Rozdział 10.
*Z perspektywy Karola*
Pewnie myślała że śpię. Ale ja nie spałem. Byłem bardzo zdenerwowany ale i zaskoczony. Owe zachowanie było do niej nie podobne, nie spodziewałem się takiej reakcji. Prawdą było, że moje zachowanie mogło być dla niej niespodzianką, ale ludzie się zmieniają. I ja się zmieniłem. Może nie na lepsze, ale to nie była moja wina. A Nastka sprawiła, że jeszcze bardziej chciałem czynić zło. Jak to się mówi ? Zemsta. Rządza zemsty. Właśnie to wtedy czułem.
Nie wiedziałem, która była godzina ale było potwornie ciemno i cicho. Byłem prawie pewien, że wszyscy w budynku śpią. Powoli podniosłem się i zszedłem na paluszkach z łóżka. Zakradłem się na jej posłanie tak, że gdy byłem na miejscu, siedziałem na niej delikatnie.
Złapałem się za kieszeń. Był tam. Ostry nóż kuchenny. Zabrałem go z kuchni Oliwii gdy to wszystko się zaczęło. Na myśl o niej ciarki mnie przechodziły. Ale. Co się stało to się nie odstanie.
Wyjąłem go i zacząłem mu się uważnie przyglądać. Był prawie cały w zaschniętej krwi. Tylko w niektórych miejscach odbijał się od niego blask księżyca. Wolno przejechałem po nim palcem.
I zamarłem...
Co się ze mną dzieje ?
Czy naprawdę mógłbym zabić moją własną siostrzyczkę ?
Na nożu rozbiła się łza.
Przystawiłem go do szyji śpiącej dziewczyny.
Nie, nie mógłbym. Mógłbym zabić każdego ale nie ją. Zszedłem z jej łóżka i po schowaniu noża pomiędzy ścianą a szafą, wszedłem na swoje. Po chwili przestałem płakać. Nie miałem siły.
Zacząłem zasypiać. I nie wiem co tak na mnie wpłynęło, ale ostatnią myślą która pojawiła się w mojej głowie przed zaśnięciem było "zemszczę się inaczej"...
*Z perspektywy Nastki*
Po pół roku spędzonym w tym okropnym miejscu nareszcie doczekałam się tego upragnionego dnia. Urodzin.
Obudziłam się o godzinie 11, na skutek głośnego otwarcia drzwi i radosnego krzyku "Anastazja!".
Otworzyłam oczy i ujżałam go. Jego czupryna była jeszcze potargana a oczy lekko zaspane ale strasznie wesołe.
Poderwałam się, zeskoczyłam z łóżka i nadal w piżamie skoczyłam mu w ramiona. Znowu czułam to ciepło. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Nie ukrywam, był bardzo muskylarny. Cieszyłam się ze był już przy mnie. Nie mogłam zapanować nad łzami szczęścia, moczącymi jego czarną luźną koszulkę.
Zlapałam mocno jego głowę wplatając palce w napuszone włosy.
Wtuliłam głowę mocno w jego klatkę piersiową.
Nadszedł dzień na który czekałam tak długo. Teraz wszystko się kończyło. Mogłam otworzyć w życiu nowy rozdział.
Walizki stały już przy drzwiach. Wybiegłam szybko do łazienki i sie przebrałam.
Wróciłam do pokoju umalowana, ubrana i gotowa do opuszczenia tego miejsca już na zawsze.
Za Krisem stała jedna z opiekunek, która zadała mi wtedy pytanie :
- Jesteście pewni, że nie chcecie go zabrać ?
Karol już spojrzał w naszą stronę z minimalną nadzieją. Ale ja byłam już pewna.
- Tak. Tak, jesteśmy pewni. - odpowiedziałam.
Spojrzała jeszcze na Krisa, na co ten kiwnął potwierdzająco głową.
Walizki Karola też były spakowane.
- A więc pójdzie do rodziny zastępczej. - uśmiechnęła się sztucznie.
Karol zszedł z łóżka i patrząc w podłogę złapał walizkę i skierował się do wyjścia. Gdy mnie omijał, powiedziałam miło i ze szczerym uśmiechem :
- Może niech to otworzy nowy rozdział i w twoim życiu.
Spojrzał na mnie kontem oka po czym mnie wyminął. Ale ja zaryzykowałam. Wyprzedziłam go i zagradzając mu drogę, przytuliłam go czule. Zdziwił się ale odwzajemnił uścisk.
Nic nie mogło mi zepsuć tego dnia, a zwłaszcza sumienie. Z resztą gdzieś w środku miałam nadzieję, że Karol trafi na odpowiedzialnych i dobrych ludzi.
Mój brat wraz z opiekunką opuścili nas. Kobieta na porzegnanie zwróciła się do nas :
- Więc powodzenia w życiu.
Zamknęła pusty pokój na klucz i zaprowadziła Karola do jego nowej rodziny. "A może co jakiś czas ich odwiedzę, myślałam, wiem gdzie będzie mieszkał."
I mimo tego co się stało, czułam że to mój obowiązek.
Spojrzałam na mojego chłopaka, który w odpowiedzi mnie pocałował.
- To chodź skarbie.
Ale mnie coś zatrzymało.
- A jeśli coś się nie uda ? Jeśli nie starczy pieniędzy i sobie nie poradzimy ?
- Zupełnie się nie martw, mieszkanie już czeka, wiesz ze moja mama zna twoją sytuację i bardzo nas wspomorze majątkowo, dopóki nie skończymy studiów i nie znajdziemy pracy. A teraz uśmiechnij się i chodz. - dał mi całusa w policzek na co się zarumieniłam.
I poszłam z nim.
I odzyskałam wiarę.
~~~~~~
Sory że tak długo czekaliście na rozdział.
Niestety, albo stety będzie i tak i siak jeszcze jedno zdarzenie opisane z perspektywy Karola (nie zdradzę jakie hyhyhy (≧∇≦)/) ale mimo to chcę żebyście mi napisali w komentarzach czy wam się to podobało.
No i ogólnie czekam na ocenę rozdziału
Kolejny będzie szybciej
Przeczytane-kom
Motywujcie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro