy zaplatałam w dwa warkocze. Okazało się, że zajęć teoretycznych dzisiaj nie ma, ale za to będziemy mogli wreszcie zacząć strzelać.
Minęło kilka miesięcy od mojego wstąpienia tu, a oni dopiero pozwolą nam się uczyć strzelać. Na dworze było chłodno, ale nie przeszkadzało nam to. Zostaliśmy podzieleni na pięć grup i razem z przydzielonymi nam dowódcami ruszyliśmy do zbrojowni.
Każdy z nas otrzymał pistolet kaliber dziewięć milimetrów i dwa magazynki. Pistolet to Glock 18c, a magazynek posiadał siedemnaście naboi. Wszyscy byli podekscytowani, a ja przechodziłam samą siebie. Ruszyliśmy na strzelnicę, która znajdowała się na wolnym powietrzu. Były trzy miejsca do strzelenia, więc musiałam poczekać na swoją kolej. Zawieszono tarcze, a przydzielony nam dowódca jeszcze raz tłumaczył zasady bezpieczeństwa i jak obchodzić się z bronią. Następnie pokazał nam jak najlepsze ustawienie ciała tak, aby łatwo było celnie strzelać, co zaprezentował strzelając cztery razy w dziesiątkę i raz w dziewiątkę. Wooow.
Otworzyliśmy zaskoczeni usta, gdy major przyniósł swoją tarczę. Zaczynali koledzy, a ja cierpliwie czekałam. Gdy każdy wystrzelił pięć nabojów poszli po swoje tarcze. Szału nie było, a nie wszystkie naboje trafiły choć w tarczę. Tarcze należało podpisać nazwiskiem, datą i która to była tarcza tego dnia. Robiliśmy tak, aby porównać nasze wyniki.
Wreszcie przyszedł czas na mnie. Byłam cała spięta trzymałam pistolet tak mocno, że zbielały mi palce.
- Spokojnie, to nie gryzie - powiedział major, a ja uśmiechnęłam się i trochę rozluźniłam - widzieliście jak robili to wasi koledzy, teraz na Was pora.
Stanęliśmy w lekkim rozkroku i skierowaliśmy pistolety do tarcz. Pierwszy mój wystrzał trochę mnie przestraszył. Wykonałam jeszcze cztery strzały i razem z kolegami ruszyłam po tarczę. Byłam zdziwiona, gdy ją zdejmowałam, bo wszystkie strzały były w obrębie tarczy. Nawet lepiej - raz trafiłam w dziewiątkę.
- No panowie, szeregowa Black Was pokonała. Radzę Wam jej nie podpaść, bo to niebezpieczne stworzenie - powiedział major, a my zaczęliśmy się śmiać.
Odkryłam nowe zdolności i dość dobrze sobie radziłam. Każda kolejna tarcza była lepsza niż poprzednia.
Wracałam do budynku, gdy po drodze spotkałam Dawida.
- Cześć Piękna, jak było?
- Super, tyle emocji na raz.
- Cieszę się - powiedział i puścił mi oczko, na co się zaśmiałam - pokaż swoje tarcze.
Podałam mu tekturowe tarcze, a on zaniemówił.
- Kto Cię uczył strzelać?
- No major nas dzisiaj uczył.
- Serio? Strzelasz jak płatny morderca, a Ty mówisz, że pierwszy raz miałaś pistolet w ręku. Wooow, dziewczyno. Jesteś niesamowita.
- Starczy tych komplementów w jednej wypowiedzi.
*Kapitan Christopher Blow*
Cały dzień nie mogłem znaleźć dla siebie miejsca. Tak bardzo chciałem porozmawiać z Trine. Czekałem aż już wrócą z tego strzelania. Ciekawe jak Black sobie poradziła? Kurwa gościu, przestań cały czas o niej myśleć. Tylko jak? Wreszcie ją zobaczyłem z okna mojego pokoju. Szła z tym Polakiem i cały czas się śmiała. Kurwa mać. Znowu on.
*end*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro