Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1.

Nazywam się Anastazja Szklarska. Mam 17 lat i mieszkam w Krakowie.

Mieszkam w niedużym domu dwupiętrowym z moim siedmioletnim bratem, Karolem i naszą przyszywaną mamą, Oliwią. Mówimy do niej po imieniu. Tak się przyjęło od kiedy nas zaadoptowała.

Nasi rodzice dużo pili i zażywali narkotyki. Przez to byli źli dla nas. Bili nas, wyzywali i zmuszali do prac w domu, podczas gdy sami siedzieli upici pod monopolowym.

Pamiętam jak pewnego dnia, pod wpływem alkoholu wsadzili nas do samochodu i z dużą prędkością wjechali w murowaną ścianę jednego z budynków mieszkalnych.

W ostatniej chwili, wzięłam Karola na ręce i wyskoczyłam z pędzącego pojazdu. Rodzice nie przeżyli, ja złamałam rękę, próbując złagodzić upadek, a Karolowi została tylko blizna za twarzy w okolicach oka. Nie wiem, jak udało nam się to przeżyć. Mieliśmy bardzo dużo szczęścia.

Na 3 lata trafiliśmy do domu dziecka. Nie żyło się nam tam dobrze i na szczęscie pewnego dnia Oliwia nas przygarnęła.

Od czasu pamiętnego wypadku, bardzo starałam się, aby mojemu młodszemu bratu było dobrze. Miał tylko mnie, do momentu zamieszkania u Oliwii.

Oliwia jest dla nas bardzo dobra. Nie jesteśmy przez nią rozpieszczani, ale jej sposoby wychowawcze nie polegają na biciu nas, tak jak to było kiedyś z naszymi rodzicami. Bardzo ją z Karolem kochamy. Oczywiście pojawiają się gorsze dni, ale sprzeczki nie trwają długo.

Ja z Karolem nigdy się nie kłuciliśmy. Zawsze byliśmy dla siebie jak przyjaciele.

Jednak pewnego dnia, Karol się zmienił.

Zaczął być jakiś tajemniczy. Często wychodził na swoje samotne spacery, niedaleko domu. Okolica była przyjazna, więc Oliwia się o niego nie martwiła. Zresztą Karol miał zawsze bardzo dobrą orientację.

Nie wiedziałam, czy się martwić, czy nie.

Mimo moich zaobserwowań, gdy przychodziłam do pokoju Karola zawsze był uśmiechnięty i chętnie się ze mną bawił. Gdy siedziałam obok niego czułam ciepło. Czułam się za niego odpowiedzialna. Dlatego właśnie zaniepokoiłam się jego zmianą nastroju.

Oliwia mówiła, że może przestaje już być łobuzem i wkracza w świat spokoju. Nie byłam tego taka pewna, ale próbowałam też tak to rozumieć.

~~~~~~

Obudziłam się w środku nocy. Usłyszałam dziecinne nucenie. W całym domu było ciemno i cicho, dlatego tak dobrze było słychać melodię.

Trochę się wystraszyłam. Jednak wstałam z łużka i zaczęłam powoli iść w stronę drzwi wyjściowych z mojego pokoju. Gdy wyszłam, przechodząc przez krótki korytarzyk, na którego końcu znajdował się pokój Karola, zajżałam do sypialni Oliwii. Spała. Zaczęłam iść dalej.

Z każdym moim wolnym i ostrożnym krokiem do moich uszu docierała coraz głośniejsza melodia. Metr przed końcem korytarza, byłam pewna że dochodzi ona z pokoju brata.

Powoli otworzyłam drzwi od jego.pokoju. Nie słyszał jak weszłam. Zobaczyłam go siedzącego na parapecie przy otwartym oknie na ościerz i nucącego nieznaną mi piosenkę. Jej słowa w kółko się powtarzały. Brzmiało to mniej więcej tak:

Chodź tu moje dziecko,

Otul się w me ramię,

Ja się tobą zajmę,

Już żadne zło cie nie zastanie.

I tak w kółko. Melodia była melanholyjna.

Podeszłam do brata i chwyciłam go za ramię:

- Karol? - wyszeptałam.

Przestał śpiewać. Odwrócił się do mnie z uśmiechem. Jego oczy były jakby zapatrzone w jeden punkt. Uśmiech był jakby przyszyty do jego twarzy sztucznie.

- Cześć. - powiedział miło

- Co ty wyrabiasz? - spytałam zmartwiona.

- Wpada w ucho. - wskazał palcem za okno. Zaczął patrzeć się za nie i znów śpiewać.

Dopiero wtedy usłyszałam. Z dworu dochodził dźwięk tej piosenki. Śpiewany był przez piękny głos kobiety.

Zdjęłam Karola z parapetu i szczelnie zamknęłam okno. Zapadła cisza.

Dopiero wtedy Karol jakby oprzytomniał. Spojrzał się na mnie już normalnie i powiedział:

- Chcę spać siostrzyczko. Odłuż mnie do łóżka, proszę.

Położyłam go, przykryłam kołdrą i pocałowałam w czoło.

- Dobranoc. - wyszeptał, gdy wychodziłam z jego pokoju.

- Dobranoc. - odpowiedziałam.

~~~~~~

,,Znów się obudziłam. Nadal była noc. Taka sama sytuacja jak przedtem. Do moich uszu doleciała ta sama melodia, śpiewana przez mojego brata.

Zdenerwowana, szybkim i pewnym krokiem weszłam do pokoju Karola. Ujżałam ten sam widok co wcześniej. Podeszłam do brata i odwróciłam go twarzą w moją stronę. Nie przestał śpiewać. Nie patrzył się nawet na mnie, tylko za mnie. Jego twarz była całkiem sztywna. Tylko usta ruszały się do słów piosenki. Nagle z jego oczu zaczęła spływać ciurkiem krew. Potem z ust, a on i tak nucił. Przestraszona tym wodokiem puściłam go. Przekiwał się i spadł na ziemię. Wyglądało to, jakby ktoś upuścił plastikową lalkę. Mimo, że leżał, nadal był w pozycji siedzącej i śpiewał.

Nagle poczułam, jak ktoś mnie dusi. Chwyciłam się za szyje. Poczułam czyjeś zakrwawione dłonie. Były chude jak u kościotrupa. Próbowałam zdjąć je z mojej szyi, ale były nadzwyczaj silne.

Zemdlałam."

~~~~~~

Obudziłam się cała mokra. Siadłam pośpiesznie na łużku i zaczęłam szybko i ciężko oddychać. To był na szczęście tylko sen. Chory sen. Jeszcze nigdy nic takiego mi się nie śniło.

Był ranek, godzina 7:10.

Oliwia weszła do mojego pokoju. Widząc mnie w tak złym stanie od razu złapała moje czoło, by sprawdzić, czy mam gorączke.

- Co się stało? - zapytała - Źle się czujesz? Może nie idź dzisiaj do szkoły?!

- Nie - odpowiedziałam uspokajając się - nic mi nie jest. Poprostu miałam zły sen.

Chciałam iść do szkoły, chociażby po to, by spotkać się z przyjaciółką i chłopakiem i opowiedzieć im o dzisiejszej nocy.

Poszperałam trochę w szafie i ostatecznie ubrałam na siebie błękitną koszulkę z krótkim rękawkiem i jasne rórki.

Moje długie, brązowe i proste włosy, sięgające mi do pasa splotłam w gruby warkocz. Nałożyłam na twarz lekki makijaż i zeszłam na dół.

Czekała tam na mnie Oliwia z szybko narzuconym na siebie różowym szlafrokiem. Właśnie stawiała na stole jajecznicę. Jej blond, zwykle falowane włosy były strasznie rozczochrane. Spojrzała na mnie miło przymkniętymi, wyraziście błękitymi oczami. Chciałabym mieć takie oczy jak ona. Jednak mnie los obdarzył zielonymi tęczówkami.

- Smacznego. - podsunęła mi talerz pod brodę.

- A gdzie Karol? - spytałam zdziwiona brakiem brata w salonie.

- Nie idzie dziś do szkoły. Strasznie się przeziębił. - rzekła zaskoczona.

Nic dziwnego, skoro siedział w nocy przy otwartym oknie - pomyślałam.

Zjadłam szybko jajecznicę i wyszłam z domu.

------

Podoba się? Wiem, że narazie nudnawe, ale rozkręci się bo już mam plan hue hue hue. Ten rozdział taki bardziej wstępny i opowiadający o ich życiu. Kolejne będą leprze.

Jest tylko jedna opcja, żeby dowiedzieć się, co będzie dalej... przeczytać i sprawdzić !!!

Mam nadzieję, że pierwsze wrażenie spoko.

Skoro już tu jesteś - zostaw komentarz

Bardzo mi to pomoże ;)

<kitka606>

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro