35. Rodzinne tajemnice
*Oliver*
Musiałem znaleźć jakieś dokumenty Trine. Średnio mi się podobało grzebanie w prywatnych rzeczach dziewczyny. Jednak sytuacja tego ode mnie wymagała. Wśród ubrań znalazłem jej paszport, więc od razu postanowiłem jechać do szpitala. Siedziałem w autobusie i trzymałam w ręku dokument. Chciałem przyjrzeć się zdjęciu, ale nie to przykuło moją uwagę. Od jakiegoś czasu śmialiśmy się z Trine, że skoro mamy takie same nazwiska może jesteśmy zagubionym rodzeństwem. Przy imionach rodziców zauważyłem napis: " Lucy Trevor". O cholera, to niemożliwe.
*end*
*Kapitan Christopher Blow*
Nadal siedzieliśmy naprzeciwko OIOM-u. Obydwaj mieliśmy nadzieję, że dziewczyna się wybudzi. Odnalazł nas jakiś chłopak, który rozaferowany zaczął mówić do Zacka z prędkością karabinu maszynowego. Zack niewiele z tego rozumiał, więc poprosił, żeby mężczyzna mówił wolniej.
- Prosiłeś mnie, żebym znalazł jakiś dokument Trine - zaczął tamten jeszcze raz, a Zack pokiwał głową ze zrozumieniem - znalazłem paszport i zobacz co jest napisane przy imiona rodziców.
Zack odczytał napis, ale nadal nie wiedział o co chodzi. Mężczyzna wyciągnął swój dowód osobisty, a z ust Zacka wyrwało się: "o kurwa". Postanowiłem włączyć się do rozmowy.
- Mogę wiedzieć o co chodzi?
Tamten jakby dopiero teraz zauważył moją obecność.
- Chris to jest Oliver, Oliver to Chris - przedstawił nas Zack.
- Dowiem się czym jesteście tak rozemocjonowani?
Oliver podał mi dokument swój i Trine. Zgadzało się nazwisko. To jeszcze nic nie znaczy, ale gdy zobaczyłem, że na obydwu dokumentach przy imionach rodziców jest napisane: "Lucy Trevor" zacząłem skojarzać fakty. Oni są rodzeństwem.
*end*
*Oliver*
To jest dziwne. Po ponad dwudziestu latach dowiaduję się, że mam siostrę. Ciekawe jak wyglądało jej życie? Czy chociaż ją rodzice kochali? To wszystko jest takie pokręcone.
Odkąd pamiętam mieszkałem w domu dziecka. Gdy miałem trzy lata zaadoptowała mnie rodzina państwa Swift. To naprawdę wspaniali ludzie. Po krótkim czasie zacząłem mówić do nich mama i tata. Wreszcie poczułem co to znaczy być przez kogoś kochanym. Ciekawe jak wyglądało życie Trine...
Nadal siedziałem w szpitalu i pomyślałem, że ten Chris może coś będzie wiedział.
- Chris...
- Tak.
- Wiesz jak wyglądało życie Trine?
- Gdy miała siedem albo osiem lat rodzice zostawili ją w szpitalu z listem, że jej nie chcą. Później była w domu dziecka. W międzyczasie umarli eee... Wasi rodzice.
- Aha...
Byłem ciekawy jacy są moi biologiczni rodzice. Myślałem, że chociaż Trinii kochali z całego serca. Myliłem się, to źli ludzie. Jak można tak skrzywdzić dwie istotki, które niczego nie zawiniły?
Kazałem Chrisowi i Zackowi iść się przespać, bo obydwaj wyglądali jak zombie. Sam siedziałem przed salą i myślałem jakie to wszystko niesprawiedliwe.
Siedziałem na korytarzu, gdy przyszedł lekarz i zaczęli zabierać Trine.
- Mogę wiedzieć, gdzie ją prowadzicie?
- A Pan kim jest?
- Bratem - słowo ciężko mi przeszło przez gardło.
- Przenosimy ją na zwykłą salę i będziemy czekać aż odzyska przytomność.
- Będę mógł z nią posiedzieć?
- Tak, ale nie za długo.
Siedziałem przy łóżku siostry i gładziłem jej dłoń. Była taka delikatna.
- Cześć Piękna - zacząłem do niej szeptać - Nie wiem czy mnie słyszysz, ale nie przeszkadza mi to. Jesteś moją małą siostrzyczką. Jak stąd wyjdziesz będziemy spędzać dużo więcej czasu. Mam nadzieję, że zgodzisz się odwiedzić moją rodzinę. Oni są wspaniali, na pewno Cię pokochają. Teraz musisz szybko odzyskać siły.
*end*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro