Część piąta
Dziewczyna objęła mnie za szyję i przysunęła się do mnie tak mocno, że miałem wrażenie, jakby chciała się na mnie wdrapać.
- Dlaczego ze mną zerwałaś? Przecież chciałem tutaj z tobą zostać...
- Właśnie dlatego, nie chciałam, żebyś przeze mnie rezygnował z marzeń - odsunęła się minimalnie.
- Głuptasie - otarłem jej łzy. - Zawsze to ty byłaś moim największym marzeniem.
Moje słowa przyniosły odwrotny efekt, bo zamiast być lepiej, płakała coraz bardziej. W końcu ująłem jej twarzyczkę w dłonie złączyłem nasze usta w pocałunku, który szybko stał się bardziej namiętnym, było w nim aż nadto tęsknoty i miłości.
- Dlaczego to musi tak być - wyszeptała bezsilnie i opadła na piasek, schowała twarz w dłoniach zanosząc się cichym płaczem.
Od razu przy niej kucnąłem, nie do końca rozumiałem o czym mówi.
- Mała, proszę nie płacz bo serce mnie boli - przyciągnąłem ją do siebie przytulając.
Już po chwili poczułem jej chłodne dłonie na karku i ciepły oddech na szyi, oraz łzy które na nią spadały.
- Nie możemy tak, jestem z twoim bratem - wychrypiała, nie odsuwając się ani na milimetr.
- Dlaczego? On cały czas próbował mi cię odbić, dlaczego ja nie mogę? Nie czuję się z tym ani trochę źle - głaskałem ją po plecach.
- Bo tobie to się uda... a ja muszę z nim być...
- Ali, obiecuję, nie wyjadę już. Zostanę tutaj z tobą, wcale nie musisz z nim być - zapewniałem. - Już nigdy cię nie zostawię...
- Mój tata nie może stracić sklepu, często mam wrażenie, że to jedyna rzecz, która trzyma go jeszcze przy życiu...
- Co ty mówisz Ali, nie straci sklepu tylko dlatego, że zerwiesz z Benem - zmarszczyłem brwi.
- Nie mogę - odsunęła się ode mnie i wstała. - Przepraszam - zasłoniła usta dłonią, po czym pobiegła przed siebie.
- Ali, czekaj - chciałem za nią biec, jednak szybko odpuściłem.
Ponownie usiadłem na piasku chowając twarz w dłonie. Nic z tego nie rozumiałem, dlaczego nie mogła z nim zerwać? I co miał z tym wspólnego sklep jej taty? Już miałem nadzieję ją odzyskać, a tu znów wszystko chuj strzelił.
Podłamany wróciłem do domu, poszedłem jednak od razu do swojego pokoju, nie chciałem już tam z nimi siedzieć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro