Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15. Ale Trine wyjechała.

Poczułam jak ktoś mocno mnie szarpie. Otworzyłam leniwie oczy i zobaczyłam zaniepokojoną mordkę Maksa.
- Trine, za siedem minut zaczynamy poranny bieg.
Wyskoczyłam z łóżka jak oparzona. Chłopcy już wyszli, a ja równo o 6 byłam przed budynkiem.
- Szeregowa Black - spóźnienie. Za karę będziecie WSZYSCY biegać dodatkowe trzy kilometry - powiedział Kapitan Blow.
- Ale panie Kapitanie...
- Dodatkowe pięć, jeszcze chcesz się targować?
- Nie, panie Kapitanie.
- Ruszać się!
Cholera, oni mnie zabiją za dodatkowe pięć kilometrów. Okey, może faktycznie nie byłam na czas, ale mógł ukarać mnie, zamiast całego oddziału. Wkurzeni żołnierze ruszyli w stronę kampusu. Początkowo ociągałam się, lecz gdy zobaczyłam za sobą Chrisa, przyspieszyłam.

Prawie dwa miesiące byłam już w wojsku. Wiele razy wypominałam sobie to, że tu wstąpiłam. Kochałam tu przebywać, ale trochę brakowało mi dawnego, nudnego życia. Miałam tu przyjaciół i byłam akceptowana, ale też spoufalałam się z moim przełożonym. Było to głupie i niedojrzałe z mojej strony.

Podniosłam słuchawkę wiszącego na ścianie telefonu i wpisałam numer.
- Dzień dobry, dyrektor domu dziecka. Słucham?
- Dzień dobry, z tej strony Trine Black...
- Cholera dziewczyno. Gdzieś Ty się podziewała? Martwiliśmy się, bo nie dawałaś znaku życia. Jesteś na liście zaginionych osób!
- U mnie wszystko dobrze, niech Pan się nie martwi.
- Jak sobie radzisz?
- Melduje się szeregowa Black - zaśmiałam się.
- Serio?
- Tak.
- Musiałabyś podpisać wszystkie papiery, że opuściłaś dom dziecka. To nie może czekać. Chciałbym, żebyś jak najszybciej to zrobiła. Dodatkowo nie odebrałaś świadectwa maturalnego.
- Nie wiem czy mi się uda.
- Wiesz, że jak tego nie zrobisz, to zgarnie Cię policja i tu przywiezie.
- Spróbuje porozmawiać z generałem. Do zobaczenia.

Po rozmowie udałam się do pokoju generała. Gdy zapukałam, usłyszałam krótkie:
- Wejść...
- Melduje się szeregowa Black.
- Spocznij. O co chodzi?
Wytłumaczyłam generałowi sytuację, w której się znalazłam. Nie był tym zachwycony, ale rozumiał, że muszę opuścić kampus i pozałatwiać niedokończone sprawy. Dostałam jednodniową przepustkę, którą chciałam następnego dnia wykorzystać. Rano razem z innymi wykonałam trening, po czym zjadłam śniadanie i wykąpałam się. Ruszyłam do magazynu, gdzie odebrałam porfel i dokumenty.

Byłam już przy bramie, gdy zdziwiony wartownik zapytał:
- Tak szybko odpuściłaś?
- Ja muszę załatwić sprawy papierkowe i niestety Was opuszczam, ale spokojnie dzisiaj wrócę.
- No mam nadzieję, do zobaczenia.
Pożegnałam mnie miło i ruszyłam na stację. Miałam w zapasie 30 minut, więc spokojnie obserwowałam otaczających mnie ludzi. Oni zwracali na mnie uwagę ze względu na mundur.

*Kapitan Christopher Blow*

- Za każdą minutę spóźnienia Black, przedłużamy trening o piętnaście minut. Jak narazie macie czterdzieści pięć minut dodatkowo treningu. Mam nadzieję, że się cieszycie.
- Kapitanie, ale Trine wyjechała.
- Jak to?
Cisza. Brak odpowiedzi. Wyjechała, uciekła. Pewnie już się poskarżyła co się stało. Muszę porozmawiać z ojcem, ale boję się jego reakcji.

*end*

Po dwóch godzinach dojechałam na miejsce. Brakowało mi tego szarego, brudnego miasta. Najpierw udałam się do szkoły, gdzie odebrałam świadectwo maturalne.
- Triniii, ja Ty ładnie wyglądasz w mundurze.
- Dziękuję Pani - odpowiedziałam do miłej sekretarki. Lubiłam ją, bo często gdy czekałam przed gabinetem dyrektora ucinałyśmy sobie pogawędkę, a trafiałam tam stosunkowo często.

Następnie poszłam do budynku domu dziecka. Gdy zobaczyłam portiera od razu rzuciłam mu się na szyję.
- Teddy, jak ja tęskniłam.
- Ja też. Zniknęłaś tak bez śladu, wszyscy Cię szukali. Jak Ty wyładniałaś.
- Ojej, nie przesadzaj.
Kolejnym celem był gabinet dyrektora.
Zapukałam i weszłam do środka. Załatwiłam wszystko i już miałam wychodzić, gdy wszedł Deworth.
Był zdziwiony.
- Trine, co u Ciebie słychać.
- Spieprzaj gnoju.
- Dlaczego jesteś taka nie miła?
- Bo sobie zasłużyłeś, zboczeńcu. Teraz się Ciebie nie boję. Tknij mnie, a Ci skręce kark. Sąd da mi łagodny wyrok, bo działałam w afekcie. Chcesz spróbować?
- O co chodzi? - zapytał dyrektor.
- Niech Pan pilnuje dziewczynek, bo może im się przy nim stać krzywda - odpowiedziałam i wyszłam.

Teddy właśnie skończył zmianę, a ja miałam jeszcze trochę czasu, więc udaliśmy się do knajpki. Tak dobrze nam się rozmawiało, że przegapiłam pociąg, którym miałam wrócić, aby móc wejść dzisiaj na teren kampusu (do kampusu można wejść i z niego wyjść od godziny szóstej do dwudziestej drugiej). Ted miał wyrzuty sumienia, więc zaproponował, że mnie podwiezie. Jechaliśmy rozmawiając, tak wiele mieliśmy do powiedzenia. Gdy dojechaliśmy na miejsce aż żal było mi go zostawiać. Ehhh. Przytuliłam Teddiego i dałam mu buziaka w policzek, po czym ruszyłam w stronę bramy, machając mu zanim odjechał.

*Kapitan Christopher Blow*

Rozmawiałem z ojcem i okazało się, że Trine musi załatwić sprawy związane z przeszłością, dlatego dostała jednodniową przepustkę. Nie mogłem się doczekać aż wróci. Czekałem na nią. Zobaczyłem podjeżdżający pod bramę samochód. Wysiadła z samochodu Trine i jakiś gościu. Black przytuliła się do niego i dała mu buziaka. Jak gdyby nigdy nic została wpuszczona do środka. Od razu skierowała się do magazynu, a później do pokoju.
Co to był za gościu? Czyżby to był jej facet? Działa na dwa fronty. Nie spodziewałem się tego po niej...

*end*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro